Byłem asystentem przy trzech mistrzostwach i dwóch Pucharach Polski, przy zdobyciu Azjatyckiej Ligi Mistrzów i awansie do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata. Pracować u boku takiego trenera, jakim jest Maciek Skorża, to sama przyjemność. Gdybym miał do wyboru wyjazd do Japonii i pracę w Urawie Red Diamonds albo samodzielne prowadzenie zespołu z I czy II ligi, zawsze postawię na to pierwsze – mówi TVPSPORT.PL Rafał Janas, asystent Macieja Skorży w klubie japońskiej J.League.
Robert Błoński (TVP Sport): – Kiedy ten wywiad ukaże się w serwisie internetowym TVP, będziesz bardzo daleko...
Rafał Janas (asystent Macieja Skorży w Urawa Red Diamonds): – Warszawę od Tokio dzieli kilkanaście tysięcy kilometrów, leci się kilkanaście godzin, jest tam inna strefa czasowa – osiem godzin do przodu w porównaniu z Polską. Spora różnica.
– Lubisz wracać tam, gdzie byłeś już?
– Tak, pod warunkiem, że mam z tego miejsca dobre wspomnienia. A z Japonii, w której spędziłem niemal cały rok 2023, mam niemal same przyjemne. Wracam chętnie, z ogromną ciekawością, by zdobyć coś z Urawą.
– Który raz przetną się twoje ścieżki z trenerem Maciejem Skorżą, którego będziesz asystentem?
– Łatwiej wskazać momenty, w których nie pracowaliśmy razem w ostatnich prawie 20 latach. Jestem jego asystentem od 2007 roku, wszystko zaczęło się po mundialu w Niemczech, a znaliśmy się wcześniej ze studiów na warszawskiej AWF. W 2006 roku Maciek był asystentem taty podczas mistrzostw świata, ja byłem w banku informacji. Nasze szlaki przecierały się także na boisku – on grał kiedyś w AWF, a ja w rezerwach Legii. Po MŚ w Niemczech Maciek prowadził samodzielnie Groclin, a ja dołączyłem do jego sztabu w 2007 roku, kiedy obejmował Wisłę Kraków. Rozdzieliliśmy się dwa razy: w sezonie 2014/15, kiedy on prowadził Lecha, a ja reprezentację Polski do lat 18 i 19. Wtedy zeszliśmy się ponownie po dwóch latach – współpraca dalej jest ciekawa i owocna. Wiosną tego roku byłem asystentem Mariusza Rumaka w Lechu, a Maciek odpoczywał po dwunastu miesiącach pracy w Urawie. Ale to było rozstanie kontrolowane – wiedziałem, że Maciek nie podejmie nowego wyzwania, a ja chciałem pracować dalej. Mnie takie przerwy rozbijają, po nich trudniej wrócić mi do zawodu.
– Wydawało się, że będziesz forpocztą dla Macieja Skorży przed jego powrotem do Lecha, z którego niespodziewanie odszedł po wywalczeniu mistrzostwa Polski w 2022 roku.
– Też tak słyszałem, ale nikt w klubie nie powiedział: “Bierzemy ciebie, by zaraz sięgnąć po Maćka”. Nie było rozmów, że przecieram szlak Maćkowi. Klub chyba był zainteresowany jego powrotem, ale jak widać planu nie zrealizował.
– Na koniec wątku polskiego – po nieoczekiwanej rezygnacji trenera Skorży z pracy w Lechu w czerwcu 2022 roku, którą tłumaczył względami osobistymi, nie wszyscy w klubie uwierzyli w jego wersję. Tak powiedziałeś w jednym z wywiadów.
– To była decyzja Maćka, chciał poświęcić czas rodzinie. Przez moment prowadziłem zespół samodzielnie, ale klub zdecydował się zatrudnić Johna van den Broma, więc się pożegnaliśmy. Co do słów, to one rzeczywiście padły, byłem wtedy rozgoryczony słabymi wynikami Lecha i powiedziałem o kilka zdań za dużo. Później przeprosiłem Piotra Rutkowskiego, sprawa została wyjaśniona i zakończona.
