Sama ściągnęła sobie szynę, kiedy jako dzieciak chciała zagrać w siatkarskim turnieju. Dziewczynki się jej bały, bo tak górowała nad nimi wzrostem i siłą. Finalnie... dostała zakaz rywalizacji z rówieśniczkami. Miała wyjątkowe warunki fizyczne, które mogły pozbawić ją szans na karierę. Dziś Magdalena Stysiak to liderka reprezentacji Polski siatkarek. – W domu byłam grzeczną dziewczynką – mówi w TVPSPORT.PL.
Turów w powiecie wieluńskim nie jest metropolią. Ba, w liczącej kilkuset mieszkańców wsi wszyscy znają wszystkich. Okazuje się jednak, że to miejsce dobre jak każde inne na spełnianie marzeń, nawet tych największych.
W samym Turowie znajduje się kaplica św. Barbary, miejsce w którym można znaleźć najgorliwszych wiernych. Dzieci z wioski do szkoły chodzą do pobliskiego Kurowa. Jeśli chce się zaznać "większego" świata, trzeba udać się do znajdującego się kilka kilometrów dalej Wielunia, bo Turów to głównie szeregi domów prywatnych. W jednym z nich wychowywała się i dorastała Magdalena Stysiak, liderka reprezentacji Polski siatkarek.
W pierwszej klasie szkoły podstawowej Magdalenę Stysiak poznała Ewa Panek, obecna dyrektor szkoły w Kurowie. Jej wychowawczynią była od czwartej klasy. Dbała o rozwój sportowy przyszłej atakującej polskiej kadry.
– Zawsze była energiczna, bardzo pomysłowa i bardzo silna. To była dziewczynka o dobrym sercu, która w szkole dominowała nad wszystkimi – i dziewczynami, i chłopakami. Nosiła kolegów na barana. Jak trzeba było, to przyłożyła, więc wszyscy się jej bali (śmiech) – mówi w TVPSPORT.PL. – Dużo bawiłam się lalkami, aczkolwiek też grałam z chłopakami w piłkę nożną. Po szkole mama zawsze wiedziała, że należy szukać mnie na boisku. Wiele razy chodziłam do drzewach, robiliśmy bazy. W domu jednak byłam grzeczną dziewczynką – mówi sama Magdalena Stysiak.
Nauczycielka podkreśla, że dziewczynka od początku wyróżniała się na tle innych. – Magda praktycznie od samego początku wyróżniała się doskonałą sprawnością fizyczną, była bardzo skoczna i miała dobrą koordynację ruchową. Jednym słowem miała wszystko to, czego potrzebowała do bycia siatkarką – dodaje.
Wychodziła z inicjatywą w klasie w kontekście imprez, uroczystości czy zawodów. Była dominującym charakterem, nie tylko na boisku.
– Zawsze była najwyższą dziewczyną wśród grających. Była też najsilniejsza. Kiedy ustawiała się przy siatce, była jej praktycznie równa. Nie musiała wiele robić, by atakować. Wszystkie przeciwniczki się jej bały. Wiedziały, że jeśli Magda tylko wejdzie na boisko, to jej atak i zagrywka będą bardzo silne. Nie chciały więc grać – dodaje Ewa Panek. Jej słowa potwierdza sama zainteresowana. – W szkole miałam zakaz grania z dziewczynami. W siatkówkę grałam więc tylko z chłopakami, bo przeważałam wzrostem i siłą. Kiedy uderzałam piłką, dziewczynki się chowały i się bały. To nie była siatkówka tylko zbijak – mówi Magdalena Stysiak.
Kiedy zapytaliśmy wychowawczynię Magdy o to, jakie cechy pomogły siatkarce odnieść sukces, odpowiedziała bez wahania, że upór, świadomość tego, czego chce w życiu oraz dążenie do rozwijania umiejętności siatkarskich. Co co tej pierwszej cechy, doskonale widać ją było na przykładzie pewnych zawodów i... jednej szyny.
Historia ta miała miejsce jeszcze w szkole podstawowej podczas jednego z turniejów siatkarskich. Do dziś jest jedną z najczęściej przytaczanych nie tylko w domu Stysiaków.
– Największym "numerem" był nasz wyjazd na turniej piłki siatkowej. Magda miała nie grać, ponieważ miała rękę w gipsie. Przyszła jednak do mnie i powiedziała, że ściągnięto jej szynę i może grać. Nie miałam czasu przed samymi zawodami, by skontaktować się z rodzicami, więc dopuściłam ją do rywalizacji. Weszła na boisko i grała. Kiedy przyjechała jej mama, by zobaczyć, jak przebiega turniej, dostrzegłam przerażenie w jej oczach, bo jej córka była na parkiecie. Magda sama sobie ściągnęła gips, by brać udział w zawodach – mówi nam Ewa Panek.
– Kiedy zobaczyłem Magdę na boisku, pomyślałam: "Boże, co ona tu robi". Nie tak dawno miała założoną szynę, a na sam turniej jechała tylko po to, by zobaczyć, jak grają jej koleżanki. Ręka nie była do końca sprawna, więc podeszłam do trenerki Magdy i zapytałam, co moja córki robi na boisku. Ta odpowiedziała, że gra. Kiedy zapytałam, co z szyną, nauczycielka odpowiedziała, że Magda przyjechała już bez niej, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Dzięki Bogu kontuzja się nie odnowiła – podkreśla Mariola Stysiak, mama Magdy.
Rodzice i nauczycielka podkreślają, że miłość Magdy do siatkówki była tak wielka, że nic nie mogło jej zmniejszyć. – Podczas obozu w Cetniewie spotkałam się z kadrą koszykarek. Jej trener powiedział mi, że nie musi mnie sprawdzać, od razu mam miejsce w drużynie. Dodał, że nie musi nawet widzieć, jak rzucam – po prostu mam powołanie. Odparłam, że interesuje mnie tylko siatkówka – zdradza sama Stysiak. Szczególny wpływ na rozwinięcie pasji u małej Magdy miała jedna osoba.
Tomasz Stysiak jest dwa lata starszy od sławnej siostry. To on pierwszy w ich rodzinnym domu zajął się siatkówką, to on też namówił atakującą do pierwszych treningów.
– Chciałam być jak brat – mówi Magdalena Stysiak. Jak konkretnie wyglądało jej pierwsze zetknięcie z dyscypliną? –Tata postawił nam dwa słupy na polu, rozwinął siatkę i od tego zaczęła się moja przygodą z siatkówką. Za bratem poszłam na pierwszy trening. Początkowo chodziłam na zajęcia, by się bawić. Później jednak się zakochałam – zdradza atakująca.
Los bywa jednak przewrotny. Dziś to Magda Stysiak robi międzynarodową karierę, a jej brat jest policjantem. Dlaczego rozstał się z siatkówką? -–To bardzo smutne. Uważam, że gdyby nie kontuzje pleców i kolan, mój brat radziłby sobie dużo lepiej niż ja. Sport to "zdrowie". U niego od początku się to nie kleiło. Był w Spale, w kadrze, szkole sportowej... Niestety, nie udało się. Fajnie byłoby teraz grać na takim samym poziomie czy wspólnie wyjechać za granicę. Stało się jak się stało. Wiem, że jest ze mnie dumny, podobnie jak i ja z niego – podkreśla Stysiak.
Z rodziną Magdalenie Stysiak zawsze trudno było się rozstać. Jej bliscy szczególnie zapamiętali jedną sytuację.
Pierwszym klubem Magdaleny Stysiak był Siatkarz Wieluń. Następnie trafiła na rok do SMS PZPS Szczyrk. Dla nastolatki było to pierwsze poważniejsze rozstanie z najbliższymi, ale nie ostatnie. Cała rodzina nie ukrywa, że najtrudniej było, kiedy zawodniczka udawała się do Polic. Był to sezon 2016/2017.
– Kiedy Magda przenosiła się ze Szczyrku do szkoły do Polic zawieźliśmy ją razem. Gdybym nie krzyknął na Magdę i jej mamę w chwili, gdy nadszedł moment rozstania, musiałbym je przywieźć ponownie do domu (śmiech) – mówi Piotr Stysiak, tata Magdy.
– Z SMS Szczyrk, gdzie było nieco ponad dwadzieścia osób, pojechaliśmy do Szczecina, gdzie było ponad tysiąc dzieci w internacie! To był dla mnie najgorszy moment rozstania się z Magdą. Siadłyśmy wtedy obie na kostce brukowej i zaczęłyśmy płakać. Mąż zarządził, że jedna idzie do auta, a druga do internatu – podkreśla Mariola Stysiak. – Przez całą drogę się trzymałyśmy, ale jak już tam dojechałyśmy, to poszło (śmiech) – dodaje Magda.
Mniej więcej ten okres w jej karierze zbiegał się z rosnącymi problemami zdrowotnymi. Mogły one nawet zakończyć jej karierę.
