W październiku 2014 roku byliśmy lepsi, mieliśmy więcej okazji do strzelenia gola, ale na koniec zawsze liczy się wynik, a to my przegraliśmy. Dla mnie mecze z Polską zawsze były wyjątkowe, więc porażka zabolała, jednak nie poleciałem do ubikacji i nie popłakałem się z żalu. Polska walczyła, pokazała, że chce z nami wygrać, była głodna sukcesu i bardzo zdeterminowana, by go osiągnąć. My nie wykorzystaliśmy swoich szans, ale na koniec wygraliśmy grupę eliminacyjną, a na turnieju we Francji dotarliśmy do półfinału – Lukas Podolski wspomina swoją karierę w zespole narodowym i mecze z Polakami. Także ten z 11 października 2014 roku, kiedy biało-czerwoni wygrali z Niemcami 2:0.
Czytaj też: Mila wspomina zakręt kariery: ważyłem ponad 80 kg, wybuchła afera
Robert Błoński, TVP Sport: – 130 meczów w reprezentacji Niemiec, 89 w wyjściowej jedenastce, 49 goli, 31 asyst – za tobą, na przestrzeni 13 lat, wspaniała kariera w zespole narodowym z tytułem mistrza świata na koncie. Jesteś spełniony pod tym względem?
Lukas Podolski (39-letni były reprezentant Niemiec, mistrz świata z 2014 roku, kapitan Górnika Zabrze): – Oczywiście. Patrząc na wszystkie dokonania, byłbym głupi, gdybym powiedział, że jestem niezadowolony. W trakcie mojej kariery wydarzyło się wiele dobrego. Urodziłem się niedaleko od Zabrza, w dzielnicy Gliwic Sośnica i, mając 2,5 roku, wyjechałem z rodzicami do Niemiec. Teraz siedzimy w mojej loży na stadionie Górnika i możemy wspominać fajne czasy. Co mam powiedzieć? Jestem zadowolony ze swoich osiągnięć. Zaczynałem grać w piłkę na ulicach Kolonii, potem trafiłem do juniorów FC Koeln, i tak to się zaczęło. Wtedy, jako dzieciak nie marzyłem o takich wyczynach, które potem stały się moim udziałem. Dziś mogę być z nich wyłącznie dumny – spotkałem na swojej drodze wielu wspaniałych ludzi, zdobyłem tytuły.
– Mecze w niemieckiej kadrze były dla ciebie wyjątkowe? Kluby można zmieniać, reprezentacji – nie.
– Oczywiście. Przeżywałem każdy wyjazd na zgrupowanie, spotykaliśmy się z kolegami z zespołów grających w całej Europie – bywało wesoło. W reprezentacji może być 23-25 zawodników, w Niemczech konkurencja i jakość graczy jest ogromna. Wspominałeś, że moja kariera w kadrze trwała kilkanaście lat, to znaczy, że coś potrafiłem i coś dawałem zespołowi. Gra w narodowych barwach to wyjątkowe uczucie, przyjemne, ale też bardzo odpowiedzialne, ponieważ graliśmy dla milionów kibiców, którzy oczekiwali sukcesów. Byłem dumny z gry w zespole narodowym.
Reprezentacja zawsze była dla mnie przynajmniej o poziom wyżej od klubu, w którym występowałem. W kadrze nigdy się nie oszczędzałem, dawałem wszystko – na treningach i w meczu. Ćwiczyłem i grałem tak, by następnym razem trener nie miał wątpliwości, czy mnie powołać. W ten sposób zleciało 13 lat. Zawsze mieliśmy ciekawą ekipę, nigdy nie było nudno, najczęściej wesoło.
– Trafiłeś na "złoty okres" reprezentacji Niemiec. Zadebiutowałeś w kadrze w czerwcu 2004 roku, a skończyłeś w marcu 2017. Po drodze było m.in. mistrzostwo świata, wicemistrzostwo Europy, dwa trzecie miejsca na mundialach, dwa przegrane półfinały ME. Dla was wielkie turnieje zaczynały się od fazy play off.
– Na mistrzostwach Europy w 2004 roku nie wyszliśmy z grupy, co było dość bolesne. A przecież dwa lata później organizowaliśmy w Niemczech mundial. Powstawały nowe stadiony, na nasz kraj miały być zwrócone oczy całego futbolowego świata. Oczywiście – celem był medal, ale mało kto w nas wierzył, choć przecież w 2002 roku w Azji dotarliśmy do finału MŚ. Wszyscy się obawiali, że znowu będziemy mieć kłopot – jak w Portugalii. Ludzie myśleli: "Turniej jest u nas, a oni grają słabo".
Po EURO 2004 nastąpił przełom, doszło do przebudowy zespołu narodowego, dołączyło wielu nowych zawodników, zmieniło się także parę osób w federacji. W 2005 roku zagraliśmy u nas Puchar Konfederacji z udziałem ośmiu najlepszych drużyn z całego świata. Dotarliśmy do półfinału, w którym przegraliśmy z Brazylią 2:3, a w meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy Meksyk po dogrywce. To był punkt zwrotny i powiew nadziei oraz optymizmu. Od 2006 do 2016 roku, kiedy ja grałem w kadrze, zawsze graliśmy do końca na wielkich turniejach. Docieraliśmy minimum do półfinału. To coś fajnego, że moje nazwisko się tam pojawia i do końca pozostanie w historii. Czasem w social mediach przypominane są moje gole z tamtych lat – miło się ogląda, jest co wspominać.
– Na mundialu w Niemczech w 2006 roku poruszaliście się po kraju autokarem z napisem: "Jedziemy do Berlina". To w tym mieście miał być rozegrany finał turnieju…
– …ale po przegranym 0:2 po dogrywce półfinale z Włochami, minęliśmy na autostradzie zjazd na Berlin i dotarliśmy do Stuttgartu, gdzie wygraliśmy spotkanie o trzecie miejsce.
– To, czego nie dokonaliście wtedy, osiągnęliście osiem lat później. W finale MŚ w Brazylii nie zagrałeś, ale czy 13 lipca 2014 roku to dla ciebie najcudowniejszy moment w karierze? W meczu o złoto mundialu pokonaliście po dogrywce Hiszpanię 1:0.
– Większość ludzi zna Puchar Świata, który jest wręczany zwycięzcom, ze zdjęć w gazetach albo z obrazków w telewizji. A ja trzymałem go w rękach. Niesamowite uczucie. Natomiast dziś nie chodzę po ulicy z tabliczką: "Jestem mistrzem świata" i nie podkreślam tego w każdym wywiadzie. Mam tego świadomość i to najważniejsze. Wiedziałem, że to dla mnie ostatni moment, by wygrać mistrzostwo. Miałem wtedy skończone 29 lat i moja kariera reprezentacyjna zbliżała się do końca, to mógł być mój ostatni mundial. I rzeczywiście był. Jak wspominałem, na każdym turnieju docieraliśmy do półfinału, byliśmy w finałach, ale wygraliśmy dopiero w Brazylii. Żeby tego dokonać, potrzebowaliśmy mnóstwa umiejętności, ale też trochę szczęścia.
W 2010 roku na MŚ w RPA, byliśmy najlepszą drużyną obok Hiszpanii, graliśmy atrakcyjnie. W 1/8 finału rozbiliśmy Anglię 4:1, w ćwierćfinale pokonaliśmy Argentynę 4:0. W półfinale minimalnie lepsi okazali się Hiszpanie i potem sięgnęli po tytuł. W 2014 roku zdarzyły nam się mecze, w których mogliśmy odpaść, ale na koniec wygraliśmy finał z Argentyną. Mieliśmy piłkarzy z charakterem, grupa była zjednoczona, czuć było moc. Łączył nas wspólny cel: zwycięstwo. Na koniec liczyło się jedno: mamy to po co przyjechaliśmy. Niemcy po raz czwarty w dziejach zostały mistrzem świata. Ilu piłkarzy w historii tego kraju może się tym poszczycić? Może stu, może trochę więcej. Świetnie, że jestem jednym z nich. Nie lubię o tym mówić. W domu mam duże zdjęcie z Pucharem Świata. Jestem na nim z żoną oraz z synem i to zostanie ze mną do końca. Osiągnąłem to, o czym wielu mogło tylko pomarzyć.
– Stałeś na każdym stopniu podium – trzecie miejsce w MŚ, drugie w ME, pierwsze w MŚ.
– W domu mam medale każdego koloru. To cieszy, bo to ważne, kiedy jedziesz z drużyną i grasz do końca, walczysz o najwyższe cele, ale te kilkanaście lat w kadrze to nie tylko mecze, ale również to, co działo się poza boiskiem – bywało ciekawiej niż na murawie…
– Ze 130 meczów w kadrze Niemiec pięć było przeciwko reprezentacji Polski. Nie we wszystkich zagrałeś, ale wiem, że zawsze traktowałeś je wyjątkowo.
– Były czymś specjalnym, innym niż z pozostałymi rywalami. Ale tylko do wyjścia na murawę. Później już cel był jeden: zwycięstwo. Zawsze tak miałem, liczyła się tylko wygrana. Ale oczywiście, w trakcie zgrupowania, czy po meczu z Polską, było sporo wywiadów, sporo się o tym pisało. Rzeczywiście traktowałem starcia z Biało-Czerwonymi inaczej od innych. Cieszyłem się, że kilka razy doszło do bezpośredniej konfrontacji. Zostały miłe wspomnienia.
– Najprzyjemniejsze dla ciebie – chyba z EURO 2008 w Austrii i Szwajcarii, kiedy w meczu grupowym Niemcy wygrały w Klagenfurcie z Polską 2:0. Strzeliłeś oba gole, ale radość była stonowana.
– Szacunek i respekt musi być zawsze, kiedy grasz z krajem, w którym się urodziłeś. Takie miałem podejście. Przeciwko Polsce stadiony zawsze były pełne, świetna atmosfera, sporo zamieszania wokół nas. 2008 rok może dla was był niefajny, my dotarliśmy do finału, w którym lepsza okazała się Hiszpania.
– Jak w Niemczech traktowano mecze z Polską? Tak samo wyjątkowo jak my z Niemcami?
– Nie. To był identyczny rywal, jak pozostali, np. Austria czy Hiszpania. Niemiecki podejście jest niezmienne: najpierw zawsze trzeba się dobrze przygotować do gry, a potem wyjść i zwyciężyć. To nie były derby jak dziś Górnik – Ruch. Ale dla mnie mecz z Polską był wyjątkowy, co zawsze podkreślałem. Wokół naszej drużyny zamieszanie medialne było takie jak zwykle, za to ja czy Miro Klose, który też urodził się w Polsce, w Opolu, odczuwaliśmy, że gramy z Polską. Nie wiązało się to z jakąś wyjątkową presją czy specjalnymi przygotowaniami, bardziej obowiązkami medialnymi.
– Grając w Niemczech czy w Anglii miałeś kontakt z polskimi piłkarzami?
– Sporadyczny, przy okazji meczów przeciwko sobie zdarzało się zamienić kilka słów. Znaliśmy się, szanowaliśmy. Wokół meczów Polski z Niemcami najwięcej szumu zawsze robili dziennikarze.
– W październiku 2014 roku przyjechaliście do Warszawy na mecz eliminacji ME. Turniej we Francji powiększono do 24 drużyn, awansowały bezpośrednio dwie najlepsze reprezentacje z każdej grupy, trzecia miała jeszcze opcję barażu. Byliście pewni awansu, ale z Polską przegraliście.
– Jeśli chodzi o eliminacje to dziś, takim reprezentacjom jak Niemcy, bardzo łatwo jest dostać się do mistrzostw Europy. Opcji jest wiele, ale my nigdy nie kalkulowaliśmy. Uwierz mi, w niemieckiej mentalności nie ma lekceważenia kogokolwiek. San Marino, Hiszpania, Polska – u nas zawsze było granie „na pełnym gazie”. Zawsze była żelazna dyscyplina, charakter i koncentracja. Nie zmienialiśmy taktyki i podejścia do meczu w zależności od rywala. Docenialiśmy, ale to raczej on musiał się dostosować do nas, a nie odwrotnie. Patrzyliśmy wyłącznie na siebie.
– Spotkanie na Narodowym rozpocząłeś na ławce rezerwowych. Adam Nawałka opowiadał mi, że przed meczem trochę porozmawialiście. A tematem był… Górnik, którego były selekcjoner naszej kadry prowadził nim objął zespół narodowy.
– Tak było, ale pamiętam, że do spotkania i rozmów, także z polskimi zawodnikami, doszło już dzień przed meczem, przy okazji oficjalnych treningów w Warszawie. Co do spotkania z trenerem Nawałką, to rzeczywiście tak było. Nie wypytywaliśmy się o spotkanie drużyn narodowych, taktykę, personalia, tylko cały czas o Górniku: jak tam było, co dalej z zespołem. Cieszyłem się, że były szkoleniowiec zabrzańskiego zespołu jest selekcjonerem i poprowadził Polaków do sukcesu. Był prawie pięć lat, wprowadził was do EURO 2016 i do mundialu w Rosji, a wcześniej tak samo fajną robotę wykonał w Górniku.
– Jak wspominasz mecz z 11 października 2014 roku?
– Byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, ale na koniec liczył się wynik, a to my przegraliśmy. Nie wydarzyło się nic strasznego, nie był to finał, tylko jeden z meczów eliminacyjnych. Niemcy podchodzą do porażek… bez specjalnego napięcia. Trudno, stało się – następny mecz wygramy. Dla mnie jako Lukasa Podolskiego mecz z Polską był inny od wszystkich. Porażka bolała, ale nie poleciałem do ubikacji i nie popłakałem się z żalu. Na boisko wszedłem na ostatni kwadrans, miałem swoją sytuację, ale trafiłem w poprzeczkę. Zagraliśmy wtedy dobre spotkanie, mieliśmy sporo okazji, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Polska walczyła, pokazała, że chce wygrać, była tego głodna i zdeterminowana. My nie wykorzystaliśmy swoich okazji i zeszliśmy z boiska pokonani. Na koniec to my wygraliśmy grupę, a na turnieju we Francji dotarliśmy do półfinału.
– Wspomniałeś o swojej sytuacji w meczu z Polską. Wojciech Szczęsny powiedział mi tak: "Mniej więcej w 80. minucie Łukasz Podolski strzelił z pola karnego w poprzeczkę. Kiedy on uderza w obrębie pola karnego, to bramkarz robi dokładnie to, co ja zrobiłem, czyli stoi i tylko się patrzy. To było takie uderzenie, że gdyby piłka leciała w bramkę, to nie odbiłoby jej i siedmiu bramkarzy ustawionych na linii. Ale trafił w poprzeczkę i wtedy pomyślałem, że będzie im trudno strzelić gola".
– Miał rację. Gdybym trafił, to dopiero byłaby fajna historia. Od EURO 2008 minęło wtedy ponad sześć lat, może ludzie zapomnieli o tamtych moich golach, więc bym im o sobie przypomniał. Ale nie wpadło. Szkoda, pewnie znowu by się zrobiło głośno. Trafiłbym na 1:1, do końca zostawało kilkanaście minut, dziś nigdy się nie dowiemy, co by się wydarzyło. Dla Polski wszystko fajnie się ułożyło, po tamtej wygranej, zagraliście najlepszy turniej w XXI wieku. Może wyciągnęliście od nas trochę pozytywnej energii, pewności siebie i mentalności zwycięzców. Polska poszła do przodu, mieliście fajnych piłkarzy o wysokich umiejętnościach, dobrego trenera.
– Pamiętasz, z kim wymieniłeś się wtedy koszulkami?
– Nie, ale mam kilka w domu. Na pewno Sławka Peszki, z którym grałem w Kolonii. My się zawsze szanowaliśmy z polskimi piłkarzami, przed meczami i po nich było wiele żartów. Od początku mówiłem, że jestem Polakiem, ale też jestem Niemcem. I te mecze zawsze były fajne. Dobrze jest grać przeciwko krajowi, którym się urodziłem – czasem gwizdali na mnie, czasem nie. Nieważne, zawsze było przyjemnie. Tak ułożyły się losy moje i mojej rodziny. Nic na to nie poradzę. Grałem najlepiej jak potrafiłem, a po meczu każdemu podałem rękę, pośmialiśmy się, pożartowaliśmy i futbol szedł dalej. W piłce nożnej dobre jest to, że kilka dni po jednym meczu zawsze przychodzi kolejny. To nie jest jeden moment, jedna porażka, z którą trzeba żyć do końca bez możliwości poprawy.
– Na chwilę odejdę od tematu reprezentacji – Wojciech Szczęsny, z którym grałeś w Arsenalu, ogłosił zakończenie kariery, a po miesiącu wrócił, by na rok trafić do Barcelony. Co o tym sądzisz?
– Dostał ofertę, usiadł z rodziną, zastanowił się i wybrał. Koniec, co z tym dyskutować? Każdy jest dorosły i decyduje o swoich losach. Nie ma co z tym dyskutować. Kończysz karierę, by zaraz potem zgłosiła się po ciebie Barcelona – fajna jest piłka nożna, nieprzewidywalna, nikt nie wie, co się zdarzy każdego dnia. Romantyczna historia.
– Wracamy do kadry – grałeś na wielu stadionach świata. Jak podoba ci się Narodowy w Warszawie? Niemcy grają na wielu obiektach, nie mają swojego domu jak Anglia Wembley, czy Francja Saint Denis.
– Niemcy mogliby powiedzieć, że – przykładowo – naszym domem jest Frankfurt i tam grać wszystkie mecze, ale czy to byłoby dobre dla kibiców? Nie wiem. Raz gramy tu, raz gdzie indziej. To jest fajne, reprezentacja Niemiec ma kibiców w całym kraju, im trudno byłoby przemieszczać się z jednego końca w drugi. Niemieckie podejście jest takie: jesteśmy dla kibiców, jesteśmy otwarci i jeździmy po całym kraju, żeby się pokazywać ludziom i grać. Mamy wiele wspaniałych stadionów. Nie wiem, czy to najlepsze rozwiązanie, czy może lepiej byłoby grać zawsze w tym samym miejscu.
Narodowy w Warszawie jest piękny i wspaniały, byłem też na niedawnym meczu o Superpuchar Europy Realu Madryt z Atalantą, ale kadra gra na nim raz na dwa, trzy miesiące. Poza tym stoi pusty, to mi się nie podoba. To obiekt piłkarski, ale meczów na nim niewiele. Koncerty ich nie zastąpią.
– Ty masz z tego stadionu kiepskie wspomnienia. Na nim Niemcy przegrały z Polską, ale też półfinał EURO 2012 z Włochami.
– Wspomnienia rzeczywiście nie są przyjemne, co nie zmienia mojej opinii, że obiekt jest wspaniały i każdy występ w Warszawie należał do przyjemnych. Atmosfera zawsze jest znakomita, szkoda, że tak rzadko są na nim mecze, ale taka jest koncepcja. W Polsce zbudowano wiele nowoczesnych stadionów, możecie być zadowoleni, bo kilkanaście lat temu nie było ich wcale.
– Dzień przed 10. rocznicą wygranej Polski z Niemcami, 10 października, w Kolonii odbędzie się twój pożegnalny mecz, w którym FC Koeln zmierzy się z Górnikiem Zabrze.
– Z reprezentacją Niemiec miałem wspaniałe pożegnanie w 2017 roku w Dortmundzie z Anglią (Niemcy wygrali 1:0 po golu Podolskiego – przyp. red.), teraz chcę się pożegnać z kibicami klubu, którego jestem wychowankiem. Zależało mi na tym, by zrobić to w momencie, w którym jeszcze jestem piłkarzem. Do FC Koeln trafiłem w wieku 10 lat, siedem lat później zacząłem trenować z pierwszym zespołem, następnie zadebiutowałem w seniorach. Tam zaczęła się moja kariera, która powoli dobiega do końca. Chciałem zrobić pożegnanie, kiedy jestem zdrowy i wciąż gram. Zmierzą się w nim dwa najbliższe mi kluby, w jednym wszystko się zaczęło, w drugim pewnie skończy.
Data 10.10. nie jest przypadkowa – pasuje do mojego numeru na koszulce. Biletów już nie ma, zostały tylko wejściówki dla piłkarzy i rodzin. Chcę podziękować kibicom i miastu Kolonia za to wszystko, co dla mnie robili. Wyjechałem z Polski, mając niecałe trzy lata. Rodzice nie znali niemieckiego, a ten region, to miasto dało nam wszystko, bardzo pomogło. Klub też pomagał rodzicom i rodzinie, do mnie też mieli fajne podejście – tego się nie zapomina. Tym meczem chcę się wszystkim odwdzięczyć. Będzie fajny mecz i wiele atrakcji. Przyjadą piłkarze, z którymi grałem w kadrze Niemiec i w FC Koeln. Zagramy normalny mecz, ja 45 minut w koszulce Kolonii, 45 w Górniku. Zapowiada się fajny dzień.
– Na koniec: oglądasz mecze w telewizji?
– Od czasu do czasu, ale nie podporządkowuję pod nie planu dnia. Kiedy mi się chce, to oglądam. Na luzie. U mnie nie ma, że gdy gra reprezentacja czy jest Champions League, to od godziny 21 salon z telewizorem jest wyłącznie do mojej dyspozycji. Nie potrzebuję tego, po co mam oglądać, jeśli mogę spędzić czas w inny sposób? Na przykład z rodziną i dziećmi.
– Pytam, żeby się dowiedzieć, czy widziałeś obecną reprezentację Polski?
– Nie oglądałem wielu meczów, czasem zerknąłem jednym okiem, ale analizy taktycznej nie zrobię. Potencjał macie duży, tylko nie do końca jest wykorzystany. I tak to się kręci od kilku lat. Ostatni raz dobrze graliście w 2016 roku. Wtedy się czuło, że jesteście silni, że idziecie do przodu. Dziś tego charakteru trochę mi u was brakuje. U nas wszyscy mają jeden cel, każdy pracuje na to, by go osiągnąć. U was tak było osiem lat temu.
Kiedy mecz: 12 października (sobota), godzina 20:45
Gdzie oglądać: od 18:30 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV, od 20:25 w TVP 1
Komentatorzy: Dariusz Szpakowski, Grzegorz Mielcarski
Prowadzący studio: Mateusz Borek
Reporterzy: Hubert Bugaj, Maja Strzelczyk, Kacper Tomczyk
Goście/eksperci: Jakub Wawrzyniak, Janusz Michallik, Andrzej Juskowiak oraz Robert Podoliński (analiza)
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.