{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Sławomir Szmal kontra Bogdan Wenta w walce o fotel prezesa ZPRP [KOMENTARZ]
Damian Pechman /
Sławomir Szmal ogłosił w marcu, że chce kandydować na stanowisko prezesa ZPRP. Długo wydawało się, że nie będzie miał rywala. Przynajmniej oficjalnie żaden się nie ujawnił. To już nieaktualne. Wszystko wskazuje na to, że 26 października dojdzie do rywalizacji legend polskiej piłki ręcznej: Szmala i Bogdana Wenty, czyli byłego bramkarza i byłego selekcjonera, którzy razem sięgnęli z kadrą po medale MŚ w 2007 i 2009 roku. To zaskakujące, bo wcześniej Wenta deklarował poparcie dla Szmala.
👉 Szmal kontra Wenta, czyli wybory, które podzielą [KOMENTARZ]
Szmal i Wenta – razem po medale MŚ
Sławomir Szmal to jeden z "Orłów Wenty", jak nazywa się zawodników, którzy z tym selekcjonerem współpracowali w latach 2004-12, co zaowocowało zdobyciem srebrnego medalu MŚ 2007, brązowego w MŚ 2009 (tak, to ten turniej ze słynnym "rzutem Siódmiaka") oraz występem na igrzyskach w Pekinie (5. miejsce). Złote czasy dla tej dyscypliny.
Wenta pożegnał się z kadrą w kwietniu 2012 roku, po nieudanym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Londynie. Ze Szmalem pracował jednak trochę dłużej, bo w kolejnych miesiącach był jeszcze jego klubowym trenerem w Kielcach.

Wenta poparł Szmala, ale potem zmienił zdanie
Znają się doskonale. Nikogo więc nie zdziwiło, że Szmal, już nie bramkarz, ale kandydat na prezesa, zaprosił Wentę do współpracy. W przypadku wygranej Szmala w wyborach, Wenta miał otrzymać tekę wiceprezesa i odpowiadać za kontakty z władzami europejskiej i światowej piłki ręcznej. Pasowałby do tej roli ze względu na rozpoznawalne nazwisko czy znajomość języków obcych.
W zamian Wenta miał poprzeć Szmala w wyborach. I to zrobił. Nikt go do tego nie zmuszał. Mógł odmówić, pozostać neutralny, na pewno Szmal nie miałby żalu. Tyle że Wenta powiedział "tak". Nie jest prawdą, co niektórzy sugerują, że były bramkarz wymyślił to poparcie.
W ubiegłym tygodniu pytałem o to Szmala trzykrotnie – dwa razy podczas naszych rozmów telefonicznych, raz w Łodzi, przy okazji Superpucharu Polski. Za każdym razem mi to potwierdzał. W sobotę miał już chyba dość moich pytań w tej sprawie. Wyjął telefon, włączył elektroniczny kalendarz i wyliczył, gdzie i kiedy się spotkał z Wentą.
Podczas marcowej konferencji w Warszawie, na której Szmal ogłosił swój start w wyborach, miał obok siebie kolegów z boiska, ale byłego selekcjonera akurat zabrakło. Zatrzymały go w Kielcach sprawy służbowe. Niektórym zapaliła się wtedy lampka ostrzegawcza, czy ta nieobecność nie kryje w sobie drugiego dna. Ten wątek wrócił zresztą w kuluarowych rozmowach przy okazji Superpucharu Polski, gdy start Bogdana Wenty w wyborach nabrał bardzo realnych kształtów.
W ubiegły piątek na łamach "Przegląd Sportowy Onet" pojawił się artykuł Wojciecha Osińskiego, z wypowiedziami byłego selekcjonera, w którym – między wierszami – nie wykluczył, że powalczy o fotel prezesa. Tego samego dnia Wenta pojawił się w Łodzi, aby wziąć udział w kursokonferencji, na której był też między innymi Szmal.
Według relacji świadków (innych trenerów) Wenta unikał Szmala i poza kurtuazyjnym przywitaniem, nie chciał z nim dłużej porozmawiać. Choćby po to, aby uciąć wszelkie wątpliwości. Coś w stylu: "Sławku, bez obaw, nadal cię popieram". Albo: "Sławku, wybacz, ale zmieniłem zdanie i zamierzam sam kandydować". Żadna taka deklaracja nie padła. Tak jakby temat nie istniał.
Medaliści MŚ nadal popierają Szmala. Wenta już nie
Kolejnego dnia próbowałem osobiście zapytać o to byłego selekcjonera – czy planuje rzeczywiście start w wyborach, czy nie. Tyle że gdy tylko poruszyłem ten wątek, to Bogdan Wenta szybko zakończył dyskusję: "no comments". I odszedł do stolika, przy którym stali między innymi urzędujący prezes i jeden z wiceprezesów związku. Rzutem na taśmę zdążyłem jeszcze zapytać, czy może chociaż zgodzi się porozmawiać o polskiej piłce ręcznej i jej kondycji, ale znowu bez sukcesu.
