| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jagiellonia Białystok po ubiegłotygodniowej porażce z Lechem Poznań 0:5 ma teraz szansę wrócić na ścieżkę zwycięstw. Żółto-czerwoni zmierzą się z beniaminkiem PKO BP Ekstraklasy, Lechią Gdańsk. O grze mistrzów Polski, widocznych problemach fizycznych zawodników Jagi oraz o możliwym odejściu z klubu Łukasza Masłowskiego mówi specjalnie w TVPSPORT.PL legendarny napastnik Jagiellonii i zdobywca pierwszej bramki w historii dla żółto-czerwonych w pierwszej lidze Jarosław Michalewicz.
Wymowny gest trenera Legii. Jasny sygnał w kierunku kibiców
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Nie sposób rozpocząć naszą rozmowę od innego tematu, niż porażki Jagiellonii z Lechem Poznań 0:5. Jest pan zaniepokojony mistrzami Polski? Taki wynik, to kompromitacja Jagi?
Jarosław Michalewicz, legenda Jagiellonii Białystok: – Nie chciałbym zaczynać rozmowy od słowa kompromitacja. Interesujemy się piłką i wiemy, że nawet największe, najlepsze drużyny potrafią przegrać sromotnie swój mecz z innym rywalem. Mam na myśli, chociażby spotkanie Brazylii z Niemcami na mundialu w 2014 roku. Przyznam jednak, że nie przystoi mistrzowi Polski przegrać tak wysoko i na pewno nie w takim stylu. To budzi niepokój przed kolejnymi spotkaniami, ale jestem byłym piłkarzem i patrzę podobnie, jak trener, czy zawodnicy.
– Czyli?
– Należy zapomnieć o tej porażce i myśleć już o spotkaniu z Lechią Gdańsk. Następny mecz jest najważniejszy, a ten, co był, trzeba zapić wodą, przeanalizować go i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
– Z kim w bramce na mecz z Lechią?
– To jest zasadne pytanie, ale jednak do trenera. Sam jestem ciekaw, jak postąpi sztab szkoleniowy. My możemy obserwować ich grę i oceniać ją na podstawie kilku interwencji w trakcie meczu. Po meczu w Poznaniu możemy mieć zastrzeżenia do Stryjka, ale wcześniej mieliśmy też do Abramowicza, który być może jako młody zawodnik nie radził sobie np. z presją spotkania. Ale nie przekreślałbym ani jednego, ani drugiego, jeśli chodzi o dalszą obsadę bramki.
– Za Abramowiczem poza umiejętnościami stoi też przepis o młodzieżowcu.
– To prawda. Wiemy, że chodzi też o pieniądze i o to, aby nie płacić na koniec sezonu kar. Mój niepokój natomiast jest większy w przypadku właśnie młodzieżowców. Jagiellonia, jako klub, który szczycił się przez wiele lat wychowankami, dzisiaj nie ma wychowanków w kadrze meczowej. Nie jestem tak blisko drużyny, by wiedzieć, kto ma szansę z młodzieżowców zagrać w tym sezonie więcej minut. Czy w ogóle tacy są? Przecież kiedyś, gdy nasz klub zaczął się odradzać, to przez kogo?
– Przez wychowanków, ale to lata 80.
– No właśnie, przez młodych piłkarzy! Był Darek i Jacek Bayer, Mariusz Lisowski, Jarek Bartnowski, Wiesław Romaniuk, Darek Czykier, Andrzej Ambrożej czy moja skromna osoba. Dzięki wychowankom klub wyszedł z otchłani i marazmu. Później była grupa z Tomkiem Frankowskim. A zarządzał tym trener Ryszard Karalus, znakomity fachowiec.
– A może problem jest w tym, że trener patrzy na tych chłopaków podczas treningów i widzi, że nie są wartością dodaną, nie są lepsi od piłkarzy pokroju Fadigi, Halitiego, czy Nene?
– Oczywiście, że każdy trener rozliczany jest z wyniku. Natomiast bardzo różnie trenerzy podchodzą do tych rzeczy. Niektórzy zamykają się tylko na to, by osiągnąć korzystny wynik, a inni jeszcze mają w głowie przyszłość klubu w postaci juniorów, którzy muszą dostawać szansę. Oczywiście nie wrzucam tu kamyczka do ogródka trenera Siemieńca, bo chwała mu za to, co zrobił i co osiągnął w poprzednim sezonie. Apelowałbym jednak, by Jagiellonia inwestowała w szkolenie wychowanków, piłkarzy z tak zwanego własnego chowu. Musimy iść w tym kierunku, bo nie będziemy co roku mistrzami, czy wicemistrzami Polski. Nie zawsze z tego tytułu pieniądze będą płynęły szerokim strumieniem. Musimy dawać więcej wychowanków do pierwszego zespołu. Tam są pieniądze i tam jest przyszłość klubu.
