Kiedyś był "ministrem obrony narodowej", dzisiaj jest prezesem Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Sławomir Szmal, wybitny piłkarz ręczny, trzykrotny medalista mistrzostw świata i najlepszy piłkarz ręczny świata w 2009 roku był gościem TVP Sport. W obszernej rozmowie z Maciejem Iwańskim opowiedział o początkach pracy w roli nowego szefa polskiej piłki ręcznej oraz o planach ratowania przeżywającej poważny kryzys dyscypliny.
Maciej Iwański, TVP Sport: – 298 meczów w reprezentacji, trzy zdobyte bramki. Byłeś absolutnie legendarną postacią, jeśli chodzi o tę grę. Byłeś nieformalnie "ministrem obrony narodowej", a teraz jesteś formalnie prezesem odpowiadającym za piłkę ręczną w Polsce. Myślę, że wielu kibiców, takich okazjonalnych, którzy nie śledzą piłki ręcznej z bliska, mogło być zaskoczonych tym, że postać, którą kojarzyli z boiska, poszła tak mocno w "dyrektory". Masz 46 lat i przejmujesz odpowiedzialność za piłkę ręczną w Polsce. Tak w zasadzie po co ci to?
Sławomir Szmal: – To pytanie dosyć często zadawały mi osoby związane z piłką ręczną. Pytały czy mój autorytet, jeżeli chodzi o tę dyscyplinę, nie zostanie naruszony. Moim marzeniem było zawsze, żeby piłka ręczna w Polsce była popularna. Przede wszystkim, żeby walka o tytuły, o medale – oczywiście to jest górnolotne i to jest dalekosiężna praca – żeby to nie było raz na 20 lat, tylko żeby dzięki systemowi pracy stało się to normalną rzeczą, żeby Polska jadąc na mistrzostwa świata czy Europy znajdowała się w pierwszej dziesiątce czy ósemce – tam, gdzie są największe emocje dla samych zawodników, ale też i dla kibiców przed telewizorami. To był mój cel.
Patrząc przez pryzmat ostatnich lat pracy po sportowej karierze, jedną z diagnoz, które zwróciły moją uwagę, jest to, że drastycznie maleje liczba dzieci, które w ogóle uprawiają sport, nie mówiąc już o piłce ręcznej. I to jest fundament, na który chciałbym położyć swoją pracę – na odbudowę popularyzacji dyscypliny wśród dzieci i młodzieży.
– No właśnie, bo ten moment, gdy było złote pokolenie – nie zdobyliście złotego medalu, ale srebrno mistrzostw świata, dwa razy brąz mistrzostw świata, półfinał igrzysk olimpijskich – ta złota dekada, jeśli chodzi o emocje, kiedy włączało się wasze mecze, kiedy pamiętam 8,5-9 milionów ludzi oglądało reprezentację Polski, to powinno być takim wielkim kołem zamachowym. W skokach narciarskich mieliśmy Adama Małysza. Wydawało się, że będzie wielka dziura, ale okazało się, że był Kamil Stoch, byli inni – zadbano o to szkolenie. Czy to jest jedyna odpowiedź na pytanie, dlaczego piłka ręczna tak bardzo straciła u nas na sile, po tym, gdy wy wszyscy przestaliście grać?
– W mojej ocenie różne czynniki miały na to wpływ, na pewno to nie był tylko jeden. Oczywiście, popularyzacja dyscypliny w szkole nie była tak duża jak chociażby w siatkówce. Praktycznie w każdej szkole mamy nauczyciela, który potrafi nauczać piłki siatkowej. Piłka ręczna dla nauczycieli wydaje się trudna. Wspólnie z Radą Trenerów opracowaliśmy rozgrywki dla dzieciaków i przede wszystkim materiały dla trenerów i nauczycieli wychowania fizycznego, które w tym roku będą przedstawiane, by nauczyciel, który chce spróbować piłki ręcznej zobaczył, że to jest naprawdę łatwe, a dla dzieciaków to będzie masa satysfakcji. To sport, w którym jest dużo bramek, dużo interwencji i tak naprawdę nie są najważniejsze reguły czy zasady gry, ale ważne jest przede wszystkim zdrowie dziecka.
