W przeszłości pracował jako monter telewizji kablowej, składał także meble, a nawet był kierowcą taksówki. Przez cały ten czas nie rezygnował z bokserskich marzeń. Mowa o Przemysławie Zyśku (19-2, 6 KO), który w sobotę 16 listopada na gali KnockOut Boxing Night 37 we Wrocławiu będzie walczył o pas mistrza Polski w wadze średniej z Rafałem Wołczeckim (12-0, 8 KO). – Przed walką wziąłem urlop, by odpowiednio się przygotować – uśmiecha się "Ostrołęcki taran" w rozmowie z TVP Sport.
Jak na fakt, że pięściarz z Ostrołęki cały czas łączy treningi z pracą, osiągnął całkiem sporo, bo doczekał się zagranicznych walk za lepsze pieniądze. Tak było w czerwcu 2022 roku, gdy poleciał do Coventry na pojedynek o pas IBO w wadze junior średniej (do 69,8 kg) z Samem Eggingtonem. Przegrał jednogłośnie na punkty, ale w kolejnej walce – we wrześniu 2023 roku – zmierzył się w RPA z Roarkiem Knappem. Zyśk znów musiał uznać wyższość rywala (porażka przez TKO w 5. rundzie), jednak w tym roku znów dostał propozycję zagranicznego wyjazdu. Miał bowiem walczył 19 października w Dubaju z Derrickiem Osaze (13-2, 3 KO), jednak galę odwołano.
– Po tamtej walce z Eggingtonem długo nie pracowałem, bo zarobiłem całkiem niezłe pieniądze, jak na pierwszą poważniejszą walkę. Zrobiłem sobie 9 miesięcy przerwy, no ale co... kredyt i rachunki same się nie zapłacą. To są takie kwoty, że nie mogę sobie pozwolić na to, by nie pracować – tłumaczy "Ostrołęcki taran", który w życiu imał się różnych zajęć:
– Kiedyś montowałem kablówki, robiłem też meble na wymiar oraz byłem taksówkarzem. Teraz wróciłem do firmy budowlanej mojego kolegi, gdzie mamy bardzo fajną ekipę i dobrze się pracuje. Mój szef Mateusz na szczęście jest wyrozumiały i wie, że chcę być pięściarzem, dlatego dał mi urlop do tej walki. Dziękuję mu za to! – uśmiecha się zawodnik KnockOut Promotions, który nie ukrywa, że chce się przebranżowić. Rozpoczął już kursy instruktażu i w przyszłości planuje być trenerem personalnym boksu.
Ciekawe polsko-polskie starcie na gali we Wrocławiu
Do walki z Rafałem Wołczeckim miało dojść już w kwietniu we Wrocławiu, jednak Zyśk nabawił się przed tym pojedynkiem okropnej kontuzji prawego bicepsa:
– Trenowałem codziennie, to były naprawdę mocne przygotowania, bo zależało mi, żeby być w jak najlepszej formie. Niestety, w trakcie sparingów w Anglii nabawiłem się paskudnej kontuzji, bo w mięśniu zrobiło mi się zwapnienie. Na początku jeszcze próbowałem sparować, ale ból coraz bardziej doskwierał. Pamiętam sparingi z Kamilem Szeremetą, nie szło to po mojej myśli i zorientowałem się, że to nie jest dobry pomysł, by wychodzić do walki z Rafałem. Wiedziałem, że jedną ręką nie wygram – tłumaczy Zyśk. Na jego prawym bicepsie jest sporych rozmiarów blizna, ale jak zapewnia, nie odczuwa już żadnego bólu:
– Teraz jest wszystko w porządku, lekarze ze Szpitala Bródnowskiego zrobili mi operację i już następnego dnia mogłem normalnie podnosić rękę. Teraz mogę zginać, spinać i bić z całej siły. Dlatego jestem dobrej myśli. Rafał jest bardzo dobrym pięściarzem, jest niepokonany, w dodatku walczy przed własną publicznością. To na nim jest presja. Ja już swoje wygrałem i przegrałem, jestem bardziej doświadczony i myślę, że z takim zawodnikiem jak ja Rafał jeszcze jeszcze nie walczył. Jestem mocny i chcę udowodnić, że cały czas robię progres. Do Wrocławia jadę po pas! – przekonuje.
W walce wieczoru gali KBN 37 we Wrocławiu wystąpi Mateusz Masternak (48-6, 32 KO), który zmierzy się z pochodzącym z Nowej Zelandii Floydem Massonem (14-1, 8 KO). Do ringu wróci również były mistrz świata Krzysztof Włodarczyk (65-4-1, 44 KO), a pierwszy zawodowy pojedynek stoczy olimpijczyk z Paryża Mateusz Bereźnicki.