| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W ostatnim czasie wiele mówi się na temat zachowania Goncalo Feio po meczu Legii z Broendby. Szkoleniowiec warszawskiego zespołu został ukarany przez UEFA za obraźliwe gesty skierowane pod adresem fanów duńskiego klubu. Postawę Portugalczyka w rozmowie z TVPSPORT.PL ocenił Marcin Komorowski. – Spójrzmy na to, że trener nie wytrzymuje ciśnienia w momencie, gdy uzyskuje dobre rezultaty. Nie wiem, co będzie, gdy zdarzy mu się przegrać naprawdę ważny mecz – podkreślił były reprezentant Polski i gracz Legii w latach 2009-2012.
👉 Gorąco w Legii. Media: Mioduski wściekły na Feio
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Pierwsze tygodnie sezonu w wykonaniu Legii można chyba uznać za zadowalające…
Marcin Komorowski: – Legia rozkręca się powoli, ale można było przyzwyczaić się do tego w przeszłości. Wszyscy skupiają się przede wszystkim na tym, by wejść do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, bo żadnego polskiego klubu nie stać na to, by pogardzić milionami euro za awans. Początek sezonu w Ekstraklasie zawsze można nadrobić, chociaż w przypadku Legii trudno mówić o falstarcie, bo przecież zajmuje pierwsze miejsce. Wolę jednak, by legioniści pomału wchodzili na najwyższe obroty, niż żeby zaczęli "z buta", a później wyhamowali. Wyniki są niezłe, ale problem jest obecnie gdzie indziej…
– Ma pan na myśli zachowanie Goncalo Feio po meczu z Broendby?
– Dla mnie takie zachowanie w przypadku trenera jest nie do pomyślenia. Później usłyszałem jego tłumaczenia, że był prowokowany. Myślę, że Carlo Ancelotti również wielokrotnie spotkał się z tym, że ktoś próbował wyprowadzić go z równowagi i przez wiele lat kariery nie zdarzyło mu się pokazać komuś środkowego palca. Dla mnie to nie do przyjęcia. Mówimy przecież o trenerze, który jeszcze nic nie osiągnął, jest na początku trenerskiej drogi, a chce rozstawiać ludzi po kątach. Już pojawiają się doniesienia o zgrzytach z członkami sztabu szkoleniowego czy z piłkarzami. Zaczyna to przypominać kadencję w Legii rodaka Feio, Ricardo Sa Pinto.
– Jak pan jako piłkarz zareagowałby widząc, że pana trener zachowuje się w ten sposób?
– Nie traktowałbym go poważnie. Szacunek i autorytet trzeba budować cały czas. Co zrobi Feio, gdy usłyszy obraźliwe okrzyki ze strony kibiców Lecha Poznań albo Widzewa Łódź? Pójdzie się z nimi bić? Spójrzmy na to, że trener Legii nie wytrzymuje ciśnienia w momencie, gdy odnosi dobre rezultaty. Nie wiem, co będzie, gdy zdarzy mu się przegrać naprawdę ważny mecz.
– Nikt wśród władz Legii nie może jednak powiedzieć, że jest zaskoczony zachowaniem Feio. Wiadomo, co wydarzyło się chociażby w Motorze Lublin.
– Dziwi mnie, że trener na dorobku dostał tak prestiżową posadę. W takim klubie zawsze powinni pracować szkoleniowcy mający doświadczenie, którzy osiągnęli już coś dużego. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – sprzątanie bałaganu po takich trenerach zawsze wymaga czasu. Oczywiście, szkoleniowiec Legii wciąż może się opamiętać i jeśli to zrobi, na pewno wyjdzie mu to na dobre. Jeżeli jednak te zachowania będą się powtarzały, nie wróży to długofalowej współpracy między nim, a klubem.
– Latem Legia była aktywna na rynku transferowym. Jak ocenia pan ruchy stołecznego klubu?
– Jest za wcześnie, by wyciągać jakieś wnioski. Sprowadzono wielu zawodników, ale jeszcze nikt nie zrobił jakiegoś wyjątkowego wrażenia, trudno też kogoś przesadnie krytykować. Trzeba zaczekać. Za kilka miesięcy będzie można powiedzieć, czy obecna kadra Legii jest silniejsza od tej z ubiegłego sezonu. Legii powinno też pomóc doświadczenie z łączenia gry w Ekstraklasie z europejskimi pucharami z poprzednich rozgrywek. Zobaczymy, co się wydarzy.
– Sądzi pan, że Legii uda się przebudować drużynę tak, by zastąpić Josue?
– Bez wątpienia mówimy o cennym piłkarzu, który nie bał się odpowiedzialności i rozdzielał piłki. Nie wiemy oczywiście, jak wyglądało to chociażby od strony relacji z innymi piłkarzami. Dziś inni muszą po prostu wejść w jego buty. Odszedł kreator gry, ale pojawili się nowi, którzy muszą nabierać pewności siebie. Po kilku pierwszych meczach nie stwierdzimy, że udało się znaleźć sposób na zastąpienie Portugalczyka.
– Legia czeka na mistrzostwo Polski już od trzech sezonów. Jak duże według pana są szanse na to, by ta posucha zakończyła się w przyszłym roku?
– Nie ma co ukrywać, że to bardzo długi okres jak na ten zespół, a każdy sezon Legii bez mistrzostwa jest stracony. By jednak osiągnąć sukces, w klubie wszystko musi być poukładane. Nie wszyscy muszą się lubić, ale współpraca musi się układać, a każdy musi czuć się szanowany. Nie może dochodzić do wielu zgrzytów, bo z kilku małych nieporozumień może zrodzić się poważny konflikt. Życzę Legii, by zdobyła mistrzostwo i przez cały sezon utrzymywała się w ścisłej czołówce. Wiele będzie jednak zależało od atmosfery i tego, jak będzie zachowywał jej się szkoleniowiec…
– Kto zatem sięgnie po tytuł?
– Dziś nie podejmę się typowania. Dopiero za kilka tygodni okaże się, jaka czołówka nam się wykrystalizuje. Nie przekreślałbym też szans na to, że znów zobaczymy wyścig dwóch niespodziewanych drużyn, tak jak miało to miejsce w tamtym sezonie. Oczywiście trzymam kciuki za Legię.