| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Po jedenastu kolejkach rozgrywek PKO BP Ekstraklasy GKS Katowice jest objawieniem tego sezonu. Beniaminek, który wrócił po 19 latach do elity, zajmuje ósme miejsce w ligowej tabeli. – Nie chcę odbierać piłkarzom i sztabowi szkoleniowemu walki o marzenia. W każdym meczu chcemy pokazywać swoją wartość na boisku. Chcemy być nadal zespołem zdefiniowanym i powtarzalnym – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL dyrektor sportowy GieKSy, Dawid Dubas.
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Gdybym rok temu powiedział Panu, że GKS Katowice zagra w Ekstraklasie i nie będzie na dole tabeli, tylko w samym środku, to co by Pan powiedział?
Dawid Dubas, dyrektor sportowy GKS-u Katowice: – Myślę, że droga, którą obraliśmy już kilka lat temu, miała właśnie w tym kierunku zmierzać. Poprzednim sezonem przyspieszyliśmy scenariusze, które miały w Katowicach nastąpić wraz z przejściem na nowy stadion. Natomiast nie rozpatruję tego w ten sposób, co bym powiedział, ponieważ teorię można dorobić do wszystkiego. Bardziej konsekwentnie realizujemy swój plan, skupiamy się na każdym dniu swojej pracy, żeby klub się rozwijał.
– Jesień nie zapowiadała walki o awans, GKS Katowice był dopiero jedenasty w tabeli. Kibice nie byli zadowoleni. Wiosna była już rewelacyjna, choć mało kto przypuszczał, że w maju skończy się to tak radośnie.
– Na wynik sportowy ma bardzo wiele czynników wpływ. Jestem przekonany, że drużyna każdy mecz chce wygrać. Jesienią ubiegłego sezonu nie było inaczej. Zagraliśmy wiele bardzo dobrych spotkań, w których z różnych względów zgubiliśmy punkty. Naturalnym natomiast jest, że gra zespołu finalnie oceniania jest przez pryzmat wyniku końcowego, a nie za sam styl – stąd taka narracja. Konsekwentnie realizujemy swoje założenia i plan na rozwój drużyny, ciężko pracujemy nad wyeliminowaniem błędów ale również nad udoskonalaniem naszego modelu gry i ten kierunek przyniósł efekt. W sporcie, w tym również w piłce nożnej nie da się wszystkiego przewidzieć, najważniejsze jednak, że wszyscy razem wierzymy w proces. Na ten awans zapracowaliśmy wieloletnią pracą i drużyna przypieczętowała to w świetny sposób.
– Pracuje pan w różnych rolach w GieKSie od ponad 8 lat. Przeżywał pan z klubem gorsze momenty, ale jako dyrektor sportowy ma pan udział w historycznym awansie klubu do Ekstraklasy. Pojawiały się w tym czasie chwile zwątpienia?
– Wydaje mi się, że każdy człowiek w swoim życiu ma chwile zwątpienia. To dotyczy różnych obszarów życia, a na pracę przecież poświęcamy tego czasu najwięcej. Krytyczne spojrzenie na siebie, autorefleksja są ważnym elementem rozwoju. Sport jest bardzo dynamiczną branżą. Każdego dnia pojawia się mnóstwo zmiennych, nierzadko tych, na które nie mamy wpływu – począwszy od zdrowia piłkarzy, czy też różnych spraw organizacyjnych wokół klubu i drużyny, aż po sam wynik sportowy. Średnio co tydzień, na nasz nastrój oraz na samoocenę ma wpływ, to w której bramce piłka znajdzie się więcej razy… To bardzo krótkie odcinki czasowe, a mimo wszystko podlegają ocenie. Wiadomo, że zawsze przyjemniej przychodzi się do pracy i realizuje wyznaczone zadania, czy też długofalowy plan wtedy, kiedy są zwycięstwa i kiedy ta atmosfera wokół klubu jest dobra. Kluczem jest właściwie oceniać sytuacje, racjonalnie działać i umieć oddzielić te emocje w momentach, kiedy tego wyniku nie ma. W piłce nożnej, o końcowym rezultacie nie decyduje jeden pojedynczy mecz, tylko jest to konsekwencja wielu rozegranych spotkań na przestrzeni całego sezonu. To również składowa wielu czynników i działań mających wpływ na funkcjonowanie całego klubu.
