| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Jarosław Skrobacz prowadzi obecnie Odrę Opole, ale przez ostatnie lata święcił triumfy z Ruchem Chorzów. Wywalczył awanse od 2. ligi do Ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu jednak szybko się z nim pożegnano. – Boli mnie to, że gdy walczyłem o te transfery, słyszałem, że nie ma to finansów, a kilka miesięcy później sytuacja uległa diametralnej zmianie – stwierdził w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Poprzednik szybko pożegnał się z pracą. Gdy decydował się pan na przenosiny do Opola, nie było obawy, że i do pana może szybko skończyć się cierpliwość?
Jarosław Skrobacz: – Taka już specyfika tego zawodu. Zawsze trzeba liczyć się ze zwolnieniem. Z drugiej strony, kiedy dostaje się pracę? Rzadko, gdy wszystko dobrze funkcjonuje w klubie. Zazwyczaj powodem do zmiany trenera jest kryzys. Czy w tym przypadku zwolnienie Radka Sobolewskiego dawało mi powody do wątpliwości? Nie zastanawiałem się nad tym. Propozycja przyszła, gdy szkoleniowiec już był zwolniony.
– Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem propozycji?
– Dość krótko. Opole to fajne miejsce do życia, mam blisko do domu. Niebawem zostanie otworzony nowy stadion. Została mi też przedstawiona interesująca wizja budowania drużyny.
– Chyba też inaczej patrzy się na propozycję w momencie, gdy jest się jedynką na liście kandydatów. W pana przypadku tak było, o czym wspominał dyrektor Bartnicki.
– Rozmawialiśmy jeszcze, gdy pracował w Resovii. Wtedy nie udało dojść się do porozumienia. Temat dość szybko wrócił i tym razem zakończył się sukcesem.
– Postawił pan jakieś konkretne warunki, żeby uniknąć takich nieporozumień, jakie były w Podbeskidziu?
– W Podbeskidziu miałem specyficzną sytuację. Myślę, że poradziłem sobie z nią na tyle, że nie chciałem w tym trwać, tylko zrezygnowałem. Ciężko byłoby znaleźć trenera, który postąpiłby podobnie, czyli zrezygnował z rocznego kontraktu i premii, bo nie podobają mu się różne rzeczy w klubie.
– Nie widział pan żadnych szans, żeby się dogadać?
– W pewnym momencie przebrała się miarka i powiedziałem dość.
– To trwało od dłuższego czasu, czy po prostu była jedna sytuacja, która przelała czarę goryczy?
– To rosło z tygodnia na tydzień. Był kłopot, żeby rozwiązywać na pozór proste sytuacje. Wszystko urastało do rangi olbrzymiego problemu. Na końcu jeszcze była próba ingerencji w sztab szkoleniowy, na co nie mogłem sobie pozwolić.
– Ostatnie miesiące były trudne. Najpierw źle pana potraktowano w Ruchu Chorzów, a później spadł pan z deszczu pod rynnę. Pojawiła się złość?
– Po awansie podjęto decyzję, by nie robić transferów, które przerastają możliwości finansowe klubu. To można i trzeba było zrozumieć. My jednak potrzebowaliśmy wzmocnień, a nie potrafiliśmy pozyskać nawet wyróżniających się zawodników z klubów pierwszoligowych. Możemy zobaczyć, gdzie dziś są piłkarze z tamtej kadry. Na wiosnę grało już 6-7 nowych, co pokazało, że wcześniejsza droga była błędna.
– Sytuacja Ruchu pokazuje, że piłka do pewnego momentu może być romantyczna, ale gdy wchodzi się do Ekstraklasy, to po prostu zaczyna się biznes i sentymenty powinny pójść na bok.
– Często było tak, że drużyna, która zrobiła awans, zostawiała zawodników na kolejny sezon. Gdybym miał możliwość decydowania, to nie poszedłbym tą drogą. Po awansie do Ekstraklasy doskonale wiedziałem, że ten zespół musi zostać wzmocniony. Tak się nie stało i przełożyło się to na ogromne problemy. Boli mnie to, że gdy walczyłem o te transfery, słyszałem, że nie ma to finansów, a kilka miesięcy później sytuacja uległa diametralnej zmianie.
– Ilu potrzebował pan wtedy zawodników, żeby powalczyć o utrzymanie w Ekstraklasie?
– Myślę, że 4-5 do podstawowego składu.
– Miał pan żal do Jana Wosia, że nie odszedł razem z panem?
– Nie chcę wypowiadać się na ten temat.
– Jak po takim czasie wspomina pan te lata w Ruchu Chorzów?
