Maciej Sulęcki (32-3, 12 KO) przed walką zapewnił, że zaskoczy młodszego o dwanaście lat Diego Pacheco (22-0, 18 KO) w głównym pojedynku gali organizowanej w Los Angeles przez grupę Matchroom Boxing Eddiego Hearna. Ostatecznie okazało się, że polski pięściarz poniósł dotkliwą porażkę.
– Pacheco to wysoki, silny, młody, perspektywiczny zawodnik. Jednak nie został jeszcze sprawdzony na wyższym poziomie. Do tej pory nie boksował z nikim znaczącym. Jest pupilem Eddiego Hearna, ale od czasu podpisania kontraktu z Matchroom Boxing nie zrobił żadnego progresu. Cały czas boksuje tak samo. Oczywiście, jest niebezpieczny i potrafi wykorzystać swoje warunki fizyczne. Jednak jego ostatnie walki pokazały, że stoi w miejscu, a nie się rozwija. Na pewno jest inteligentny w ringu i potrafi wykorzystać swoje argumenty, m.in. wygrywa dzięki aktywnej lewej ręce. Nikt go jednak jeszcze porządnie nie sprawdził, a ze mną będzie walka na innym poziomie. Wprowadzę go na głębokie wody. Zobaczymy, jak poradzi sobie z presją i z europejsko-meksykańskim stylem boksowania. Sporo nauczyłem się od trenera Aureliano Sosy – mówił przed walką Sulęcki w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Rzeczywistość dla polskiego boksera okazała się jednak brutalna. Początek walki był wyrównany, ale od piątej rundy inicjatywę przejmował Pacheco. To właśnie wtedy Sulęcki przyjął serię mocnych ciosów, ale udało mu się jeszcze przetrwać.
Szósta runda okazał się jednak ostatnią. Rywal trafił Polaka mocnym lewym hakiem na wątrobę. Sulęcki padł na deski jak ścięty i nie był w stanie kontynuować walki. Po dziesięciu sekundach sędzia zakończył pojedynek w Los Angeles.