Dziś Magdalena Stysiak mierzy 203 cm wzrostu. Już na zdjęciach ze szkoły podstawowej widać, że była niewiele niższa niż... Mariusz Wlazły, do którego akademii była zapisana. Takie warunki fizyczne były wymarzone do siatkówki. Mogły jednak okazać się również przekleństwem.
– Pamiętam, jak w ciągu roku urosłam 26 centymetrów. To wtedy zaczęły się moje problemy z kolanami. Kiedy miałam 15/16 lat było najgorzej. Musiałam coś zrobić. Ćwiczenia nie pomagały. Wielu lekarzy chciało mnie operować, ale nie chciałam się na to zgodzić, bo wciąż rosłam. Wyjechałam do Włoch z moim agentem. Pomógł mi Vittorio Martini. Byłam u niego na terapii, a był to człowiek-magik – mówi siatkarka w TVPSPORT.PL.
Jakie uczucie towarzyszyło problemom z kolanami? – Czuje się pustkę w kolanie, jakby była tam dziura. Miałam okres, w którym nie mogłam usiąść. Przy każdym zgięciu nogi wszystko się rozciągało. To był ból, który powodował, że po 10 minutach jazdy autem musiałam się zatrzymywać. Wiem, że to mogło denerwować ludzi, ale ból był taki, że nie mogłam go znieść – podkreśla.
– W jednym roku urosła 26 centymetrów. Wtedy zaczęły się pobolewania kolan, biodra. Podpisaliśmy wtedy kontrakt z jej obecnym menedżerem, Roberto Mogentale. Wziął ją do włoskiej kliniki. Tam jej pomogli. Teraz jest już wszystko w porządku – dodaje jej mama.
Kiedy problemy ustały? Okazuje się, że wcale nie tak dawno temu. – Moja historia z kolanami skończyła się, kiedy zaczęłam rosnąć. Jeszcze trzy lata temu nie pojechałam na VNL, ponieważ bolały mnie kolana. Miałam zerwane więzadło rzepki w 50 procentach, nadawało się do operacji. Jako że jestem uparta, pojechałam do Hiszpanii do Carlosa Moreno. Ten przez 12 dni mnie uleczył. Do teraz nie mam większych problemów – zaznacza atakująca.
Duży wzrost to także spore wyzwanie... ubraniowe.
Okazuje się, że wybitny wzrost potrafił sprawiać Magdzie problemy od najmłodszych lat – a jak nie jej, to jej rodzicom. Miała to szczęście, że jej mama posiada umiejętności, które pomogły w radzeniu sobie z różnymi wyzwaniami.
– Jestem z zawodu szwaczką. Kupowaliśmy męskie spodnie, przerabialiśmy na cienkie. Bluzki całe szczęście były duże, więc mogła sobie coś wybrać. Gorzej było z butami – zaznacza Mariola Stysiak. – Trudno było je nawet kupić na komunię. Miała rozmiar 40, a my poszukiwaliśmy czegoś bardziej dziecięcego, bez obcasów. Pojechaliśmy po obuwie specjalnie do Wrocławia. Założyła je tylko raz – dodaje.
Sama Magdalena Stysiak podkreśla, że jej rodzice wiele poświęcili, by znalazła się w miejscu, w którym jest obecnie.
Już w wieku nastoletnim Magdzie Stysiak towarzyszyła siatkarska rutyna. Szkoła, trening, obozy... Świadkami tego byli jej rodzice. Atakując podkreśla, że wiele kosztowało ich spełnianie marzeń dzieci.
– Moi rodzice wiele poświęcili, bym doszła do miejsca, w którym jestem teraz. Mój brat też grał w siatkówkę. Obozy dla chłopaków zazwyczaj były w Cetniewie, nasze w Szczyrku lub Zakopanem. Tata brał wolne, by najpierw zawieźć mojego brata, a później mnie. Za dwa tygodnie nas odbierał – wspomina atakująca.
– Mama kończyła pracę o 15:00, musiała zawieźć mojego brata na trening, przyjechać po mnie i mnie dowieźć. Tak było trzy razy w tygodniu. Nie dość, że miała pracę, to jeszcze była naszym kierowcą. Nigdy nie usłyszałam od niej, że jej się czegoś nie chce. Wręcz kiedy mi się nie chciało, to mnie namawiała. Czekała przy oknie i oglądała, kiedy trenowałam na basenie. Podziwiam ją za to – dodaje zawodniczka.
