We wtorek 10 września minęło dokładnie 30 lat od dnia, w którym Dariusz Michalczewski w Hamburgu pokonał jednogłośnie na punkty Amerykanina Leeonzera Barbera i po raz pierwszy w karierze został mistrzem świata WBO wagi półciężkiej. "Tygrys" opowiedział nam o kulisach tamtego pojedynku, a przy okazji podzielił się ciekawymi spostrzeżeniami na temat życia sportowców po zakończeniu kariery.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Jakie jest twoje pierwsze skojarzenie, gdy słyszysz "Leeonzer Barber"?
Dariusz Michalczewski, były zawodowy mistrz świata w wadze półciężkiej i junior ciężkiej: – Wielki sukces, wielkie szczęście. To było dla mnie coś wyjątkowego, coś o czym marzyłem od dawna. Kiedy zaczynałem treningi, w Polsce nie było boksu zawodowego, dlatego marzyłem o tym, żeby być mistrzem Wybrzeża, później mistrzem Polski itd. A to tak szybko poszło, że stanąłem przed szansą wywalczenia mistrzostwa świata zawodowców. I to z jednym z najlepszych zawodników na świecie w tamtym czasie!
– Amerykanin Barber wypowiadał się wtedy bardzo buńczucznie. "Znokautuję Michalczewskiego, idę po Virgila Hilla i kończę karierę" – mówił. Ruszało cię to?
– W ogóle. Nie obchodziło mnie co gadają moi rywale, tylko ciężko harowałem w salce treningowej. Non stop myślałem o walce, jak w ciągu dnia udało mi się o niej zapomnieć na 10 minut, to był sukces. Chodziłem spać z myślą o pojedynku, budziłem się z myślą o pojedynku. Nie interesowało mnie to, co ukazuje się w prasie. Zawsze oglądałem kilka rund w wykonaniu mojego rywala i szedłem do ringu. Chociaż akurat Barbera studiowałem wyjątkowo długo.
– To prawda, że przed tą walką twoi sparingpartnerzy dostawali premie jeśli wytrzymali na sparingach z tobą przez 2 tygodnie?
– Nieee... chyba ktoś to wymyślił. Poza tym, ja zawsze miałem świetnych sparingpartnerów. To byli mistrzowie świata, trenowałem z najlepszymi, bo nie chciałem później niespodzianki w ringu. Jak ciężko trenujesz z najlepszymi, to później wychodzisz do ringu ze świadomością, że trudno będzie cię zaskoczyć.
– To była twoja pierwsza walka transmitowana w Polsce – pokazała ją telewizyjna "dwójka", a pojedynek skomentował redaktor Janusz Pindera.
– To ja załatwiłem tę walkę dla TVP. Zadzwonił do mnie Janusz Pindera, że jest taka szansa i zapytałem się: ile macie kasy? Nie pamiętam dokładnie, ale mieli przygotowane chyba 150 tysięcy marek, a ja zorganizowałem to bodaj za 15. Chciałem, żeby było jak najtaniej.
– Wiele osób twierdzi, że to był jeden z najlepszych pojedynków w twojej karierze. Zgadzasz się z takimi opiniami?
– Tak. Chociaż tę walkę wygrałem tak naprawdę lewą ręką. Prawej użyłem może z 12 razy w czasie całego pojedynku, raz na rundę. To był pokaz walki lewą ręką, typowa polska szkoła boksu. Doskonaliłem ten cios, poprawiałem, szukałem perfekcji. Zawsze wychodziłem z założenia, że jak ktoś twierdzi, że jest "perfect", to musi odejść. Dlatego nigdy nie powiem, że ten mój lewy prosty był perfekcyjny. Ale na pewno był jednym z najlepszych na świecie.
– Co się działo po walce? W hali wybuchła ogromna euforia, ludzie wbiegali do ringu, by ci pogratulować.
– Pamiętam każdy moment. Mój syn Michał miał wtedy 7 lat, był w ringu. Pod ringiem była moja rodzina. To było coś wyjątkowego. Dziennikarze szaleli z radości, bo cieszyli się, że w końcu będą mieli o czym pisać.
– Bankiet był zacny? Przez lata krążyła opinia, że jak Tygrys balował, to całe Niemcy o tym huczały.
– Było bardzo grubo. Do sali Universum Box Promotion, gdzie był bakiet, ośmiu chłopa nosiło mnie w lektyce. Później impreza przeniosła się na St. Pauli... oj działo się. Następnego dnia rano poszedłem do kościoła i jak wracałem, to widziałem znajomych z Gdańska, którzy dopiero padali. Balowali do samego rana! U mnie emocje i adrenalina były tak duże, że nie upiłem się.
– Gdy patrzysz na swoją karierę z perspektywy lat żałujesz czegoś?
