Przejdź do pełnej wersji artykułu

Zaskakujące kłopoty Sebastiana Kawy. "Zatrzymali nas antyterroryści"

Sebastian Kawa (fot. PAP) Sebastian Kawa (fot. PAP)

Sebastian Kawa i Sebastian Lampart 20 lipca jako pierwsi w historii przelecieli szybowcem nad szczytem K2 (8611 m n.p.m.) w paśmie górskim Karakorum. Polska ekipa po wielu problemach wróciła do kraju w sobotę 17 sierpnia. Przygody spotkały lotników w Iranie. – Na obwodnicy Teheranu zatrzymał nas oddział antyterrorystyczny pod bronią, po prostu wyciągnęli nas z samochodu. Myśleli, że nasz szybowiec to jakiś Bayraktar – przyznaje osiemnastokrotny mistrz świata w konkurencjach szybowcowych.

Polacy dokonali tego jako pierwsi w historii. Duet napisał historię

Cała wyprawa od startu z Polski do powrotu Sebastianowi Kawie i Sebastianowi Lampartowi zajęła blisko dwa miesiące. W tym czasie przejechali samochodem z przyczepą i szybowcem przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran i Pakistan. Kawa w Studiu PAP pytany o to, jak wyglądał powrót do kraju powiedział krótko: – Myśmy zaczęli uciekać

Polacy po niedawnych izraelskich zamachach na wysokiego rangą dowódcę wojskowego proirańskiego Hezbollahu Fuada Szukra oraz czołowego przywódcę politycznego Hamasu Ismaila Hanije obawiali się przebywania w Iranie w związku z zaostrzeniem izraelsko-irańskiego konfliktu. – Nie myśleliśmy w ogóle o niczym innym, jak tylko o tym, by najszybciej się spakować i wyjechać stamtąd. (...) Pojechaliśmy natychmiast. Ganges płynął szybciej niż my jechaliśmy, to był czas w którym lodowce zaczęły się topić więc wezbrały wody w potężnej rzece. jechaliśmy przez te wszystkie zapory policyjne, asysty, konwoje aż w końcu wyjechaliśmy do Islamabadu – powiedział.

Dalsza droga, jak wyjaśnił Kawa, przebiegała nie bez problemów, w tym postojów na pustyni wymuszonych przez wojskowe asysty pakistańskiej armii. Najgorsze jednak miało ich spotkać zaraz po przekroczeniu irańskiej granicy i przejściu kilku tamtejszych wojskowych kontroli. – I nagle na obwodnicy Teheranu gdy zwolniliśmy na bramkach wyskoczył oddział antyterrorystyczny z bronią. Przeładowywali ją przed naszym samochodem i nas zatrzymali. Po prostu wyciągnęli nas z samochodu jak w pełnej akcji terrorystycznej – powiedział.

Kawa opisywał, że było to ok. 15 w pełni wyposażonych mężczyzn mających na sobie m.in. kamizelki i hełmy. – Dla mnie to była wręcz taka trochę komiczna, absurdalna sytuacja. My z szybowcem, ze sprzętem sportowym, a nagle wyskakuje do nas wojsko, celując do nas z pistoletów i karabinów. (...) To było tak surrealistyczne, że nawet nie umiałem tego w tym momencie ocenić. Ale potem było nam troszeczkę nie do śmiechu – podkreślił.


Tak polska ekspedycja spędziła na pełnym słońcu 4 godziny, aż przyjechał "jakiś ekspert", który obejrzał szybowiec, a następnie "bardzo szybko w internecie znaleźli moje nazwisko". – Jakbyście jechali do Iranu, to wpiszcie sobie swoje nazwisko w Wikipedii, to pomaga – dodał ironicznie.

Szukali sprzętu latającego, szpiegowskiego. Myśleli, że to jest jakiś dron, jakiś Bayraktar, który może ich zaatakować. Okazało się, że to jest szybowiec, który bez lotniska i pomocy samolotu nie może nawet wystartować (...) Więc puścili nas dalej, nawet napisali w Farsi (język perski) taką karteczkę z przeprosinami, którą mieliśmy pokazać przy następnej ewentualnej kontroli – powiedział Kawa.

Źródło: PAP
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także