– Doszła do miejsca, w którym jest, dzięki własnej pracy. Nie miała czasu na spotkania z młodzieżą. Po prostu trenowała – odpowiada jej tata. – Nie zmienia się. Kiedy we Włoszech dostawała jeden, dwa dni wolnego, potrafiła nam zrobić niespodziankę i przyjechać do domu bez zapowiedzi. Niekiedy była tu kilka godzin i wracała – dodaje. – Wyjechała w szeroki świat, ale pozostała taka, jaka była, gdy mieszkała jeszcze w Turowie. Jest rodzinna, kochana – uzupełnia mama.
Otwartość, uśmiech i poczucie humoru Magdaleny Stysiak od zawsze zjednywały ludzi. Do legend kadrowych przeszły już delegacje, które jeżdżą na jej mecze z rodzinnej wsi.
Jako dziennikarze niekiedy słyszymy co nieco z kuluarów kadry. Jeszcze w zeszłym roku doszło do nas, że Magda jest jedną z najprężniej załatwiających bilety z reprezentacyjnej puli na mecze biało-czerwonych. Wyjaśniając – każda zawodniczka ma pewną liczbę biletów do własnego użytku – rozdania rodzinie, znajomym, by ci mogli wspierać ją na trybunach. Pomiędzy siatkarkami niekiedy dochodzi do "handlu" wejściówkami. Kiedy do jednej przyjeżdża większa grupa, pozostałe siatkarki chętnie oddają bilety z własnej puli, gdy wiedzą, że inaczej te nie będą wykorzystane.
– Największa "delegacja" z Turowa to około 70 osób. Pojechał cały autokar, jak również wiele aut osobowych. Było to podczas kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Panie z Koła Gospodyń Wiejskich zorganizowały wyjazd na mecz całym składem. Magda nie załatwiła wszystkim biletów, bo było to niemożliwe (śmiech) – mówi Piotr Stysiak.
Naturalną zdolność do zjednywania sobie ludzi Magdalena Stysiak stara się dobrze wykorzystać, co potwierdza młodzież z Turowa.
Przyszłą gwiazdą siatkówki, która wywodzi się z okolic Turowa jest również Martyna Ptak, która obecnie gra w SMS Police. – Zajęłam się siatkówką, ponieważ zainspirowała mnie Magda. To ona poleciła mi tę szkołę. Miałam w planach inną, ale po dość długiej rozmowie z nią zrozumiałam, że to może być jeden z moich najlepszych wyborów. To dlatego teraz tam gram – mówi w TVPSPORT.PL.
Okazuje się, że Magda była wyjątkowo otwarta na pomaganie młodszej koleżance. W napiętym grafiku znalazła czas by się z nią spotkać. – Kiedy szłam do liceum napisałam do niej i się z nią spotkałam. Nigdy nie było problemu z tym, abyśmy się zobaczyły, poza tym, że Magda często wyjeżdża. Zawsze była bardzo pomocna, dysponowała dobrą radą i nigdy nie odmówiła mi rady – dodaje Ptak.
Sama atakująca bardzo lubi spotkania z młodymi ludźmi z jej rodzinnych okolic. – Cieszę się z momentów spotkań z młodzieżą. To coś fajnego z nią rozmawiać, pożartować. Oni wiedzą, że jestem zawsze otwarta. Jest u nas Piotrek, to jest taki gigant. Nie wiem, ile ma lat, ale z 13 lub 14. Jak mnie widzi, zawsze do mnie woła: "Siema, Madziula!". Ja zawsze odpowiadam: "Cześć, Mordeczko". Jest niesamowity, podobnie jak cała jego ekipa. Fajnie jest być inspiracją dla takich osób – przyznaje.
– Jesteśmy z Magdy bardzo dumni. W wieku 24 lat jest tam, gdzie jest. Jest filarem reprezentacji Polski siatkarek. Do tego trzeba mieć charakter. Myślę, że to wielka inspiracja dla dzieci, które widzą, że Magda wywodzi się z niewielkiego Turowa, a gra w jednym z najlepszych klubów. Daje im przykład, dzięki czemu wiedzą, że mogą podążać jej śladem – kończy jej mama.
***
We wtorek Magdalena Stysiak wystąpi w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich, w którym Polska zagra z USA. Transmisja w TVP.
9:30
Francja
11:00
Kuba
13:00
Słowenia
14:30
Argentyna
16:30
Japonia
3 - 1
Gas Sales Bluenergy Piacenza
3 - 0
Cisterna Volley
3 - 0
Rana Verona
3 - 0
Yuasa Battery Grottazzolina
3 - 0
Cucine Lube Civitanova
1 - 3
Cucine Lube Civitanova
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.