Obie polskie ekipy, które rywalizowały w środę w rozgrywkach FIBA Europe Cup, musiały pogodzić się z porażkami. PGE Spójnia Stargard wysoko przegrała na wyjeździe z rumuńskim Arges Pitesti (77:63). Anwil Włocławek stoczył zaś wyrównaną batalię z włoskim Banco di Sardegna Sassari, ale ostatecznie poległ 83:86.
Koszykarze Anwilu, którzy na krajowym podwórku mają na swoim koncie komplet zwycięstw, chcieli za wszelką cenę zrewanżować się włoskiej ekipie Banco di Sardegna Sassari za porażkę w pierwszym starciu rozegranym na Półwyspie Apenińskim.
Mecz dwóch najlepszych drużyn w grupie D był bardzo wyrównany - podobnie jak pierwsze spotkanie tych ekip. Włocławianie wiedzieli, że jeżeli chcą zająć pierwsze miejsce w grupie muszą wygrać wyżej niż trzema punktami, bo we Włoszech ulegli Banco 66:69.
Spotkanie w Hali Mistrzów rozstrzygnęło się w samej końcówce. W niej lepsi okazali się jednak goście, którzy zachowali więcej zimnej krwi i trafiali decydujące rzuty.
Anwil ma po pięciu kolejkach bilans 3-2. Banco zagrało już wszystkie spotkania i ma bilans 6-0. Włosi pewnie wygrali grupę. O tym, czy włocławianie awansują dalej zadecyduje ostatni mecz tej grupy. Za tydzień w Lizbonie Anwil zmierzy się outsiderem grupy Sportingiem, którego we Włocławku pokonał 93:63. Nawet wygrana jednak nie przesądza ostatecznie kwestii awansu, bo polski zespół musi się oglądać na rozstrzygnięcia w innych grupach. Do kolejnej fazy awansują bowiem zwycięzcy grup i sześć najlepszych zespołów z drugich miejsc. Grup jest dziesięć.
Jeszcze gorzej w środę poradzili sobie zawodnicy PGE Spójni Stargard. Ekipa z województwa zachodniopomorskiego uległa rumuńskiemu Arges Pitesti 63:77. Na nic zdało się świetne otwarcie drugiej połowy, w którą polski klub wszedł z siedmioma zdobytymi punktami z rzędu. Spójnia z siedmioma punktami w dorobku jest na trzecim miejscu w grupie E.