W TVPSPORT.PL Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy, podsumowuje igrzyska olimpijskie i srebrny medal. – Jedyną kwestią, w której odczuwam zawód, to to, że mieliśmy tak wiele kontuzji – mówi.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak z perspektywy czasu przyjmuje pan srebrny medal igrzysk olimpijskich?
Nikola Grbić: – Podobnie jak miało to miejsce po finale mistrzostw świata w Katowicach jakiś czas temu. Jestem rzecz jasna świadomy tego, jak ważny dla polskiej siatkówki był ten medal po 48 latach oczekiwania. Jeśli ktoś dałby nam możliwość gry w finale przed startem zmagań w Paryżu, każdy by ją przyjął. Wiem, że to wielki rezultat.
Byliśmy jednak tak blisko... Jedyną kwestią, w której odczuwam zawód, to to, że mieliśmy tak wiele kontuzji.
– Czy poświęcenie, które było udziałem choćby Pawła Zatorskiego czy Marcina Janusza sprawia, że porażka w finale jest jeszcze bardziej odczuwalna? Grali na obciążających lekach przeciwbólowych. Zapłacili dużą cenę.
– Kiedy byłem zawodnikiem, a konkretnie w trakcie igrzysk w Sydney, miałem duży problem ze ścięgnem Achillesa. Dostałem od lekarza z wioski olimpijskiej bardzo stanowczą rekomendację, by nie zagrać w tym meczu i pozostać z dala od boiska na conajmniej półtora miesiąca. Kiedy jednak stawką jest olimpijski finał, nie myśli się o tym, by słuchać lekarzy.
To było niemożliwe, byśmy nie spróbowali zrobić wszystkiego, by wspomniani przez ciebie zawodnicy mogli zagrać. Przez trzy lata przygotowywali się do tych zmagań. Dla wielu graczy olimpijski finał należy rozpatrywać w kategoriach wydarzenia jednego na całe życie. Rozumiałem więc całkowicie, że siatkarze chcieli tak bardzo wystąpić na parkiecie i dać z siebie wszystko. W przypadku Mateusza Bieńka to było niestety niemożliwe.
Co do Marcina Janusza, nie wiedzieliśmy, czy będzie w stanie grać do samego początku meczu. Kiedy zapytano mnie o skład, nie wiedziałem, co powiedzieć. Musieliśmy poczekać i sprawdzić, czy rozgrywający będzie w stanie wytrzymać rozgrzewkę. Rozumiałem jednak, jak ci zawodnicy musieli się czuć, będąc w sytuacji, w której grali dotąd najważniejszy mecz kariery z urazami. To było bardzo trudne.
To dlatego pojawił się u mnie zawód – urazy to nie jest rzecz, którą można kontrolować. Po finale rozmawiałem z lekarzem, fizjoterapeutami, pozostałymi trenerami na temat tego, czy mogliśmy zrobić cokolwiek, by temu zapobiec. Było to jednak niemożliwe, szczególnie w przypadku Pawła Zatorskiego. Kiedy wpadł na Marcina, byłem w stu procentach pewny, że nie będzie w stanie kontynuować gry. Powiedziałem nawet do Kamila Semeniuka, by się przygotował, ponieważ będzie musiał zabezpieczyć pozycję libero.
Później Marcin musiał zejść z boiska, bo nie był w stanie znieść bólu i na parkiecie pojawił się Grzegorz Łomacz. To była wielka cena do zapłaty, ale wierzę, że wszyscy zawodnicy czy członkowie sztabu byli w stanie ten koszt ponieść, by zagrać w olimpijskim finale.
– To nie krytyka a ciekawość: czy nie myślał pan, by finał zacząć z Grzegorzem Łomaczem na boisku nie tylko ze względu na stan zdrowia Marcina Janusza, ale również to, w jaki sposób bardziej doświadczony rozgrywający odwrócił losy półfinału?
