Multimedalistka, która dzięki hegemonii w narciarstwie alpejskim jest już legendą. Podczas kariery nie dała się uciszyć. Mówiła często rzeczy niewygodne i niepopularne.
Urodziła się w 1984 w Saint Paul (stan Minnesota). Ojciec Alan Kildow zaraził ją pasją do narciarstwa, bo zawodowo uprawiał tę dyscyplinę. Zdobył nawet juniorskie mistrzostwo USA, ale miał pecha. Swego czasu doznał brzemiennej w skutkach kontuzji kolana. Uraz był tak poważny, że uniemożliwił mu kontynuowanie kariery.
Mistrz Yoda
Dziesięcioletnią Lindsey zafascynowała mistrzyni olimpijska Picabo Street, a ich spotkanie natchnęła dziewczynkę. To był impuls do działania, jasny sygnał, by zająć się narciarstwem w sposób poważny już w młodości. Rodzina, mając na uwadze pasję córki i chcąc zapewnić jej dogodne warunki do trenowania powędrowała w 1996 do Vail, w stanie Kolorado.
Warto jednak dodać, że jeszcze w Minnesocie, gdy miała sześć lat, trenowała w renomowanym ośrodku Buck Hill, niedaleko Burnsville. Zawiózł ją ojciec, bo tam z narciarzami pracował jego były trener, wnikliwy Erich Sailer. Austriak miał nie tylko w USA status... mistrza Yody narciarstwa. Stał za późniejszymi sukcesami Kristiny Koznick, Julii Mancuso, Sarah Schleper i Resi Stiegler. Wprowadził je na poważnie do narciarstwa, dawał pierwsze wskazówki.
Objawienie we Włoszech
Zanim Vonn zaimponowała sukcesami na poziomie seniorskim w zjeździe i supergigancie, przeszła długą drogę. Miała ledwie 14 lat, gdy została pierwszą zawodniczką z USA, która triumfowała w Trofeo Topolino we Włoszech.
Już na wczesnym etapie kariery zapewniła sobie występ w igrzyskach olimpijskich w rodzimym Salt Lake City. Siedemnastolatka szybko zwróciła uwagę kibiców i ekspertów. Nie miała obaw, więc szóste miejsce w kombinacji zostało odnotowane z uznaniem, nie tylko przez zorientowanych.
To była zapowiedź późniejszych sukcesów, które do dziś robią ogromne wrażenie. 82 zwycięstwa w Pucharze Świata, cztery Kryształowe Kule, trzy medale olimpijskie (złoty i dwa brązowe), osiem medali mistrzostw świata (dwa złote, trzy srebrne, trzy brązowe). Wyliczając te osiągnięcia, warto mieć świadomość, że Lindsay nie zawsze była szczęśliwa...
Nieudany związek
Swego czasu wyjawiła, że miała zaburzenia psychiczne. Najgorzej czuła się w 15 lat temu, gdyż przez pięć zmagała się z kryzysem małżeńskim. Dopiero po rozwodzie odzyskała balans w życiu.
– Był taki czas, że nie mogłam nawet wstać z łóżka. Czułam się koszmarnie, jak zombie – wyznała. Relacje z mężem nie były dobre od początku. Dopiero po rozstaniu z nim udało się jej wyjść na prostą.
Nie ukrywała, że długo musiała brać leki antydepresyjne, by uporać się z tymi trudnościami. Miała przy tym dodatkowego pecha, bo w 2007 doznała kontuzji kolana, a po dwóch latach rozcięła dłoń i rozbiła przedramię. Bez wątpienia w karierze, przez kłopoty zdrowotne, wiele wycierpiała także fizycznie.
Skuszona przez amanta?
Tabloidy jako przyczynę "rozbicia" małżeństwa Vonn wskazywały randkę z... piętnastolatkiem. Ta miała przelać czarę goryczy. Lindsey poznała Patricka McDonalda, kochliwego młodzieńca, gdy akurat odwiedziła akademię narciarską w Kolorado. Śmiały nastolatek podszedł do znanej narciarki i zapytał, czy wybierze się z nim na... szkolny bal? Poszli tam ponoć razem, ale ta historia jest prawdopodobnie grubymi nićmi szyta i nie należy do niej przywiązywać zbyt dużej wagi.
Trzy lata ze... skandalistą
Zanim skończymy wątek miłosny, to trzeba jeszcze wspomnieć o Tigerze Woodsie, bo ten golfista, ale też skandalista w życiu prywatnym, związał się z Vonn w 2013. A był uosobieniem niewierności. Notorycznie zdradzał żonę Elin Nordegren, więc dość szybko musieli się rozstać. Woods na odchodne zapłacił partnerce 100 milionów dolarów.
Gdy "zerwał" po trzech latach z Vonn ta stwierdziła, że oboje mają szalone dni, więc większość czasu spędzali osobno. To maksymalnie utrudniało pożycie. Dodała jednak, że zawsze będzie podziwiać i szanować Tigera. Ale "Daily Mail" donosiło, że Woods zdradzał partnerkę, tak jak wcześniej żonę Elin Nordegren. Miał się tego dopuszczać wtedy, gdy nie byli razem, w drodze i po turniejach.
Vonn nie mogła wystąpić w igrzyskach olimpijskich w Soczi 10 lat temu, gdyż znowu miała depresję. A Woods jej nie pocieszał w tych trudnych chwilach, bo miał inne "pilne zobowiązania zawodowe".