– Po jedenastu spotkaniach GKS Katowice zajmuje ósme miejsce w tabeli i ma tylko punkt mniej niż Legia Warszawa. Bez wątpienia jest jedną z największych rewelacji tego początku sezonu ligi. Dlaczego GieKSa na tle innych beniaminków z ostatnich lat, które nie mogły na długo zagrzać miejsca w lidze, tak dobrze się odnalazła?
– Konsekwentna, systemowa, długoterminowa praca, monolit zespołu oraz modelowe zachowania drużyny. To nam pomaga w grze, tym wyróżniamy się w rozgrywkach, w tym chcemy być powtarzalni. Najważniejsza natomiast jest w tym wszystkim pokora. Jesteśmy dopiero na początku tego rozdziału i dużo pracy przed całym naszym klubem.
– To o czym pan mówi, szczególnie to było widać w meczu z Puszczą Niepołomice. 6:0 to najwyższe zwycięstwo beniaminka na wyjeździe w historii Ekstraklasy.
– To zwycięstwo po prostu było nam potrzebne. Czy byłoby ono w rozmiarze 0:1, czy 0:6, tak samo byśmy je doceniali. Szanujemy każdy punkt zdobyty w Ekstraklasie i cieszymy się z każdej zdobytej bramki. Oczywiście, że tak okazały wynik buduje pewność siebie drużyny, ale nam zależało, żeby zespół przed przerwą na kadrę ustabilizował swoją sportową sytuację i z takim nastawieniem podchodziliśmy do meczu z Puszczą Niepołomice. Wiedzieliśmy, z jak niewygodnym rywalem przyjdzie nam rywalizować. Tym bardziej cieszy nas to zwycięstwo, zwłaszcza, że cała drużyna – podstawowy skład i zmiennicy – zagrała świetny mecz. Ten okres natomiast zdążyliśmy podsumować i teraz koncentrujemy się już wyłącznie na tym co przed nami.
– Przed sezonem prezes Krzysztof Nowak powiedział, że nie chce powtórzyć scenariusza Ruchu Chorzów, czy ŁKS-u, tylko chce zbudować zespół, który będzie grał w środku tabeli. Czy analizowaliście głęboko przypadki poprzednich Beniaminków i staraliście się wyciągnąć jakieś wnioski z tych błędów popełnianych przez te kluby?
– Pracując w tej branży, na bieżąco analizuje się wiele obszarów. Oczywiście, że pochylaliśmy się również nad próbą analizy sytuacji beniaminków ostatnich lat. Łatwo natomiast się generalizuje, albo wskazuje błędy innych. A to nie ma nic wspólnego z rzetelną analizą. Każdy przypadek jest inny, każdy klub ma swoje możliwości, ograniczenia. Tak jak wcześniej wspominałem wiele różnych czynników i okoliczności decyduje, o końcowym rezultacie. Stąd osobiście nie odważyłbym się, aby wskazywać błędy innych, szczególnie nie będąc wewnątrz danego klubu – nie czuję się w tym zakresie kompetentny. Staramy się patrzeć na siebie i przede wszystkim każdego dnia wyciągać wnioski z naszej pracy. Tylko w ten sposób będziemy się rozwijać.
– Jest jakiś transfer, którego żałuje Pan, że się nie udało dokonać?
– Nie. Doceniam to jakich piłkarzy mamy w szatni i kogo pozyskaliśmy do naszego klubu. Naturalnym jest, że rozmawia się o wielu zawodnikach, natomiast jeśli któryś z piłkarzy nie dołączył do drużyny, to znaczy, że były ku temu jakieś konkretne powody.
– Czyli wszyscy sprowadzeni piłkarze byli na szczytach waszej listy?
– Większość transferów, które sobie przed oknem założyliśmy, udało się zrealizować. Celem było zwiększenie rywalizacji sportowej wśród zawodników, których mamy w zespole. Staramy się zawsze w racjonalny sposób ocenić stan faktyczny, a następnie dostosować do naszych możliwości plan działania. Chcemy być przygotowani na różne scenariusze i dotąd nic w tym zakresie się nie zmieniło. Nie jest jednak możliwe całkowite zaplanowanie wszystkiego od A do Z, gdyż nie zawsze znana jest sytuacja sportowa, czy też kontraktowa określonego piłkarza w danym klubie. W jednym momencie ocenia się niską realność pozyskania konkretnego piłkarza, a po jakimś czasie nagle ten zawodnik pojawia się na rynku – z takich sytuacji także zdarza nam się korzystać. Nie jest też tak, że mieliśmy latem stuprocentową skuteczność. Trzeba natomiast to wszystko rozumieć, są kluby dysponujące, czy to wyższymi budżetami, czy w danym momencie wyższym potencjałem sportowym. Świadomość sytuacji oraz rozsądek są w tym bardzo ważne. Mamy swoje atuty, klub ma ogromny potencjał i perspektywy – w tym szukamy swoich przewag. Natomiast to, czy finalnie dany zawodnik trafi do klubu, czy też dokona innego wyboru, nie zawsze zależy od nas. Każdy ma prawo do podejmowania własnych decyzji.