– To był na pewno dobry czas, ale nasuwa mi się jeden wniosek, który powtarzałem, jeszcze pracując w klubie. Ruch ma bardzo fanatycznych kibiców myślących, że ich klubowi coś się należy, bo 14 razy wygrał mistrzostwo Polski. Prawda jest taka, że nic się nie należy. Zabrakło mi takiego myślenia. Często padały słowa praca, skromność, pokora, ale tej ostatniej cechy bardzo brakowało. Gdy przejmowałem drużynę, zarząd marzył o utrzymaniu w 2. lidze. Wizja zakładała awans w 3 lata. Zrobiliśmy to już w pierwszym. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Po awansie taka sama gadka. Utrzymanie, a potem może coś więcej. I znowu awans. Gdy nam nie szło, pojawiały się słowa, że nie chcemy tego awansu. To głupota, każdy tego chciał. Graliśmy po prostu na miarę naszych możliwości. Ostatecznie osiągnęliśmy sukces. Na Ekstraklasę zabrakło umiejętności.
Antoni Piechniczek, w słynnym wywiadzie po MŚ 1986 roku, rzucił słynną już klątwę, dając do zrozumienia, żeby docenić to, co udało się osiągnąć, bo następne sukcesy mogą nie przyjść tak szybko. Mam nadzieję, że kibice Ruchu nie będą musieli przeżywać podobnych sytuacji i że ich powrót do Ekstraklasy będzie szybszy niż Polski na mistrzostwa świata. Na koniec dodam, że jeśli ktoś szuka przykładu gry na ponad 100 procent, to myślę, że nasza historia to dobry przykład. Niektórzy odbierali to w stylu "nam się należy". W sporcie nic się nikomu nie należy "za zasługi". Trzeba pracować ze zdwojoną siłą, żeby sprostać oczekiwaniom, bo liczy się tu i teraz.
– Ruch Chorzów w 2020 roku był na skraju bankructwa. Niektórzy o tym nie pamiętają.
– Bardzo szybko o tym zapomniano. Nie mieliśmy łatwych warunków do pracy, ale nikt nie narzekał. W zimie siłownię robiliśmy pod wiatą, gdzie temperatura był niższa niż na zewnątrz. Latem z kolei o wiele wyższa. Na tym budowaliśmy swoją siłę. Każdy wiedział, po co trenuje. Atmosfera była bardzo dobra. Pod tym kątem dobieraliśmy też zawodników. Praca starszych piłkarzy m.in. Łukasza Janoszki i Tomka Foszmańczyka była nie do przecenienia. Sukces jednak był dziełem całej drużyny.
– Ostatnio usłyszałem, że niektóre drużyny nie znają swojego miejsca w szeregu. Może tak powiedzieć o obecnym Ruchu?
– Ruch ma bogatą historię, wspaniałych kibiców, niepowtarzalny klimat, ale na dziś nie jest to czołowy klub w Polsce. Wystarczy spojrzeć, jakimi zawodnikami wywalczyliśmy awans do Ekstraklasy. To bardzo ambitni chłopcy, ale wcześniej nie grali na takim poziomie. Brawa dla nich za ten sukces. To pokazuje też, ile udało nam się wycisnąć z tego zespołu. Mało się też mówi o tym, że zrobiliśmy awans, grając co tydzień na wyjeździe. Wyjazdy do Gliwic były uciążliwe. Szacunek dla kibiców, że na każdy mecz wypełniali trybuny, ale każdy czuł, że to nie był nasz obiekt.
– Tyle o Ruchu, teraz trochę lżejsze tematy. Jakie cele ma pan w Odrze Opole?
– Każdy widzi tabelę. Na dziś głównym celem jest utrzymanie. Nikt nie dopuszcza myśli, że Odra będzie grała na nowym stadionie w 2. lidze. Chcemy zrobić wszystko, by przerwa zimowa była jak najmniej nerwowa. Wtedy spróbujemy pomyśleć o wzmocnieniach. Na ten moment największym problemem są kontuzje. Na 4 środkowych obrońców trzech nie jest do gry. Nie przypominam sobie wcześniej takiej sytuacji. Teraz już nie możemy nic zrobić, tylko szyć z tego, co mamy.
– Patrząc po ostatnim meczu z Górnikiem Łęczna, widać, że podniósł już pan mentalnie drużynę.
– Chłopcy zobaczyli, że się da, mimo że ostatecznie nie wygraliśmy z Górnikiem. Ta drużyna ma potencjał. Pokazała to już ze Zniczem. Zatrudniliśmy też panią psycholog, żeby jeszcze bardziej im pomóc. W meczu z Arką Gdynia dobiła nas gra co trzy dni. Nie jesteśmy gotowi na takie obciążenia. Mamy zespół dosyć mocno zaawansowany wiekowo, coraz trudniej nam o szybką, skuteczną regenerację.
– Jak chciałby pan, żeby docelowo grała Odra Opole?
– Chciałbym, żeby ten zespół grał z większą agresywnością i intensywnością. Popatrzymy na styl najlepszych drużyn w Europie, jak daleko od własnej bramki zakłada pressing FC Barcelona, pomimo faktu, iż dysponuje zawodnikami o kapitalnych umiejętnościach technicznych. Nie tylko atak pozycyjny, wymiana podań na dużej szybkości, nie tylko utrzymywanie się przy piłce – ale odbiór i reakcja po stracie praktycznie w każdym sektorze boiska.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (982 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.