| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Transfer Wilfredo Leona do Bogdanka LUK Lublin (piąty zespół w sezonie 2023/2024) określany był mianem zaskoczenia i wielkiego hitu PlusLigi. Wzbudził olbrzymie zainteresowanie i do teraz widać to po polskich halach. Okazuje się, że niekiedy potrzeba... kilku minut, a nawet mniej, by wyprzedać całe obiekty, kiedy nadchodzi mecz z klubem z Lublina.
Bogdanka LUK Lublin zajmuje obecnie (wtorkowy wieczór) drugie miejsce w tabeli PlusLigi. Pozostała jedynym niepokonanym zespołem i uzbierała na swoim koncie 19 punktów. Na wyjeździe w tym sezonie drużyna Wilfredo Leona grała z Aluron CMC Warta Zawiercie, Barkomem Każany Lwów oraz GKS Katowice. W sobotę zmierzy się z kolei z PGE Projektem Warszawa. To właśnie ten mecz był bezpośrednią inspiracją tego artykułu. Dlaczego?
Start sprzedaży biletów na to spotkanie nastąpił o 12:00, a chwilę później... nie było już czego szukać. Zapytaliśmy klubu, o której oficjalnie wystąpił "sold out". Podano nam, że było to mniej więcej po sześciu minutach od umożliwienia możliwości zakupu. Warto dodać, że starcie to odbędzie się w mniejszym z warszawskich obiektów, czyli Arenie Ursynów, która nie może pomieścić tylu kibiców, co Torwar. Nie zmienia to faktu, że zazwyczaj zespół Piotra Grabana gra w tym obiekcie przy maksymalnej widowni wynoszącej 1500 osób, a tym razem zaplanowano dołożenie trzech dodatkowych trybun, zwiększając tym samym liczebność fanów do dwóch tysięcy. Dla porównania w poprzednim sezonie w tym samym momencie rozgrywek Arenę Ursynów w starciu z lublinianami obejrzało 1260 osób.
Sześć minut to nie jest jedno rekord sprzedaży w tym sezonie PlusLigi.
Jeszcze bardziej spektakularnie prezentuje się dokonanie Aluron CMC Warta Zawiercie. Zespół ten pierwszy mecz sezonu grał ze wspomnianą Bogdanka LUK Lublin. Pula biletów dostępna w sprzedaży interetowej zniknęła... w niecałą minutę – tak przekazano nam w klubie. Trzeba jednak być sprawiedliwym i zaznaczyć, że hala w Zawierciu nie należy do największych w stawce. Oficjalnie mieści 1500 osób, a do sprzedaży internetowej trafia sto biletów – reszta to karnety. Obiekt więc jest praktycznie zawsze wyprzedany. W równie krótkim czasie sprzedawały się w poprzednim sezonie bilety na półfinał i finał mistrzostw Polski.
Jak sprawa się miała w przypadku dwóch pozostałych meczów wyjazdowych, które w terminarzu miał Lublin? GKS Katowice nie wyprzedał hali. Kibiców było 860 na 1534 miejsca. Wyniki frekwencyjne tego klubu w tym sezonie jednak nie zachwycają. Mecz z Będzinem? 562 osoby. Starcie z Nysą? 394. Podobnie było w przypadku starcia z Barkomem, bo 350 fanów. 1018 osób, czyli najwięcej, było podczas spotkania z aktualnymi mistrzami Polski z Jastrzębia-Zdroju. Kolejki po autograf Wilfredo Leona po starciu z Lublinem były jednak długie i sam siatkarz podkreślał, że był tym zaskoczony.
W zeszłym sezonie GKS Katowice i Bogdanka LUK Lublin spotkały się ze sobą w ostatniej kolejce rundy zasadniczej. Mecz odwiedziło 324 widzów.
Jeśli natomiast chodzi o zespół z Lwowa, który również w trwających rozgrywkach gościł lublinian, to oficjalnie w hali było 1705 (na w teorii trzy tysiące miejsc) osób. Lepszy wynik "wykręcili" tylko jastrzębianie, bowiem ich oglądać przyszło 2150 ludzi. Resovia przyciągnęła 1474 widzów, Warszawa 1597. W zeszłym sezonie, kiedy jeszcze Wilfredo Leon nie grał w Lublinie, mecz obu ekip przyszło oglądać 311 osób. Trzeba jednak oddać, że wtedy drużyna z Ukrainy grała w Wieluniu, a hala mieściła 609 osób.
Sam przyjmujący reprezentacji Polski siatkarzy nie kryje radości z rosnącego zainteresowania odwiedzinami kibiców w halach. Z tego, co nam przekazał, żałuje jednak, że po meczach wyjazdowych jego zespół dość szybko wraca do siebie, więc nie zawsze ma czas, by podziękować za obecność każdemu z zainteresowanych fanów.
Co do hali w Lublinie, to prawie zawsze w tym sezonie odwiedzało ją ponad cztery tysiące ludzi.
Czytaj również:
– Śliwka wyjechał na drugi koniec świata. Zdradził powody transferu
– Mistrz Polski nie zagra w KMŚ. "Koszt? Kilkaset tysięcy..."
– Prezes europejskiej federacji spotkał się z Polakami. Jest plan na współpracę
