Transfer Wilfredo Leona do Bogdanka LUK Lublin był jednym z najgłośniejszych przed sezonem 2024/2025. W TVPSPORT.PL przyjmujący opowiada o tym, jak przyjęto go w Polsce, komentuje "efekt Leona" i zdradza, jak trudno było mu w sezonie kadrowym, w którym zdobył olimpijskie srebro. – Miałem wybór: albo odpuszczam, albo zagryzam zęby i próbuję walczyć o skład olimpijski. Pan Bóg pomógł mi powalczyć. Udało się. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało – mówi.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Nie wiem, czy wiesz, ale w PlusLidze mówi się już o "efekcie Leona", czyli zjawisku błyskawicznego wyprzedawania biletów na mecze wyjazdowe zespołu z Lublina. Projekt Warszawa Arenę Ursynów sprzedał w sześć minut. To dla ciebie zaskoczenie?
Wilfredo Leon: – Fajnie by było, gdyby ten mecz był na Torwarze (śmiech).
– Z tego, co słyszałam, to nie byłoby to możliwe przez kalendarz imprez.
– Widzę zainteresowanie meczami wyjazdowymi i domowymi. Cieszy mnie to, że ludzie chcą oglądać siatkówkę. Czy to z mojego powodu czy nie – nie wiem. Widzę tylko, że wiele osób przyjeżdża kibicować. Szczególnie widoczne było to dla mnie w Katowicach. Słyszałem, że w tej hali niekiedy na mecze przychodzi 200–300 osób, a przy okazji naszego meczu było ich znacznie więcej.
– Prawie 900.
– Dokładnie. Dowiedziałem się wcześniej od chłopaków, że różnie bywa w tym obiekcie. Finalnie byłem zadowolony.
– Ile czasu najdłużej rozdawałeś autografy po meczach PlusLigi?
– Najdłużej około 25–30 minut.
– Zgaduję, że byłoby to jeszcze dłużej, gdyby nie to, że trzeba było wracać do szatni czy autokaru.
– Tak, to jest problematyczne. Z jednej strony mamy wszystko zaplanowane i głupio by mi było, gdyby koledzy czekali długo wyłącznie na mnie. Z drugiej, chciałbym spędzić czas z wszystkimi fanami, bo niektórzy specjalnie udają się w długie podróże, by dotrzeć na mecz i zdobyć autograf czy zdjęcie. To trudna sytuacja, niewiele mogę zrobić.
– W samym Lublinie zainteresowania twoją osobą również jest widoczne?
– Oj, tak. Czasami trudno mi nawet zrobić zakupy czy zjeść posiłek w restauracji, ponieważ ludzie chcą zdjęcia "tu i teraz" (śmiech). Dlatego czas spędzam głównie w mieszkaniu, a żona zajmuje się załatwianiem sprawunków na mieście.
– Co do jedzenia, to czy już spróbowałeś cebularza?
– Tak, został spróbowany. Da się zjeść (śmiech). Nie mam problemu z tym smakiem.
– Czyli zdałeś test na lublinianina.
– Dokładnie. Nie będę jednak jadł cebularzy przed spotkaniami z ludźmi, bo to zapach z moich ust mógłby nie być dla nich do końca przyjemny (śmiech).
– Jak ci się mieszka w Polsce?
– Jest bardzo dobrze. Mocno pomaga mi też sama pogoda. Myślałem, że o tej porze roku będzie już sporo padać, a tu przez większość dni słońce. Jedyny problem to poranki i zmiana temperatury. Niekiedy ta utrzymuje się rano tuż powyżej zera, a w południe dochodzi do kilkunastu, dwudziestu stopni. Trudno się więc odpowiednio ubrać.
– A jak się żyje rodzinie?
– Dzieciaki są bardzo zadowolone. Dużo łatwiej jest się im komunikować z równieśnikami. Nie mamy na razie żadnych złych doświadczeń. Czuję więc, że podjęliśmy dobrą decyzję dla całej rodziny.
– Bogdanka LUK Lublin składa się z dobrych zawodników, ale nie ukrywajmy – ty jesteś największą gwiazdą. Z drugiej strony mówiłeś, że nie chcesz być tym, na którym opierać się będzie wyłączny ciężar zdobywania punktów. Zespół chyba jednak już udowodnił, że potrafi wygrywać i radzić sobie w każdej sytuacji – mam na myśli wygraną 3:2 w Zawierciu, kiedy nie byłeś na parkiecie. To był dowód na to, że ofensywnie nie będziesz sam?
