{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
To nie czas na rewolucję w Śląsku Wrocław. Jacek Magiera musi zostać [KOMENTARZ]
Bartosz Wieczorek /
W maju była wicemistrzowska feta, dziś we Wrocławiu jest stypa. Śląsk po siedmiu rozegranych spotkaniach zamyka tabelę PKO BP Ekstraklasy. Jako jedyna drużyna w stawce nie wygrała nawet meczu. I choć terminarz jest trudny, a stan kadry delikatnie mówiąc nie zachwyca, tak zwalnianie architekta sukcesu z poprzedniego sezonu, Jacka Magiery, byłoby skrajną głupotą.
Był wyciek w szatni Wisły? Moskal: to miało zostać w pokoju
Kilka dni temu "Gazeta Krakowska" poinformowała, że były szkoleniowiec Wisły Kraków, Albert Rude chciałby wrócić do pracy w Polsce. Co więcej, dodała, że trener znajduje się w kręgu zainteresowań Śląska Wrocław. Błyskawicznie te doniesienia zdementował w rozmowie z portalem "Sport.pl" dyrektor sportowy WKS-u, David Balda.
– Mówię to cały czas. Z Jackiem przyszliśmy, z Jackiem również odejdziemy. Zawsze razem, niezależnie od wyników. Jacek ma pełne zaufanie: moje, zarządu, pracowników, wszyscy sobie ufamy i tyle. To przecież "Magic".
Sam Magiera na piątkowej konferencji prasowej dość nieoczekiwanie wyznał, że klub dostał propozycję... zmiany trenera.
– Mogę potwierdzić, że razem z Davidem przyszliśmy i razem odejdziemy. Ja z nim nie mam żadnych tajemnic. Wiem, że dzwonili do niego menedżerowie, którzy oferowali mu potencjalnego trenera. Najśmieszniejsze jest to, że zadzwonił do niego ten sam menedżer, który dwa dni wcześniej oferował mi swojego zawodnika. Są to sytuacje przy których się uśmiechamy, bo idziemy w tym razem i to jest najważniejsze.
Oczywiście, w polskiej piłce były już takie sytuacje, gdy prezes lub dyrektor wyrażał pełne poparcie dla trenera, aby kilka tygodni później go zwolnić. Nie dziwi też, że kibice WKS-u także sceptycznie podchodzą do słów władz klubu, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze niedawno prezes Patryk Załęczny obiecywał, że gwiazda zespołu, Matias Nahuel zostanie w Śląsku. Dzień później Hiszpan był już w Izraelu, żeby podpisać kontrakt z Maccabi Hajfa.
W każdym razie, nawet jeśli temat zwolnienia istnieje gdzieś w klubowych gabinetach, albo w siedzibie wrocławskiego ratusza, to powinien zostać wyrzucony do kosza. Inaczej byłby kolejnym wizerunkowym strzałem w kolano, który jest zupełnie niepotrzebny.

Bez Jacka Magiery Śląsk Wrocław nie szykowałby się teraz do ekstraklasowego starcia w Lublinie, a najprawdopodobniej do pierwszoligowego w Głogowie, Kołobrzegu, czy Pruszkowie. To człowiek, który przy Oporowskiej lub Tarczyński Arena zasługuje na pomnik. I nie jest to żadna przesada. W sezonie 2022/2023 cudem uratował Trójkolorowych przed spadkiem. Ktoś powie, że sporą cegiełkę do tego sukcesu przyłożyła Wisła Płock, która skompromitowała się w końcówce sezonu, ale warto przypomnieć, że przed ponownym przyjściem Magiery szatnia Śląska była całkowicie rozbita.
W sezonie 2021/2022 Magiera wprowadził dość niespodziewanie Śląsk do eliminacji europejskich pucharów (zajął 4. miejsce), mimo iż w klubie pracował od zaledwie dwóch miesięcy. Największy sukces "Magica" to oczywiście wicemistrzostwo Polski z poprzedniego sezonu. Wielu typowało wówczas WKS do spadku z Ekstraklasy, a Śląsk ku zdziwieniu wszystkich do ostatniej kolejki walczył o najwyższy ligowy laur, przegrywając dopiero z Jagiellonią Białystok gorszym bilansem bezpośrednich spotkań.
Magiera stał się cudotwórcą i zwalnianie go teraz byłoby czystą głupotą. Znów byłby ofiarą sukcesu, tak jak przy okazji swojej pierwszej kadencji. Owszem, Śląsk zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i jako jedyny wciąż nie wygrał meczu w Ekstraklasie, ale to nie powinien być powód przez który szkoleniowiec powinien mieć ściętą głowę.
Magiera również jak mantrę powtarza, że Śląsk 24/25 kompletnie różni się od tego, który w poprzednim sezonie sprawił niespodziankę. Przede wszystkim nie ma króla strzelców, Erika Exposito, który był nie tylko najlepszym zawodnikiem na boisku, ale też prawdziwym kapitanem, liderem, przywódcą w szatni. I tu gigantyczny kamyczek do ogródka Davida Baldy, który miał prawie pół roku, żeby sprowadzić jakościowego następcę Hiszpana, a tego nie zrobił.