– Młodzi to ogromna inwestycja...
– Za nimi przyjdą pieniądze. Trzeba stawiać na młode roczniki. Inwestycje w tej sprawie są kluczowe. Dobrze, że klub myśli też o inwestycjach w nowe boiska, bo to na pewno przyczyni się do tego, by młodzi zawodnicy mieli lepsze warunki do trenowania. Zaczynać trzeba od podstaw, fundamentów, ale trzeba też dawać tym młodym zawodnikom szansę.
– Jeśli jesteśmy przy inwestycjach klubu, to warto zahaczyć też temat kończącego się kontraktu Łukasza Masłowskiego i kadencji Wojciecha Pertkiewicza. Wrócił też temat tego, że Masłowski zawita do Częstochowy.
– Być może to nastąpi. Takie jest życie. Oczywiście ci ludzie zasłużyli na ciepłe słowa i pochwały, ale przypomnę, że bez nich też Jaga zdobywała medale. Chcę podkreślić, że nie ma ludzi niezastąpionych.
– Podobnie jest z trenerem? Mariusz Lisowski kilka tygodni temu na łamach TVPSPORT.PL powiedział, że mistrzostwo Polski nie może być immunitetem dla trenera Siemieńca.
– I nie będzie immunitetem, natomiast nie po to Jagiellonia grała przez ostatni rok najlepszą piłkę w naszej lidze, by teraz po trzech, czy czterech słabszych meczach zwalniać architekta sukcesu, jakim jest mistrzostwo Polski. Dlatego dzisiaj nawet nie dopuszczam myśli o zwolnieniu trenera.
– Ale spadek formy drużyny jest widoczny…
– To fakt. Rozmawiając z kolegami z boiska, zadaliśmy sobie pytanie, który z piłkarzy prezentuje zbliżony poziom do formy z minionego sezonu? Zapadła cisza, bądź padały odpowiedzi, że żaden. Tu jest ten problem. Jeśli piłkarz nie jest w najwyższej formie fizycznej i nie czuje tak zwanej pary w nogach, to w rywalizacji na boisku podejmuje nie zawsze trafne decyzje. Te zachowania widać w grze Jagiellonii Białystok. Boimy się zagrać odważniej w pressingu. Brakuje nam też szybkości. Być może problem leży w przygotowaniu do sezonu. Na pewno duża intensywność rozgrywanych meczów tez zrobiła swoje i dlatego nogi stały się ciężkie. W przygotowaniu fizycznym szukam problemu, bo to, że ktoś nas czyta, wie jak gra Jagiellonia, to jest akurat zrozumiałe. Nasza drużyna nie może stracić wiary w siebie. Wtedy byłaby to kompletna porażka. Dopóki wierzą w siebie, to jest szansa, że wejdą na ścieżkę zwycięstw.
– A jak pan ocenia transfery Jagiellonii w tym sezonie?
– Na początku wyglądały naprawdę obiecująco. Ale dziś nie da się ani jednego piłkarza Jagiellonii pochwalić, że jest w wysokiej formie. Na razie jest jeszcze zbyt wcześnie, by wystawiać komuś notę, czy też, by kogoś skreślać. Wielu piłkarzy potrzebuje jednak kilku miesięcy, by wejść do klubu i się zaaklimatyzować.
– Teraz przed Jagiellonią mecz z Lechią Gdańsk…
– No właśnie i to może być jeden z kluczowych momentów tej rundy. Wydaje mi się, że kalendarz nad nami czuwa. Przed Jagiellonią dwa mecze z beniaminkami. Obowiązkiem jest wygrać mecz u siebie z Lechią. To jest czas na to, by Jaga po prostu wygrała. Styl, w jakim miałaby to zrobić mniej mnie interesuje. Dzisiaj najważniejsze jest to, by zdobyć trzy punkty. Na piękne granie przyjdzie czas. Mistrzowie Polski muszą przejść przez ten kryzys i tylko zwycięstwo może im w tym pomóc.