Sezon 2024 w lekkoatletyce zmierza ku końcowi. To był rok bicia blisko 40-letnich rekordów świata, ustanawiania święta narodowego na wyspie St. Lucia i freakfightu między tyczkarzem a płotkarzem. Był to również rok zapowiedzi: tego, że w tej dyscyplinie sportu wkrótce przyjdzie nowe. Oto subiektywne TOP10 światowych wydarzeń w Królowej Sportu okiem redakcji TVPSPORT.PL. W drugiej części – w czwartek – podsumowanie polskich dokonań.
Polscy lekkoatleci nominowani do prestiżowej nagrody. Jednego nazwiska nie znacie
Rok z rekordami świata, wysypem wielkich i charyzmatycznych postaci, a przy tym igrzyskami olimpijskimi w centralnym punkcie sezonu? To musiało się udać. Do tego stopnia, że wybór 10 najciekawszych, najbardziej wzniosłych wydarzeń mijającego roku w lekkoatletyce tym razem był szalenie trudny. Ale należało spróbować.
10. Katzberg przyleciał, postraszył, a potem udowodnił
Podobnie jak przed rokiem w Budapeszcie, w Paryżu znów królestwem rzutu młotem okazała się Kanada. Tak. Już nie Polska. Pierwszy raz od 13 lat zdarzyła się impreza lekkoatletyczna dużej rangi, w której nasi reprezentanci nie wywalczyli ani jednego krążka w tej konkurencji. Tym większe brawa dla Anity Włodarczyk, że będąc już weteranką, do brązu zabrakło jej raptem kilku centymetrów. Naszym mężczyznom igrzyska wyszły dużo gorzej i z gonienia Ethana Katzberga, które zapowiadał i Wojciech Nowicki, i Paweł Fajdek, zostały piąte i siódme miejsce. 22-latek ten sezon rozegrał jednak wybitnie. Paryż na dobrą sprawę ustawił już w kwietniu, bo to wtedy na mityngu w Nairobi – pierwszym jego w sezonie – uzyskał spektakularną życiówkę 84,38 m. Od tamtej pory stało się jasne, że reszta do pokonania tego asa potrzebuje cudu. Ale cud się nie zdarzył. On znów przekroczył 84 m.
9. St. Lucia ma nowe święto narodowe
Choć królową 200 metrów u pań została Gabby Thomas, a męską setkę wygrał Noah Lyles – dwie postaci hitowego serialu "Sprint" produkcji Netfliksa – to drugą część sprinterskiego tortu zagarnęli w Paryżu przedstawiciele małych państw. I było dość zabawne słuchać, jak Letsile Tebogo wbijał Lylesowi szpilkę po zwycięstwie na pół okrążenia: że on woli raczej robić, a nie mówić. Amerykanin, samozwańczy król tej konkurencji, jeszcze na prezentacji wybiegł z tunelu, jakby było już po biegu. Botswańczyka nie przeraził, w dodatku potem Noah zasłaniał się zakażeniem covidem. Mind games wielkich ego tu zostało rozstrzygnięte w ciekawy sposób. Jednak najładniejszą opowieść sprintu na Stade de France napisała Julien Alfred. Jej wygrany finał 100 m na wyspie St. Lucia ludzie oglądali na ulicach. Jej powrotowi do państewka towarzyszył następnie festiwal – taki z bogatym harmonogramem obchodów, w tym odsłonięciem muralu. Puentą jej sukcesu było święto narodowe, jakie zarządziły władze. Święto Julien Alfred.
8. Michael Johnson-aktywista i wysyp nowych imprez
Sezon 2024 przyniósł przełom nie tylko w konkurencjach, gdzie bito rekordy świata. Przełom przyszedł też w lekkoatletyce ogółem. Wielki eks-sprinter Michael Johnson, który obecnie udziela się jako ekspert i zażarty twitterowicz, od dawna przekonywał publicznie, że tę dyscyplinę da się uczynić ponownie wielką (lub jeszcze większą niż obecnie – w zależności od narracji). W końcu, po miesiącach analitycznych wpisów, oficjalnie ogłosił, że sam chce o to zadbać. W ten sposób od 2025 roku będziemy śledzić zawody Grand Slam Track jego autorstwa, które – jak twierdzi Amerykanin – zrewolucjonizują rynek. Co ciekawe, to samo ma na celu mąż Sereny Williams, który jeszcze we wrześniu przeprowadzi pierwszy mityng dla kobiet. Obie kwestie łączy jedno: premie do wygrania większe niż w Diamentowej Lidze. Sama liga też obwieściła, że od kolejnego lata podniesie nagrody o blisko jedną trzecią, co musiało się stać, nie chcąc masowo stracić gwiazd. Ale to nie koniec, bo kolejne słowo do dodania w tym zakresie miało też World Athletics. To też informacja z tego lata: że od 2026 roku elita elity zmierzy się w Ultimate World Champs, czyli takich jakby "supermistrzostwach świata", z pulą nagród w wys. 10 mln dolarów. Czyli wyższą niż na cały sezon ma od nowego lata przygotowana Diamentowa Liga. Najlepsi lekkoatleci mogą zacierać ręce. Wygląda, że w końcu ich sport może zacząć przynosić dużą kasę.