– Chcesz kiedyś pracować samodzielnie?
– Jestem otwarty na ciekawe projekty – trzy lata pracowałem samodzielnie w PZPN. Niedawno prowadziłem niezobowiązujące rozmowy z zagranicznym klubem z II ligi. Pojawiały się oferty z I i II ligi, ale nigdzie nie pcham się na siłę. Lepiej być drugim w stolicy niż pierwszym na prowincji, ale – jak już mówiłem – nie zamykam się na projekty, w których będzie można skoncentrować się na piłce. Nie zamieniłbym jednak tego, co dotąd przeżyłem z Maćkiem w Polsce i za granicą. Zdobyłem niesamowite doświadczenie. Jestem zadowolony ze swojej ścieżki szkoleniowej. Byłem asystentem przy trzech mistrzostwach i dwóch Pucharach Polski, przy zdobyciu Azjatyckiej Ligi Mistrzów i awansie do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata. Pracować u boku takiego trenera, jakim jest Maciek, to sama przyjemność. Gdybym miał do wyboru wyjazd do Japonii i pracę w takim klubie, jakim jest Urawa Red Diamonds albo samodzielne prowadzenie zespołu z I czy II ligi, zawsze postawię na to pierwsze.
– W latach 90. Maciej Skorża, jeszcze jako student warszawskiej AWF, przychodził na Legię i pomagał twojemu tacie, Pawłowi Janasowi, który osiągał sukcesy z warszawskim klubem. Potem był jego asystentem w reprezentacji Polski, a teraz ty pomagasz Maćkowi.
– Hahaha, ładnie się to poukładało. Taka sztafeta pokoleń. W środowisku trenerskim nazwisko Skorża kojarzy się z naszym. Ale u Maćka trzeba się obronić pracą, merytoryką i znajomością piłki. Tak się stało w moim przypadku.
– Teraz wracasz do Urawy.
– I jestem mu wdzięczny za to, że znowu zabiera mnie ze sobą. Współpraca jest dobra, rozumiemy się bez słów, ufamy sobie. To ważne, szczególnie pracując zagranicą. Tam są inne realia, obyczaje, trzeba nauczyć się innej kultury, dostosować do zupełnie odmiennej rzeczywistości – pracowaliśmy razem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w Arabii Saudyjskiej i teraz w Japonii. W Polsce w Wiśle Kraków, Legii, Lechu i Pogoni.
– Jak na przestrzeni lat zmieniała się twoja rola jako asystenta?
– Kiedy zaczynaliśmy w Wiśle, był Maciek, ja i jeszcze jeden asystent plus trener przygotowania fizycznego oraz trener bramkarzy. To wszystko, cały sztab. Dziś są one dużo bardziej rozbudowane. W Urawie jest nas kilkunastu – z Polski czterech: Maciek, ja i Wojtek Makowski jako asystenci oraz Wojtek Ignatiuk od przygotowania fizycznego. Do tego dziewięciu Japończyków plus jeszcze tłumacze. Na zdjęciu wyglądamy jak drużyna piłkarska – jedenastka z rezerwowymi. Dziś specjalizacja jest węższa, ale pogłębiona. Danych do przeanalizowania jest mnóstwo. Kiedyś po godzinie 14 właściwie nie było co robić, ponieważ wideo z zajęć nie było gotowe. Nie było analityków, dronów, tak rozbudowanej techniki, tylu danych, statystyk... Dziś praca wygląda zupełnie inaczej. Po latach stałem się prawą ręką Maćka z szerokimi kompetencjami. Kiedy w 2023 roku pracowaliśmy w Urawie, byłem odpowiedzialny za ofensywę, a Wojtek Makowski za grę obronną. Proponowałem różne ćwiczenia treningowe, nowe rozwiązania, analizowałem naszą grę, itd. Nie wiem, jak będzie teraz. Maciek poleciał do Japonii wcześniej ode mnie, zadebiutował w meczu z Gambą Osaka (Urawa wygrała 1:0 i jest dziewiąta w tabeli, z dwoma meczami zaległymi – red.). Kiedyś pracy było mniej, była mniej szczegółowa, dziś każdy ma swoją działkę do obrobienia.
