Są młodzi, a już mają na koncie sukcesy na swoim szczeblu wiekowym. Jakub Krzemiński i Szymon Pietraszek zdobyli ostatnio złoto mistrzostw świata U19 w siatkówce plażowej. W TVPSPORT.PL mówią o uczeniu Chińczyków jedzenia czekolady, wspólnej misce ryżu, pracy z psychologiem i tym, czy planują razem dalszą karierę.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak smakował wam pierwszy tydzień w roli mistrzów świata?
Jakub Krzemiński: – Na razie nie mieliśmy za dużo czasu, żeby nacieszyć się tym zwycięstwem. Na ten moment skupiamy się bardziej na odpoczynku niż świętowaniu. Od poniedziałku wróciliśmy na zgrupowanie i zaczęliśmy dalej pracować.
Szymon Pietraszek: – Z turnieju wróciliśmy w poniedziałek w nocy tydzień temu. Następnego dnia wzięliśmy udział w "Sportowym Wieczorze". Powrót z Warszawy zajął nam pół dnia, więc mało było czasu, żeby się cieszyć. W weekend było więcej wolnego, ale już wracamy do pracy.
– Jak przywitały was rodziny?
JK: – Spotkałem z babcią. Była bardzo szczęśliwa, jest ze mnie bardzo dumna. To moja największa fanka, najbardziej kibicuje z całej rodziny. Z rodzicami się jeszcze nie spotkałem, bo akurat się minęliśmy, ale na pewno się zobaczymy. Bardzo się cieszę, że sprawiłem im tym sukcesem ogromną radość.
SP: – Rodzice przyjechali na lotnisko się ze mną przywitać. Mieliśmy wspólnie jechać do domu, ale się okazało, że zostaliśmy zaproszeni do wspomnianego "Sportowego Wieczoru". Była z nimi też moja dziewczyna. Było naprawdę miło.
– Tego typu sukces niesie ze sobą wiele przyjemności, wiele dumy, wiele radości, oczywiście też wiele wysiłku, ale niekiedy pojawia się w głowie myśl, że teraz trzeba pokazać, że to nie był przypadek. U was to zapala się już powoli w głowach, czy na razie w ogóle o czymś takim nie myślicie?
JK: – Dotychczas dobrze radziliśmy sobie z presją i kiedy pojawiały się względem nas większe wymagania. Za bardzo więc nie zwracamy na nie uwagi. Mamy też swoje personalne cele, do których dążymy we własnym tempie i na tym się najbardziej skupiamy.
– Jakie są to cele?
JK: – Na ten moment cele są takie, żeby zdobywać jak najwięcej punktów międzynarodowych, i żeby próbować łapać się do turniejów coraz większej rangi.
SP: – Głównym celem było mistrzostwo świata. Udało nam się tego dokonać. Chciałbym dostać się jeszcze do turnieju głównego w Turcji i jeżeli pójdzie nam tam dobrze, to mamy nadzieję, że znajdą się pieniądze, żeby nas wysłać na turnieje do Azji. Tam są z kolei trzy zmagania wyższej rangi. To będą ostatnie cele na ten sezon.
– Przejdźmy zatem do samego turnieju. Zahaczyliście o temat pieniędzy. Wyobrażam sobie, że wyjazd do Chin na mistrzostwa świata do najtańszych nie należy. Jak został zorganizowany ten aspekt? Dostaliście pieniądze od PZPS-u, a może część była z waszych kieszeni? Pytam o to, bo w wielu dyscyplinach niestety trzeba dokładać środki, jeśli chce się uczestniczyć w zawodach.
JK: – Jeżeli chodzi o mistrzostwa świata, to mieliśmy wszystko zapewnione. Moim zdaniem na nic nie mogliśmy narzekać, ponieważ na miejscu żyliśmy w bardzo wysokim standardzie. Jeżeli chodzi o inne turnieje, to uważam, że jeżeli zawodnikom zależy i pokazują, że są w stanie grać na wysokim poziomie, to związek tego nie blokuje i stara się, żeby mieli jak najlepsze warunki, żeby osiągać cele.
Nie mamy prawa narzekać na to, jakie mamy obecnie możliwości. Na przykład na mistrzostwach Europy oprócz trenerów, fizjoterapeuty był z nami nawet psycholog. Bardzo nam to pomaga. Razem z Szymonem często korzystamy z pomocy tego typu specjalistów.
– Kiedy zauważyliście, że potrzebna jest wam praca z psychologiem?
