| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Decyzja sędziego Jarosława Przybyła o podyktowaniu rzutu karnego, z którego Raków strzelił Jagiellonii gola na 1:0, była ewidentnie błędna. Adrian Dieguez nie sfaulował Michaela Ameyawa. To piłkarz Rakowa uderzył swoją nogą w nogę zawodnika Jagiellonii.
Sędzia Jarosław Przybył w momencie starcia Adriana Diegueza z Michaelem Ameyawem miał bardzo słaby kąt widzenia do oceny tej sytuacji. Z jego punktu widzenia zawodnik Jagiellonii podstawił nogę piłkarzowi Rakowa. Arbiter uznał, że to właśnie z tego powodu Ameyaw się przewrócił. Prawda była jednak zupełnie inna.
Dieguez postawił nogę bardzo blisko toru, po którym Ameyaw biegł za piłkę, jednak ani noga białostoczanina, ani nawet jego stopa, w najmniejszym stopniu nie przyczyniły się do przerwania akcji Rakowa. Upadek piłkarza Rakowa był spowodowany tylko tym, że to on sam odchylił nogę w bok od toru biegu w taki sposób, aby uderzyć nią o wystawioną nogę zawodnika Jagiellonii.
W pewnym sensie, zachowując wszelkie proporcje, Dieguez postąpił w tej sytuacji odrobinę nieostrożnie, może nawet trochę ryzykownie, ale tylko w kontekście stworzenia rywalowi znakomitej okazji do podjęcia próby wymuszenia rzutu karnego. Tak właśnie należy określić postępowanie Ameyawa. Reprezentant Polski skorzystał z bliskości, zainicjował kontakt z rywalem i wykorzystał ten kontakt do wymuszenia rzutu karnego. Niestety ta sztuczka mu się udało, choć tak naprawdę zasłużył na żółtą kartkę za postępowanie ewidentnie niesportowe.
Takie błędy powinni naprawiać sędziowie VAR. W tym meczu sędziami wideo byli Tomasz Kwiatkowski i Michał Obukowicz. Ich obowiązkiem było wezwać sędziego Jarosława Przybyła do monitora, aby zobaczył swój błąd i odwołał rzut karny. Niestety w pierwszej połowie meczu podobno zepsuły się monitory – jeśli to prawda, to tłumaczyłaby, dlaczego sędziowie VAR nie pomogli uratować tego meczu przed wypaczeniem wyniku.