– Stawiasz się czasem szefowi?
– Stawianie się to może za duże słowo, ale zawsze w naszych rozmowach mówię swoje zdanie. Potakiwanie nie służy rozwojowi drużyny i sztabu. Maciek lubi dyskutować, lubi konfrontację. Najtrudniej jest wtedy, kiedy drużynie nie idzie – lont jest krótszy. Maciek chce, by wszystko, każda rozmowa, służyło rozwojowi zespołu.
– Z Urawy odeszliście na koniec 2023 roku.
– Zaraz przed Sylwestrem. Spędziliśmy tam bardzo intensywny rok. Drużyna rozegrała 60 meczów w pięciu różnych rozgrywkach: liga, Puchar Japonii, Puchar Ligi, Azjatycka Liga Mistrzów, Klubowe Mistrzostwa Świata. Można się było zmęczyć – w Japonii trzeba być skrupulatnym, oni lubią wnikliwą pracę i naprawdę harują. A wtedy już w październiku mówili, że mają dosyć, a to znaczy, że naprawdę wszyscy dostaliśmy w kość. A przecież jeszcze był listopad i grudzień z kluczowymi meczami sezonu – nie pamiętali tak intensywnego roku. Mogliśmy zagrać tylko o dwa spotkania więcej – odpadliśmy w 1/4 finału krajowego pucharu. Zostawał półfinał i finał. Tamten rok był jak dwa lata gdzie indziej. Mieliśmy roczne kontrakty z własnego wyboru. Pod koniec 2022 roku jechaliśmy w zupełnie nieznany dla nas rejon, więc chcieliśmy wybadać, jak to wszystko wygląda. Arabia czy Emiraty to zupełnie inne światy niż Japonia – nie ma w ogóle co porównywać. Dwa bieguny tego samego kontynentu. Po roku Maciek postanowił odsapnąć, choć Urawa chciała, żebyśmy zostali. Pozostawiliśmy dobre wrażenie, bo po krótkim czasie odezwali się znowu.
– Jak polski trener dostaje pracę w Japonii?
– Drogi są dwie – albo przez agenta, albo bezpośrednio przez klub. Teraz, jak i poprzednio, przedstawiciele Urawy skontaktowali się z Maćkiem osobiście – najpierw jesienią 2022 roku. Wiedzieli, że jest bez pracy. Japończycy interesują się europejską piłką. W Urawie spodobała się gra Lecha w mistrzowskim sezonie i tak dotarli do Maćka. A teraz? Podobnie, kontakt był osobisty. Nie byłem zdziwiony, że się odezwali, tylko tym, że tak szybko. W Arabii Saudyjskiej czy Emiratach zdarza się, że szejkowie zatrudniają po trzech, czterech trenerów w jednym klubie w jednym sezonie, w Japonii mają o wiele więcej cierpliwości, długo dają szansę trenerom. Widziałem, że Urawie nie idzie, tak jak by chcieli, ale sądziłem, że do zmiany dojdzie np. dopiero po sezonie. Zrobili to szybciej, naszym zadaniem będzie spokojne utrzymanie zespołu, a w przyszłym sezonie, mam nadzieję, że gramy o poważny wynik.
– Na ile czasu podpisaliście kontrakt?
– Nie mogę tego zdradzić. Taki jest wymóg Urawy.
– Zespół był w drugiej części tabeli – jak trwoga, to do Polaków?
– Na to wygląda. Spodziewali się na pewno czegoś więcej, celem minimum zawsze jest walka o czołową trójkę i miejsce w azjatyckich pucharach. Kiedy stało się jasne, że zadanie nie zostanie wypełnione, odezwali się do Maćka. Spieszyli się, póki pozostawał bez pracy. Jeśli gdzieś mielibyśmy trafić w środku sezonu, to w Urawie będzie nam najłatwiej. Wchodzimy tam jak do siebie, po krótkiej przerwie. Znamy strukturę klubu, wiemy, jak wszystko funkcjonuje, nie trzeba czasu na adaptację w nowych realiach. Wiemy, jak się zachowywać, jak podchodzić do zawodników i jak żyć na ziemi japońskiej.
– Jak?
– Nauczyć się ich kultury, dotyczy to każdego nowego kraju, w którym się pracuje. Na powitanie podajemy rękę, ale przed odprawą czy jakąś dłuższą przemową należy się ukłonić lub odkłonić. Formy grzecznościowe są na nieprawdopodobnym poziomie. Tam panuje kult pracy i grzeczności. Kiedyś załatwialiśmy formalności w banku i na pożegnanie uprzejmy pracownik odprowadził nas do windy, ukłonił się i czekał w tym zgięciu pół minuty aż drzwi się nie zamknęły i nie ruszymy. Jest czysto, jest grzecznie, kulturalnie, a w tokijskim metrze nikt się nie pcha do wagonu czy ruchomych schodów, każdy potulnie stoi w kolejce, drugi człowiek jest bardzo respektowany, pięciolatkowie sami chodzą do szkoły, obcy pomagają dzieciom przechodzić przez ulicę. Na każdym kroku czuć dobroć. Pracujących tam obcokrajowców wśród tłumu Japończyków nie widać zbyt wielu, za to po pandemii jest coraz więcej turystów – samoloty są pełne.
– Jesteście rozpoznawalni?
– Maciek tak. Siedziba klubu jest w Saitamie, mieście oddalonym od Tokio o 30 km. Mecze rozgrywamy na stadionie wybudowanym specjalnie na mistrzostwa świata w 2002 roku. Mieści 60 tysięcy kibiców, nasze spotkania ogląda po około 40 tysięcy ludzi, na hity jest wypełniony po brzegi. Doping jest porównywalny z europejskim, Urawa ma najbardziej żywiołowych kibiców w kraju. Kiedy wyjeżdżaliśmy na finał ALM czy KMŚ, żegnał nas długi szpaler fanów.
– W maju 2023 prowadzona przez polskich trenerów Urawa wygrała Azjatycką Ligę Mistrzów, pokonując w finałowym dwumeczu arabski Al Hilal.
– To trzeci taki triumf Urawy w historii, poprzednio w 2007 i 2017 roku. Pokonanie Al Hilal było wyczynem, ostatnią edycję ALM wygrało Al-Ain, bijąc w finale Yokohamę Marinos. Japońskim klubom, przy nakładach finansowych zespołów arabskich, będzie coraz trudniej o wygranie tych rozgrywek. Ale marzeniem Urawy jest odzyskanie mistrzostwa kraju – poprzednie i jedyne zdobyli w 2006 roku pod wodzą słynnego Niemca Guido Buchwalda. Tęsknota za tym trofeum jest duża.
– Jak wygląda struktura Urawy?
– Japońskie kluby są sponsorowane przez ogromne koncerny – właścicielem Urawy jest Mitshubishi, stąd te “czerwone diamenty” w nazwie. Kluczowe decyzje zapadają na najwyższych szczeblach firmy. Klub ma prezesa, wcześniej było dwóch dyrektorów sportowych, teraz jest jeden, zupełnie nowy. W pionie zarządzającym są wyłącznie Japończycy, w lidze ośmiu z 20 trenerów jest spoza tego kraju. Japońscy trenerzy są cenieni na tamtym kontynencie. Pracują także w innych krajach.
– Trener przedstawia dyrektorowi sportowemu “listę transferowych życzeń”?
– Może spróbować, jak wszędzie, ale nie wiadomo, czy zostanie wysłuchany. Kiedy trafiliśmy tam za pierwszym razem, okno transferowe było już otwarte. Sprowadziliśmy znanego w Polsce napastnika Jose Kante oraz norweskiego stopera Mariusa Hoibratena z Bodo/Glimt, który strzelił decydującego gola z Al-Hilal. My ich rekomendowaliśmy w porozumieniu z działem skautingu. Marius do dziś gra w Urawie. W tym zespole, w odróżnieniu od innych japońskich klubów, popularni są piłkarze ze Skandynawii. Sezon w Japonii rozpoczyna się w styczniu, liga gra systemem wiosna-jesień. W 2025 roku będzie po staremu. W 2026 zagrają jedną rundę, by od sierpnia albo września 2026 przejść na europejski system jesień-wiosna.