– Niczego inaczej bym nie zrobił. Osiągnąłem sukces, na pewno miałem trochę szczęścia, ale to wszystko było poparte ciężką pracą. To była perfekcyjna kariera i jestem z tego tak dumny... Dzisiaj nawet siedziałem sobie na balkonie i popijając kawę pomyślałem sobie: kurde stary, udało ci się. Było tyle rzeczy wokół, przez które mogło się nie udać. Kontakt z prasą, wywiady, rozpoznawalność. Z tym też trzeba umieć sobie poradzić. Kiedy zacząłem boksować zawodowo, trenowałem w St. Pauli. Na dole była salka, na parterze knajpa, a na piętrze – dom publiczny. Że ja stamtąd wyleciałem jako ten wielki Tiger to jest też wielki sukces. Który naturalnie przypisuję sobie.
– Jest jednak jedna rzecz, której żałują kibice bokserscy. Że nigdy nie doszło do walki z Royem Jonesem Juniorem. Dlaczego?
– Nie miałem na to żadnego wpływu, bo nie byłem promotorem, czy menedżerem, tylko pięściarzem. Brałem każdego, którego przyprowadził mi promotor, tylko zawsze była wojna o kasę: on chciał mi dać jak najmniej, a ja chciałem jak najwięcej. Tylko raz w życiu odmówiłem walki, kiedy okazało się, że mój potencjalny rywal dowiedział się o pojedynku ze mną 10 dni wcześniej. Nie chciałem oszukać swoich fanów i powiedziałem promotorowi Klausowi-Peterowi Kohlowi, że ten facet nie może wejść do klatki Tygrysa nieprzygotowany. On zapewniał, że ten rywal się przygotuje itd., ale nie zgodziłem się, nie było takiej możliwości.
– À propos odrzucenia oferty i Roya Jonesa Juniora... Wiem, że kilka lat temu otrzymałeś propozycję stoczenia walki z RJJ za grubą kasę.
– Grubą zależy jak dla kogo. Ja chciałem 10 mln euro.
– Oni oferowali 6.
– I się nie dogadaliśmy, byliśmy od tego bardzo daleko. Rozbieżności były zbyt duże.
– Co sądzisz o sportowcach, którzy występują w organizacjach freak fightowych?
– Trudno mi powiedzieć, bo nie jestem w ich skórze, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś coś takiego robi, to chodzi o finanse. Wiem na ile wystarczają pieniądze zarobione w trakcie kariery. Sportowcy, którzy kończą karierę mają 2 lata, by znaleźć na siebie nowy pomysł. I często to się nie udaje, bo my jako sportowcy jesteśmy życiowo upośledzeni. Mówię też o sobie. Jesteśmy nieprzygotowani do życia po karierze. Jak boksowałem, to było ciągle: cicho, bo Darek śpi. Cicho, bo Darek je. Dajcie mu spokój, nie zawracajcie mu głowy przed walką. Dajcie mu spokój z biznesami, nieruchomościami. I my kończymy te kariery, mamy tę kasę, ale jesteśmy jak dzieci we mgle.
Miałem tę możliwość spotykania się ze znaczącymi ludźmi, takimi jak kanclerz Gerhard Schroeder, czy Goetz-Werner von Fromberg. To oni powiedzieli mi: Darek, życie po sporcie dopiero się zaczyna. Masz tylko 2 lata, żeby znaleźć nowy pomysł na życie. Zrozumiałem to, dlatego zarejestrowałem markę "Tiger".
Pamiętam takie spotkanie z nimi w Hanowerze, byli przy tym też członkowie grupy Scorpions. "Tiger, ty jesteś marką, ty jesteś marką!" - słyszałem. Wróciłem do domu i tak sobie pomyślałem: kurde, co oni z tą marką? Nie powiedzieli mi wprost, że mam iść coś zarejestrować, opatentować znak itd. Ale zacząłem dopytywać, nie odpuściłem i dzięki temu osiągnąłem wielki sukces finansowy. "Tiger" jest w czubie, jeśli chodzi o energetyki.
Kupowałem nieruchomości, byłem współwłaścicielem centrum handlowego, miałem inne różne rzeczy. Ale to było jeszcze jak byłem zawodnikiem i kosztowało mnie to dwie porażki w karierze. Trenowałem na pół gwizdka. To znaczy fizycznie nadal dawałem z siebie sto proc., ale po wyjściu z sali treningowej dzwoniłem do wspólników i pytałem: kupiliście? Sprzedaliście? Zarobiliśmy? Tak boksować na tym poziomie się nie da.
– Czym dziś zajmuje się Dariusz Michalczewski?
– Robię parę rzeczy, przede wszystkim udzielam się charytatywnie, jeżdżę po szpitalach, domach dziecka i szkołach. Moja Fundacja Równe Szanse sponsoruje kluby sportowe, to jest moje zajęcie. Ale głównie to... jestem nianią. Trzeba zawieźć dzieciaki na śpiewanie, na basen, na trening. Robię za szofera. I jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.
***
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.