Przejdź do pełnej wersji artykułu

Magdalena Stysiak po igrzyskach: mogę tylko przeprosić

/ Magdalena Stysiak (fot. Volleyball World) Magdalena Stysiak (fot. Volleyball World)

Pierwszy raz w życiu zetknęłam się z tak wielką presją od środka. Zeżarła mnie. Nie mogłam jeść, ręce mi się pociły, a wcześniej grałam przecież o mistrzostwo Turcji, Włoch, o brązowy medal, kwalifikacje do igrzysk... – mówi o stresie przed olimpijskim ćwierćfinałem Magdalena Stysiak, atakująca reprezentacji Polski siatkarek.

Co z kontuzją gwiazdy kadry? Siatkarz przerwał milczenie

Czytaj też:

Paweł Zatorski (fot. Getty)

Paweł Zatorski o dramatycznej kontuzji w czasie igrzysk. "Nie byłem w stanie tego wytrzymać"

  • Reprezentacja Polski siatkarek na etapie ćwierćfinału zakończyła zmagania igrzysk olimpijskich w Paryżu
  • Magdalena Stysiak przyznaje w TVPSPORT.PL, że w stolicy Francji nie była w swojej normalnej formie
  • Teraz czeka ją rywalizacja o miejsce w składzie w Fenerbahce Stambuł

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak tam wakacje?
Magdalena Stysiak: – Wakacje przebiegły bardzo fajnie. Byłam ze znajomymi na Malediwach, więc odpoczęłam. Niedawno wróciłam natomiast do Turcji. Na pełnych obrotach zaczęłyśmy treningi. Do pracy rodacy!

– Jak tam pierwsze wrażenia z treningów pod okiem nowego trenera?
– Bardzo intensywne. Rano miałyśmy badania, po południu już pierwsze jednostki. Od razu trenowałyśmy wszystkie atrybuty i to po dwudziestu dniach przerwy od dotykania piłki. Była obrona, zagrywka, a nawet fragmenty sześć na sześć

– Dziwne jest to, że Stefano Lavarini nie jest już waszym trenerem?
– Trochę tak. Przyzwyczaiłam się do bycia ze Stefano i jest mi trochę dziwnie. Możliwe jednak, że to kwestia przyzwyczajenia. Wiem, że sam trener czuje się teraz dobrze w Monzie. Kiedy się spotkamy, na pewno porozmawiamy. Po dwóch latach współpracy bycie bez niego to jednak dziwne uczucie.

– Jeszcze przed igrzyskami dużo mówiło się na temat twojej przyszłości i tego, czy zostaniesz w Fenerbahce, czy nie. Czynnikiem decydującym miało być to, czy Melissa Vargas będzie grała od początku w klubie, czy znów pojedzie najpierw do Chin. Jest jednak u was od pierwszych treningów, a ty zostałaś w Fenerbahce. Co o tym finalnie zadecydowało?
– Mój ważny kontrakt. Nie miałam możliwości przejścia do innego klubu. Najprawdopodobniej będę więc potrzebna na podwójną zmianę, czasem w niektórych meczach może wyjdę w podstawowym składzie, jednak nie będzie to stałe. Kontrakt zobowiązał mnie do tego, żeby zostać w klubie i muszę się z niego wywiązać.

– A jak z perspektywy czasu patrzysz na wynik igrzysk?
– Chciałyśmy więcej. Po dobrym sezonie reprezentacyjnym – mówię wyłącznie za siebie – dyspozycja nie przyszła w odpowiednim momencie. Byłam bez formy, za co mogę tylko przeprosić. Widać było, że brakuje mi sił i nie jestem tą Magdą, co zawsze.

Mimo to dałam z siebie sto procent tego, co w tym momencie miałam. Nie wyglądało to jednak dobrze. Najbardziej boli, że choć weszliśmy do ćwierćfinału – a to sukces po tylu latach nieobecności w igrzyskach – to liczyłyśmy na medal i go nie zdobyłyśmy. Jesteśmy młodą reprezentacją, mamy jeszcze na wszystko czas. Praca ze Stefano, która będzie do następnych igrzysk w Los Angeles, na pewno przyniesie nam wiele, wiele dobrego. Wierzę w to, że ta kadra jeszcze bardzo dużo wygra, aczkolwiek teraz jest we mnie smutek. Wyszłyśmy z grupy, dałyśmy z siebie maksa i odebrałyśmy lekcję na przyszłość. 

