Stal Mielec wygrała w ostatnich minutach z Lechią Gdańsk. "Wejście smoka" Łukasza Wolsztyńskiego!

Bartosz Wieczorek

To było wejście smoka przez duże W. Łukasz Wolsztyński okazał się super-rezerwowym Stali Mielec. W doliczonym czasie gry zdobył bramkę na wagę zwycięstwa z Lechią Gdańsk 2:1 (0:1), dzięki czemu jego zespół wydostał się ze strefy spadkowej.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

PRZED MECZEM:
W Mielcu doszło do starcia sąsiadów z dolnych rejonów tabeli. Gospodarze w dziewięciu meczach wywalczyli osiem punktów i zajmowali 16. miejsce. Piłkarze beniaminka mieli o "oczko" więcej na swoim koncie i plasowali się na 15. pozycji. Gdyby Stal wygrała, zepchnęłaby Lechię do strefy spadkowej. Mecz toczył się więc o niezłą stawkę.

JAK PADŁY GOLE?
0:1 (38') – Kacper Sezonienko zagrał na skrzydło do Maksyma Chłania, ten po ziemi podał w zagęszczone pole karne do Dominika Piły, który zapakował futbolówkę do siatki.

1:1 (58') – Po wrzutce z rzutu rożnego Krystiana Getingera w pole karne Lechii, doszło do sporego zamieszania. Piłka spadła pod nogi Piotra Wlazło, który mocnym strzałem doprowadził do remisu.

2:1 (90+2') – "Wejście smoka" Łukasza Wolsztyńskiego. Koki Hinokio zagrał do Krystiana Getingera, strzał zablokowany, ale piłka po strzale Wolsztyńskiego i rykoszecie od Piły została umieszczona w siatce. Dla 29-letniego rezerwowego napastnika był to jeden z pierwszych kontaktów z piłką.

PRZEBIEG SPOTKANIA:
Spotkanie w Mielcu rozpoczęło się z niezłym przytupem. Już po trzydziestu sekundach Stal mogła objąć prowadzenie, ale po strzale Macieja Domańskiego z szesnastki piłka odbiła się od słupka. Po udanej paradzie Szymona Weiraucha, Lechia w 3. minucie wyprowadziła zabójczą kontrę. Mateusz Matras przegrał pojedynek z Bogdanem Wjunnykiem w środku pola. Ukraiński napastnik zagrał piłkę do swojego rodaka, Maksyma Chłania, który otworzył wynik spotkania. Tak się wydawało, ale do gry wkroczył VAR. Wjunnyk miał przeszkadzać Matrasowi, ciągnąc go za koszulkę i gol ostatecznie nie został uznany.

W 10. minucie Wjunnyk wpakował piłkę do siatki, ale po chwili okazało się, że był na spalonym. Stal nie pozostawała dłużna – w 24. minucie znakomitą centrę na piąty metr otrzymał Ilja Szkuryn, ale strzał Białorusina z pierwszej piłki znakomicie obronił Weirauch. W 38. minucie Lechia w końcu dopięła swego – Chłań podał precyzyjnie do Dominika Piły, który dał gdańszczanom upragnione prowadzenie.

Początek drugiej połowy był już pod dyktando Stali. Najpierw w samolubny sposób stuprocentową akcję koncertowo zmarnował Serhij Krykun, nie wystawiając piłki Szkurynowi, a decydując się na strzał z ostrego kąta. Później bliski gola był Marvin Senger, ale Elias Olsson wybił piłkę z linii bramkowej. Za trzecim razem już nie było czego zbierać. W 58. minucie w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Piotr Wlazło, który mocnym strzałem doprowadził do wyrównania.

Stal cały czas pracowała na gola, a Lechia zbyt głęboko cofnęła się do defensywy. Jak się okazało, za tą taktykę została boleśnie skarcona. Janusz Niedźwiedź miał nosa wypuszczając w samej końcówce Łukasza Wolsztyńskiego, a rezerwowy napastnik w drugiej minucie doliczonego czasu gry odwdzięczył się trafieniem na wagę trzech punktów.

CO DALEJ?
Dzięki zwycięstwu w ostatnich minutach Stal opuściła strefę spadkową i awansowała na 13. miejsce (11 pkt.). Lechia znalazła się w strefie spadkowej (16. miejsce, 9 pkt.).

W następnej kolejce, która odbędzie się po przerwie reprezentacyjnej, Stal zagra w Zabrzu z Górnikiem (20.10, 14:45), a Lechia zmierzy się w Gdańsku z Legią Warszawa (18.10, 20:30).