– Potrzebowałam przyjaciela, który pomógłby mi odzyskać siłę mentalną. Wtedy wiele razy zdarzało się, że fizjoterapeutka musiała dosłownie wyciągać mnie spod kołdry. Zamykałam się w sypialni, a trwał przy mnie tylko pies – wyznawała Lindsey.
Chciałaby zawstydzać mężczyzn...
Słynna alpejka niejednokrotnie apelowała do władz Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), by pozwoliły na rywalizację z mężczyznami. Gdy sformułowała taką propozycję 12 lat temu, to ówczesny prezes Austriackiego Związku Narciarskiego dr Peter Schroecksnadel uznał to za świetny chwyt reklamowy.
– To majstersztyk w aspekcie marketingowym, dodatkowa promocja firm sponsorujących Lindsey. Jednak ta idea jest mrzonką. Vonn mogłaby zaprezentować się w roli vorlaufera. Aby zrozumieć, jak wyglądałaby jej rywalizacja z mężczyznami powinna wystartować na znacznie trudniejszych trasach: w Kitzbuehel lub Beaver Creek – komentował Schroecksnadel.
W tym czasie w audycji "Trzecia Strona Medalu" wypowiedział się komentator Eurosportu Witold Domański, który ma wieloletnie doświadczenie w relacjonowaniu zawodów w narciarstwie alpejskim.
Redaktor stwierdził, że Amerykanka mogłaby pokonać kilku rywali, gdyż trasa w Lake Louise jest jedną z najłatwiejszych w cyklu Pucharu Świata. Dziennikarz nie widział też w tej nietypowej idei szaleństwa.
– Nie boi się, bo jeździ na męskich nartach, jeździ bardzo agresywnie: męskim stylem. Wprawdzie nie ma tyle siły, ile najlepsi panowie, ale w Lake Louise, gdzie wykonuje się kilka skrętów i walczy cały czas o szybkość: dlaczego nie? – pytał retorycznie we wspomnianej audycji radiowej.
Na tych hipotetycznych rozważaniach się skończyło, choć w 2017 Vonn pokazała, że jest nieugięta, bo ponowiła prośbę.
– Trenuję z mężczyznami przez całą karierę. Rywalizacja z nimi sprawia, że robię postępy, jestem lepszą narciarką. Kiedy walczę z zawodnikami na stoku, to zawsze daję z siebie maksimum, patrząc jak odważnie jeżdżą i staram się wykonywać najtrudniejsze elementy tak samo jak oni. Chciałabym mieć szansę na bezpośrednią rywalizację z nimi w zawodach – przekonywała w rozmowie z "Denver Post" (tł. RMF 24).
Gra na lodowcu
Słynny szwajcarski tenisista, jeden z wielkiej trójki, która określa epokę w męskim tenisie, także fascynował Vonn. Pewnego dnia podjęli ekstremalne wyzwanie. To była akcja promocyjna sponsora Rogera Federera. Szwajcar miał rozegrać pokazowy mecz na lodowcu w Alpach właśnie z Lindsey.
Narciarka była podekscytowana:
– Myślę, że to było zabawne i niełatwe doświadczenie. Rywalizowaliśmy na dużej wysokości (4 195 m n.p.m. - przyp. red.), nigdy nie miałam do czynienia z czymś podobnym. Owszem, przywykłam do śniegu, w końcu jeżdżę na nartach. Niemniej, w takich warunkach pierwszy raz przyszło mi grać w tenisa. Rogera pozytywnie zaskoczył poziom mojej gry.
Reprezentowała USA, a nie Trumpa
Nie miała nic przeciwko zdjęciom z prezydentami z różnych obozów politycznych: republikaninem Georgem W. Bushem i demokratą Barackiem Obamą, ale w wywiadzie dla CNN dała ostro do zrozumienia, że z ówczesnym przywódcą Donaldem Trumpem nie chciała mieć nic wspólnego.
Dziennikarz zapytał bowiem Lindsey, czy po igrzyskach w Pjongczangu przyjmie ewentualne zaproszenie do Białego Domu. Była stanowcza:
– Absolutnie nie. Podczas zimowych igrzysk w Korei Południowej zamierzam reprezentować obywateli Stanów Zjednoczonych, a nie prezydenta.
Trumpa i jego środowisko ta deklaracja oburzyła. A więc Vonn uściśliła:
– Spytano mnie, to odpowiedziałam. Jako sportowiec mam też głos...
Inwestycje w kobiecy futbol
Niedawno, bo w marcu tego roku została współwłaścicielką klubu Utah Royals, który rywalizuje w zawodowej lidze (NWSL) za oceanem. Nie od dziś wiadomo, że kobieca piłka nożna jest w USA kochana, a Lindsey chętnie wykazuje zainteresowanie ambitnymi projektami sportowymi.
Utah Royals wróciło do ligi NWSL po kilku latach nieobecności. Uczestniczyło w tych rozgrywkach w latach 2018-20, po czym zmieniło siedzibę na Kansas, a teraz domem klubu znowu jest Salt Lake City.
– Kibicuję Royals, ale muszę was zapewnić, że zostałam współwłaścicielką. Podchodzę z entuzjazmem do perspektywy wspierania kobiet, tym bardziej że są to panie z Utah. Jako osoba od dawna zaangażowana w ten projekt, wspomagająca także Utah w staraniach o igrzyska w 2034 roku, raduję się z powrotu Royals do NWSL – oświadczyła Vonn.
Kolekcjonowała trofea i medale, ale jej życie nie było sielanką, bo depresja może dopaść także mistrzynie. Mówiła wprost o tym, co myśli, więc także media miały z nią dobrze. Interesowano się nie tylko jej osiągnięciami na... nartach.