Igrzyska to nie jest zwykły turniej. Chciałyśmy do każdego meczu podchodzić normalnie, ale po prostu nie dało się oszukać organizmu. Stres pojawił się przed najważniejszym meczem i nas zjadł.

– Co wpływa na to, że forma na ten najważniejszy moment nie przychodzi?
– Nie mam pojęcia. Starałyśmy się przygotować jak najlepiej pod ten turniej. Dałam z siebie wszystko, ale stres wziął górę. Amerykanki też zagrały swoje. Mogłyśmy z nimi wygrywać kwalifikacje, mistrzostwa świata, Ligę Narodów, ale one igrzyska traktują szczególnie. Zawsze oddają całe serducho na tej imprezie.

Magdalena Stysiak (fot. Volleyball World)

– Jeden z treningów w czasie igrzysk skończyłaś z lodem na kolanie. Czy to faktycznie był tylko lekki uraz, czy też poważniej na ciebie rzutował?
– To nie było nic poważnego. Musiałam chwilę odpocząć, bo nie wiedziałam za bardzo, co się stało. Kolano mi uciekło, zblokowało mnie pod nim. Odpuściłam jednak tylko jeden trening. Wróciłam do hotelu. Całe szczęście z reprezentacją mężczyzn był doktor Sokal, który od razu zrobił mi USG. Później miałam terapię u fizjoterapeutów, rozluźnienie mięśni i wyszło, że to nic poważnego. 

– Było widać w szatni stres przed ćwierćfinałem?
– Tak. Po każdej dziewczynie widać było stres i to, jak bardzo tego chcemy. U mnie największy pojawił się właśnie w meczu z USA. Zawsze dobrze sobie z nim radzę, a tym razem mnie zjadł. Nie mam ma to wytłumaczenia. Pierwszy raz w życiu zetknęłam się z tak wielką presją od środka. Zeżarła mnie. Nie mogłam jeść, ręce mi się pociły, a wcześniej grałam przecież o mistrzostwo Turcji, Włoch, o brązowy medal, kwalifikacje do igrzysk...

– Kiedy doceniałaś tak naprawdę ten wynik?
– Na początku było bardzo trudno, był tylko smutek i żal. Później powiedziałam sobie, że jako grupa nadal mamy szansę na sukces, to nie jest nasz koniec. Nie będzie jednak tak samo, bo Asia [Joanna Wołosz – przyp. red.] pożegnała się z kadrą. Granie z nią to było coś niesamowitego. Jest wspaniałą osobą i zawodniczką. To wielka szkoda dla nas i wielki minus, że już jej w reprezentacji nie będzie. Mam nadzieję, że zmienniczka ją godnie zastąpi.

– Co do Asi, to powiedziała mi, że przyjechała do Polski i spędzała czas ze swoją rodziną po czym musiała uciec na dwa dni nad morze z psem, nie mówiąc nikomu gdzie jedzie. Czy te Malediwy były twoją "ucieczką"?
– Spędziłam cztery dni w domu z rodziną. Później "odcięciem" były wspomniane wakacje. Myślę, że każda z nas potrzebowała takiego czasu, a Asia jeszcze bardziej, by ze wszystkim się pogodzić. To nie jest łatwe. Zakończyła pewien etap w swoim życiu, do którego pewnie już nie wróci. Ma inne plany. Nie zmienia to faktu, że na pewno trudno jest się z tym pogodzić, tym bardziej, że od dwóch lat zaczęłyśmy osiągnąć coraz lepsze wyniki na arenie międzynarodowej.

– Co powiedział trener na koniec sezonu reprezentacyjnego?
– Rozmawiałyśmy z nim chwilę. Z jednej strony był dumny, z drugiej czuł niedosyt. Wierzy w nas bardzo mocno, oddałby za nas wszystko.

– Jak duży głód siatkówki urósł u ciebie pomiędzy sezonem reprezentacyjnym a klubowym?
– Starałam się odpocząć. Teraz mam wielki głód rywalizacji, bo wiem, że w klubie muszę walczyć o swoje miejsce. Dam z siebie wszystko. Reszta to decyzja nowego trenera. 

Czytaj również:
– Zadziwiające słowa MVP igrzysk. Albo najlepsza oferta albo... wakacje
– Liderka odchodzi, kto ją zastąpi? Kolejka chętnych jest długa
– Kłopoty na starcie sezonu. Kluczowy sponsor odszedł z klubu

Źródło: tvpsport.pl
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także