7. Jakob Ingebrigtsen – najlepszy pacemaker świata
Norweg jest absolutnym geniuszem biegów średnich i długich. Jesienią w ledwie dzień po finale Diamentowej Ligi przetransportował się z Brukseli do Kopenhagi i tam zadebiutował w półmaratonie. Wcześniej w Monako poprawił rekord Europy na 1500 m (własny), a na Śląsku ustanowił rekord świata na 3000 m, którego zdaniem wielu nie dało się poprawić nigdy. A jednak został przez Jakoba zmiażdżony, w dodatku w butach, które poprzedniego wieczora awaryjnie załatwiał mu Marcin Lewandowski. Jednak gwiazdorowi też zdarza się mylić. Po tym, gdy w Eugene na 1500 m przegrał z Jake’iem Wightmanem, a w Budapeszcie z Joshem Kerrem, teraz został pokonany przez tempo, które sam od początku nadał i ostatecznie go nie wytrzymał. Naszym zdaniem był to najbardziej spektakularny pojedynek biegowy Paryża. Cole Hocker, który go wygrał w 3:27.65, ustanowił rekord olimpijski, a aż 10 biegaczy uzyskało czas poniżej 3:31. W Tokio było takich tylko pięciu. Jakob okazał się znakomitym pacemakerem, choć nie o to mu raczej chodziło.
Poziom na 1500 m wzrósł też u kobiet. Jednak u "średniaków" największe wrażenie zrobiły postępy elity męskiej na 800 m. Jeszcze w poprzednim roku granicę 1:43 łamało dwóch zawodników. Tego lata było ich aż 12, przy czym trzej w pewnym momencie ocierali się o rekord świata. Zabrakło 0.2 s. Na razie.
6. Sifan Hassan. Biegaczka uniwersalna
Zaczynała od dystansów średnich i w biegu na 1500 m ma tytuł mistrzyni świata – z Doha. Później stopniowo się przedłużała i w Tokio została mistrzynią olimpijską naraz na 5000 i 10000 metrów. Jest niezniszczalna – mówiono – ale gdy Sifan Hassan uznała, że teraz przestawi się na maraton, ludzie pukali się po czołach. Niesłusznie, bo w debiucie wygrała prestiżowy bieg w Londynie. Tyle że w tym roku w Paryżu Holenderka przeszła samą siebie. O ile trzy lata temu połączyła w jednych igrzyskach 1500-5000-10000, co już wydawało się szalone, teraz w taki tercet włączyła nie 1500, lecz wspomniany maraton. Na Stade de France zdobyła dwa brązy, a potem – zmęczona tym, co dotychczas – fantastycznie rozegrała na finiszu wszystkie specjalistki od królewskiego dystansu. Miała prawo płakać, przecinając wstęgę. Więc płakała. Tym razem – w przeciwieństwie do londyńskiego debiutu – już się nie zatrzymywała. I nie nazywała się już też w wywiadach "idiotką bez głowy". Teraz może nazywać się legendą, choć po prawdzie… mogła już dawno. Zasłużenie.
5. Gospodarz uciszył Rzym jednym gestem
Raz wskazał palcem na usta i wszyscy zamilkli. Raz klasnął i wszyscy klaskali za nim. Rytmicznie. To dla niego na stadion olimpijski w Rzymie przyszedł prezydent jego kraju. To z nim później tańczył w loży honorowej. To u siebie – we Włoszech – Gianmarco Tamberi został mistrzem Europy, czyniąc przy tym w czerwcu jedno z najwspanialszych widowisk sezonu. Widowisko jednego aktora. Choć Tamberi nie należał ostatnio do najściślejszego topu sportowców pod względem jakości, to ugruntowuje się jako król entertainmentu. Jak mało kto na stadionie, Włoch potrafi zelektryzować publiczność. Porwać ją. Zaprosić do tańca. I ludzie to kupują. "Gimbo", który podczas ME dla zabawy powkładał sprężyn do buta, w którym skakał, ma doskonałe wyczucie. A w Paryżu zrobił show nawet z tego, że gdy będąc chorążym, na igrzyskach machał flagą tak mocno, iż z palca spadła mu obrączka ślubna. Historię o Sekwanie i swojej miłości opisał tak, jak chciałaby w tej sytuacji przeczytać każda kobieta. Zgubionego złota w Paryżu nie odzyskał. Nękany chorobą swoje zawody tam przegrał, choć marketingowo wyszedł przynajmniej na zero. Albo i na plus. Król. Instytucja. Legenda.