– Co styczeń przez tych 10 lat czekaliśmy jak na telenowelę na mecze reprezentacji piłkarzy ręcznych. Który turniej, a może który mecz ty najbardziej pamiętasz?
– Było ich wiele, było naprawdę ich wiele... Trudno mi wybrać jeden. Najbardziej pamiętam igrzyska olimpijskie. One tak naprawdę kończyły się niedosytem, bo z jednej strony za pierwszym razem, podczas igrzysk w Pekinie, z perspektywy czasu można już powiedzieć, że byliśmy drużyną, którą stać było na medal. W najważniejszym meczu, gdzie mieliśmy wejść do półfinału, niestety przegraliśmy z Islandią. Pamiętam swój nieudany występ, to była tragedia. Bardzo długo to przeżywałem.
– To nie był tylko twój nieudany występ, tylko cała drużyna nie wiedziała, co się w zasadzie stało. Byliście absolutnie faworytem do tego, aby przynajmniej medal, obojętnie jaki – medal to jest wielka sprawa – ale by go tam wygrać.
– To do dzisiaj we mnie siedzi. Później, podczas igrzysk w Rio, siedziałem z kolei na ławce i oglądałem, jak Karol Bielecki w meczu z Duńczykami rzuca 10 bramek, a Piotrek Wyszomirski broni ze skutecznością prawie 50 procent, ale niestety w dogrywce nie udaje nam się pokonać rywale. To były dwie bolesne porażki, które do dzisiaj pamiętam. Ale też było dużo, dużo wspaniałych chwil, gdzie wracałem z uśmiechem na ustach do domu do rodziny.
– To o jedną jeszcze porażkę, mimo tych licznych zwycięstw, chciałem cię zapytać. Katar, brązowy medal. Byłem tam wtedy, nie komentowałem meczu, ale pracowałem jako reporter, stałem przy boisku. Graliście z gospodarzami w półfinale mistrzostw świata. Czy to jest takie wspomnienie, być może wtedy zrodziło się w tobie poczucie, że trzeba zająć się organizacyjnie piłką ręczną, bo jak się nie zadba o pewne sprawy dookoła boiska, to potrafi być bardzo przykro?
– W sporcie, jak chyba w biznesie, jeżeli dbasz o swoją firmę, to wcześniej czy później przyniesie to pozytywny efekt. W Katarze faktycznie była super organizacja, to trzeba przyznać, ale też zespół zbudowany na zawodnikach, które przyjechały właściwie z całego świata. Siłą rzeczy ten wynik był dopilnowany, żeby doszli do finału. Ja to traktuję jako dobrą lekcję. Część sportowa była dla mnie oczywiście trudna, bo człowiek myślał: kurczę, dlaczego to akurat nam się przydarzyło? Ale trzeba wyciągać wnioski i krok po kroku iść do przodu.
– Wtedy wygraliście brązowy medal. Chciałem zapytać o rzecz, która obrosła trochę legendą. Selekcjonerem naszej reprezentacji był wówczas Michael Biegler. Lwią część albo niemalże cały czas poświęcał na pracę obrony. Natomiast nie za bardzo ten czas miał być poświęcony na grę ofensywną. Podobno taktykę, jeśli chodzi o ofensywę, ustalano w pokoju Sławomira Szmala.
– Rzeczywiście, mieliśmy spotkania wspólnie z drużyną. Chcę jednak zaznaczyć, że naprawdę miałem wielki szacunek dla trenera Biglera z racji tego, że wziął reprezentację w trudnym okresie. To trzeba zaznaczyć jednoznacznie – część zawodników z racji wieku kończyła już kariery. Ja byłem najstarszy. Przykład Karola, przykład Mariusza Jurkiewicza – to też były osoby, które były bardzo wyeksploatowane przez sport. On potrafił z tego zespołu wyciągnąć jeszcze to trzecie miejsce. To był naprawdę jego duży sukces. Wydaje mi się, że pozwoliła na to jego charyzma. Pomimo tego, że duża część zawodników nie rozumiała, co do nas mówi, bo mówił przecież w języku niemieckim, to potrafił nas zmotywować swoją tonacją głosu. A faktycznie atak był czasami ustalany w pokoju, ale to były takie drobne rzeczy, które były również ważne dla nas.