SP: – Zacząłem chodzić do psychologa w trakcie kontuzji. Później uczęszczałem do niego systematycznie co tydzień – od września. Zamierzam się tego trzymać. Uważam, że w sporcie bardzo ważną rzeczą jest ćwiczenie głowy. Na boisku największą różnicą pomiędzy poziomem młodzieżowym a seniorskim nie są warunki fizyczne, ale to, jak potrafimy sobie poradzić z różnymi sytuacjami – czy będą one nas "zgniatały", czy będziemy w stanie się z nimi zmierzyć. Mamy naprawdę duże szczęście, że w szkole mamy odpowiednich specjalistów w tej mierze.
JK: – Tak, jesteśmy szkole bardzo wdzięczni za wszelkie wsparcie. Jesteśmy tegorocznymi absolwentami SMS Spała. Gdyby nie ta placówka, na pewno nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy obecnie. Bardzo dziękujemy.
– Która była to wasza wyprawa do Chin?
JK: – Pierwsza.
– Jak było?
JK: – Występują bardzo duże różnice między Chinami, Azją a Europą. Trafiliśmy do małego miasteczka chińskiego, bo miało ono tylko dwa miliony mieszkańców – nie za duży ośrodek (śmiech). Oprócz różnic w infrastrukturze, największe zauważyłem wśród społeczeństwa. Wszyscy byli uśmiechnięci, każdy podchodził, był bardzo otwarty. Nawet jeśli nikt nie potrafił rozmawiać po angielsku, to zawsze udawało nam się jakoś porozumieć znakami niewerbalnymi. Każdy chciał zrobić sobie z nami zdjęcie.
Rzadko też zdarza się, by boisko główne, na którym graliśmy ostatnie mecze turnieju, było zapełnione do ostatniego miejsca. To mnie trochę zszokowało, że Chińczycy byli tak chętni, żeby oglądać siatkówkę plażową.
– Najlepsza anegdota?
JK: – Mieliśmy śmieszną sytuację po turnieju, kiedy przeszliśmy się na miasto. Nasz fizjoterapeuta zabrał nas na street food, żeby spróbować lokalnych dań i... zaczął częstować lokalną społeczność czekoladą. Chińczycy nie za bardzo byli chętni, żeby spróbować i trochę się jej nawet bali. Kiedy dali się namówić, byli zachwyceni. Jeden z nich dał naszemu fizjoterapeucie spróbować ryżu. Później przyszła jakaś pani, dała nam łyżeczki i wszyscy wspólnie jedliśmy z jednego talerza. To pokazuje, jak przyjaźnie nastawieni byli do nas lokalni mieszkańcy.
– Z jakim nastawieniem przystępowaliście do mistrzostw świata U19? Czuliście się jednymi z faworytów?
SP: – Założyłem już rok temu, że chcę wygrać. Wiem, że Kuba miał inne podejście, ale mimo to wiedziałem, że jesteśmy w stanie tego dokonać. Turniej zaczął się dla nas jednak od kwalifikacji. Wiedzieliśmy, że musimy do nich podejść z pokorą, bo te rządzą się własnymi prawami. Jeden gorszy mecz i nie ma nas w turnieju. Nie mogliśmy więc od startu patrzeć na sam szczyt. Skierowaliśmy nasze głowy w stronę: jeden punkt, mecz, jesteśmy tu i teraz, zdobywając kolejne kamienie milowe.
– To też mówił wasz trener – że próbował w was wmusić ten sposób patrzenia.
SP: – Dokładnie. Bardzo ważne jest nastawienie się na kolejną piłkę, na kolejny mecz, a nie wybieganie do przodu i do tego z kim zagramy w finale.
– Najtrudniejsze spotkanie?
SP: – Dla mnie był to pierwszy mecz w kwalifikacjach z Australijczykami. Dwie akcje mogły zaważyć o tym, czy odpadamy z turnieju. Co do finału, to w moim przypadku nie było nawet siły na stres. Wygraliśmy go ostatkami sił.
– A u ciebie, Kuba?
JK: – Uważam, że rozegraliśmy w trakcie tego turnieju kilka trudnych spotkań. Były to starcia z Australią, z Brazylią i z Finlandią oraz oczywiście finał. Jeśli miałbym wybierać, to najtrudniejszy pod względem psychologicznym był mecz z Australią. W nim nie do końca chodziło o to, że przeciwnicy byli bardzo wymagający, ale o to, że ja trochę słabo grałem. Pierwszy mecz turnieju, presja.. Do tego wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać. Trudno mi więc było uruchomić swoją pewną grę i wyłączyć myślenie, że możemy odpaść... ze strachu.
– Jak się świętuje mistrzostwo świata zdobyte w Chinach?
SP: – Przez cały turniej nasze dni wyglądały jednakowo. Jedliśmy śniadanie w hotelu, jechaliśmy na boisko na rozruch, później był obiad, potem mecz. Cały czas krążyliśmy między hotelem a boiskiem. Dopiero w ostatni dzień po wygraniu turnieju mieliśmy trochę wolnego, bo przesunięto nam samolot. Najpierw poszliśmy więc do galerii po pamiątki, a później na wspomniany street food. Świętowania więc nie było. Nie należymy też do osób super imprezujących.