– Jak prezentuje się budżet GKS-u na tle innych klubów z Ekstraklasy?
– Wiadomo, że wyzwania w Ekstraklasie wiążą się z zupełnie innymi okolicznościami niż w 1. Lidze. Przepaść pomiędzy najzamożniejszymi klubami w Ekstraklasie, a tymi o niższych budżetach jest ogromna. Również różnica skali pomiędzy Ekstraklasą a 1. Ligą, w tym obszarze jest nieporównywalna. Nie jest tajemnicą, że w 1. Lidze nie byliśmy klubem, który dysponował największym budżetem w stawce. Ciężką pracą, konsekwencją i stabilizacją awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej. Mamy pełną świadomość wyzwania jakie czeka cały klub, natomiast tak jak będąc w 1. Lidze nie szukaliśmy usprawiedliwienia w finansach, tak samo teraz nie zamierzamy iść w tą retorykę. Każdy kto ma świadomość tych spraw i zna realia, rozumie o czym mówię. Bardzo doceniamy to, co mamy, doceniamy klub, w którym pracujemy, doceniamy warunki do pracy jakie mamy stworzone przez naszego właściciela, a także możliwości rozwojowe GKS-u. Należy podkreślić, że klub jest stabilny, stał się też wiarygodnym partnerem na rynku. Bardzo wiele zostało już wypracowane, dlatego trzeba robić wszystko, aby nadal się rozwijać.
– Niecodziennie się zdarza, żeby klub z Ekstraklasy sprowadził w jednym okienku wyłącznie zawodników z doświadczeniem w polskiej lidze. To była zaplanowana strategia, że nie sięgnęliście po zawodnika z zagranicznej ligi, bez doświadczenia w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej?
– Na pewno zaplanowana. Jak pan przeanalizuje budowę naszej drużyny i transfery, których dokonaliśmy przez ostatnie pięć lat, to zmierzamy cały czas podobnym kierunkiem i nie jest to przypadkowe. Taki obraliśmy sobie cel. Mamy ku temu swoje uzasadnienie, dlaczego tak ta budowa zespołu wygląda, a dzisiaj jesteśmy na pewno z tego dumni, że w ostatnim meczu w podstawowej jedenastce zagrało aż 10 Polaków. Dla nas natomiast kluczowy jest poziom sportowy danego zawodnika, a także wartość, którą może wnieść do naszego zespołu. Z pewnością, czynnikiem warunkującym nie jest narodowość oraz sam fakt tego, czy ktoś grał w Ekstraklasie, bo przecież z letnich transferów, nie każdy z piłkarzy grał w Ekstraklasie.
– Jak wygląda struktura skautingowa w GKS-ie Katowice? Kto ma decydujący głos w pionie sportowym, jeśli chodzi o transfery?
– Rola dyrektora sportowego w GKS-ie Katowice różni się, od tej z innych klubów. Najczęściej praca dyrektora sportowego kojarzona jest przede wszystkim z transferami, a w naszym klubie wygląda to inaczej. GKS Katowice jest klubem wielosekcyjnym i na każdym z dyrektorów pionu sportowego spoczywa odpowiedzialność za funkcjonowanie całej powierzonej sekcji. Oczywiście kształtowanie polityki transferowej jest dużym ułamkiem naszej pracy, ale nie jedynym. Jeśli chodzi o samą specyfikę procedowania transferów, to mamy na to swój pomysł i stworzony system działania. Sama struktura skautingowa nie jest może mocno rozbudowana, co ma związek z pewnymi ograniczeniami. Staramy się więc dostosować naszą pracę do możliwości. Wypracowaliśmy w klubie wiele mechanizmów, schematów działania oraz narzędzi, które nam pomagają w skuteczności naszej pracy. Sztab szkoleniowy również mocno angażowany jest w ten proces. Chcemy maksymalnie ograniczać ryzyko błędu. Ścieżek rekrutacji jest wiele i z bardzo wielu też korzystamy. Ważne jest natomiast, aby wypracować odpowiednie standardy i procedury, które mają być optymalne w danym momencie dla klubu. Pracujemy już nad wdrażaniem kolejnych rozwiązań, w tym obszarze również chcemy się rozwijać.