– Jeżeli chodzi o historię reprezentacji Polski, co tak naprawdę było w tej fantastycznej dekadzie najważniejsze? Czy to chodzi o to po prostu, że trafiło nam się takie pokolenie, że teraz to jest też kwestia tego, że musimy czekać, aż kolejne takie pokolenie nadejdzie? Co w zasadzie spowodowało, że "Orły Wenty" nagle tak wyskoczyły na ten światowy piedestał?
– Patrząc na historię, to na pewno wpływ miało to, że w podobnym czasie urodziło się kilkanaście osób. Z drugiej strony wpływ miały też osoby trenerów – Bogdan Wenta, Michael Biegler, ale też wcześniej Bogdan Zajączkowski. To były osoby, które zaczęły budować reprezentację. Bogdan Wenta przejął właściwie młodą reprezentację. W mojej ocenie był dobrym selekcjonerem – to on znalazł Bartka Jureckiego i Michała Jureckiego, których wprowadził do zespołu. I to też były bardzo ważne postacie. Być może właśnie ich brakowało, żeby osiągać sukcesy. Sport jest trudną działką biznesu, bo z jednej strony musisz być bardzo dobrym psychologiem, ale też musisz być świetnym analitykiem i dobrym fachowcem jako trener. Porównując do Zachodu, nasza dyscyplina w tamtym momencie tak naprawdę czołgała się. Bardzo często wracając z zagranicy, podpowiadaliśmy rozwiązania marketingowe, jak promować zespół, chociażby w temacie autografów – by nie były na kawałku papieru, ale żebyśmy dawali swoje zdjęcia. To się na szczęście zmieniło na plus.
– Dzisiaj, kiedy przejmujesz władzę w Związku Piłki Ręcznej w Polsce, słyszałem taką plotkę, że rozważałeś zmianę nazwy na Polski Związek Piłki Ręcznej, bo partia polityczna, która ten skrót PZPR wyeksploatowała, nie jest w naszej pamięci za specjalnie. To miałby być dowód nowego otwarcia. Czy to jest prawda i czy byłoby to ewentualnie w ogóle potrzebne? W jakim stanie jest dzisiaj ta nasza polska piłka ręczna?
– Tym się nie zajmowałem. Może gdzieś w formie jakiegoś żartu to powiedziałem, ale prawda jest taka, że młodzież już nie wie, czym było PZPR i niektórzy nawet z lekcji historii tego nie wyciągną. Co z mojej perspektywy jest bardzo ważne dla dyscypliny, to tak jak mówiłem wcześniej zbudowanie systemu szkolenia młodzieży, bo głównym miejscem, gdzie się szkoli młodzież są szkoła i kluby. Tym jednostkom trzeba pomóc, z jednej strony dając materiały, z drugiej strony pomóc szkoleniowo, żeby trenerzy mieli narzędzia, by prowadzić ciekawe zajęcia z młodzieżą. Przede wszystkim szukać też talentów, by stworzyć im jak najlepsze warunki do tego, by dostali się do reprezentacji, a później reprezentowali nasz kraj.
– Ministerstwo sportu, ministerstwo edukacji – to są naturalne kierunki twoich rozmów?
– Konieczne. I to chyba nie tylko dla piłki ręcznej, bo patrząc w perspektywie igrzysk olimpijskich, których chcemy być gospodarzem, bardzo ważne jest, by te dwa ministerstwa opracowały plan wspólnie ze związkami jeśli chodzi o rozwój polskiego sportu, byśmy mieli dobrych zawodników, którzy będą nas godnie reprezentowali.
– To przyszłość. A co z teraźniejszością? Jak zrobić, żeby jak najwięcej wyciągnąć dnia dzisiejszego?
– To jest właśnie ta droga, na której musimy się skupić. Na tę chwilę nie mamy wielu piłkarzy i piłkarek ręcznych, którzy są znakomitej klasy, chociaż paru jest. Dla tych, po których w młodym wieku widać już, że mają potencjał, by być dobrymi piłkarzami czy piłkarkami ręcznymi, musimy stworzyć jak najlepsze warunki – choćby dać materiały również dla trenerów – żeby oni trenowali dodatkowo, mieli odpowiednią regenerację i byli przygotowani do gry w reprezentacji.
