| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kluczem do oceny sytuacji, która zakończyła się czerwoną kartką dla Adriana Diegueza z Jagiellonii, rzutem wolnym i golem na 2:0 dla Lecha Poznań, jest interpretacja sposobu, w jaki Mikael Ishak z Lecha doszedł do piłki.
W 37. minucie meczu Lech Poznań – Jagiellonia Białystok gospodarze prowadzili 1:0. Wtedy Adrian Dieguez popełnił istotny błąd. Zamiast przyjąć piłkę na ziemi lub ewentualnie odegrać ją do któregoś ze współpartnerów, podbił ją do góry stwarzając niebezpieczną sytuację w pobliżu własnej bramki. Mikael Ishan dostrzegł szansę i podbiegł do spadającej piłki.
Gdy zbliżała się do murawy, zawodnik Lecha zagrał ją pierwszy. Zrobił to jednak kontrowersyjnie – stopą uniesioną na wysokość klatki piersiowej Diegueza, korkami wycelowanym w kierunku piłki w taki sposób, że to potencjalnie mogło przestraszyć zawodnika Jagiellonii. Być może obawiał się, że gdyby chciał ją zagrać "za wszelką ceną", mógłby nadziać się na korki Ishaka mostkiem lub zderzyć z tymi korkami w inny sposób.
Dieguez już nie zagrał piłki. Ta po zagraniu Ishaka potoczyła się w kierunku pola karnego. Obaj zawodnicy zderzyli się w taki sposób, że prawdopodobnie Dieguez pierwszy trafił Ishaka nogą, a ten rozpędzony uderzył rywala kolanem lub nogą w okolicy kości piszczelowej.
Sędzia Daniel Stefański szybko podyktował wolny dla Jagiellonii uznając, że winnym jest Ishak. Po chwili sędzia wideo Szymon Marciniak wezwał Stefańskiego do monitora. Nie mógłby tego zrobić tylko z powodu potencjalnie błędnej decyzji o podyktowaniu rzutu wolnego – Marciniak zrobił to z powodu potencjalnej czerwonej kartki.
Sędzia wideo zasugerował sędziemu głównemu, że zagranie Ishaka nie było niebezpieczne ani nie było faulem, a skoro tak, to po zagraniu zawodnika Lecha, gdy biegł on za piłką, interwencję zawodnika Jagiellonii należałoby uznać za nieudaną interwencję obronną, spóźnioną i w efekcie faul na biegnącym za piłką Ishakiem. Przy takiej interpretacji, jeżeli Ishaka uznajemy za niewinnego, to interwencję Diegueza musielibyśmy uznać za tak zwane DOGSO, czyli pozbawienie rywala oczywistej szansy zdobycia gola. To oznacza czerwoną kartkę i właśnie to było uzasadnieniem interwencji Szymona Marciniaka.
Daniel Stefański oglądał tę sytuację na monitorze przez około 27 sekund. Następnie zmienił zdanie, zgodził się z sugestią Marciniaka, odwołał rzut wolny dla Jagiellonii, podyktował rzut dla Lecha i pokazał Dieguezowi czerwoną kartkę. Piłkarz Jagiellonii nie mógł się pogodzić z wykluczeniem go z gry.
Czy decyzja o czerwonej kartce była słuszna? Kluczem do oceny tej decyzji jest interpretacja zagrania Ishaka, a nie Diegueza. Jeżeli uznajemy, że Ishak nie zagrał w sposób niebezpieczny dla rywala, to dalej mamy już pakiet rozwiązań obowiązkowych: rzut wolny w takiej sytuacji musiał wiązać się z czerwoną kartką dla obrońcy.
Zatem, czy zagranie Ishaka w rzeczywistości nie było niebezpieczne? To każdy może spróbować ocenić sam. Definicja "Gry niebezpiecznej" w piłkarskich "Przepisach gry" brzmi następująco:
"Gra niebezpieczna to zachowanie zawodnika próbującego zagrać piłkę w sposób grożący odniesieniem kontuzji komukolwiek (również samemu sobie). Definicja ta obejmuje sytuacje, gdy przeciwnik tak grającego zawodnika powstrzymuje się od zagrania piłki w obawie przed odniesieniem kontuzji. Zagranie piłki tzw. przewrotką lub nożycami jest dozwoloną formą gry, o ile nie jest niebezpieczne dla zawodników drużyny przeciwnej".
Wobec powyższego: czy Dieguez powstrzymał się od zagrania piłki z powodu sposobu zagrania piłki przez Ishaka? Możliwe, że tak. Jest to prawdopodobne. Czy Dieguez nie obawiał się zagrania korkami przesadnie? Czy powinien się w tej sytuacji obawiać? To już kwestia kontrowersyjna.
To prawda, że VAR nie powinien zamieniać jednej decyzji kontrowersyjnej na inną podobnie kontrowersyjną. To wynika z "Protokołu VAR", który The IFAB ustalił z FIFA po konsultacjach z byłymi wpływowymi sędziami. Jednak ideą pomysłodawców wdrożenia systemu VAR do piłki nożnej było wykorzystywanie tego systemu do naprawiania najpoważniejszych błędów i dla podejmowania decyzji możliwie najlepszych. Te idee niestety nie są całkowicie spójne z "Protokołem VAR".
Sędzia Daniel Stefański i sędzia wideo Szymon Marciniak z pewnością chcieli jak najlepiej. To, że zmienili jedną decyzję kontrowersyjną na inną również kontrowersyjną, to mniejszy problem, bo najważniejsze w sędziowaniu piłki nożnej powinna być prawidłowa, możliwie najlepsza decyzja, a nie ślepa wierność "Protokołowi VAR". Większy problem wiąże się z wątpliwościami, czy ta druga decyzja była lepsza niż pierwsza.