– Jakie pamiątki poza medalami sobie przywieźliście?
SP: – Kupiłem figurkę samuraja na lotnisku. Do tego koło głównego boiska były stragany z pamiątkami z mistrzostw. Ściągnęli nas tam właściciele jednego z kramów, żebyśmy zrobili sobie zdjęcie i coś powiedzieli po chińsku, trzymając jakiś baner. W zamian nam dali miód.
– Pierwsza umowa barterowa.
SP: – Dokładnie (śmiech). Dostaliśmy też wachlarze. Każdy zawodnik otrzymał również herbatę z logiem mistrzostw. Chciałem też kupić sobie słomkowy, chiński kapelusz, ale kiedy spytałem o niego jedyne Chinki, które po angielsku mówiły dobrze, to od razu mnie wyśmiały. Powiedziały, że same nigdy nie widziały czegoś takiego na oczy, i że to jest nie do kupienia w Chinach.
JK: – Kupiłem sobie kilka magnesów. Podobnie jak Szymon otrzymałem też miód i wachlarze. Do tego nabyłem sporo zupek chińskich na spróbowanie po sezonie. Wracając do tematu świętowania, to wydaje mi się, że jesteśmy w nim słabi. Myślę, że było to widać po wygranym finale – choć nie było widać po nas wielkiej radości, to byliśmy naprawdę bardzo szczęśliwi, że wygraliśmy. Po prostu zmęczenie wzięło górę, więc euforia była bardziej "wewnętrzna".
– Jak to się stało, że gracie razem?
SP: – Zaczęliśmy grać razem w 2021 roku. Wtedy to napisałem do Kuby, żeby zagrał ze mną w parze w mistrzostwach Polski młodzików. Dostałem się też do Spały, Kuba już był w tej szkole. Mieliśmy zostać sparowani również na następny sezon, ale doznałem kontuzji. Dwa lata nie występowaliśmy więc razem. Na początku tego sezonu poczuliśmy jednak, że powinniśmy grać wspólnie. Uważam, że dobrze pasujemy do siebie i charakterami na boisku, i tym, że jesteśmy otwarci. Potrafimy sobie powiedzieć wszystko, co nam nie pasuje i nikt nie szuka w tym winy. Próbujemy razem rozwiązywać problemy i to plus naszego zespołu.
– To więc relacja też na dalszą przyszłość?
JK: – Myślę, że jak najbardziej, bo dobrze ze sobą współpracujemy. Uważam jednak, że charaktery nas różnią i na boisku zachowujemy się zupełnie inaczej. Szymon jest całkiem spokojny, a ja trochę nadpobudliwy. Kiedy jednak przychodzi do ważnego momentu, potrafimy się jakoś w tym połączyć. Czas spędzony z Szymonem jest więc dla mnie bardzo wartościowy i trzeba to kontynuować.
Czytaj również:
– Świetne informacje w sprawie medalisty IO. Wraca!
– Ćwierć miliona za fikcyjną pracę? Skandal w polskim klubie
– Koszmar polskich siatkarzy. Najsłabszy wynik od lat?
0 - 3
ŁKS Commercecon Łódź
0 - 3
KS DevelopRes Rzeszów
0 - 3
PGE Grot Budowlani Łódź
1 - 3
Itas Trentino
1 - 3
Cucine Lube Civitanova
2 - 3
UNI Opole
0 - 3
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
3 - 1
Valsa Group Modena
3 - 1
Allianz Milano
3 - 1
Cisterna Volley
1 - 3
Gas Sales Bluenergy Piacenza
3 - 1
LOTTO Chemik Police
3 - 0
Metalkas Pałac Bydgoszcz
3 - 1
MOYA Radomka Radom
1 - 3
ITA TOOLS STAL Mielec
3 - 1
Mint Vero Volley Monza
1 - 3
KS DevelopRes Rzeszów
15:30
ITA TOOLS STAL Mielec
17:00
#VolleyWrocław
18:30
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
18:30
Cucine Lube Civitanova
16:00
Gas Sales Bluenergy Piacenza
18:30
KS DevelopRes Rzeszów
16:00
Sir Susa Vim Perugia
16:00
Itas Trentino
18:30
Cucine Lube Civitanova
18:30
Gas Sales Bluenergy Piacenza
18:00
Halkbank Ankara
4:30
Turcja
8:00
Polska
11:30
Belgia
15:00
Japonia
17:00
Włochy
20:00
Serbia
20:30
Brazylia
23:30
Kanada
0:00
Niemcy
8:00
Tajlandia
11:30
Polska
20:00
Dominikana