{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Najmniej polskich skoczków od dawna. "Akcja ratunkowa" w Rumunii
Mateusz Leleń /
Po raz pierwszy od ponad dziewięciu lat Polacy mogą wystawić w konkursie cyklu elity jedynie czterech skoczków. Trwa naprawianie tej "awarii" przed zimą, dlatego do Rasnova biało-czerwoni wyślą mocny – na tle rywali – skład. Po raz kolejny obsada letnich zawodów w Siedmiogrodzie będzie osobliwa.
Żaden spośród 43 zgłoszonych zawodników nie był w TOP 30 klasyfikacji generalnej zimy. Tylko jeden znajduje się w TOP 10 trwającego lata. To Alex Insam, który w Rumunii postara się odskoczyć rywalom w walce o podium (a może nawet zwycięstwo) w cyklu. Największym nazwiskiem na liście jest Simon Ammann, który jednak skacze dziś bardziej dla zabawy niż dla zajmowanych miejsc.
Czytaj też:

Trzy rekordy skoczni w Wiśle! Estończyk Artti Aigro na podium konkursu Letniego Grand Prix
Rasnov przyzwyczaja do tego, że jest miejscem omijanym przez czołowych skoczków. Ostatni Puchar Świata na Trambulina Valea Carbunarii był jednym z najsłabiej obsadzonych w historii. Wówczas i tak jednak w Rumunii pojawili się mocni Niemcy, którym w sportowej rywalizacji próbował zagrozić Żiga Jelar. Tym razem w okolice legendarnego Hrabiego Draculi nie przyjdzie żaden zawodnik Stefana Horngachera, nie będzie też żadnego Słoweńca! Ci, którzy przyjadą pokażą drugi, trzeci, a niekiedy, jak Norwegowie, czwarty garnitur.
To oczywiście nie tylko efekt rumuńskich dróg, na które narzekają szczególnie federacje z Europy centralnej, ale też po prostu kwestia zanikającego znaczenia Grand Prix. Najlepsi przyjadą dopiero do Hinzenbach, a i tak za prawdziwy test przed zimą uchodzi dopiero Klingenthal. Wcześniej zmagania traktowane są ciekawostkowo – w dużej mierze, dlatego że zarabia w nich jedynie sześciu (a nie 30 jak zimą) skoczków.
Wąsek, Wolny, Juroszek i Kot jadą po zwiększenie limitu
Na liście płac Grand Prix 2024 nie ma wciąż żadnego z Polaków. Może się to zmienić w Rasnovie, bo Paweł Wąsek i Jakub Wolny udowodnili, że są w dyspozycji pozwalającej walczyć o TOP 10 przy średnio obsadzonych zawodach, a skoro te w Rasnovie będą słabo "zaopatrzone" w czołowe postacie, to wniosek nasuwa się prosty. Biało-czerwonych stać na podium.
Wąsek, Wolny, Maciej Kot i Kacper Juroszek zostali wysłani do Rasnova nieprzypadkowo. Thomas Thurnbichler chce poprawić pozycję Polaków w rankingu WRL. To na podstawie tego zestawienia ustala się podstawowe kwoty startowe po kolejnych periodach – czy to Pucharu Świata, czy Grand Prix.
Pierwszy period sezonu 2024/25 skończył się po zawodach w Courchevel. Zbiegło się to z wypadnięciem Wąska poza 45. miejsce w WRL i w konsekwencji kosztowało Polskę zejście do poziomu czterech miejsc startowych – tylko tylu biało-czerwonych było we wspomnianym TOP 45.
Rasnov – krok w stronę pięciu miejsc w Pucharze Świata w skokach
Weekend w Wiśle poprawił już sytuację Polaków – Wąsek przesunął się na 42. miejsce. W Rasnovie ma zdobyć kolejne punkty, które "zabetonują" go na bezpiecznej pozycji. Kwoty startowe ustala się bowiem na podstawie WRL liczonego na bazie występów w siedmiu periodach. Kto więc uzbiera wiele "oczek" w Rasnovie na igielicie, pomoże swojej nacji także w kontekście zimy. A punkty z GP w Rasnovie ważą tyle samo co punkty z najbardziej prestiżowych zawodów Pucharu Świata.
Jeszcze w nie tak zamierzchłej przyszłości na Puchary Świata jeździło siedmiu Polaków. Powrót do tego limitu – po zmianach, które rok temu wprowadziła FIS – jest niemal niemożliwy. Mający jednak najwyższe aspiracje kadrowicze Thomasa Thurnbichlera nie powinni sobie jednak pozwolić na ponowną "awarię" i zimowy spadek do limitu czterech, gdy gra toczy się o znacznie wyższą stawkę.