Robert Lewandowski nie przestaje zachwycać w obecnym sezonie LaLiga. Po sześciu kolejkach Polak jest liderem klasyfikacji strzelców, a w meczu z Villarrealem skompletował kolejny dublet. I choć to w dużej mierze jemu Blaugrana zawdzięcza trzy punkty, to w stronę Polaka po ostatnim meczu nie są kierowane wyłącznie pochwały.
Robert Lewandowski zalicza piorunujący start w sezonie 2024/25 LaLiga. Po sześciu kolejkach napastnik reprezentacji Polski ma zgromadzone sześć goli i przewodzi klasyfikacji strzelców ligi. Za jego plecami są Raphinha (pięć goli) i Kylian Mbappe (cztery gole).
Wysoką formą "Lewy" potwierdził w wygranym przez Barcę 5:1 meczu z Villarrealem. Skompletował drugi w sezonie dublet i był o krok od pierwszego hat-tricka. Strzelając z rzutu karnego trafił jednak w słupek.
Lewandowski i tak bez dwóch zdań był jednym z bohaterów zespołu. Od katalońskiego "Sportu" otrzymał "ósemkę" w skali 1-10 – najwyższą ocenę z piłkarzy Barcelony, obok Ter Stegena, Torre, Raphinhi i Yamala. "Niewiele razy dotykał piłki, bo nie potrzebuje tego, żeby być kluczowym zawodnikiem" – czytamy.
"Mundo Deportivo" także wychwala Polaka za ostatni występ. "Dwa gole "zabójcy" zrobiły różnicę w pierwszej połowy i prowadzą go w Trofeo Pichichi z sześcioma golami w sześciu meczach. Miał na nodze hat-tricka, ale z rzutu karnego trafił w słupek" – napisano.
Nie był to jednak nieskazitelny występ w wykonaniu 36-latka. I na to zwraca uwagę "AS". "Strzelił dwa gole, ale oglądając mecz, nie spisał się tak dobrze, zwłaszcza że przy rzucie karnym posłał piłkę w słupek. Polak kontynuuje ścieżkę swojego pierwszego roku w Blaugranie zdobywając bramki praktycznie w każdej kolejce. W Barcelonie przeżywa drugą młodość" – czytamy w dzienniku.