– Jak ocenia pan współpracę z Rafałem Górakiem?
– Bardzo dobrze. Przez wiele lat budowaliśmy naszą relację. Wiele momentów ze sobą przeszliśmy. Z tych naszych doświadczeń korzystamy i ta współpraca jest świadoma. Osobiście – bardzo to doceniam.
– Czy z trenerem kłócicie się o dane sprawy, czy częściej dochodzicie do kompromisu?
– Nigdy z trenerem się nie pokłóciłem, co nie oznacza, że nie zdarza nam się mieć różnicy zdań. Sztuką w tym wszystkim jest to, żeby umieć wzajemnie się wysłuchać, wiedzieć też, kiedy rozmawiać, bo emocje często są złym doradcą. Wiemy, kiedy jest moment na zadawanie trudnych pytań, na rozmowę na drażliwy temat. Zawsze udawało nam się wypracować wspólne stanowisko. Wzajemny szacunek jest fundamentem każdej relacji, również tej zawodowej, a przecież nasza współpraca rozpoczęła się w klubie, zanim zostałem dyrektorem sportowym. Zarówno dla trenera jak i dla mnie najważniejsze jest dobro klubu i drużyny. Rozmawiamy ze sobą niemalże każdego dnia, nie rzadko po kilka razy. Staramy się wspólnie pilnować wielu spraw, aby wszystko co wokół drużyny, dobrze funkcjonowało. Myślę, że czas odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Oboje w różny sposób i w różnych etapach, byliśmy wdrażani w coraz to głębsze sprawy dotyczące funkcjonowania całego klubu. Z mojego punktu widzenia, taki stan rzeczy pozwala trenerowi dzisiaj spojrzeć zupełnie z innej perspektywy na klub jako organizację i procesy w niej zachodzące.
– Hitowym transferem GKS-u był ten z udziałem Bartosza Nowaka, który przeszedł z walczącego o medale Rakowa Częstochowa. Długo musieliście na niego czekać, ale z miejsca stał się jednym z liderów zespołu.
– Bartek jest świetnym piłkarzem. Nie ukrywam, że przed letnim oknem, w scenariuszu ekstraklasowym był na szczycie naszej listy transferowej. Mieliśmy natomiast świadomość, że realność tego ruchu nie jest zbyt wysoka. Jesteśmy jednak ludźmi ambitnymi, ja sam jestem zawzięty, stąd tak mocno zabiegaliśmy, żeby Bartek dołączył do naszego klubu i to się powiodło. Paradoksalnie samego zawodnika nie trzeba było aż tak długo przekonywać do projektu, dłużej toczyły się rozmowy z Rakowem Częstochowa. Cieszymy się, że tej klasy piłkarz do nas dołączył i wierzymy, że będzie on równie ważną postacią, jaką był w swoich poprzednich klubach.
– GKS Katowice po 21 latach doczekał się też reprezentanta Polski. Mowa o Mateuszu Kowalczyku, którego wypożyczyliście z Broendby. Zakładam, że rywalizacja o niego była trudna, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wyjeżdżał z Polski jako wielki talent z 1. ligi.
– Sama specyfika pozyskania Mateusza ma wiele wątków. Trzeba podkreślić, że ważną postacią w poprzednim sezonie był młodzieżowiec Antoni Kozubal, który swoim poziomem sportowym przyczynił się w znaczącym stopniu do awansu GKS-u Katowice do Ekstraklasy. W trakcie poprzednich rozgrywek podjęliśmy rozmowy z Lechem Poznań, o przyszłości w zawodnika w naszym klubie. Chcieliśmy, aby Antoni Kozubal, został w Katowicach na kolejny sezon. Lech Poznań natomiast od początku dosyć stanowczo artykułował nam plany wobec tego piłkarza, gdzie zakładano, że po powrocie z wypożyczenia, będzie on rywalizował o miejsce w podstawowym składzie Lecha Poznań. Dzisiaj już wiemy, że ten scenariusz się uwiarygodnił i wszystkie strony na tym skorzystały. Na tamten czas, z różnych obiektywnych przesłanek, dawaliśmy sobie mimo wszystko kilka procent szans, że Antek będzie grał w naszym klubie również w bieżącym sezonie. Przewidywaliśmy różne scenariusze, analizowaliśmy i weryfikowaliśmy rynek transferowy – w tym również zawodników młodzieżowych. W międzyczasie realizowaliśmy nasze założenia i planowane transfery na poszczególnych pozycjach. Nie chcieliśmy znacząco przebudowywać struktury zespołu, stąd konsekwentnie trzymaliśmy się planu, który zakładał obsadę pozycji młodzieżowej w centrum boiska tj. na pozycji 6-8.
