Za takie momenty wszyscy kochają Puchar Polski, kiedy Dawid eliminuje Goliata. Tak było w przypadku trzecioligowej Unii Skierniewice, która sprawiła olbrzymią niespodziankę swoim kibicom, eliminując w 1. rundzie rozgrywek ekstraklasowy Motor Lublin. Piłkarze i sztab po sukcesie wracają do normalnych zajęć. – Nie dziwię się, że trener chce jutro zrobić sobie wolne. Pół żartem, pół serio mówiliśmy teraz w szatni, że o 22:00 wyeliminowaliśmy Motor, a o 6:00-7:00 wstajemy do pracy. To trochę takie przekorne – mówi dla TVPSPORT.PL napastnik trzecioligowca, Szymon Sołtysiński.
👉 Puchar Polski z rekordową oglądalnością w TVP!
Jeszcze w 2013 roku Unia Skierniewice występowała w B-klasie. Od tego czasu klub z województwa łódzkiego z powodzeniem pokonywał kolejne szczeble rozgrywkowe. Pomógł w tym były bramkarz, a później trener Kamil Socha, który prowadził zespół w latach 2015-2017, a rok temu wrócił, aby pomóc w awansie na szczebel centralny. Jego pierwszym skalpem był triumf w wojewódzkiej edycji Pucharu Polski, dzięki czemu Unia mogła powalczyć w ogólnokrajowych rozgrywkach.
Gdy wchodzimy do budynku klubowego Unii przy ul. Pomologicznej, to od razu zauważymy tablicę przedstawiającą największe sukcesy i wydarzenia ostatnich lat. Oprócz trzech triumfów w wojewódzkich pucharach (2019,2020,2021) zauważymy też mecze w Pucharze Polski z Piastem Gliwice (2019, 1/32 finału, 1:5 p.d.), z Widzewem Łódź (2020,1/32 finału, 0:4) i Lechem Poznań (2021, 0:2). Z pewnością wkrótce na tablicy wyląduje zdjęcia z celebracji po sensacyjnym wyeliminowaniu z rozgrywek Motoru Lublin.
To jeden z największych sukcesów w historii Unii, choć niewielu wierzyło, że są w stanie sprawić taką sensację. Trener Kamil Socha przed meczem w rozmowie z TVPSPORT.PL podkreślał, że nie był zadowolony z wylosowania Motoru, podkreślając, jak niewygodny jest to rywal. Przyznał też, że spróbują im zepsuć humor i słowa dotrzymał. Trzecioligowiec wygrał po serii rzutów karnych (1:1, 5:4 k.), perfekcyjnie wykorzystując jedenastki. Trafienie Kamila Sabiłło w piątej kolejce dało niespodziewany awans.
– Tuż przed serią rzutów karnych przekazałem sztabowi, żeby ułożyli listę zawodników, którzy podejdą do jedenastek. Wybrałem kto ma strzelać jako pierwszy, a kto jako ostatni. Mogę zdradzić, że wyłamał się z tej listy Kamil Sabiłło, który miał strzelać trzeci, a zrobił to jako ostatni. Zastanawiam się, czy mu jakiejś kary nie wlepić (śmiech) Gdy zbliżał się koniec dogrywki, to pomyślałem, że nie możemy teraz odpaść w karnych. Ten remis nie może pójść na marne. Gdy nasi piłkarze podchodzili do jedenastek, to miałem lekki niepokój, a gdy Stasiek Pruszkowski bronił, to sam się rzucałem na bok z przyzwyczajenia (śmiech). Cieszę się z tego, co dokonaliśmy, bo na to zasłużyliśmy – powiedział po meczu trener Unii.
– Determinacją wyszarpaliśmy to zwycięstwo, bo nie ma co ukrywać, Motor pod względem piłkarskim był lepszym zespołem. Potrafiliśmy jednak zneutralizować ich największe atuty. My nie lubimy tak grać, jak dziś, gdzie zostaliśmy głęboko zepchnięci do defensywy, ale cieszę się, że świetnie zareagowaliśmy i nie pozwoliliśmy Motorowi na zbyt wiele groźnych sytuacji. Dzięki zespołowemu zacięciu potrafiliśmy sprawić niespodziankę z mocnym rywalem. Motor ma napis na autokarze "Niezniszczalni", my możemy napisać na swoim "Niepokonani" – dodał Socha, podkreślając, że jego zespół jeszcze nie przegrał żadnego spotkania na liczącym 3000 miejsc obiekcie, który został oddany do użytku pod koniec marca 2024 roku.