– Jak wyglądają kontakty z mediami?
– Właściwie nie ma bezpośredniej formy kontaktu. W Europie jest luźniej pod tym względem, trener czy piłkarz udzielają wywiadów indywidualnych, w Japonii to praktycznie niemożliwe. Na wszystko musi zezwolić klub, przy rozmowie musi być obecny rzecznik, a pytania są ogólne, a nie szczegółowe. Dostęp do piłkarzy i sztabu jest trudniejszy. Właściwie konferencje prasowe to jedyny kontakt szkoleniowca z dziennikarzami, oni nie bywają w studiach telewizyjnych czy radiowych. Wszystko jest pod kontrolą, a pytania mało podchwytliwe i mało dociekliwe. Dominuje grzeczność, szacunek i zrozumienie.
– Piłka jest popularna w Japonii?
– Zaraz po baseballu, który jest zdecydowanie numerem jeden w kraju. W gazetach jest dziesięć stron o tej dyscyplinie, a jedna o piłce. Kiedy my tam byliśmy, w marcu 2023 roku Japończycy zdobyli mistrzostwo świata, pokonując w finale Amerykanów na ich terenie. Czołowy japoński baseballista Shohei Ohtani traktowany jest niemalże jak bóg.
– Mieliście nadzieję, że wygranie Azjatyckiej Ligi Mistrzów i półfinał Klubowych Mistrzostw Świata otworzy drzwi do któregoś z dobrych klubów europejskich?
–Trudno powiedzieć. Nie rozmawiamy o propozycjach, mamy umowę, że Maciek mówi o konkretach, jak się na coś zdecyduje. Polska ma dobrych, wykształconych i przygotowanych do pracy trenerów, ale ogranicza nas pochodzenie. Zdecydowanie popularniejsi są szkoleniowcy np. z Bałkanów. Serbów, Chorwatów, Bułgarów czy Rumunów można znaleźć w wielu ligach na całym świecie, z nami jest gorzej. Polakowi jest trudniej. Marek Papszun, znakomity szkoleniowiec Rakowa, przez rok szukał intensywnie zatrudnienia za granicą i nie znalazł. Polskiemu trenerowi trudno znaleźć angaż w uznanym klubie.
– W ostatnich kilku latach doszło do wielu zmian na stanowisku selekcjonera naszej kadry. Nazwisko Macieja Skorży zawsze się pojawiało w gronie kandydatów.
– Trudno mi się wypowiadać w jego imieniu. Z własnego doświadczenia wiem, że praca w klubie to coś zupełnie innego niż w kadrze. Maciek był asystentem w tej seniorów, ja prowadziłem reprezentacje młodzieżowe, przez dwa lata pracowaliśmy z zespołem U23 w Emiratach. Mnie dużo wygodniej i lepiej pracuje się w piłce klubowej, gdzie trener ma wpływ na wszystko. W kadrze nie ma praktycznie na nic. Zbiórka w niedzielę, mecze w czwartek i w niedzielę. Praca polega na selekcji, trochę z doskoku. Ja wolę pracę analityczną, taką, która ma wpływ na proces treningowy. Lubię mieć wszystko pod kontrolą, odciskać piętno na drużynie. A co do Maćka, to trzeba jego zapytać.
– Japończycy są wymagający, a czy są hojni? Odpowiednio wynagrodzili za wygranie ALM?
– Prowadziliśmy zespół tylko w dwumeczu finałowym. Dzięki tamtemu triumfowi z Al-Hilal, w czerwcu przyszłego roku Urawa pojedzie do USA na Klubowe MŚ, które zostaną rozegrane w nowej formule. Co do premii, każdy ma w kontrakcie odpowiednie zapisy i bonusy, wszystko jest płacone na czas. Przed ważnym meczem nie wchodzi właściciel koncernu i nie mówi, jak szejk: “dziś premia razy trzy”. To nie ta kultura. Tam jest wyłącznie plan A i trzeba go zrealizować. Niespodzianek brak.
– Jaki był plan na sezon 2023?
– Poprawić organizację gry w defensywie, bo zespół tracił za dużo goli, były za duże przestrzenie między liniami, za mało było agresywności w grze. Futbol japoński nie jest fizyczny, tylko raczej techniczny, żywiołowy, sporo w nim piłkarskiej inteligencji, oni wiele widzą i przewidują na boisku. Ale gra jest “miękka”, my wymagaliśmy większego kontaktu z rywalem. W 34 meczach straciliśmy 27 goli, najmniej ze wszystkich zespołów. Zajęliśmy czwarte miejsce, do trzeciego zabrakło punktu.
– Jak traktuje się trenerów?
– Są darzeni ogromnym szacunkiem. Trener to gość. W Europie musi się dostosowywać, pasować do profilu i wizji klubu, tu wprowadzać młodych, tam bazować na jednym systemie czy modelu gry. A w Japonii może grać kim chce i jak chce – nikt niczego nie narzuca, nie wymaga. Trener jest odpowiedzialny za wszystko w stu procentach. Dla mnie idealne miejsce do pracy – nie lubię bałaganu, wolę, gdy wszystko jest ułożone pod linijkę. Na mecze podróżujemy samolotem lub pociągiem. Shinkansen jest najszybszym środkiem lokomocji. Blisko naszego stadionu mamy stację kolejową, wsiadamy i 700 km dzielące nas od Hiroszimy pokonujemy w trzy godziny. Samolotem nie da się szybciej. Hotele wybieraliśmy blisko stacji, wysiadaliśmy i szliśmy piechotą. Bez żadnej ochrony. Ludzie się kłaniali i robili zdjęcia z piłkarzami.
– Co cię zdziwiło w Japonii?
– Słaba znajomość angielskiego, nawet w Tokio. Mamy tłumaczy, między sobą rozmawiamy po polsku, w obecności Japończyków po angielsku, choć ten język rozumie może kilku piłkarzy. W sklepach, restauracjach trzeba mieć włączonego translatora, wszyscy są uprzejmi, próbują się dogadać, ale krępują się mówić. Oni są wstydliwym narodem i, jeśli czegoś nie robią dobrze, wolą w ogóle tego nie robić.
– Ile zarabiają japońscy piłkarze?
– Najwyższe kontrakty nijak się mają do czołowych lig europejskich, a z krajami arabskimi to już w ogóle nie ma porównania. Do J.League gwiazdy światowego formatu nie przyjeżdżają. Wyjątkiem był Andres Iniesta, który trafił tutaj dzięki firmie Rakuten, która sponsorowała Barcelonę. Japonia nie jest w stanie konkurować nawet z USA. I tego nie chce. Każdy musi znać swoje miejsce w szeregu, nikt nie może być za bardzo ponad innymi, są przyzwyczajeni do pewnych standardów, szeroko rozumianej równości. Gwiazdorskie kontrakty nie byłyby mile widziane.
– Uczysz się japońskiego?
– Próbowałem, miałem kilkanaście lekcji, ale z wiekiem coraz trudniej przychodzi mi nauka. To trudny język, w którym czasownik jest dopiero na końcu zdania. Kto oglądał film “Między słowami”, ten pamięta, że czasem nawet kilkunastosekundową przemowę można streścić w paru słowach.
– Największy minus?
– Rozłąka z rodziną. Żona pracowała, córka uczyła się w liceum, więc rok 2023 spędziliśmy osobno. Nie miałem możliwości przylecieć do kraju – najdłuższe “wolne” trwało sześć dni, prawie trzy z nich trzeba byłoby poświęcić na podróż. Rok 2023 był wyjątkowy trudny i dał mi się we znaki. Potem, praktycznie z marszu, dołączyłem do Lecha. Po sezonie odpocząłem, przez trzy miesiące się zregenerowałem, nabrałem głodu i ochoty do pracy. Do Japonii lecę z ogromną chęcią, mam stamtąd same dobre wspomnienia i liczę, że z takimi samymi kiedyś wrócę.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.