W sobotę piłkarze Motoru Lublin cieszyli się ze zwycięstwa w ostatnich minutach ligowego meczu ze Śląskiem Wrocław, a pięć dni później musieli przełknąć gorzką pigułkę porażki. Już na 1. rundzie zakończyli przygodę w Pucharze Polski, odpadając po rzutach karnych z trzecioligową Unią Skierniewice. – Sami jesteśmy sobie winni. Jestem nawet nie trochę, a bardzo wkurzony. Czasami może się zdarzyć błąd z piłką, ale takich rzeczy jak bieganie, czy pressing nie może zabraknąć, a naprawdę dzisiaj niektórym zawodnikom tego zabrakło – powiedział po spotkaniu dla TVPSPORT.PL kapitan beniaminka PKO BP Ekstraklasy, Piotr Ceglarz.
Edycja 2024/2025 Pucharu Polski kocha niespodzianki na początku rozgrywek. Już na etapie pierwszej rundy swoją przygodę z rozgrywkami zakończyło siedem klubów z PKO BP Ekstraklasy. Aż pięć z nich – Cracovia, Lechia Gdańsk, Raków Częstochowa, Lech Poznań i Motor Lublin – odpadło z drużynami z niższego szczebla rozgrywkowego.
Beniaminek Ekstraklasy, podobnie jak Pasy, okazał się gorszy od zespołu z czwartego poziomu rozgrywek Polsce, a więc przedstawiciela 3. ligi. Unia Skierniewice sensacyjnie triumfowała po serii rzutów karnych. Warto jednak wspomnieć, że wyszła na prowadzenie w 31. minucie za sprawą Agwhana Papikiana. W 54. minucie wyrównującą bramkę zdobył Filip Luberecki, ale tylko na tyle ekstraklasowicza było stać.
– Zupełnie inne założenia mieliśmy na ten mecz. Stworzyliśmy swoje sytuacje, ale Unia dobrze blokowała nasze uderzenia. Straciliśmy gola na 0:1 na własne życzenie, po naszych błędach. Piłka przeszła pod nogą jednego z naszych zawodników. Wiadomo, że jak druga drużyna czuje, że może zaatakować, to czemu ma nie atakować? Sami jesteśmy sobie winni. Jestem nawet nie trochę, a bardzo wkurzony. Czasami może się zdarzyć błąd z piłką, ale takich rzeczy jak bieganie, czy pressing nie może zabraknąć, a naprawdę dzisiaj niektórym zawodnikom tego zabrakło – powiedział po meczu w rozmowie dla TVPSPORT.PL kapitan Motoru, Piotr Ceglarz.
Trener Motoru Mateusz Stolarski na konferencji prasowej nie ukrywał rozczarowania i stwierdził, że spotkanie z Unią pomogło zweryfikować niektórych zawodników pod kątem tego, ile mogą dać w następnych ligowych meczach.
– Przyznaję trenerowi Stolarskiemu rację, z resztą sam to powiedziałem. Nie powinno się to nam przydarzyć nawet w starciu z niżej notowanym rywalem. Jak brakuje biegania w odpowiednim tempie, to można z każdym przeciwnikiem przegrać. Za wolno graliśmy. Jak przyspieszaliśmy na początku drugiej połowy, to mieliśmy te sytuacje. Gdybyśmy dalej tak grali, to kwestią czasu byłaby kolejna nasza bramka. Nie utrzymaliśmy tempa i grania z piłką. Za długo graliśmy, zamiast przyspieszyć grę podaniem, to prowadziliśmy piłkę. Zawodnicy Unii byli ambitni i odbierali te piłki, gdy ktoś przetrzymywał je za długo. Gdy przyjechaliśmy do Skierniewic, to powiedziałem chłopakom, że nie będzie to łatwy mecz. Jak widać miałem rację. Nie może zabraknąć reakcji po stracie piłki, rzeczy wolicjonalnych. Uczulaliśmy na to przed meczem i w każdej możliwej pauzie w grze, ale jak widać, nie do końca wszyscy z nas to zrozumieli.
Piłkarze Motoru mają w nogach 120 minut gry i ciężar bolesnej oraz wstydliwej porażki w Pucharze Polski. Już 5 października beniaminek czeka wyjazdowe starcie z liderem PKO BP Ekstraklasy, Lechem. Piotr Ceglarz nie wywiesza białej flagi i uważa, że jego zespół może podnieść się po odpadnięciu z pucharowych rozgrywek.
– Teraz jedziemy do Poznania i nie wyobrażam sobie, że komuś mogłoby zabraknąć charakteru. Zespołowość, defensywa, zorganizowanie, rozbudowa tych stref, których trzeba, zaprowadziło nas z 2. ligi do 1. ligi, a następnie do Ekstraklasy. My musimy być drużyną, bo to jest nasza najmocniejsza strona. Każdy za każdego musi pracować, a jeśli tak będzie, to jestem o nasz los spokojny.
16:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa