{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Orlen Wisła Płock przegrała drugi mecz w Lidze Mistrzów. Dinamo Bukareszt triumfuje w Płocku

Zawodnicy Orlen Wisły Płock wciąż czekają na wygraną w obecnym sezonie Ligi Mistrzów. W meczu drugiej kolejki fazy grupowej ekipa z Płocka przegrała na własnym parkiecie z Dinamem Bukareszt 26:28 (11:12). Najwięcej bramek dla gospodarzy zdobył Michał Daszek – siedem.
👉 Kluby ORLEN Superligi i ORLEN Superligi kobiet włączyły się w pomoc powodzianom
Drużyna gości prowadzona przez hiszpańskiego szkoleniowca Davida Davisa, który przed sezonem związał się dwuletnim kontraktem z 20-krotnym mistrzem Rumunii, to prawdziwa "Wieża Babel". Następca słynnego rodaka Xaviego Pascuala (latem przeszedł do Veszprem) zabrał do Płocka zawodników 12 nacji plus trzech rumuńskich graczy. W składzie Dinama można znalazło się aż czterech byłych piłkarzy zespołu z Kielc: Vladimir Cupara, Branko Vujović, Darko Djukić i Haukur Thrastarson.
Początek meczu przebiegał z lekką przewagą drużyny z Bukaresztu, głównie dzięki dobrej postawie bramkarza Cupary. Jego vis-avis Mirko Alilović nie zdołał zastopować czterech pierwszych rzutów rywali, poradził sobie dopiero z karnym Miklosa Rosty. Międzynarodowa "mieszanka" gości w miarę upływu minut coraz lepiej funkcjonowała (8:5). Nic dziwnego, że trener Xabi Sabate już przed upływem kwadransa poprosił o czas.
Z gry (3/3) w tym okresie nie mylił się Michał Daszek, który jako jeden z nielicznych wiślaków potrafił wymanewrować dobrze współpracującą defensywę rywali. Kontaktowego gola (11:12) dalekim rzutem do pustej bramki zdobył Leon Susnja. Dinamo na ostatnią akcję miało jeszcze 15 sekund, ale Viktor Hallgrimsson spisał się między słupkami bez zarzutu.
Już po pierwszym rzucie gospodarzy (Zoltan Szita) po przerwie tablica wskazała remis 12:12. Mistrzowie Polski mogli nawet objąć prowadzenie, ale Przemysław Krajewski nie wykorzystał rzutu z siedmiu metrów. Gdy Cupara zawodził, to sprzyjały mu słupki niemiłosiernie obijane przez płocczan. Nic dziwnego, że przyjezdni ponownie zdołali wypracować 2-4 gole przewagi, którą bezpiecznie utrzymali do końcowej syreny.