| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jagiellonia Białystok wyszarpała zwycięstwo w domowym meczu z Lechią Gdańsk. Żółto-czerwoni pokonali Lechistów 3:2 między innymi po bramce z rzutu karnego, którą zdobył środkowy obrońca Mateusz Skrzypczak. Piłkarz w rozmowie z TVPSPORT.PL przyznał, że cieszy się z takiego przebiegu spotkania.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Mateusz Skrzypczak, to teraz etatowy egzekutor rzutów karnych w Jagiellonii Białystok? Zapewniłeś drużynie trzy punkty.
Mateusz Skrzypczak, Jagiellonia Białystok: – Byłem wyznaczony do strzelenia tego karnego. Mieliśmy dość niekorzystny wynik przed tym karnym, bo chcieliśmy za wszelką cenę wygrać mecz. Wiele zależało od wykonania przeze mnie tej jedenastki. Cała presja spoczęła wtedy na mnie. Cieszę się, że wziąłem tę odpowiedzialność na siebie. Chciałem strzelić tego karnego. Jestem zadowolony, że zapewniłem tym strzałem mojej drużynie trzy punkty.
– Duża pewność siebie biła z twojej postawy na boisku, gdy brałeś piłkę od Jesusa Imaza i ustawiłeś ją sobie na jedenastym metrze.
– To prawda. Byłem bardzo pewny swego. Gdyby tak nie było, to nie miałoby sensu to, bym podchodził do wykonania tego rzutu karnego.
– Po drugiej bramce dla Lechii Gdańsk widać było w waszej drużynie sportową złość i chęć odrobienia strat. Co was do tego pobudziło?
– Może to źle zabrzmi, ale ja się cieszę, że mecz miał taki przebieg. Oczywiście najlepiej byłoby wygrać cztery, albo pięć do zera, ale z perspektywy drużyny na pewno lepsze było to, że z negatywnego wyniku przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Jeżeli już mieliśmy tracić bramki, to cieszę się, że odrobiliśmy i nawet zdobyliśmy jedną więcej. Nie ma co ukrywać, nie wszystko nam się układało. Natomiast pokazaliśmy sportowy charakter. Mnie się wydaje, że właśnie tego nam potrzeba obecnie. Dzięki temu zwycięstwu będziemy teraz szli do przodu.
– A przed wami wcale niełatwy okres, bo zaczynacie ponownie grę niemal co trzy dni.
– To na pewno duże wyzwanie i jesteśmy jego świadomi, ale jesteśmy też szczęśliwi. Przecież po to walczyliśmy i wywalczyliśmy mistrzostwo przed rokiem, by właśnie teraz, jesienią grać co trzy dni. Dla mnie to przywilej, by grać tak często. Wiadomo, musimy być do tego bardzo dobrze przygotowani, musimy też odpowiednio odpoczywać i się regenerować. We wrześniu wszyscy z nas poznali swoje organizmy przy grze co trzy dni. Teraz powinno być nam łatwiej. Wydaje mi się, że będziemy gotowi. To nie będzie dla nas nowość.
– Może być trudno walczyć z takimi markami, jak Kopenhaga, gdy Jagiellonia po dobrych kilkunastu minutach z Lechią Gdańsk później jednak gaśnie w pierwszej połowie na około pół godziny.
– Na pewno czekają nas bardzo wymagające mecze w Lidze Konferencji. Przeciwko gdańszczanom mieliśmy dobry początek, bywaliśmy cały czas na ich połowie. Nie pozwalaliśmy im na zbyt wiele. Niestety po naszej bramce Lechia szybko odpowiedziała. Wtedy spadła nasza pewność siebie. Tak przynajmniej mi się wydaje i tak to wyglądało z mojej perspektywy. Lechia to zauważyła i się nakręciła. Przez to mecz stał się bardzo otwarty, bo piłka krążyła od jednego do drugiego pola karnego. W drugiej połowie Lechia strzeliła gola, ale cieszę się, że się nie poddaliśmy i szliśmy dalej do przodu.
– Drugi gol Lechii paradoksalnie dodał wam skrzydeł?
– Mogło rzeczywiście to tak wyglądać. Myślę, że oni poczuli, że my się nakręciliśmy na odrobienie wyniku i wiedzieli, że będzie im trudno utrzymać korzystny wynik do końca. To dało nam bardzo pozytywny efekt.
– W połowie najbliższego tygodnia kolejny mecz. Zagracie na wyjeździe zaległe spotkanie z Motorem Lublin.
– Nie patrzę na ten mecz na zasadzie tego, że to spotkanie z beniaminkiem, czy nie z beniaminkiem. Dla mnie to spotkanie po prostu z Motorem Lublin. Jedziemy do Lublina tylko z jednym założeniem. Jest nim zwycięstwo. Po takim charakternym pokonaniu Lechii nie możemy mieć innych myśli w głowie, niż pewność siebie. Takie jest nasze podejście.
– Trener Siemieniec zaskoczył was tym, że wprowadził wiele rotacji w składzie na mecz z Lechią?
– Niektóre zmiany wynikały z kontuzji kolegów. Inne, to rozwiązania taktyczne przygotowane przez trenera. Nie było w nas jakiejś niepewności, wynikającej z tego, że na przykład Tomas Silva, który nie jest nominalnym ofensywnym środkowym pomocnikiem, zagrał za Fadigą. Wszystko, co było widoczne na boisku, było przez nas wcześniej trenowane podczas zajęć. Trener ma do dyspozycji ponad 20 piłkarzy, więc korzysta z tego. Rzeczywistość była taka, że z Lechią wystąpili piłkarze, którzy grali też trochę mniej w poprzednich spotkaniach. Dobrze, że to poskutkowało zwycięstwem, bo ci zawodnicy dali dziś liczby na boisku. Widać, że wszyscy razem stanowimy drużynę.
– Zwycięstwo z Lechią oddzieli grubą kreską ostatnie kiepskie tygodnie w wykonaniu Jagiellonii?
– O naszej gorszej dyspozycji mówiły na pewno wyniki meczów. Mam nadziej, że zwycięstwo z Lechią sprowadzi nas na ścieżkę wygranych spotkań. O to przecież chodzi w tym sporcie.
– Głośno było w waszej szatni po zwycięstwie z Lechistami.
– To wynikało z jednej prostej przyczyny. Po prostu z tego, że odwróciliśmy losy meczu z niekorzystnego wyniku. To w sporcie też nie jest łatwe wyjść z wyniki 1:2 na 3:2. To zwycięstwo bardzo fajnie smakuje. Nie pokonaliśmy przeciwników trzy, czy cztery do zera, tylko do samego końca musieliśmy walczyć. Trzy punkty wyszarpaliśmy charakterem. Z tego się bardzo cieszę.
– Chodziło o to, by wygrać bez względu na to, jakim sposobem?
– To prawda, chodziło o trzy punkty. Podkreśliłbym też dobrą dyspozycję Lechii w tym meczu, bo byli bardzo groźni w kontrataku. Pokazali dziś, że mają bardzo szybkie skrzydła i na tym bazują. Mieli swoje momenty. Niemniej celem jest zwycięstwo. Wiadomo, że chcielibyśmy grać na naszych zasadach. Nie zawsze się to udaje, więc w takich dniach, jak w tym w meczu z Lechią trzeba cieszyć się z tego, że udało się po prostu wygrać.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica