Rozpoczynał 2024 rok jako tenisista bez rankingu ATP – obecnie plasuje się w jego drugiej "setce" i ma za sobą udział w eliminacjach do wielkoszlemowego US Open. Wprawdzie Kamil Majchrzak w trwającym sezonie osiągnął już wiele, to jednak nie zamierza spoczywać na laurach i stawia przed sobą cele na ostatnie tygodnie roku. O nich, a także o rozstaniu z trenerem, Marcelem du Coudrayem, opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL. – Obaj popełniliśmy błędy komunikacyjne i w pewnym momencie zaczęło to rzutować na nasze relacje – stwierdził 28-latek.
Kamil Majchrzak obecny sezon rozpoczynał na peryferiach wielkiego tenisa. Aby zobrazować, jak daleko znajdował się od najważniejszych imprez, warto wspomnieć, że pierwszy mecz po 13-miesięcznym zawieszeniu rozgrywał bez udziału sędziego. Do turnieju rangi ITF w Monastyrze przystąpił jako tenisista nienotowany w rankingu ATP. Polak od samego początku nie ukrywał się ze swoimi celami i mówił o nich głośno. Jednym z nich było wypracowanie sobie pozycji, która da mu prawo startu w eliminacjach do wielkoszlemowego US Open.
Polak dopiął swego i w sierpniu – zaledwie dziewięć miesięcy od momentu, gdy jego nazwisko nie widniało w rankingu ATP – wziął udział w jednym z najważniejszych turniejów. Aktualnie 163. tenisista świata w Nowym Jorku zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Po zwycięstwach z Michaelem Zhangiem i Danielem Elahim Galanem dotarł do finału eliminacji. Na tym etapie musiał jednak uznać wyższość faworyzowanego Mattii Bellucciego.
– Dla mnie to było wielkie wydarzenie – mimo że to były tylko i aż eliminacje wielkoszlemowe. Przede wszystkim był to pierwszy turniej, w którym poczułem, że wróciłem w miejsce, w którym chciałbym być, bo przecież są tylko cztery tak duże imprezy. Bardzo się cieszyłem, że mi się to udało – wprawdzie od początku powrotu do gry US Open było moim celem, ale nie miałem pewności, że uda mi się go zrealizować. Dużo emocji było z tym związanych i mam wrażenie, że w trzeciej rundzie eliminacyjnej zawiodła sfera emocjonalna. Mój rywal był świetnie dysponowany, ale emocje mnie przerosły, zabrakło trochę chłodnej głowy. Już sam fakt, że mogłem tam być, ponownie przebywać z najlepszymi na świecie, znaczył dla mnie wiele – opisywał.
Występ na US Open kosztował go sporo emocji, a oliwy do ognia dodał fakt, że tuż przed jego meczem pierwszej rundy na jaw wyszła sprawa z Jannikiem Sinnerem, który pomimo postawionych mu zarzutów dopingowych mógł rywalizować w profesjonalnych turniejach. W przeciwieństwie do Majchrzaka, który, choć udowodnił swoją niewinność, otrzymał dużą karę. – Dowiedziałem się o tym w dniu pierwszego meczu. Miałem go popołudniu, poranek był trochę luźniejszy. Nie ukrywam, że mnie to zabolało. Wtedy nie chciałem się zagłębiać w szczegóły, bo już sam nadchodzący mecz kosztował mnie wiele emocji. Starałem się od tego odciąć, ale było ciężko. Nie chodzi o to, czy on jest winny, czy nie – całkowicie wierze, że nie ma w tym żadnej winy. Rozchodzi się o to, że ja i wielu innych zawodników w czasie przeprowadzanego śledztwa nie mieliśmy okazji nadal grać i spełniać marzeń. Ja nie mogłem nawet postawić nogi na obiektach tenisowych. Wszystko mnie kosztowało wiele nerwów i cierpienia, tymczasem tutaj dowiadujemy się, że śledztwo było przeprowadzane w ciszy, gdy tenisista, jak gdyby nigdy nic, brał udział w turniejach. Ale oczywiście mogę nie mieć wszystkich informacji – stwierdził obecnie 163. tenisista świata.
Majchrzak od jakiegoś czasu pozostaje bez trenera, gdyż niespełna dwa miesiące temu postanowił zakończyć współpracę z Marcelem du Coudrayem. – Przepracowaliśmy z Marcelem dwa lata. Najintensywniej było pod koniec zawieszenia i na początku okresu, gdy wracałem do gry. Zawsze będę mu wdzięczny za wiedzę i czas, który mi poświęcił. Wiele od niego się nauczyłem, natomiast wydaje mi się, że obydwaj popełniliśmy błędy komunikacyjne i w pewnym momencie zaczęło to rzutować na nasze relacje. Przez to też nadszedł czas, kiedy stwierdziłem, że nie chcę kontynuować współpracy – powiedział o powodach takiej decyzji.
Tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego nie znalazł jeszcze nowego szkoleniowca i zamierza się z tym wstrzymać do okresu przygotowawczego. Obecnie w treningach pomaga mu Maciej Domka, który na co dzień pracuje z Martyną Kubką oraz jest jednym z współpracowników Dawida Celta w reprezentacji Polski występującej w rozgrywkach Billie Jean King Cup. – Obecnie, kiedy jestem w Polsce, to poprosiłem o pomoc trenera Macieja Domkę. Aktualnie moim priorytetem jest znalezienie szkoleniowca, z którym przepracuję okres przygotowawczy do kolejnego sezonu.
Niegdyś 77. rakieta świata nie zamierza się zadowalać tym, co udało mu się osiągnąć w obecnym sezonie. Przed nim jeszcze kilka startów, w których chce powalczyć o zrealizowanie kolejnych planów. – Na razie moim priorytetem jest meczu Pucharu Davisa z Koreą Południową. Zależy mi, aby dobrze wypaść i aby nasza reprezentacja wygrała. Następnie zagram Challengera w Saint Tropez. Postanowiłem, że w tym roku odpuszczę wyjazd do Azji. Mam w tym roku za sobą bardzo dużo startów, nie chcę przesadzić w końcówce. Swój cel w tym roku już zrealizowałem, ale nadal walczę – być może o rozstawienie w eliminacjach Australian Open, a może nawet pierwszą "setkę" rankingu, bo nadal ona jest w zasięgu. Czeka mnie kilka Challengerów, a na koniec chciałbym się sprawdzić w dwóch turniejach ATP. Najważniejsze jest, aby zakończyć sezon w zdrowiu – podsumował.