Rywalizacja na igrzyskach olimpijskich kosztowała reprezentantów Polski ogrom energii. W największym stopniu odczuli to siatkarze, którzy w Paryżu zmagać się musieli z wieloma problemami zdrowotnymi. W tym gronie był m.in. Paweł Zatorski, którego występ w finale stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie polski libero zagrał mimo... braku czucia w palcach.
Reprezentacja Polski siatkarzy nie była w stanie przeciwstawić się w wielkim finale olimpijskim rewelacyjnie dysponowanym Francuzom. Gospodarze wygrali w trzech setach, ale biało-czerwoni mogli cieszyć się z pierwszego od 1976 roku medalu olimpijskiego w siatkówce. Radość przykrył jednak żal z powodu niewykorzystanej szansy na zdobycie złota.
– Polacy czekali 48 lat na siatkarski medal na igrzyskach. Na pewno dotrze do nas piękno tego, co się wydarzyło. Na pewno też czujemy małe rozczarowanie, ale mimo tego próbujemy, aby uśmiech nie schodził z naszej twarzy i doceniali te chwile – mówił po spotkaniu przed kamerami TVP Sport Paweł Zatorski.
Libero polskich siatkarzy był jednym z tych, którzy oprócz walki na boisku musieli mierzyć się także z problemami zdrowotnymi. Podczas półfinału ze Stanami Zjednoczonymi Zatorski zderzył się w jednej z akcji z Marcinem Januszem i padł na parkiet. Mimo bólu dokończył spotkanie.
Po nim przekazał, że w wyniku zderzenia stracił czucie w dwóch palcach. Do końca trwała walka z czasem, aby libero mógł być gotowy na wielki finał. I w nim ostatecznie zagrał mimo że do pełni zdrowia nie wrócił.
– Czucie w palcach tak naprawdę nie wróciło. Daliśmy od siebie to, co mieliśmy – powiedział na koniec rozemocjonowany Zatorski.
0 - 3
Włochy
0 - 3
USA
0 - 3
Włochy
2 - 3
USA