Arkadiusz Milik wciąż dochodzi do siebie po kontuzji, której doznał w czerwcowym meczu sparingowym z Ukrainą. Polak, mimo nienajlepszych notowań u nowego szkoleniowca Juventusu FC, postanowił pozostać w klubie i walczyć o miejsce w składzie turyńskiego zespołu. – Wszystko zależy od tego, w jakiej formie wróci na boisko po problemach zdrowotnych – mówił w rozmowie z nami Alberto Bertolotto, włoski korespondent "Przeglądu Sportowego".
Juventus znakomicie rozpoczął nowy sezon. Po dwóch kolejkach Serie A – jako jedyny – legitymuje się kompletem punktów i przewodzi stawce. Drużyna prowadzona przez Thiago Mottę oba spotkania wygrała zresztą, zachowując czyste konto. Najpierw rozprawiła się u siebie z beniaminkiem z Como (3:0), a następnie pewnie pokonała na wyjeździe Hellas Werona (3:0). Wkładu w te zwycięstwa nie miał Arkadiusz Milik.
Reprezentant Polski ciągle zmaga się z problemami zdrowotnymi. Na początku czerwca doznał kontuzji kolana podczas towarzyskiego starcia z Ukrainą (3:1) i do dziś pozostaje poza grą. Stara Dama wciąż nie może liczyć na wychowanka Rozwoju Katowice, którego jednak powrót na boisko zbliża się wielkimi krokami. Doświadczonemu napastnikowi o miejsce w wyjściowym składzie przyjdzie rywalizować z Dusanem Vlahoviciem.
– Wszystko zależy od tego, w jakiej formie wróci na boisko po problemach zdrowotnych. Ostatnie lata były dla niego trudne i ciężko mu było o regularne granie i zbieranie minut. Z tego powodu jego występy stoją pod znakiem zapytania. Nie spodziewam się, żeby na finiszu "okienka" miał zmienić klub, z prostego powodu. Jego wymagania finansowe byłyby zbyt wysokie dla innych zespołów występujących w Serie A - powiedział Alberto Bertolotto.
Zobacz także: Wielki pech Lewandowskiego! Piękna seria przerwana
– Tym bardziej, że trudno powiedzieć, co Milik jest też w stanie zaoferować swojemu potencjalnemu, nowemu pracodawcy. Oczywiście ze względu na dużą liczbę meczów pewnie będzie dostawał szanse od Thiago Motty. Podkreślam natomiast – wszystko zależy od tego, jak będzie się czuł i czy będzie umiał radzić sobie z kontuzjami – stwierdził.
Juventus był bardzo aktywnym graczem na rynku transferowym. W ostatnich tygodniach drużyna wzmocniła się ośmioma zawodnikami, a do ekipy z Turynu trafili między innymi Michele Di Gregorio, Douglas Luiz, Nicolas Gonzalez czy Teun Koopmeiners. Cel jest jasny: nawiązanie walki o mistrzostwo Włoch z obrońcą tytułu, Interem Mediolan.
– Patrząc na transfery, Stara Dama zbliżyła się do Interu. Uważam, że walka o scudetto rozstrzygnie się właśnie między tylko tymi zespołami. Juventus ma najlepszego we Włoszech dyrektora sportowego w osobie Cristiano Giuntoliego, który już rok temu zrobił kilka kroków do przodu i w obecnym "okienku" również znacząco wzmocnił drużynę. Te transfery są imponujące. Skoro Thiago Motta został nowym trenerem, ważną rolę będzie odgrywał Manuel Locatelli. Szkoleniowiec Starej Damy uwypukli jego najmocniejsze strony – mówił nasz rozmówca.
Zobacz także: Duże wyróżnienie dla Grabary! Znalazł się wśród najlepszych
Zmiany zaszły również na ławce trenerskiej. Massimiliano Allegriego zastąpił Thiago Motta, który z powodzeniem prowadził Bologna FC. 42-latek wraz z ekipą Rossoblu osiągnął historyczny sukces w postaci awansu do fazy ligowej Ligi Mistrzów.
– To bardzo dobre wzmocnienie dla tego zespołu. Juventus pozyskał najzdolniejszego trenera, pracującego obecnie na włoskim rynku. Pokazał, że nie boi się stawiać na młodych piłkarzy. Dla niego każdy zawodnik jest ważny i jestem przekonany, że Stara Dama może naprawdę utrudnić życie Interowi. Motta to bomba transferowa. Klub potrzebował takiego trenera, ponieważ drużyna musiała wykonać krok do przodu, jeżeli chodzi o jakość i sposób gry – zaznaczył Alberto Bertolotto.
– Skoro Juventus jest wielkim klubem, z ambicjami walki o najwyższe cele, to musi być prowadzony przez trenera, który ma nowoczesny pomysł na grę. On to już pokazał nie tylko w Bolonii, ale i Spezii Calcio. Ponadto, Motta ma bardzo dobrze skompletowany sztab szkoleniowy, ze świetnym duetem trenerów bramkarzy na cele (Alfred Dessou-Yovo oraz Iago Lozano – przyp. red.) – dodał.
Przypomnijmy, że po siedmiu latach gry szeregi 36-krotnego mistrza Włoch opuścił Wojciech Szczęsny. Były reprezentant Polski, za porozumieniem stron, rozwiązał kontrakt z klubem, a w miniony wtorek oficjalnie poinformował o zakończeniu piłkarskiej kariery.
– Nikt nie miał wątpliwości, że Szczęsny był dobrym bramkarzem. Natomiast on ma już 34 lata, poza tym dużo zarabiał. Stara Dama w pewnym momencie musiała patrzeć na przyszłość. Michele Di Gregorio jest o siedem lat młodszy od Polaka, również mniej zarabia. Klub musiał nieco oszczędzić, żeby sprowadzić takich zawodników, jak m.in. Khephren Thuram czy Teun Koopmeiners. Więc często decyzje o zakończeniu współpracy z danym piłkarzem nie sprowadzają się wyłącznie do aspektów stricte sportowych. Trzeba patrzeć szerzej – podkreślił korespondent "Przeglądu Sportowego".
Zobacz także: Włosi z uznaniem dla Szczęsnego. "Zrobił to z klasą"
– Szczęsny na zawsze zostanie w sercach fanów Juventusu. Dał się poznać jako dobry bramkarz i inteligentny człowiek. Był w stanie komunikować się z kibicami i włoską prasą. To niezwykła postać w świecie piłkarskim. Może jako zawodnik nie będzie miał statusu legendy Starej Damy, jak Gianluigi Buffon czy Dino Zoff. Natomiast jego osobowość i charakter sprawiły, że na pewno zyskał więcej w oczach kibiców Juventusu niż nie jeden piłkarz o większych umiejętnościach, który przywdziewał barwy tego zespołu. Znakomita postać – podsumował.
Dodajmy, że Wojciech Szczęsny łącznie zanotował 252 spotkania w barwach Starej Damy. Aż 103 razy udało mu się zachować czyste konto. Z turyńską drużyną wywalczył osiem trofeów, w tym trzy tytuły mistrza Włoch. W sezonie 2019/2020 uznano go najlepszym bramkarzem Serie A.