Odpowiadając na nasze pytanie trener Socha wyznał, że wyeliminowanie Motoru to jeden z trzech najpiękniejszych momentów w jego trenerskiej karierze, ale jego prawdziwym spełnieniem będzie awans w tym sezonie z Unią do Betclic 2. ligi. To cel nr 1, nie żaden pusty frazes, tylko priorytet, o którym mówi za każdym razem. Dziś najważniejszy był jednak sukces w Pucharze Polski.
– To, co się dziś wydarzyło, to coś niesamowitego. Większość chłopaków z naszego zespołu łączy grę w piłkę z pracą, część pracuje w akademii, wielu z nich uczy się w szkole, czy na uczelni. Ja sam się zastanawiam, czy nie zadzwonić do dyrektora szkoły podstawowej i nie poprosić go o zwolnienie z jutrzejszych zajęć (śmiech) – wyznał trener Socha, który na co dzień jest nauczycielem w szkole podstawowej.
Tuż po zakończonym konkursie rzutów karnych w Skierniewicach zapanowała euforia. Piłkarze długo celebrowali sukces z kibicami, później świętowali w szatni, przy akompaniamencie muzycznych przebojów Modelek, czy Zenka Martyniuka. A przecież większość z nich kilka godzin po sukcesie musi iść do pracy.
– Widać było po naszym trenerze, że emocje z niego zeszły, że spełnił swoje marzenie. Potrzebował chwili dla siebie, bo wkłada w to wszystko ogrom pracy. Nie dziwię się, że chce jutro zrobić sobie wolne. Pół żartem, pół serio mówiliśmy teraz w szatni, że o 22:00 wyeliminowaliśmy Motor, a o 6:00-7:00 wstajemy do pracy. To trochę takie przekorne – powiedział po meczu dla TVPSPORT.PL napastnik Unii, Szymon Sołtysiński, który odpowiedział na nasze pytanie, czy trudno jest łączyć pracę z grą w piłkę na poziomie 3. ligi.
– Trzecia liga charakteryzuje się tym, że dobija się do profesjonalnej piłki, ale jeszcze większość osób łączy to z normalną pracą. Najmłodsi u nas jeszcze się uczą, a najstarsi łączą to z przeróżnymi zawodami. Moim dodatkowym konikiem jest przygotowanie motoryczne. Pracuję z młodzieżą pod tym kątem i jest to moje dodatkowe zajęcie. Gram w 3. lidze od 2019 roku i nie widzę powodu, żeby dodatkowa praca powodowała problem. Najlepszy przykład z dzisiejszego dnia, kiedy większość chłopaków powstawała do pracy o 5-6-7:00, a o 21:00 biegała na sto procent na boisku. Jeżeli tylko się chce, robi się to z pasji, a przy okazji można jeszcze zarobić, to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie – dodał Sołtysiński.
– Każdy gdzieś z tyłu głowy marzył o wyeliminowaniu Motoru i to marzenie gdzieś się spełniło. Determinacją, wybieganiem, dobrą grą w defensywie pokazaliśmy, że możemy awansować. Jesteśmy drugim trzecioligowcem po Sandecji, który wyeliminował ekstraklasowicza. To pokazuje, że w 3. lidze nie tylko liczy się charakter, ale są też chłopcy, którzy potrafią grać w piłkę i niejeden potrafiłby sobie poradzić w Ekstraklasie. Kwestia czasu – wyznał Sołtysiński.
Piłkarze trzecioligowej Unii są gotowi na kolejne wyzwanie, czyli październikowe starcie w Pucharze Polski z kolejnym beniaminkiem Ekstraklasy, GKS-em Katowice. Trener Kamil Socha tradycyjnie mówi, że znów nie mieli szczęścia w losowaniu i czeka go trudne zadanie zneutralizowania wysokich obrońców GieKSy, w tym Arkadiusza Jędrycha. Do kolejnej fazy podchodzi jednak ze spokojem i pokorą.
– Puchar Polski rządzi się własnymi prawami. Najlepszym przykładem jesteśmy my sami, bo rok temu przegraliśmy w 1. rundzie z czwartoligową Stalą Brzeg 0:4. Jeśli wygrałeś puchar na szczeblu wojewódzkim, to znaczy, że potrafisz grać w piłkę. My dziś napisaliśmy piękną historię.
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa