Aleksandra Mirosław jako jedyna z polskich sportowców przywiozła z Paryża olimpijskie złoto. Niewiele osób wie, że niezwykle istotną rolę w zdobyciu tytułu odegrała Daria Abramowicz. Psycholog znana ze współpracy z Igą Świątek pod swoje skrzydła wzięła przed igrzyskami także naszą rekordzistkę świata we wspinaczce na czas. – To była wielka cegła dołożona do sukcesu we Francji – powiedziała Mirosław w Faktach po Faktach.
Dla Mirosław droga do olimpijskiego sukcesu była nieco wyboista. W 2023 roku nie udało jej się bowiem wykorzystać pierwszej szansy na kwalifikację do igrzysk. Podczas mistrzostw świata niespodziewanie popełniła błąd w walce o finał i musiała zadowolić się trzecim miejscem. W wielu wywiadach po igrzyskach przyznawała, że był to kluczowy moment w jej przygotowaniach do najważniejszej imprezy czterolecia.
– Bez porażki w Bernie nie byłoby olimpijskiego złota. W półfinale odpadłam od ściany i totalnie mnie "odcięło" emocjonalnie. Chciałam strasznie być zła, smutna, zacząć płakać. Takie emocje powinny mi towarzyszyć, gdy zrobiłam wszystko dobrze, a jednak nie wyszło. Ale nie miałam w sobie żadnych uczuć. To był pierwszy moment, gdzie moje mechanizmy obronne, tłumienie w sobie emocji, zaczęło się sypać. Mój mąż i trener, Mateusz, mówił, że pierwszy raz widział w moich oczach taką pustkę – wyjawiła w rozmowie z Anitą Werner.
Awans na igrzyska Mirosław wywalczyła kilka tygodni później, wygrywając europejskie zawody kwalifikacyjne w Rzymie. Jak przyznaje, tamte zawody kosztowały ją wiele nerwów. Pojawiły się u niej nawet stany lękowe. – Bałam się, że nie dam rady. Pamiętam wieczór przed zdobyciem kwalifikacji olimpijskiej. Wpadłam w silne emocje, to był płacz, wręcz rozpacz. Zaczęłam kwestionować siebie. Zastanawiałam się: co będzie, jeśli nie pojadę do Paryża? Chciałam wygrać w zasadzie nie po to, żeby być pewna miejsca na igrzyskach, ale żeby przywrócić sobie pewność, że wciąż mogę szybko biegać i wygrywać – wspominała.
– Wracając z Rzymu wiedzieliśmy z Mateuszem, że mamy problem. Zgłosiliśmy się po pomoc. Trafiłam wtedy pod skrzydła psycholog, Darii Abramowicz. Wykonałyśmy wspólnie ogromną pracę. To najkrótsza współpraca jeśli chodzi o cały mój team, bo trwała dziewięć miesięcy przed igrzyskami, ale to ogromna cegła dołożona do złota. Dzięki Darii dowiedziałam się, co to są stany lękowe. Okazało się, że u mnie ten lęk jest bardzo mocno rozwinięty, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Musiałam wymienić wszystkie narzędzia, które wcześniej działały i pozwalały mi się z tym lękiem rozprawiać. Musieliśmy wypracować nowe schematy przygotowań, procedury startowej... – opowiedziała.
Mirosław została zapytana także o warunki jakie zapewnił jej Polski Komitet Olimpijski podczas igrzysk. Zawodniczka przyznała, że wszystko było dopięte na ostatni guzik. Na dowód przywołała sytuację, która o mały włos... nie pozbawiła jej szans na walkę o medal! – W dniu finałów był jakiś stan alarmowy i autobusy nie wyjeżdżały. Gdyby nie pomoc polskiej misji olimpijskiej i bilet na taksówki, który od niej otrzymaliśmy, nie dotarłabym na start – zdradziła.
Polska wspinaczka po igrzyskach udała się na urlop i nie startowała w ostatnich zawodach Pucharu Świata. Zapewniła jednak, że nie kończy jeszcze kariery i już za kilka miesięcy chce walczyć o kolejny tytuł. – Plany na przyszły rok dopiero się klarują, ale na pewno głównym celem będą mistrzostwa świata. Chcę wrócić na pozycję numer jeden, bo z ostatnich dwóch czempionatów globu przywoziłam brązowe medale – zadeklarowała.