– Słyszałem takie komentarze. Jedną rzeczą jest jednak wejście na boisko w trakcie meczu i zaadaptowanie się do niego, a inną rozpoczęcie spotkania. Trzy lata temu zacząłem przygotowywać Marcina Janusza do gry w olimpijskim finale. Przez ten czas Grzegorz w niesamowity sposób był dla niego wsparciem i pomocą – zarówno w grze, jak i aspekcie rad oraz rozmów. Kiedy jednak przez trzy lata trenuje się z konkretnym zawodnikiem jako podstawowym, najważniejszy mecz również chce się rozpocząć z nim w wyjściowej szóstce.
Musiałem się przekonać, czy leki, które podano Marcinowi, zadziałają. Najlepszym scenariuszem było to, że nie będzie czuł się źle i zagra najlepiej jak potrafi. Jeśli jednak gra by się rozwijała, a ja zobaczyłbym, że uraz coraz bardziej daje mu się we znaki i ogranicza go za bardzo, wtedy dokonałbym zmiany.
Oczywistym jest też to, że najmądrzejszym jest się po wszystkim. Każdy jest generałem po bitwie – ja również. Staram się jednak wyciągać wnioski z decyzji, które podejmuję, by być najlepszym w każdym kolejnym turnieju. Myślałem wiele o wyborach, których dokonywałem. Wydaje mi się, że zrobiłbym to samo, gdybym jeszcze raz miał to przeżyć.
– Jak "odłączył się" pan od siatkówki po igrzyskach?
– Spędziłem czas z rodziną. Mieliśmy kilka dni dla siebie, choć nie były to typowe wakacje. Miałem trochę pracy do wykonania w Serbii. Zostaliśmy tam.
– Tak, widziałam, że pojawił się pan na treningu Vojvodiny Nowy Sad.
– Zapytano mnie o podesłanie rozpiski treningów, którą wykonywałem w reprezentacji Polski siatkarzy. Odpowiedziałem, że mogę to zrobić, ale jeśli to lepsze rozwiązanie, mogę pewnego dnia przyjechać i pokazać wszystko na boisku. Przedstawiciele serbskiego klubu byli z tego powodu bardzo zadowoleni. Podczas treningu zaprezentowałem kilka ćwiczeń, które wykonywaliśmy z biało-czerwonymi.
Grałem też przez ten okres z moimi chłopakami i bratem w mieście rodzinnym. Mamy boisko do siatkówki plażowej naprzeciwko mojego domu.
– Rywalizacja czy tylko zabawa?
– Zabawa, choć zawsze to trochę rywalizacja.
– Wygrał pan?
– Pierwszego dnia przegrałem, ale kolejne dwa mecze wygrałem. Mój brat musiał przy tym oczywiście powiedzieć, że to dlatego, że nie był już w stanie skakać (śmiech). Pierwszego dnia, kiedy był w pełni dynamiczny, mógł pokazać swój pełny potencjał i wygrał (śmiech). Kolejnego dnia zaczęły się problemy zdrowotne i nie miał już szans na zwycięstwo. Na takie żarty pozwalamy sobie cały czas. Jesteśmy 50-latkami, którzy zaczynają mieć problemy zdrowotne (śmiech). Bardzo cieszył mnie ten rodzinny czas.
– Czy może pan sobie w takich okolicznościach wyobrazić powrót do klubowej siatkówki i dodatkowej pracy w połączeniu z prowadzeniem reprezentacji Polski siatkarzy?
– Szczerze? Tak bardzo podoba mi się obecna organizacja mojego życia, że nie myślę o tym. Drugim problemem jest to, że nie mogę być trenerem w Polsce i mam małe szanse na bycie szkoleniowcem we Włoszech, ponieważ ktoś musiałby za to zapłacić 100 tysięcy euro "kary". Na pewno nie byłaby to polska federacja, więc ten ciężar przeszedłby na klub. Nie zmienia to faktu, że nie jestem tym na ten moment zainteresowany. Musiałbym przeprowadzić się z Perugii razem z rodziną... Wolę organizację życia, którą mam obecnie, ponieważ spędzam mnóstwo czasu z moimi synami. Starszy z nich ma 17 lat, więc w przyszłym roku wyjedzie, by uczyć się na uniwersytecie. Chcę więc wycisnąć z tego czasu jak najwięcej.