– Zależy nam przede wszystkim na tym, by budować zespół. Każdy musi być gotowy na granie całego meczu, jak również na niespodziewane wejście na zmianę. Dzięki temu każdy może być odpowiedzialny za zdobywanie punktów, nie tylko ja. Wiadomo – będą mecze, kiedy to na mnie będzie spoczywał główny ciężar ataku. Nie będę uciekał od odpowiedzialności. Będę na to gotowy. Wiem jednak, że będę miał zmianę, jeśli ona będzie konieczna. To było dla mnie bardzo ważne.
Jednocześnie bardzo się cieszę, że drużyna trzyma taki poziom. Są trudne i łatwe momenty, ale one nie "łamią" zespołu. Nikt nie wychodzi z założenia, że teraz jestem w teamie, więc będę robić wszystko, a reszta będzie tylko patrzeć. Każdy daje swój wkład, by zbudować sto procent drużyny. Mogę dać 40 czy 50 procent, wiedząc, że inny może dać ten jeden procent, który i tak przyczyni się do sukcesu zespołu. To, by każdy dokładał coś od siebie, jest niezbędne do wspólnego sukcesu.
– Spodziewałeś się, że po pierwszych siedmiu kolejkach sezonu 2024/2025 będziecie jako Bogdanka LUK Lublin jedynym niepokonanym zespołem?
– Nie koncentrowałem się na tym. Powiedziałem po prostu chłopakom, że chcę iść krok po kroku. Teraz gramy z jednym zespołem, a z kilka dni z innym i to są dla nas najważniejsze spotkania – nie jakiś generalny cel sezonu. Skupianie się tym, co będzie na koniec rozgrywek powoduje, że po drodze traci się koncentrację niezbędną do realizacji planów.
Nie wiem, czy to, że jesteśmy jedyną niepokonaną drużyną jest niespodzianką. Zdaję sobie jednak sprawę z jednej rzeczy – łatwo nie było (śmiech). Dalej też nie będzie. Każdy rywal będzie patrzył na nas, jak na zespół, który ma zostać pokonany. Z drugiej strony coraz częściej myśli się o nas, jak o innym Lublinie. Teraz jesteśmy wyzwaniem. Trzeba zagrać z nami na swoim najwyższym poziomie, bo inaczej team przegra. My będziemy chcieli za każdym razem pokazywać, że chcemy w tym roku wiele i nas na to stać.
– Twój poprzedni sezon ligowy nie był rozegrany w całości. Długo czekałeś na powrót do zdrowia. Pracowałeś indywidualnie, współpracowałeś z własnym trenerem. Rozmawialiśmy wtedy i widziałam, że jest ci trudno. Czy po tamtych problemach zdrowotnych w tym sezonie nie ma już śladu?
– Chcę pokazywać, że nawet jeśli pojawia się niewielki ból, to jestem w stanie grać – również mentalnie. Jeśli zacząłbym narzekać, że coś mi dolega, to ktoś inny mógłby zrobić to samo. Od zawsze wyznawałem zasadę, że ból bywa również wyznacznikiem dobrze wykonanej pracy. Jeśli go nie ma – być może nie pracowało się wystarczająco. Jeśli jednak pojawia się ból, który nie pozwala nic robić – wtedy to sygnał ostrzegawczy. Zakwasy mięśniowe? Normalna sprawa. Kluczowe jest więc podejście do bólu.
Obecnie mogę robić wszystko bez problemu. Kiedy pojawiają się dolegliwości, luzuję i pracujemy nad tym, by ból się nie wzmógł.
– Jaka to skala?
– Jeśli przyjmiemy od 0 do 10, to działamy tak, żeby ból nie przekraczał siódemki. Albo zostajemy na tym poziomie, albo – jeśli mamy więcej czasu – pracujemy, by spadł on na poziom piąty.
– To mimo wszystko dużo. Nie widać z boku tego, że siatkówka to dla ciebie nie tylko rywalizacja, ale również walka z bólem.
