W 1992 roku Wiesław Zych prowadził finał igrzysk olimpijskich z udziałem Dream Teamu i Michaela Jordana. Osiem lat temu Piotr Pastusiak był rozjemcą w meczu o złoto turnieju kobiet. Teraz Wojciech Liszka sędziował najważniejsze spotkanie podczas paryskiego turnieju. Rozstrzygał starcie Francja – USA. – Dopiero teraz, będąc w domu, powoli dociera do mnie to, jakiego zaszczytu dostąpiłem – powiedział w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Udało się już panu wrócić do codzienności? Kilka dni temu wydarzyła się rzecz, którą zapamięta pan chyba do końca życia.
Wojciech Liszka, polski arbiter, który poprowadził finał igrzysk olimpijskich w koszykówce Francja – USA: – Teraz jest lepiej, ale jak wróciłem i opadły wszystkie emocje, to dopiero poczułem, jak mocno byłem fizycznie zmęczony. Po kilku dniach udało się dojść do siebie.
– Jak dowiedział się pan o finałowej nominacji?
– Cały proces nominacji odbywa się poprzez dedykowaną aplikację mobilną. W niej otrzymujemy informacje o naszych meczach. Od fazy play-off dostawaliśmy też wcześniejszą bezpośrednią wiadomość, aby zacząć przygotowywać się do konkretnego meczu. Była to oczywiście informacja tajna. Tak się złożyło, że siedzieliśmy na lunchu w dużym gronie. Dostałem powiadomienie na telefon, ale wiedziałem, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Naprzeciwko mnie siedział Antonio Conde, z którym mieliśmy razem prowadzić to spotkanie. Może sobie pan wyobrazić, jak trudne było ukrycie emocji, gdy obaj o tym wiedzieliśmy, ale nie mogliśmy się podzielić tą wiadomością. Musieliśmy przez 45 minut udawać, że nic nie wiemy. Hamowanie radości nie było łatwe. Ten moment na pewno zapamiętam. Potem spotkaliśmy się w gronie nominowanych, pocieszyliśmy się chwilę i zaczęliśmy się przygotowywać.
– Przygotowania do finału igrzysk olimpijskich wyglądają tak samo, jak do każdego innego meczu?
– Do każdego spotkania przygotowujemy się poprzez opracowanie formularza skautingowego. Mamy punkty, w których musimy przygotować plan na mecz. Potem raportujemy to do FIBY. W tym przypadku nasze zadanie było proste, bo po tylu dniach turnieju znaliśmy drużyny na wylot. Doskonale wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać po każdym zawodniku, jakie są sędziowskie zagrożenia. Nie było to aż tak trudne. De facto wiedzieliśmy, że musimy do tego podejść, jak do każdego innego meczu. Była to jedyna droga. Każdy z nas miał swoje zadania, chcieliśmy szukać jak najlepszych pozycji, aby oceniać boiskowe decyzje z optymalnego kąta. Dostaliśmy wytyczne, że nie powinniśmy niepotrzebnie i za często przerywać akcji, mamy dawać grać i robić wszystko, aby mecz był płynny. Takie było nasze nastawienie. Wiedzieliśmy, że na parkiecie jest ogrom talentu i umiejętności. Chcieliśmy pozwolić koszykówce być jak najbardziej spektakularną dla kibiców. Chyba to się udało.
– Powiedział pan o normalnych przygotowaniach do meczu. Jednak kiedy obok ciebie stoi LeBron James, Stephen Curry, Kevin Durant i tutaj mógłbym długo wymieniać, da radę podejść do tego wyzwania bez emocji?
– Na początku turnieju, kiedy przyjechaliśmy do Lille, każdego z nas uderzyła magia Igrzysk. Miałem do czynienia z zawodnikami NBA podczas innych turniejów – na mistrzostwach świata, Europy, Lidze Letniej NBA. Samo to, że były to igrzyska, było bardzo odczuwalne na początku. Potem, im dłużej jest się tam na miejscu, to tak naprawdę człowiek czuje się jak w takiej bańce. Wszystkie rzeczy stają się normalne. Byliśmy w hotelu z niektórymi drużynami. Na ulicy te gwiazdy gromadziłyby wokół siebie tłumy. Jednego poranka wchodzę na śniadanie, obok mnie siadł jeden z zawodników, wyjął iPada, zaczął coś przeglądać. Ja wyjąłem telefon, też czymś się zająłem i nie było to nic nienaturalnego. Pewne rzeczy stają się normalne. Po finałowym meczu usiedliśmy w szatni, popatrzyliśmy na siebie i powiedzieliśmy, że czujemy, jakby skończył się zwykły turniej. Dopiero teraz będąc w domu, powoli dociera do mnie to, jakiego zaszczytu dostąpiłem.
– Zawodnicy próbowali wpływać na wasze decyzje? Były żarty, złośliwości, jakieś komentarze w trakcie meczu, których nie można było usłyszeć w trakcie transmisji?
– Koszykarze na tym poziomie są niezwykle profesjonalni. Skupiają się na tym, żeby wygrywać mecze swoimi umiejętnościami. Nie szukają zaczepek, prowokacji. Niewielka liczba zawodników tak robi. Większość jest skupiona na swojej pracy. Bardzo odczuwalne było to, jak ten mecz jest dla nich ważny. Widziałem u nich ogromne emocje. Amerykanie odczuwali wielką presję, że muszą wygrać. Były sytuacje, w których widziałem nerwy, ale łatwo było to rozładować. Były to rzeczy związane z boiskiem. Chcieli zwrócić na coś uwagę, albo chwilowo się z czymś nie zgadzali. W jednej sytuacji popełniłem błąd. Przyszedł do mnie Anthony Davis i zapytał "dlaczego to gwizdnąłeś?". Byłem za blisko, nie miałem dobrego kąta, powiedziałem otwarcie, że biorę to na siebie. On odpowiedział, "nie ma sprawy, jedziemy dalej". Na każdym kroku widziałem ich profesjonalne reakcje.
