| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Znicz Pruszków wygrał na własnym stadionie z Wisłą Kraków 2:1 (0:1). Gospodarze pozostają niepokonani w Betclic 1 Lidze i mają za sobą trzy mecze z silnymi rywalami. Z kolei Biała Gwiazda zanotowała drugi rozczarowujący wynik w sezonie.
Zespół trenera Kazimierza Moskala jeszcze w czwartek rywalizował w eliminacjach Ligi Europy z Rapidem Wiedeń. Zdobywca Pucharu Polski z poprzedniego sezonu nie był w stanie wyeliminować Austriaków, jednak jeszcze nie zakończył swojej europejskiej przygody. Już 8 sierpnia Wisła uda się do Trnawy na pierwsze spotkanie z tamtejszym Spartakiem. Wcześniej jednak zawitała do Pruszkowa na drugi w sezonie mecz Betclic 1 Ligi.
W składzie przyjezdnego zespołu doszło do pięciu zmian w porównaniu do poprzedniego starcia w stolicy Austrii. Joseph Colley i Igor Sapała nie mogli wystąpić z powodu kontuzji, Marc Carbo pauzował ze względu na czerwoną kartkę, a Łukasz Zwoliński i Angel Baena tym razem zasiedli na ławce rezerwowych.
Znicz w międzysezonowej przerwie został niemalże całkowicie przebudowany. Mariusza Misiurę zastąpił Grzegorz Szoka, klub wymienił większość podstawowej jedenastki. Zmieniło się sporo, jednak ekipa z Pruszkowa już w pierwszych spotkaniach udowodniła, że będzie groźna dla każdego.
W pierwszym fragmencie spotkania najlepszą sytuację miał Wiktor Nowak, ale to Wisła objęła prowadzenie. Goście znakomicie wyprowadzili piłkę spod własnej bramki. Wymienili kilka podań i błyskawicznie znaleźli się pod polem karnym rywala. Tam Angel Rodado się nie pomylił. Hiszpan strzałem głową nie dał szans Piotrowi Misztalowi.
Zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki miała Wisła, jednak tuż przed przerwą Znicz powinien doprowadzić do wyrównania. Po stałym fragmencie gry mocno zakotłowało się pod bramką Antona Chickana. Zabrakło naprawdę niewiele...
Po zmianie stron obraz meczu się nie zmienił. Wisła była bardzo groźna po stałych fragmentach gry. Drużyna Grzegorza Szoki potrafiła znaleźć sobie wolną przestrzeń, przenieść ciężar na drugą stronę, wyjść z kontratakiem, jednak często brakowało dokładnego ostatniego zagrania. Zamiast dryblingu było podanie, które nie trafiało do odpowiedniego adresata.
Wisła mądrze dysponowała swoimi siłami, momentami wyglądała na zespół, który chce się oszczędzać. Mogła zostać ukarana w 70. minucie. Kolejnym kapitalnym podaniem popisał się Radosław Majewski. Po świetnym zagraniu w sytuacji sam na sam z Chichkanem znalazł się Paweł Moskwik. Uderzył wprost w białoruskiego bramkarza.
Zniczowi pomóc chciał debiutujący w Wiśle Tamas Kiss. W ciągu siedmiu minut otrzymał dwa napomnienia, z czego drugie za... próbę zdobycia bramki ręką. Gospodarze mieli ponad kwadrans gry z przewagą jednego zawodnika.
Wykorzystali pierwszą możliwą okazję. Znów świetnie w polu karnym Wisły zachował się środkowy obrońca Łukasz Wiech. Dla defensora była to druga bramka w sezonie, druga zdobywa po stałym fragmencie gry.
Biała Gwiazda została ukarana za boiskową bierność i minimalizm. Wisła w drugiej połowie nie zrobiła wiele, aby podwyższyć wynik.
Po trafieniu na 1:1 gorąco było pod bramką Chichkana. To Znicz był stroną dominującą i miał kolejne okazje, aby wyjść na prowadzenie.
Zrobił to w 85. minucie. Bohaterem pruszkowian został ulubieniec kibiców Radosław Majewski. Radość trwała jednak krótko. Po wideoweryfikacji VAR bramka została nieuznana z powodu pozycji spalonej.
W doliczonym czasie gry sędzia Damian Kos podyktował rzut karny dla Znicza. Faulowany został strzelec pierwszego gola – Łukasz Wiech. Rezerwowy Daniel Stanclik wykorzystał "jedenastkę". Gospodarze zadali cios w samej końcówce i sięgnęli po drugi komplet punktów w sezonie.
Wisła zawiodła w Pruszkowie na całej linii i po dwóch meczach ma na koncie tylko jeden punkt... Z kolei Znicz po trzech kolejkach wywalczyć aż siedem punktów, a grał już z Polonią, Ruchem i Wisłą. To kapitalny początek sezonu ekipy prowadzonej przez Grzegorza Szokę.
Komentarz:
Marcin Feddek, Robert Podoliński