| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Po efektownym zwycięstwie nad Jagiellonią Białystok (5:0) piłkarze prowadzącego w tabeli Lech w najbliższej kolejce ekstraklasy przeegzaminują Śląsk Wrocław, który nie wygrał jeszcze w tym sezonie. W stolicy Wielkopolski znów szykuje się wysoka frekwencja na trybunach.
Poznaniacy wygrali cztery mecze z rzędu i po ośmiu kolejkach prowadzą w tabeli z trzypunktową przewagą nad Cracovią. Tydzień temu Kolejorz nie miał litości dla mistrza Polski, a w niedzielę na Bułgarskiej zaprezentuje się wicemistrz kraju – Śląsk. Zawodnicy trenera Jacka Magiery w bieżących rozgrywkach nie zanotowali jeszcze zwycięstwa i zajmują przedostatnie, 17. miejsce, ale mają do rozegrania dwa zaległe pojedynki.
Wrocławianie w ostatnim czasie stanowili spory problem dla Lecha, który nie wygrał ostatnich pięciu spotkań z tym rywalem. – Znam te statystyki, dlatego czeka nas trudne zadanie. Śląsk to zespół, który całkiem dobrze się broni. Liczę, że przeciwko nam zagra niską, taką kompaktową defensywą. Będziemy musieli się temu przeciwstawić, a do tego potrzeba będzie odpowiednia jakość piłkarska oraz wysoki poziom agresji przy odbiorze piłki. Wiem, że piłkarze Śląska nie wygrali jeszcze w tym sezonie meczu, mają to zapewne w głowach, ale też w końcu to pierwsze zwycięstwo będą chcieli odnieść – powiedział na konferencji prasowej trener lidera Niels Frederiksen.
Jak dodał, nie tylko defensywa jest mocną stroną najbliższego przeciwnika. – Trudno porównywać Śląsk do innego zespołu. Jego siłą jest zespołowość, ma groźne stałe fragmenty gry, po których zdobył większość goli w tym sezonie. Musimy uważać także na fazy przejściowe, szczególnie, gdy przejmują piłkę – przyznał.
Znakomite wyniki przyciągają kibiców na Enea Stadion. Podczas meczu z Jagiellonią na trybunach zasiadło blisko 32,5 tysięcy fanów, a na dwie doby przed pojedynkiem ze Śląskiem uprawnionych do wejścia na stadion jest już blisko 30 tysięcy osób.
Frederiksen mimo dobrych wyników i pozycji lidera, stara się twardo stąpać po ziemi. Grę w zwycięskim meczu nad Jagiellonią szkoleniowiec ocenił na osiem w dziesięciostopniowej skali. Pytany o to, kiedy będzie mógł wystawić maksymalną notę swoim podopiecznym, odparł żartobliwie: "Może, jak wygramy 10:0...". – Ale nie o to chodzi, bowiem nawet wygrana 1:0 może być przeze mnie oceniona bardzo wysoko. Szczerze przyznam, że raczej nigdy nie zagramy na "dziesięć". Bo zawsze coś się znajdzie, co można poprawić, pokazać się z lepszej strony. Tak właśnie było podczas naszego ostatniego spotkania. Powiedziałem moim zawodnikom, że lepiej spisywaliśmy się będąc bez piłki niż z piłką. Dobrze graliśmy pressingiem, ale brakowało mi sytuacji stworzonych w trakcie otwartej gry. Trzy gole padły po rzucie wolnym, karnym i strzale z dystansu – zauważył duński szkoleniowiec.
Jak dodał, atutem jego piłkarzy jest też pewność siebie, którą nabierają z każdym kolejnym zwycięstwem. – To jest dobre, ale też stwarza pewne zagrożenia, jeśli tej pewności jest za dużo – zaznaczył.
Poza kadrą Lecha z powodu kontuzji są Szwed Filip Dagerstal oraz Fin Daniel Hakans. Z kolei Miha Blazic i Bartosz Salamon, którzy w poprzednim sezonie byli podstawowymi środkowymi obrońcami, muszą pogodzić się z rolą rezerwowych. – Nie mam zastrzeżeń do pracy tych zawodników na treningach, ale pozycje środowych obrońców mamy bardzo silnie obsadzone. Ci, którzy grają od początku sezonu, spisują się bardzo dobrze i nie mam powodu, żeby ich zmieniać. Ale też wiemy, że sytuacja w futbolu potrafi się szybko zmieniać zdarzają się kontuzje czy zawieszenia za kartki, dlatego wszyscy musza być gotowi – podsumował opiekun Kolejorza.
Mecz Lecha ze Śląskiem rozegrany zostanie w niedzielę o godzinie 17.30. Transmisja w Telewizji Polskiej.