Dramatycznie zakończyła się walka Bena Whittakera (8-0-1, 5 KO) z Liamem Cameronem (23-6-1, 10 KO) na gali w Rijadzie. Niemal równo z gongiem kończącym piątą rundę pięściarze złapali się w klinczu przy linach i... wypadli z ringu. Wicemistrz olimpijski z Tokio Whittaker doznał kontuzji i opuścił halę na wózku inwalidzkim. Sędziowie podliczyli karty punktowe i orzekli remis.
Whittaker – wicemistrz olimpijski z Tokio w wadze półciężkiej – był zdecydowanym faworytem sobotniej walki. Jednak powracający po porażce z Lyndonem Arthurem Cameron postawił mu twarde warunki. Whittaker był szybszy, ale mocne uderzenia rywala musiały robić wrażenia na sędziach. Jak się później okazało – robiły.
Gdy zabrzmiał gong kończący piątą rundę Cameron uwiesił się przy linach na Whittakerze, a po chwili obaj przekoziołkowali na drugą. Whittaker z powodu kontuzji prawej nogi nie mógł kontynuować pojedynku, opuścił halę na wózku inwalidzkim i nawet nie był w stanie poczekać do odczytania werdyktu. Ten był zaskakujący, bo jeden sędzia punktował 58:57 dla Whittakera, drugi – 58:57 dla Camerona, a o wszystkim zadecydowała trzecia punktacja 58:58.
Cameron nie mógł pogodzić się z takim werdyktem sędziów:
– Pobiłem go, wyszedłem dziś do ringu po wygraną i uważam, że na nią zasłużyłem – powiedział w DAZN rozczarowany Cameron. Dopytywany przez reportera o to, czy uważa, że rywal mógł, ale nie chciał walczyć dalej, odparł: – Tak, na sto procent...