– Mam już kilka lat na karku (śmiech). Ma to swoje plusy i minusy. Jestem na wysokim poziomie. Jeśli chce się do niego dojść, trzeba coś poświęcić. Mogłem podjąć decyzję, że będę grać tylko w momencie, w którym nie czuję bólu, ale wtedy nie byłbym osobą, którą dziś jestem. Wybrałem drogę zaciśnięcia zębów i walki. Myślę, że to się opłaciło.
– Ile razy w ostatnim roku słyszałeś od lekarzy, że lepiej byłoby, gdybyś zakończył karierę?
– Słyszałem różne diagnozy i przewidywania, niektóre bardzo złe. Nie zmieniło to mojej postawy. Dopóki będę mógł chodzić i Pan Bóg będzie mi w tym pomagać, będę robić wszystko, by grać na maksa, będę walczyć cały czas. Czy będzie mnie bolało kolano, bark czy plecy – i tak będę dawał z siebie wszystko, co mogę w danym dniu. Nie myślę więc o zakończeniu kariery. Przewiduję, że przede mną jeszcze kilka lat, które chcę dobrze wykorzystać w siatkówce.
– Wicemistrzostwo olimpijskie też okupiłeś bólem?
– Zadam tobie pytanie – jak mi odpowiesz, to i jak tobie odpowiem, ok?
– Ok.
– Wiesz, że jestem osobą bardzo wierzącą. Nie tracę też wiary w siebie. Urodziłem się w kraju, który ma dużo problemów. Mimo że nie było nam łatwo, zawsze chcemy więcej i nie tracimy pogody ducha. Walczymy, nawet jeśli nasz punkt startowy nie był wysoki. Kilka razy w wywiadach powiedziałem, że jeśli mam marzenie, to robię wszystko, żeby jest zrealizować.
– Tak. Pamiętam, jak mówiłeś mi, że dla złota olimpijskiego jesteś w stanie dać wszystko – poza rodziną.
– Brawo. A pamiętasz nasz pierwszy wywiad w Rzeszowie wiele, wiele lat temu?
– Oj, pamiętam. Byliśmy wtedy piękni i młodzi.
– (śmiech) Czy jesteś teraz na poziomie i w miejscu, w którym chciałaś być wtedy?
– Tak, jestem.
– Oboje przeszliśmy długą drogę. Ja wtedy nawet nie spodziewałem się, że pojadę na igrzyska z kadrą Polski. Ale wyjazd na nie był moim marzeniem od dziecka. Kiedy na nie trafiłem, chciałem jednak więcej. Po Paryżu nadal chcę więcej. Nie ma więc znaczenia, czy zdradzę ci, jak wiele leków przyjmowałem, by grać, czy walczyłem z sobą, czy nie walczyłem. To nieważne. Jest jeden medal, ale dalej, kurczę...
– Chcesz złota.
– Tak, chcę złota olimpijskiego. Odpowiadając na twoje pytanie – walczyłem od początku sezonu kadrowego. Od razu po rozgrywkach w Sir Susa Vim Perugia dostałem zastrzyk, co poskutkowało przerwą. Trener powiedział mi, że będę miał trochę czasu na dojście do siebie, ale muszę pamiętać, że selekcja trwa. Odparłem mu, że będę gotowy, i że nie potrzebuję dodatkowej presji, bo i tak dam z siebie wszystko (śmiech).
Miałem wybór: albo odpuszczam, albo zagryzam zęby i próbuję walczyć o skład olimpijski. Pan Bóg pomógł mi powalczyć. Udało się. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało. Jestem jednak zadowolony, bo to wszystko miało dla mnie dużą wartość. To można odnieść do całej drużyny. Wiem, że przed igrzyskami wiele osób pytało, czy będę gotowy do gry. Zawsze odpowiadałem trenerowi, że musi mi zaufać, bo będę w dobrym stanie fizycznym. Jak obiecałem, tak zrobiłem. Dałem z siebie wszystko.
– Czyli to nie koniec walki.
– Chcę zrealizować swój cel. Nie wiem, co się wydarzy za rok, dwa lata. Jedyna rzecz, którą wiem, to że nawet jeśli będę walczyć ze zdrowiem, to i tak postaram się być mądrzejszy, silniejszy i lepszy niż byłem w Paryżu.
Czytaj również:
– Śliwka wyjechał na drugi koniec świata. Zdradził powody transferu
– Ostatni niepokonani. Zadziałała "magia" Leona?
– Trener wielkich rywali Polaków: nie byłem akceptowany
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.