Hit Ligi Narodów, czyli transmitowane przez TVP Sport spotkanie Niemcy – Holandia, potwierdził wyraźnie, że w piłce nożnej najwybitniejsi sędziowie nie zawsze jednocześnie są tymi najlepszymi. Slavko Vincić ze Słowenii popełnił sporo prostych błędów i po raz kolejny potwierdził, że zaszczyty to jedno, a umiejętności to coś zupełnie innego.
Serge Gnabry wpływał, zagrał, spalił
W 2. minucie Jamie Leweling strzelił gola na 1:0, ale po interwencji VAR ta bramka została anulowana z powodu spalonego. Kilka chwil przed strzałem, w momencie podania na prawe skrzydło, Serge Gnabry był na pozycji spalonej. Nie zagrał, nie odbił, ani nawet nie dotknął wtedy piłki, ale pod jego wpływem najpierw jeden obrońca Holandii, Jorrel Hato, odbił piłkę w sposób niekontrolowany, a po chwili również jego współpartner, Micky van den Ven, również odbił ją w sposób niekontrolowany. Zrobił to w taki sposób, że Gnabry dobiegł do piłki i podał ją do Lewelinga, który następnie oddał strzał do bramki.
Sędzia asystent Andraż Kovacić nie podniósł chorągiewki, ale zespół VAR musiał tę sytuację sprawdzić, jak każdą związaną na przykład z golem, rzutem karnym, czerwoną kartką czy identyfikacją zawodnika ukaranego kartką. Jeżeli sędziowie wideo Nejc Kajtazović i Alen Borosak prawidłowo narysowali linię spalonego, czego w oparciu o sam obraz telewizyjny nie da się rzetelnie zweryfikować, to spalony był ewidentny. Gnabry będąc na pozycji spalonej wpływał na przeciwnika i do tego jeszcze po chwili zagrał piłkę. Sędzia Slavko Vincić, znany między innymi z mundialu w Katarze, finału Ligi Mistrzów i półfinału Euro 2024, podbiegł do monitora, a następnie gola anulował.
Siła uderzenia korkami została przekierowana...
To była typowa sytuacja, w której nie można mieć pretensji do sędziów, że nie odgwizdali spalonego od razu. Można mieć natomiast pretensje, że w 30. minucie Vincić nie pokazał czerwonej kartki, a nawet nie odgwizdał faulu, lecz zastosował korzyść. Prawdopodobnie podjął taką decyzję pomny swojego błędu z Euro 2024, gdzie przedwczesnym odgwizdaniem faulu przerwał Szwajcarom akcję potencjalnie bramkową w meczu z Węgrami. Problem w tym, że Niemcy nie prowadzili akcji aż tak korzystnej i obiecującej, natomiast faul zasługiwał na stanowczą i natychmiastową reakcję arbitra.
W walce o piłkę, zbliżając się do piłki i do Aleksandara Pavlovicia, Tijjani Reijnders zaczął prostować nogę w kolanie i trafił korkami w ochraniacz rywala na wysokości kości piszczelowej prawej nogi. Pavlovic w tym momencie miał już wbite korki swojego buta w murawę, więc ta noga była unieruchomiona. Gdyby korki buta Reijndersa trafiły w nogę Niemca pod innym kątem, mogłoby dojść do poważnej kontuzji. Szczęśliwie korki Holendra odbiły się lub prześlizgnęły po ochraniaczu, więc siła uderzenia została przekierowana w inną stronę, ale to nie zmienia oceny, że był to poważny i rażący faul, za który należała się czerwona kartka.
Sędzia widział, ale tu szefem jest Rosetti, nie Collina
Vincić był bardzo blisko zdarzenia, miał znakomity kąt obserwacji i patrzył w kierunku obu piłkarzy, więc jest prawie pewne, że świetnie widział ten faul. Musiał go widzieć, skoro po chwili zasygnalizował korzyść. Dlaczego więc nie gwizdnął, a po akcji pokazał tylko żółtą kartkę?
Najwidoczniej według arbitra był to faul tylko nierozważny. Może nie tyle „według arbitra”, co raczej według trendów, które lansują niektórzy odpowiedzialni za szkolenie sędziów UEFA. Promowane przed laty przez Pierluigiego Collinę hasło „Nie chcemy złamanych nóg” przestało być dla Komisji Sędziowskiej tak ważne, gdy Collina skupił się na pracy w FIFA, a szefem Komisji Sędziowskiej UEFA został jego rodak Roberto Rosetti. Odtąd interpretacje „Przepisów gry” są łagodzone z korzyścią dla faulujących i rosnącym zagrożeniem dla faulowanych.
Sędzia ustawił poprzeczkę i nie mógł jej przeskoczyć
Skoro w 30. minucie Vincić nie pokazał czerwonej kartki, to już absolutnie nie mógł tego zrobić w trzeciej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy. Waldemar Anton bardzo dynamicznie wpadł wtedy na Jorrela Hato. Niemiec zaatakował piłkę w taki sposób, jakby to miał być tylko pretekst do staranowania rywala. W skali przewinień ten faul można opisać jako „ciemno pomarańczowy”, co uzasadniałoby pokazanie czerwonej kartki, ale byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby sędzia nie był tak łagodny w 30. minucie. Co ma jedno do drugiego?
Oprócz właściwej oceny poszczególnych zdarzeń w sędziowaniu bardzo ważna jest też odpowiednia gradacja kar – arbiter nie powinien karać surowiej za przewinienia lżejsze niż za przewinienie cięższe. Pokazując Reijndersowi tylko żółtą kartkę Vincić ustawił poprzeczkę przewinień w taki sposób, że Antonowi też już nie mógł pokazać czerwonej. Gdyby pokazał, co najmniej jedna z tych dwóch decyzji musiałaby zostać uznana za błędną i to spowodowałoby znaczące obniżenie oceny przez obserwatora UEFA, którym był Hiszpan Juan Antonio Fernandez Marín.
Jeśli brak choćby jednej czerwonej kartki w meczu Niemcy – Holandia władze sędziowskie UEFA uznają za fakt korzystny dla piłki nożnej i bezpieczeństwa piłkarzy, to świadczyłoby o tym, że trendy sędziowskie w UEFA zagrażają piłkarzom coraz bardziej. Niezależnie od tego, w jakim stopniu Vincić kierował się opiniami swoich szefów z UEFA, w tym meczu podjął też kilka innych błędnych decyzji, tradycyjnie miał problem z zarządzaniem zawodnikami, czym po raz kolejny potwierdził, że zaszczyty, które go spotkały, nie są tylko rezultatem jego pracy, lecz wynikiem arbitralnych decyzji Komisji Sędziowskiej UEFA.