Jednocześnie to dla mnie szansa na spokojne oglądanie wszystkich meczów, odwiedzanie Polski i organizację planu na okres kadrowy. Moja praca jako selekcjonera jest dzięki temu łatwiejsza. Nie tęsknię więc za siłownią po tak wymagających sezonach jak te w polskiej kadrze.
– Znając pana, już rozpoczął pan przygotowania do kolejnego sezonu w kadrze, prawda?
– Tak, oczywiście. Musimy zacząć wysyłać zaproszenia na mecze towarzyskie, choć obecnie to średnio możliwe. Chciałbym zmierzyć się z niektórymi drużynami, ale nie wiem, kto będzie ich trenerem.
– Pewnie Słowenia czy Japonia.
– Częściowo. Zawsze załatwiam to tak, że jestem w kontakcie ze szkoleniowcami drużyn. Jeśli ci są zainteresowani współpracą, kieruję oficjalne zaproszenie. Jeżeli biorę się za myślenie o Memoriale Wagnera, to chcę to zorganizować tak, by mieć pewność, że przyjazd na ten turniej będzie dla rywali w porządku. To dlatego te zmagania zawsze są owocne, ponieważ organizuję je w czasie, w którym ma to sens.
Mniej więcej zarezerwowaliśmy już więc daty, ale nie możemy wysłać zaproszeń do Słowenii czy Japonii, a nawet Włoch, choć wiem, że Ferdinando De Giorgi nadal będzie trenerem Italii. Nie zaczął jednak jeszcze nic planować, bo oni nie muszą grać "w domu", a my musimy. Chcę jednak wszystko zrobić jak najszybciej, by dać federacji jak najwięcej komfortu w przygotowaniach.
– Nie kończę nikomu kariery, ale czy wyobraża pan sobie kadrę bez "starszych" liderów – Bartosza Kurka, Grzegorza Łomacza czy Pawła Zatorskiego?
– Oczywiście, że tak. Nie chcę tego, ale potrafię sobie to wyobrazić. Pamiętam jak sam nie mogłem znieść myśli o tym, że nie będę grał w reprezentacji, ale w domu miałem dwoje małych dzieci. Finalnie wolałem z nimi zostać. Mogę więc zrozumieć zmianę sytuacji, wymianę pokoleniową, dawanie szans młodszym chłopakom...
To będzie bardzo trudny moment, ale zdaję sobie sprawę z tego, że pewne rzeczy muszą być rozważone. Muszę też znaleźć balans między dawaniem szans młodszym zawodnikom a pozostaniem na szczycie. Dla mnie i Polski będzie bardzo ważne bycie na "topie" listy rankingowej. Oczekiwania nasze, sponsorów i publiki zawsze będą oscylować wokół podium, dlatego nie mogę wymienić wszystkich i nagle zacząć od początku. Muszę też znaleźć balans w przygotowywaniu drużyny do igrzysk w Los Angeles. W kolejnym roku są mistrzostwa świata. To bardzo ważny turniej.
Mogę więc wyobrazić sobie moment, w którym Kuraś, Leo, Zati czy Karol [Kłos – przyp. red.] nie będą już z nami. Kiedy to się stanie? Nie wiem. Nie rozmawiałem o tym jeszcze z nikim. Rzecz jasna jednak przygotowuję się na ten moment, bo wcześniej czy później on nadejdzie.
Czytaj również:
– Patrick the Rat czy Miłosz Destroyed. To oni zagrają w... kolejnym sezonie PlusLigi
– Polska nie będzie decydować w siatkówce. "Deprymujące"
– Polacy mistrzami świata! Zachwycili Chińczyków
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.