"Dziewiątkę" przejął sprowadzony z trzeciej ligi szwajcarskiej (!) Junior Eyamba, który okres przygotowawczy stracił z powodu kontuzji, a w dotychczasowych spotkaniach Ekstraklasy spisuje się fatalnie i ma wyraźne problemy motoryczne. Sebastian Musiolik to z kolei pracujący dla drużyny napastnik nr 2, a nie nr 1, który potrafi pressować, ale z bramkami jest na bakier. Szczytem desperacji jest zatrudnienie Jakuba Świerczoka, który trzy lata temu był powołany na Euro, ale od tego czasu miał ponad roczną przerwę spowodowaną aferą dopingową, kompletnie nieudany kilkumiesięczny pobyt w Zagłębiu Lubin i występy w 3. lidze japońskiej.
Czytaj też:
Dawid Szwarga ujawnia: Marek Papszun był blisko pracy w bardzo mocnym zagranicznym klubie
W rozmowie z "Radiem Wrocław" prezes Załęczny i dyrektor Balda wspominali, że celem Śląska na ten sezon jest miejsce w Top 6. Z kolei Magiera już na początku lipca w TVPSPORT.PL dość mocno studził oczekiwania kibiców, tłumacząc, że ten sezon będzie trudniejszy niż poprzedni, a żeby walczyć o realizację pokładanych celów potrzebne są jakościowe transfery. Czy na ten moment nowi zawodnicy spełniają oczekiwania? Niekoniecznie. Właściwie wyjątkiem jest Marcin Cebula, który regularnie gra w pierwszym składzie. Gdy jest zdrowy, to wnosi odpowiednią jakość, ale w ostatnich latach częściej niż grał, przebywał w gabinetach lekarskich.
W Śląsku na ten moment nic się nie zgadza. Właściwie każdy poza znajdującym się w niezłej formie Petrem Schwarzem poczynił regres w porównaniu do poprzednich rozgrywek. Najlepsza defensywa ligi, która w ostatnim sezonie straciła najmniej bramek – 31, już w tym dała sobie wpuścić jedenaście goli. Rafał Leszczyński jest mniej pewny między słupkami, bułgarski duet Aleks Petkow – Simeon Petrow popełnia coraz więcej prostych błędów, Peter Pokorny zalicza więcej strat niż zwykle, a skrzydłowi niewiele wnoszą do ofensywy.
Oczywiście, Śląsk ma jeszcze do rozegrania dwa zaległe spotkania, ale terminarz może niepokoić. Po meczach z Motorem Lublin (27.09) i Cracovią (06.10) nadejdzie przerwa reprezentacyjna, a tuż po niej prawdziwy maraton. W ciągu trzynastu dni rozegra aż pięć spotkań (GKS Katowice – w. 20.10, Stal Mielec – d. 23.10, Raków Częstochowa – d. 26.10, Puchar Polski – 29-31.10, Zagłębie Lubin w. 2.11). To kolejne wyzwanie dla Magiery, bo kadra nie jest aż tak szeroka i jakościowa, jak zakładano. W dodatku na finiszu okienka uszczuplona o dwóch ważnych zawodników: Patricka Olsena (który jednak nigdy nie był ulubieńcem Magiery) i Matiasa Nahuela (latem spisywał się słabo, od czasu odejścia Exposito, po jego głowie chodził transfer).
– Zdaję sobie sprawę, że zajmujemy miejsce, które może wywoływać sporą nerwowość i obniżyć pewność piłkarzy. Takie sytuacje jednak się zdarzają i musimy sobie z nią poradzić. Najważniejsze jest zaufanie do ludzi, z którymi pracujesz. Zawodnicy, którzy dłużej są w klubie, już je mają. Przyjemnie jest prowadzić drużynę, kiedy jest ona na szczycie, ale w sporcie nie da się być na nim cały czas – powiedział Magiera na konferencji prasowej przed spotkaniem z Motorem.
Przynajmniej na dziś wszystko wskazuje na to, że to będzie frustrujący sezon we Wrocławiu. Bardzo możliwe, że podobnie jak w sezonach 2021/22 i 2022/23 Śląsk będzie walczył o utrzymanie. Nawet jeśli WKS będzie długo przebywał w strefie spadkowej, a strata do bezpiecznej strefy będzie duża, Magiera powinien pozostać na stanowisku. Ba, powinien dokończyć swoją misję i wypełnić kontrakt obowiązujący do końca czerwca 2026 roku. Po prostu zasłużył na to poprzednimi osiągnięciami. Pokazał, że jest w stanie zażegnać mniejsze kryzysy, jak ten pod koniec poprzedniej kampanii. Jeśli ten statek ma zatonąć, to tylko z kapitanem na pokładzie.