4. Trzy Polki na płaskim szybsze od Sydney, tyle że na płotkach
Startowała tego lata bardzo mało, bo wcześniej mierzyła się z kontuzją. Co więcej, długo nie było jasne, czy Sydney McLaughlin-Levrone ostatecznie zamierza wystąpić w igrzyskach na płaskie 400 m, czy jednak na koronnych płotkach. To zostało zamknięte podczas US Trials, gdzie zresztą poprawiła własny rekord świata. Femke Bol – jej największa konkurentka – liczyła, że może będzie w stanie zagrozić Amerykance w finale igrzysk, jednak tam Sydney raz jeszcze przebiła samą siebie. Jej nazwisko na liście startowej chciałby mieć każdy mityng świata, obojętnie w jakiej konkurencji. Ale to nie takie proste, zwłaszcza że ostatnio podpisała kontrakt z Grand Slam Track. Jest jeszcze jedna kwestia – taka na uzmysłowienie sobie jej jakości. McLaughlin-Levrone i jej płotkarskie 50.37 sekundy to wynik, który w polskich tabelach wszech czasów dawałby jej czwarte miejsce, tyle że na 400 m bez płotków. I zaznaczmy, że to nie Polki są kiepskie. To "Syd" jest doskonała.
3. Rekord świata, który wszyscy znają, ale mało kto widział
Nie było starszego rekordu świata mężczyzn niż ten w dysku Juergena Schulta. I już go nie ma, bo w kwietniu w Oklahomie 38-letnią historię Niemca zakończył Mykolas Alekna. Syn słynnego ojca wynikiem 74,35 metra oficjalnie zakończył etap męczącego dla obu porównywania go do Virgiliusa – legendy litewskiego sportu. Pora zrozumieć, że teraz na własny pomnik pracuje 22-latek. Rzut, którego nagranie obiegło sieć, był spektakularny i jest już zatwierdzony przez World Athletics. Widocznie wszystko w tych zawodach musiało być w porządku, choć nieco szkoda, że taki popis nie przytrafił się w lokalizacji, gdzie chociaż działałby normalny system kamer, a nie wyłącznie ręka trzymająca smartfona. Niestety, rekordowy konkurs miał niską rangę, odbywał się z dala od uwagi mediów, w dodatku na otwartej przestrzeni. A skoro tak, to i z mocnym wiatrem, który – to nie ulega wątpliwości – znacząco pomógł Aleknie. Nie zmienia to faktu, że mowa o geniuszu lekkoatletyki, czego dowodem później stało się olimpijskie srebro. Wykorzystać wiatr też trzeba umieć. To też jest miara wielkości.
2. "Mondo" vs. Karsten. Freakfight człowieka roku
2024 był zdecydowanie rokiem Armanda Duplantisa. I wynikowo, i marketingowo. Oprócz w sumie trzech rekordów świata (w tym tego w finale igrzysk) sławę Szwedowi przyniósł wrześniowy, kapitalny pojedynek na 100 m z Karstenem Warholmem. Wprawdzie jego zapowiedzi i liczebność na trybunach zbyt wzniosłe nie były, to jednak nagrania i informacja o wyniku tyczkarza – 10.37 sekundy! – okrążyły świat. Starcie płotkarza ze skoczkiem było od początku do końca fenomenalne: z wideami imitującymi trash talk, z podtekstem wojenki szwedzko-norweskiej na tle społecznym, a na koniec na wysokim poziomie sportowym. Takie walki 1 vs. 1 są motorem napędowym lekkoatletyki. Nawet jeśli samo słowo freakfight ma konotacje zahaczające o patologię, to podobne pojedynki, podobne widowiska mogłyby być organizowane częściej. Dla pobudzenia fanów – głównie tych, którzy lekkoatletykę śledzą rzadziej niż namiętnie i regularnie. My ten bieg oglądaliśmy z zainteresowaniem porównywalnym do olimpijskiego finału.
1. 37 lat czekania. Mahuczych wreszcie nadpisała historię
Jeden mityng i dwa rekordy świata? Skądś to znamy, prawda, Stadionie Śląski? Jednak rekord, który został poprawiony w Paryżu przez Jarosławę Mahuczych w skoku wzwyż, stawiamy wyżej od popisów Duplantisa. Co do Szweda jesteśmy zgodni: jego stać na jeszcze więcej. A w żeńskim "wzwyżu" wydawało się, że Stefka Kostadinowa i jej 2,09 m z 1987 roku pozostanie wieczne. Jednak nie! Ukrainka w mityngu Diamentowej Ligi (na miesiąc przed IO w tym samym mieście) najpierw pokonała 2,07 m, a następnie nie posłuchała trenerki, która zasugerowała jej zakończenie zawodów na tej wysokości. Dobrze zrobiła, bo złoto igrzysk i tak wygrała, a rekord świata, który uzyskała, zostanie jej – tak sądzimy – na lata, z opcją ewentualnego poprawienia przez siebie samą. Dziewczyna z Dniepru wciąż ma bowiem tylko 23 lata. Czas 3:49.04, który po tym skoku w biegu na 5000 m wykręciła na 1500 metrów Faith Kipyegon, też był rekordowy. Ale on wobec tej historii jakby pozostał w cieniu. W końcu poprzedni rekord w tej konkurencji padł ledwie rok wcześniej. Też należał do Kipyegon.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.