Mieliśmy pełną świadomość, że zadanie które stawiamy przed sobą jest bardzo trudne. Wiedzieliśmy dokładnie, że na tej pozycji jest niewielu graczy, którzy wpisują się w nasz profil i mogą prezentować oczekiwany przez nas poziom sportowy. Gra na pozycji środkowego pomocnika, wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Tym bardziej jeśli mówimy, o młodym piłkarzu i o grze na poziomie Ekstraklasy. Musieliśmy wykazać się cierpliwością, ale dokładnie wiedzieliśmy, co chcemy uzyskać. Kiedy pojawiła się możliwość transferowania Mateusza Kowalczyka, podjęliśmy wówczas bardzo zdecydowane działania, aby zrealizować nasz cel. Mateusz miał wiele propozycji z innych klubów. Znaliśmy natomiast wartość sportową zawodnika. Potrzebowaliśmy go do naszej koncepcji. Podobnie jak w przypadku Bartka Nowaka oraz innych zawodników, doprowadziliśmy do rozmowy z zawodnikiem. Pokazanie faktów i tego jak pracujemy, było jednym z powodów dla których Mateusz zdecydował się na wybór GKS-u. Dziś wszyscy jesteśmy z tego ruchu zadowoleni.
– Dla Mateusza Kowalczyka to tylko roczna przygoda w Katowicach, czy będzie dłuższa? Czy GKS po sezonie może wykupić zawodnika z Broendby?
– Na tym etapie rozwoju klubu, naszym celem jest zawsze próba utrzymania najlepszych piłkarzy w zespole. Mateusz pokazuje każdego dnia, że coraz lepiej radzi sobie w grze naszej drużyny. Jego umiejętności piłkarskie i inteligencja sprawiają, że szybko wkomponował się w zespół, który od kilku lat bazuje na automatyzmach i powtarzalności. Nie jest łatwo młodemu zawodnikowi, tak szybko wskoczyć do podstawowego składu drużyny. Jeśli chodzi o konkretne decyzje, to myślę, że przyjdzie jeszcze na to odpowiedni czas. Co nie zmienia faktu, że o tym nie myślimy.
– Spokojnie działa pan na rynku, nie udziela się zbyt często w mediach, w porównaniu do innych dyrektorów sportowych. Czy pańskim zdaniem dyrektor sportowy powinien być aktywny w mediach społecznościowych, czy jednak powinien działać w ciszy?
– To dobre pytanie. Uważam, że każdy powinien robić to, co dla niego jest naturalne. Staram się działać w zgodzie ze samym sobą. Praca w sporcie uczy pokory i ja bardzo mocno z tym przesłaniem się utożsamiam. Poprzez codzienną pracę chcę jak najlepiej działać na rzecz klubu, a niekoniecznie nadrzędną potrzebą jest opowiadanie o tym w mediach. Uważam, że czasami tych słów i opowieści w piłce jest za dużo.
– Jaki jest cel GKS-u Katowice na ten sezon?
– Sportowo chcemy być nadal zespołem zdefiniowanym i powtarzalnym, grającym w każdym meczu o jak najlepszy rezultat. Jako klub zależy nam, aby ustabilizować swoją pozycję w nowej rzeczywistości. Chcemy dalej być klubem wiarygodnym i stabilnym. Musimy ciężko pracować, żeby klub nadal się rozwijał pod względem sportowym i organizacyjnym.
– Jakie miejsce usatysfakcjonuje pana pod koniec sezonu?
– Nie chcę odbierać piłkarzom i sztabowi walki o marzenia. W każdym meczu chcemy pokazywać swoją wartość na boisku. Jesteśmy ambitnymi ludźmi, ale też bardzo świadomymi i pokornymi. Gdzie nas to zaprowadzi, to zobaczymy na koniec rozgrywek.