– Ma pan tutaj wielu ciekawszych rozmówców – odpowiedział. Nie było sensu ciągnąć naszej konwersacji.
Na wspomnianej konferencji w Warszawie (tej, na której zabrakło Wenty) byli obecni między innymi Karol Bielecki, Grzegorz Tkaczyk, Bartłomiej Jaszka, Bartosz Jurecki, Michał Jurecki, Patryk Kuchczyński, Mariusz Jurasik, Rafał Kuptel, Damian Wleklak czy Iwona Niedźwiedź, która prowadziła to spotkanie.
Zapytałem w ostatnich dniach każdego z nich, czy wobec planów Bogdana Wenty, nie zmienili zdania i nie przerzucą swojej sympatii na byłego selekcjonera. Usłyszałem takie odpowiedzi: "nie, nie, nie", "nie, nie zmieniłem zdania", "popierałem i popieram Sławka", "Sławek był i jest najlepszym kandydatem".
Z tego grona nie wyłamał się nikt i nikt nie przeszedł do obozu Bogdana Wenty.
Byli zawodnicy nie mają w sumie do niego pretensji, że chce wystartować w wyborach. Bardziej o sposób, w jaki zaczął i prowadzi kampanię. Na razie wciąż nieoficjalnie. Przez wzgląd na długoletnią znajomość i boiskowe przeżycia, a przede wszystkim szacunek do Szmala, wystarczyło do niego zadzwonić – jeśli nie miał odwagi się spotkać i spojrzeć mu w oczy – aby zakomunikować swoją decyzję.
Niestety, tej odwagi zabrakło.
Szmal nie jest kandydatem idealnym. Przede wszystkim dla obecnych władz związku. Nie jest tajemnicą, że gdy był jeszcze jedynym kandydatem i gdy na początku roku z grona rywali wypadł Grzegorz Gutkowski (tutaj więcej na temat skandalu z jego udziałem), to trwało poszukiwanie "własnego" kandydata. Lepszego, zdaniem władz związku, niż Szmal.
"Przyjdzie Szmal i cię zje"
Z tzw. terenu docierały głosy, że trwa akcja: "straszenie Szmalem". Coś w stylu rodziców, którzy chcą poskromić niesforne dzieci i mówią: "Jeśli będziesz niegrzeczna(y), to przyjdzie wilk i cię zje".
Tutaj wyglądało to podobnie. "Jeśli Szmal zostanie prezesem, to..." i następowała długa wyliczanka przywilejów, które działacze mają obecnie, a które miałby zabrać im prezes Szmal. Trochę zabawne, trochę przerażające. Grunt, że na niektórych to działa.
– Ta ekipa uważa nas za szczeniaków, którzy nie mają pojęcia o piłce ręcznej – przyznał mi jeden z byłych reprezentantów Polski. – A przecież ja jestem już dawno po 40., grałem z kadrą w mistrzostwach świata czy Europy, byłem mistrzem Polski, a teraz od lat jestem trenerem. Uważam, że nasza dyscyplina potrzebuje zmian. I to już i teraz. Sławek to gwarantuje, a oni niestety nie.
Koniec "Orłów Wenty"?
Wracając z Superpucharu Polski do Warszawy miałem ciągle w głowie pytanie, które Szmalowi zadał Karol Bielecki. Jeszcze zanim ten ogłosił oficjalnie swój start w październikowych wyborach.
"Sławek, po co ty tam idziesz?".
Bo Szmal to miły facet, podobno uczciwy (np. nie przyjął premii po MŚ 2023), a do tego idealista, który nie jest przyzwyczajony do nieczystej gry. A ta jest czymś naturalnym w wyborczej kampanii. Gdyby było inaczej, to już dawno – gdy pojawiły się pierwsze plotki o możliwym starcie Wenty w wyborach ZPRP – zadzwoniłby do niego, żeby to wyjaśnić i uciąć spekulacje. On jednak naiwnie i do samego końca wierzył, że słowa należy dotrzymywać. Jakby wciąż był 2007 rok, gdy jeden z nich odbijał piłki, a drugi szalał przy ławce. Tyle że to już historia. Zmienia się nie tylko piłka ręczna. Zmieniają się też ludzie.
W poniedziałek, późnym wieczorem, zadzwonił do mnie jeden z byłych reprezentantów Polski. To była długa i wyjątkowo gorzka rozmowa. Na koniec rzucił:
"Start Bogdana oznacza koniec Orłów Wenty. Zostaną tylko Orły".