Dominik Marczuk coraz lepiej poczyna sobie za oceanem. W poprzedniej kolejce MLS zaliczył efektowną asystę, a w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu zdobył swoją pierwszą bramkę. Jego gol otworzył wynik meczu z Portland Timbers...
Polski skrzydłowy po raz drugi z rzędu znalazł się w wyjściowej jedenastce Realu Salt Lake City. Trzy dni temu, w starciu z FC Dallas asystował przy trafieniu Andersona Julio, a tym razem sam trafił do bramki. W 10. minucie starcia z Portland Timbers spokojnie przyjął piłkę w polu karnym, minął rywala i płaskim strzałem lewą nogą pokonał bezradnego bramkarza.
Jego trafienie otworzyło wynik spotkania i napędziło gospodarzy. W 22. minucie Real – za sprawą Diego Luny – podwyższył prowadzenie na 2:0. Taki wynik utrzymał się do przerwy...
W 62. minucie do roboty zabrali się jednak goście. Najpierw na 1:2 trafił Antony, a niespełna kwadrans później wyrównał Evander. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem 2:2, gospodarze raz jeszcze ruszyli do ataku...
W 90. minucie na 3:2 trafił Diogo Goncalves i to Real był o krok od wygranej. W doliczonym czasie gry ich marzenia pogrzebał jednak Jonathan Rodriguez, który wpadł w pole karne i efektownym szczupakiem wyrównał na 3:3. Takim też rezultatem zakończyło się spotkanie.
Marczuk spędził na murawie komplet minut. Poza nim w tej kolejce MLS zagrali też inni Polacy. Bartosz Slisz również rozegrał całe spotkanie (z New York Red Bulls 2:2), a Sebastian Kowalczyk zszedł z boiska dopiero w doliczonym czasie gry (z Austin FC 1:0). Mateusz Bogusz i Dawid Bugaj mecze swoich drużyn obejrzeli za to z ławek rezerwowych.