– Bardzo mało mówiło się o waszej pracy po zakończeniu meczu. Dla sędziego to chyba największa nagroda?
– Tak myślę, biorąc pod uwagę to, że ten mecz miał być świętem koszykarskim i nim był. Naszą rolą było wychwycenie najważniejszych rzeczy. Nie zawsze jest tak, że sędziowie potrafią być w cieniu. Jeżeli dwie drużyny wychodzą po to, żeby się „bić”, to potrzeba rozjemców bardziej widocznych. Tu mieliśmy finezyjny basket z efektownymi akcjami i ponad 60 próbami rzutów za trzy. To zupełnie inna koszykówka. Mecz ułożył się bardzo dobrze i nie było wielu sytuacji, w których musieliśmy interweniować. Nie wchodziliśmy w sytuacjach, które byłyby niepożądane. Tam, gdzie trzeba było, reagowaliśmy adekwatnie do sytuacji.
– Pracował pan przy wielu najważniejszych koszykarskich imprezach. Po olimpijskim finale można powiedzieć, że są to "sędziowskie Himalaje"?
– Z perspektywy sędziowskiej nie ma niczego więcej niż finał męskiego turnieju olimpijskiego. Cały czas jest to dla mnie ciężkie do pojęcia. Kocham to, co robię i nadal będę to robił w ten sam sposób. Chcę być coraz lepszym sędzią. Postaram się wykorzystać to doświadczenie, aby kolejne spotkania wyglądały dobrze. Cały czas jest wiele rozgrywek, w których mogę zafunkcjonować. Za trzy tygodnie lecę na Puchar Interkontynentalny do Singapuru. Dalej będę czerpał frajdę z tego, co robię. Bez wątpienia jednak finał igrzysk to sędziowski Mount Everest. W sumie nie tylko sędziowski. Po prostu koszykarski, sportowy.
– Zdaje pan sobie sprawę, że teraz po powrocie na polskie parkiety presja i oczekiwania wobec pana pracy będą jeszcze większe?
– Na pewno będą różne komentarze, reakcje i pewnie pretensje po błędach. Trzeba jednak pamiętać, że jestem tym samym człowiekiem, co dwa miesiące temu, gdy schodziłem z parkietów PLK. Każdy z nas będzie popełniał błędy, a kibice będą z nich niezadowoleni. Na ogół więcej pomyłek widać w meczach bardziej wyeksponowanych. O nich się mówi. Bardziej elektryzują występy czołowych drużyn. Nasza praca polega na tym, że jesteśmy narażeni na krytykę. Decydując się na tę drogę, trzeba się z tym liczyć. Sędziowanie to praca zespołowa. Nie byłbym w stanie tak sędziować, gdybym nie miał tak dobrych partnerów. Tak samo będę starał się być jak najlepszym partnerem dla swoich kolegów i koleżanek na naszych parkietach.
– Jakie będzie jedno wyjątkowe wspomnienie z Paryża?
– Powiem o dwóch. Sam moment nominacji był czymś absolutnie wyjątkowym. Zapamiętam też obrazek z 20 sekund przed końcem meczu. Wiedzieliśmy wtedy, że Amerykanie wygrają. Zatrzymałem się, wziąłem głęboki oddech i byłem bliski wzruszenia. Mecz się jeszcze nie skończył, ale dotarło do mnie to, co się wydarzyło. Przeszliśmy przez to spotkanie suchą stopą, bez żadnego problemu. Ten obrazek zostanie ze mną na długo. Ktoś wysłał mi zdjęcie, na którym patrzę, jak Curry wykonuje ten ostatni szalony rzut. Chyba będę musiał je oprawić i powiesić w sypialni na pamiątkę.
– Podsumowując, w jaki sposób zachęciłby pan młodych sędziów i niezdecydowanych do zapisania się na kurs sędziowski?
– Byłem młodym koszykarzem i miałem problemy z kręgosłupem. Nie byłem nie wiadomo jak utalentowany i trener wysłał mnie na kurs sędziowski. Zapisałem się, a dokładnie w dniu 16. urodzin uzyskałem uprawnienia. Początkowo myślałem, że jest to fajny sposób, aby dorobić sobie parę groszy w weekendy i mieć pieniądze na wyjście z dziewczyną do kina. Potem wszystko rozwinęło się znacznie dalej. Sędziowanie jest świetną ścieżką dla osób, które kochają koszykówkę, a niekoniecznie mają możliwość grać na wysokim poziomie jako zawodnicy. Mój przyjaciel Piotr Pastusiak też był na igrzyskach i sędziował finał kobiecego turnieju. Ja jestem kolejnym przykładem na to, że można. My też byliśmy zwykłymi, młodymi chłopakami z ogromną pasją do sportu. Chcieliśmy się tego uczyć, być coraz lepsi. Zachęcam wszystkich, którzy jeszcze się uczą, grają w drużynach juniorskich. Łapcie za gwizdek, potrzeba takich, jak wy. Dzięki temu możecie przeżyć niesamowitą przygodę. Mnie kiedyś też nie przyszło do głowy, że będę stał obok takich zawodników. Mój przykład pokazuje, że jest to osiągalne. Zapisujcie się na kursy sędziowskie, warto!
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.