To będzie walka roku w światowym MMA. 26 października w Abu Zabi Ilia Topuria przystąpi do pierwszej obrony mistrzowskiego tytułu dywizji piórkowej UFC. Jego rywalem będzie Max Holloway, który jest z kolei głównym kandydatem do zgarnięcia nagrody za nokaut roku. "El Matador" jest jednak przekonany, że Holloway nie będzie w stanie powtórzyć tego na UFC 308. – Wiem, jaką mam technikę i siłę ciosu – powiedział czempion w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Ilia, czy zgodzisz się z tym, że walka z Hollowayem przychodzi w idealnym momencie? Zdobyłeś pas w wielkim stylu, gdyby nokaut Maxa na UFC 300, to wydaje mi się, że wasze starcie nie byłoby aż tak wyczekiwane.
Ilia Topuria, mistrz wagi piórkowej UFC: – Zgadza się. Timing nie mógł być lepszy. Widzę, że masz za sobą plakat z tamtej walki Hollowaya! O co chodzi?
– Cóż, to był dla mnie jeden z największych momentów, jakich doświadczyłem jako widz MMA. Ale co jakiś czas zmieniam zdjęcia... może następne powieszę po 26 października!
– Koniecznie. Po 26 października będzie musiał zawiesić mój plakat!
– Faktycznie, spodziewam się zobaczyć na UFC 308 coś wielkiego. Wielu ekspertów i fanów już teraz uznaje, że Alex Pereira zostanie zawodnikiem 2024 roku. Ale w mojej opinii i ty, i Max możecie dołączyć do dyskusji po UFC 308.
– Wydaje mi się, że masz rację. Ale nie koncentruję się na tym. Tak naprawdę nie wiem nawet, kto o tym decyduje. Niezależnie od tego, kogo wybiorą, będę szanował werdykt. Nie bardzo mnie to obchodzi. Na czym mi zależy, to na dalszym wygrywaniu i pokonywaniu kolejnych rywali przed czasem.
– Zdajesz się nieco lekceważyć Maxa w rozmowach z mediami. Czy to łatwiejszy rywal od Alexandra Volkanovskiego?
– Absolutnie, nie ma wątpliwości. "Volk" jest o wiele twardszym gościem. Udowodnił to wiele razy. Trzykrotnie pokonał Maxa. To jasne, który z nich jest większym wyzwaniem. Jest bardziej wytrzymały, bardzo doświadczony. Również pod kątem stylistycznym był trudniejszy. Max nie ma na mnie żadnej broni. Nie będzie dobry w parterze, nie może zagrozić mi zapasami. Nie ma nokautującego uderzenia. Wyprowadza wiele ciosów... ale to tyle. Zwykle udaje mu się zamęczyć swoich rywali. Jednak w moim przypadku nie ma na to szans. Mam kardio nie na pięć, lecz na dziesięć rund.
– Widać wyraźnie, że chcesz wymieniać z nim ciosy. Zaprosiłeś go na środek oktagonu w pierwszych sekundach. Jednak jesteś wszechstronnym zawodnikiem. Możesz pójść w zapasy, skorzystać z grapplingu. To będzie część planu, czy chcesz to wyjaśnić wyłącznie w stójce?
– Nie, to nie tak. Zapasy są w gameplanie, ale... Po prostu czuję, że nikt nie jest w stanie ze mną boksować. Wiem, jaką mam technikę i siłę ciosu. W chwili, gdy Max wda się ze mną w wymianę, zgaszę mu światło. Nie mam wątpliwości. Jedyne wątpliwości dotyczą tego, czy on odważy się stanąć na środku oktagonu w pierwszych sekundach. Jeśli się na to zdecyduje, to gwarantuję – znokautuję go.
– Rozumiem. Wydaje mi się, że stałeś się swego rodzaju czarnym charakterem w UFC. Czy to coś, do czego dążyłeś celowo w myśl zasady “czy cię kochają, czy nienawidzą – trzeba wzbudzać emocje”? A może wynika to tylko z faktu, z kim się mierzysz: Max i Volkanovski mają rzeszę kibiców.
– Nigdy nie chciałem być czarnym charakterem! Chcę motywować i inspirować ludzi. Ale... Jeśli ktoś pyta mnie o rywala albo o moje predykcje, zawsze jestem szczery. To nie trash talk, to mówienie prawdy. Pytają mnie “co się wydarzy w walce z Maxem?”, więc odpowiadam, że go znokautuję. Jeśli ktoś z tego powodu uważa, że jestem “tym złym”, mam to gdzieś.
– Rozumiem. Jako polski dziennikarz nie mogę o to nie zapytać. Wiem, że twoim menadżerem jest Polak – Łukasz Orzeł – z którym kiedyś o tym rozmawiałem. Wspomniał mi, że zanim dołączyłeś do UFC, była szansa na to, żebyś podpisał kontrakt z KSW. Czy to był poważny temat?
– Faktycznie, była taka opcja. Udalismy się do Krakowa, by rozmawiać o tym z szefami KSW. Ostatecznie wybraliśmy jednak inną drogę.