Pewne niedzielne zwycięstwo nad Belgią 2:0 w Lyonie zapewni trochę spokoju Francuzom przed październikowymi meczami piłkarskiej Ligi Narodów. Pozwoli także odetchnąć ich trenerowi Didierowi Deschampsowi, który spotkał się z krytyką po bolesnej porażce 1:3 z Włochami.
W niedzielny wieczór na Stadionie Groupama w Lyonie selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Francji przywitały gwizdy. Kibice byli rozczarowani postawą "trójkolorowych" w ostatnich miesiącach – niesatysfakcjonującym występem w mistrzostwach Europy, mimo że dotarli do półfinału, a także porażką z Włochami 1:3 w pierwszym meczu tej edycji Ligi Narodów.
Francuzi uniknęli w niedzielę najgorszego, czyli trzeciej przegranej z rzędu, jednak jeszcze trochę czasu zajmie im odbudowanie zaufania kibiców, o którego braku świadczyły nie tylko gwizdy, ale także sporo pustych miejsc na trybunach podczas spotkania z Belgami. Na stadionie, który może pomieścić 60 tys. osób, pojawiło się nieco ponad 45 tys. fanów.
W obliczu trudnej sytuacji Deschamps, który w starciu z Włochami z marnym skutkiem próbował wprowadzić wiele nowości, powrócił w niedzielę do sprawdzonych schematów – solidnej obrony, zwartych i ciężko pracujących pomocników oraz mocnych strzałów w wykonaniu napastników.
– Myślę, że są rzeczy, które poprawiliśmy, chociaż nadal na niektórymi musimy popracować. Musieliśmy po prostu poddać się samokrytyce i wrócić na właściwe tory, szczególnie jeśli chodzi o intensywność gry. Zawsze jest coś do poprawy, ale na pewno jesteśmy trochę bliżej swojego poziomu – ocenił obrońca Jules Kounde.
Mimo krytyki, Deschamps konsekwentnie traktuje Ligę Narodów jako pole do eksperymentów i przygotowań przed rozpoczęciem kwalifikacji do mistrzostw świata 2026.
– Nie zawsze stwarzam drużynie najlepsze warunki, dokonując zmian i gdyby wszystko poszło źle, to też wziąłbym to na siebie. Znaleźliśmy jednak rozwiązania – podkreślił szkoleniowiec.
Kolejne mecze czekają "trójkolorowych na wyjeździe – 10 października z Izraelem w Budapeszcie oraz cztery dni później z Belgią w Brukseli.