Po tych wszystkich problemach zdrowotnych jakie przeszedłem, już czuję się zwycięzcą walki z Władimirem Kliczko – powiedział bokser wagi ciężkiej Mariusz Wach, który prawdopodobnie 10 listopada w Hamburgu stoczy pojedynek z Ukraińcem.
Młodszy z braci Kliczków w tej walce będzie bronił mistrzowskich pasów
federacji WBA, IBF i WBO. Według nieoficjalnych informacji gala bokserska
odbędzie się na stadionie drużyny piłkarskiej Hamburgera SV, który może
pomieścić ponad 50 tys. widzów. Ostateczny kontrakt nie został jeszcze
podpisany.
Dwa podpisy
– Na tym etapie działają nasi prawnicy. Potrzebna była wstępna umowa, aby rozpocząć szczegółowe negocjacje. Póki co brakuje już tylko podpisów mojego i Władimira. Te prawdopodobnie złożymy na pierwszej oficjalnej konferencji prasowej promującej nasz pojedynek, która odbędzie się 28 sierpnia w Hamburgu. Dwa dni później planowana jest konferencja w Polsce; namawiałem
organizatorów, aby odbyła się ona w moim rodzinnym Krakowie. Jednak z tego co
wiem, ma być w Warszawie, w której mieszkałem przez pięć lat, więc też nie
mam nic przeciwko temu – powiedział Wach.
Zawodnik o wzroście 202 cm rozpoczął już przygotowania do najważniejszego
pojedynku w jego karierze.
– Na razie biegam i dużo czasu spędzam na siłowni. Niedługo będą typowo
bokserskie zajęcia. Półtora miesiąca przed walką planujemy obóz
przygotowawczy w Europie, aby uniknąć problemów ze zmianą strefy czasowej.
Być może będę trenował w Polsce, ale nie podjęliśmy jeszcze decyzji. Wtedy
rozpocznę też sparingi z zawodnikami z Europy. Przynajmniej jeden z nich musi być ze światowej czołówki - to był mój warunek, jeśli chodzi o przygotowania – zaznaczył pochodzący z Krakowa pięściarz noszący przydomek ringowy "Polski Wiking".
Jak przyznał nie zastanawiał się długo nad propozycją walki z młodszym z
braci Kliczków. W maju pojawiły się jednak informacje, że jesienią Wach
stoczy pojedynek z Witalijem.
Nie był gotowy
– Jemu odmówiłem już dwukrotnie, a Władymirowi jeden raz. Teraz czuję się na
siłach, aby stanąć w ringu z mistrzem świata i dobrze się zaprezentować. To
nie była tylko moja decyzja, ale wszystkich osób, z którymi teraz
współpracuję. Jeśli np. mój promotor lub trener nie byliby przekonani, że to dobry moment na taki pojedynek, to nie zgodziłbym się na niego. W ringu
walczę sam, ale pracujemy w grupie – wspomniał niepokonany dotąd pięściarz, który odniósł 27 zwycięstw, w tym 15 przed czasem.
W przeszłości Wach, który obecnie mieszka w Newark koło Nowego Jorku, zmagał się z wieloma kontuzjami, m.in. barku i dłoni. Kłopoty zdrowotne powodowały długotrwałe przerwy w treningach i kilkukrotnie stawiały pod znakiem zapytania dalszą karierę boksera.
– Po tych wszystkich problemach zdrowotnych jakie przeszedłem, już czuję się zwycięzcą walki z Władimirem Kliczko. Nikt we mnie nie wierzył, a ja w swojej karierze zawodowej wygrałem 27 walk. Osiągnąłem już swój cel, ale to nie oznacza, że nie będę chciał wykorzystać szansy zdobycia mistrzostwa świata. Oglądam już walki mojego najbliższego rywala i szukam jego słabych stron. Zauważyłem, że niemal wszyscy poprzedni przeciwnicy Władimira mieli taką samą taktykę. Dlatego wraz z moim swoim sztabem szkoleniowym musimy coś zmienić. Jesteśmy dobrej myśli – powiedział.
Czytaj także: Mayweather Jr. zwolniony z więzienia