| Piłka nożna / Liga Konferencji
Jagiellonia Białystok w kapitalny sposób przywitała się z Europą. Na inaugurację Ligi Konferencji w dramatycznych okolicznościach ograła FC Kopenhaga 2:1 (0:1). Gola na wagę zwycięstwa strzeliła już w doliczonym czasie gry, doprowadzając tym samym trenera rywali do szału...
Tuż po meczu Jacob Neestrup nie krył targających nim emocji. – Jak możemy doprowadzić do tego, że na dziesięć sekund przed końcem rywal ma aut bramkowy. Nie mam na to słów – rozpoczął swoją wypowiedź w strefie mieszanej.
– Czuję gorycz, to boli – ciągnął dalej. – Nie mamy nawet punktu, choć dominowaliśmy przez cały mecz – kontynuował. – Jak możemy być tak zdezorganizowani w obronie i tak nieodpowiedzialni – zastanawiał się głośno. – To przez to przegraliśmy – kwitował.
– Byliśmy zbyt dobrzy, by bronić remisu... – mówił wściekły Neestrup. – Czasem trzeba jednak zremisować, by pozostać numerem jeden i mieć odpowiednią liczbę punktów – dodawał. – W tym meczu byliśmy jednak zbyt otwarci w momentach, w których nie powinniśmy – dopowiadał.
Na myśli miał między innymi ostatnią akcję meczu, po której Darko Czurlinow zdobył bramkę na 2:1. Według Neestrupa do straty gola doprowadzili obrońcy, którzy złamali ustalenia taktyczne...
Którzy konkretnie obrońcy? – zapytali więc duńscy dziennikarze. – Nie zamierzam odpowiadać na to pytanie – uciął błyskawicznie trener Kopenhagi.
– Ostatnim razem, gdy odpowiedziałem na takie pytanie, moje relacje z piłkarzem nie były najlepsze przez następne kilka dni – przyznał. – Dlatego też myślę, że musicie w domu przeanalizować, kto zawinił, żebym znów nie znalazł się w takiej samej sytuacji, jak ostatnio – powiedział.
– Powiem tylko, że nasz prawy obrońca musi stać koło Hatzidiakosa. Cała linia musi pozostać nienaruszona... – zdradził na antenie Disney+.
Zdaniem duńskich mediów winę za utratę bramki na 1:2 poniósł właśnie prawy obrońca – Giorgi Goczoleiszwili. To on otrzymał po meczu najniższe noty w tamtejszej prasie. Nisko oceniony został również sam Neestrup. I trudno było się temu dziwić...
Prowadzona przez niego Kopenhaga przegrała przecież z niżej notowanym rywalem po golu straconym w 98. minucie. I to mimo tego, że wcześniej trzykrotnie trafiała do bramki (dwa trafienia nie zostały jednak uznane).
Po pierwszej serii gier Duńczycy pozostają więc bez punktu. Jagiellonia, dzięki wygranej 2:1, zajmuje za to 11. miejsce w tabeli Ligi Konferencji Europy. Gdyby rozgrywki zakończyła na takiej lokacie, wiosną zagrałaby w play-offach.