– W piłce nożnej tak jest, ale też w wielu innych grach zespołowych, że prezesa związku ocenia się przez pryzmat pierwszej reprezentacji. Na co liczysz, jeżeli chodzi o wyniki męskiej i żeńskiej reprezentacji? Czy Marcin Lijewski i Arne Senstad to są ludzie, którzy mają twoją akceptację i pełne poparcie?
– W tej chwili jak najbardziej tak, oczywiście. Musimy pamiętać jednak, że – tak jak powiedziałeś – oceniają nas wyniki sportowe. Każdy z trenerów, obejmując funkcję, deklarował jakie cele chciałby osiągnąć z drużyną i na pewno z tego będzie też weryfikowany. Jestem osobą, która może wyniosła to z domu, a może nauczyło mnie tego życie, że z jednej strony musimy planować, ale też musimy kontrolować i weryfikować to, co się dzieje na co dzień i planować co najmniej na kilka lat do przodu. Więc jeżeli pytasz o trenerów – jak najbardziej mają pełne zaufanie, ale musimy to kontrolować. W momencie, gdy uznamy, że powinna dojść do zmiany, to takie decyzje trzeba będzie podjąć.
– Nie będzie to dla Ciebie problemem? Marcin Liewski jest człowiekiem, z którym wspólnie podbijaliście świat i te relacje macie też w oczywisty sposób bliskie. Jeżeli przyjdzie taki dzień, to będziesz umiał to oddzielić?
– To są trudne decyzje i... niestety, takie decyzje trzeba będzie podejmować. Wszyscy działamy dla dobra dyscypliny. Na pewno nadejdzie taki moment, gdzie z jednym i drugim trenerem trzeba będzie się rozstać lub trzeba się będzie rozstać z prezesem. Prawdę mówiąc, wchodząc do sportu, a tym bardziej wchodząc jako trener, podpisując umowę wiesz, że za jakiś czas będzie rezygnacja z tej umowy. To jest nieuniknione.
– To życzymy jednemu i drugiemu, żeby przez całą twoją kadencję pracowali i żeby osiągali wszystkie cele sportowe. Jeżeli chodzi o przyszłość – mamy ważne wydarzenie: czerwiec przyszłego roku, mistrzostwa świata mężczyzn do lat 21. W 2026 roku z kolei odebrane Rosji mistrzostwa Europy kobiet, które Polska, Czechy, Słowacja, Turcja i Rumunia będą współorganizowały. Czy Związek jest na to gotowy? Czy wiecie wszystko, co macie robić? Czy dla Ciebie to wejście do Związku, bo wcześniej byłeś przez trzy lata wiceprezesem, jest czymś takim zupełnie płynnym? Nie obawiasz się żadnych potencjalnych raf, czy też czegoś, co może wypaść z szafy?
– Część pracy została już wykonana jeżeli chodzi o przygotowanie chociażby hoteli pod młodzieżowe mistrzostwa świata. To jest duży event, bo do Polski przyjadą 32 zespoły. Miasta są wybrane, hotele też. Właściwie trzeba znaleźć tylko płatności i to jest najważniejsze, jeżeli chodzi o nasze działania. Istotna jest jeszcze inna sprawa – z jednej strony to organizacja takiego eventu, a z drugiej przez takie wydarzenie musimy też spopularyzować dyscyplinę wśród dzieciaków. Do Polski przyjadą najlepsi zawodnicy z całego świata jeżeli chodzi o wiek młodzieżowca. To jest ten przedsionek seniorów. Właściwie ci zawodnicy już grają po najlepszych klubach na świecie i chciałbym to też wykorzystać, aby dzieciaki miały możliwość wejścia na halę, zobaczenia tych najlepszych zawodników i poznania ich kultur. Przy tym chciałbym też stworzyć małe eventy przy halach, żeby dzieci poznały jak mocno rzucał Karol Bielecki, żeby porównywać, czy taką prędkość jest w stanie uzyskać wspólnie chociażby pięć osób. Takie rzeczy chciałbym robić, żeby pokazać, że piłka ręczna jest fajna, miła i przede wszystkim zdrowa.
– Byliście ludźmi wielkich charakterów na boisku. Pamiętam to bardzo dobrze, że zawsze miało się wrażenie, że do momentu, kiedy była szansa na zwycięstwo, reprezentacja Polski, w której grałeś, nawet niezależnie od selekcjonera, ona o to zwycięstwo walczyła do końca. Ilu z Twoich boiskowych kolegów pomoże ci teraz już w roli prezesa Związku Piłki Ręcznej?
– Mam kontakt właściwie z większością zawodników, z którymi wspólnie graliśmy. To dobre kontakty. Oczywiście nie wszyscy zajmują się sportem, ale wszyscy wspierali mnie w tej kandydaturze na prezesa. Wydaje mi się, że jeżeli mam problem i zadzwonię do jednej z tych osób, na pewno uzyskam pomoc. Czy to merytoryczną, czy po prostu będzie to wsparcie.
– A czy jest szansa, byście współpracowali z Bogdanem Wentą, który startował też w wyborach, ale ostatniego dnia zrezygnował i przekazał swoje głosy Damianowi Drobikowi. Wracam do tego, że dużo się mówiło o tym, że Bogdan miałby zająć się w związku reprezentowaniem go na zewnątrz – kontaktami z Europejską i Międzynarodową Federacją Piłki Ręcznej. Widziałem takie zdjęcia, że po wyborze podszedł, pogratulował ci chwilę, rozmawialiście i to wzbudziło nadzieję, że może da się wszystkie możliwe fosy, które powstały w czasie walki o władzę uda się zasypać i współpracować dla, jak to się mówi, dobra polskiej piłki ręcznej.
– Wydaje mi się, że żadne fosy nie powstały. Prawdę mówiąc, ja do dzisiaj nie wiem jaka była motywacja Bogdana i dlaczego podjął decyzję o startowaniu na prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że chcąc osiągać sukcesy albo mieć fajne miejsce pracy, z ludźmi, z którymi chętnie współpracujesz, to muszą być zaufani ludzie. Na tę chwilę nie było deklaracji ze strony Bogdana.
– Ale gdyby zadzwonił do Ciebie i porozmawiał o tym?
– Jak najbardziej. Jestem osobą otwartą, bo jak mówiłem, dla rozwoju dyscypliny jestem w stanie zrobić bardzo wiele.
– Jeżeli nie zadzwoni, to kto będzie taką postacią główną, sztandarową? Mamy przed nami sporo tych imprez, a kwestia kontaktów z Międzynarodową i Europejską Federacją Piłki Ręcznej zawsze była bardzo ważna. Pamiętam, gdy jeszcze graliście, to Bogdan Wenta mówił: dajcie mi turniej w Polsce, to wtedy go wygramy. Nie złożyło się to czasowo, bo kiedy dostaliśmy turniej, to sportowo nie byliśmy w stanie tam nic zrobić.
– W tej chwili jest na tę rolę szykowany jest Radosław Wasiak. Radek był dyrektorem sportowym w kieleckim zespole, był również w Europejskiej Radzie przy klubach, które grają w Lidze Mistrzów. Ma dobre kontakty, jest osobą bardzo kreatywną, która nie boi się zabrać głosu. Wydaje mi się, że bardzo dobrze będzie nas reprezentował w spotkaniach Kongresu, chociażby teraz najbliższego w grudniu.
– Przed wyborami opublikowałeś coś, co zostało nazwane "Siódemką Szmala". To twoje siedem obietnic. Dużo tam jest treści. Nikt kandydując chyba nie liczy, że 100 procent programu da radę spełnić. Z ilu procent tych rzeczy, o których mówiłeś idąc do wyborów na prezesa ZPRP, będziesz zadowolony za cztery lata? Ile procent z nich się spełni?
– To są punkty, które były bardzo konkretne. Wydaje mi się, że każdy z tych punktów jesteśmy w stanie zrealizować. Oczywiście na jeden potrzeba więcej czasu, na drugi mniej.
– To może naszym widzom króciutko powiemy: więcej trenerów, sędziów, menedżerów piłki ręcznej, a nie wąskiej grupy osób w związku; transparentność wydatków; pasja, zaangażowanie, profesjonalizm, nowoczesność, technologia, marketing; platforma e-learningowa dla trenerów; reforma, przywrócenie rangi rozgrywek młodzieżowych wszystkich kategorii wiekowych; rola Wojewódzkich Związków Piłki Ręcznej wzmocniona, jeśli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży; profesjonalizacja zawodu sędziego piłki ręcznej. To jest "Siódemka Szmala". Zacząłeś od ostatniego punktu, bo już widziałem pierwsze ogłoszenia, że wystartowałeś z nowym programem, jeżeli chodzi o szkolenie sędziów.
– Temat sędziów jest zawsze bardzo gorący. Sam poznałeś naszą dyscyplinę. Zawsze będę starał się brać sędziów jednak pod obronę. Mają krótki czas na podjęcie decyzji. Uważam, że błędne decyzje będą w piłce ręcznej się zdarzać. Musimy szukać takich rozwiązań, żeby tych nietrafionych decyzji było jak najmniej, ale też żeby te błędne decyzje nie decydowały o ostatecznym wyniku meczu, bo to jest najbardziej szkodliwe w piłce ręcznej. Dużo rozwiązań jest fajnych do kopiowania chociażby z piłki nożnej czy koszykówki. Z tego też chciałbym korzystać. Dla przykładu, jeżeli byłaby taka możliwość, chciałbym wprowadzenia rozwiązania, by sędzia mający kontakt z mediami czasami wytłumaczył swoją decyzję, by ułatwić osobom, które siedzą przed telewizorami albo w hali, zrozumienie na czym polega piłka ręczna i dlaczego w tym momencie podyktowano rzut karny, a w poprzedniej sytuacji go nie było. Ta dyscyplina będzie wtedy bardziej dostępna.
Mówimy też o nowych technologiach. Mówiłeś o platformie e-learningowej, o czym rozmawialiśmy w studiu wcześniej, jeszcze przed nagraniem. Mówiłeś, że piłka nożna zrobiła to już praktycznie 10 lat temu.
– Tak, razem z nami, w TVP Sport, są takie materiały do dzisiaj do pobrania dla trenerów i dla zawodników.
– My chcemy to zrealizować, ale naprawdę już w wysokim standardzie. Z jednej strony, żeby móc wprowadzać do szkolenia dobrych wykładowców jeśli chodzi o sport dla młodych trenerów, ale też dawać materiały dla trenerów, którzy są i chcą się dalej rozwijać. To zresztą będzie miejsce także dla sędziów, bo ta platforma będzie łączyła wszystkich.
Idąc dalej – transparentność zgadza się z tym, co niedawno ogłosił pan minister Nitras, że związki muszą być transparentne. Dla mnie jest to zrozumiałe. Tą drogą musimy iść, żeby nikt nie zarzucał nam, że jesteśmy grupą, która przyszła tylko żeby być. Chcemy naprawdę działać i chcemy tę piłkę ręczną rozwijać. Dla mnie przede wszystkim piłka ręczna wśród dzieci i młodzieży będzie obszarem, który będzie musiał zaistnieć. To funkcjonuje w innych krajach i jestem przekonany, że w Polsce to również będzie istniało.
– Zapytałem Cię o sędziów, bo jest taki mecz w Polsce pomiędzy dwoma wielkimi klubami, który rozpala w zasadzie za każdym razem nie tylko wyobraźnię, ale i emocje. Mam oczywiście na myśli rywalizację Orlen Wisły Płock z Industrią Kielce. Temat sędziów jest nieustannie od lat wałkowany. W jaki sposób najlepiej wykorzystać tę wielką rywalizację? Bo problem polega na tym, że to są kluby grające w Lidze Mistrzów, kluby na bardzo wysokim poziomie. Nie ma tam zbyt wielu Polaków. Wracam do tego pytania, czy można coś z perspektywy związku dzisiaj zrobić, żeby było jak najlepiej na dziś z naszą reprezentacją? Bo to jest tak naprawdę nasz główny interes, czyli drużyna narodowa.
– Mamy dwa zespoły, które faktycznie w większości są zbudowane w oparciu o zawodników z zagranicy. Fakt jest taki, że przede wszystkim pierwszy krok, jaki chciałbym zrobić, to nie tylko przekonać, ale dać narzędzia do tego, żeby kluby szkoliły u siebie dzieci. To jest podstawa, bo stamtąd możemy później czerpać – nie tylko jako reprezentacja, ale też same kluby. Tam muszą być dobrzy trenerzy, dobrze wykształceni, którzy będą dla nas szkolić gwiazdy. Co do klubów – bardzo ważne jest, żeby Polacy byli na boisku. Ruszyłeś ten temat i to jest nieuniknione. Nam również zależy na tym, żeby młodzi zawodnicy z Polski grali jak najwięcej. Ten temat był już w związku omawiany trzy lata temu, a inspiracją był program, który istnieje w piłce nożnej – Pro Junior System. Zastanawialiśmy się nad tym, żeby wszedł, był nawet przedstawiony w Superlidze, tylko niestety nie udało się z innych przyczyn – problematyczne było badanie czasu, w którym zawodnik przebywał na boisku. Zajmowała się tym firma, zresztą do tej pory prowadzi statystyki, która miała kapitał rosyjski. Z racji tego nie podpisaliśmy z nią umowy. Teraz są już takie technologie, które stwarzają odpowiednie możliwości i będziemy chcieli do tego wrócić.
– Na koniec chciałem cię zapytać o historię, którą słyszałem od jednego z twoich byłych trenerów z zagranicy – nazwiska nie wymienię specjalnie, ale opowiadał mi kiedyś przy okazji mistrzostw Europy w Danii, kiedy opisywał jakim jesteś człowiekiem, nie tylko sportowcem, mówił mi, że w piątek pokazał ci taśmę wideo z jakimś bramkarzem, który potrafił niesamowicie wysoko podnosić nogę i przez to zwiększał skuteczność swojego bronienia. I powiedział mi: "wiesz co było niezwykłe? "Kasa" poprosił mnie o tę taśmę, wrócił w poniedziałek na trening i robił to dokładnie tak samo, jak tamten". Mówił, że nigdy w życiu czegoś takiego nie widział. Co było kluczowe do tej pory w twoim życiu i co da się przenieść na zarządzanie związkiem? To jest siła charakteru, to jest przekonanie o tym, że nic się cię zatrzyma? Przechodzenie przez wszystkie różne trudności? Bo nie jesteś kimś, kto miał bardzo łatwą drogę na światowy szczyt, a cała twoja kariera świadczy o tym, że wybranie bramkarza najlepszym piłkarzem ręcznym świata, co miało miejsce 15 lat temu jest czymś, co na pewno zostało z tobą na następne lata.
– Bardzo dużo obserwowałem podczas swojej kariery. Jako sportowiec starałem się kopiować najlepszych. Taka była prawda, że szukałem bramkarzy o podobnych parametrach, albo tych, których interwencje mi się podobały, albo jechałem na jakiś obóz, albo po prostu próbowałem to kopiować u siebie na treningach. Jeżeli chodzi o sport i prowadzenie, to była podobna zasada. Mnie to zawsze fascynowało. Wyjeżdżając z Polski, gdzie graliśmy w małej hali, do której przychodziło 500 osób, przeniosłem się do klubu w Mannheim, gdzie było 12 tysięcy ludzi. Zastanawiałem się czym ci ludzie się zajmują? Zdałem sobie sprawę, że osoba, która nie tylko zarządza, ale jest odpowiedzialna też za marketing i ma inne obowiązki, nie może siedzieć i oglądać meczu, bo wtedy to jest jej praca. Ona musi przekonywać sponsorów, ona musi zapraszać ich, pokazywać, że ta dyscyplina jest fajna. Do teraz mam kontakty, chociażby z Rhein-Neckar Loewen. Zapraszają mnie do siebie i z tych ich doświadczeń chciałbym też korzystać.
– Dużo mówiliśmy o problemach. To nie jest zarządzanie sukcesem. Moment, w którym przejmujesz Związek Piłki Ręcznej w Polsce to jest zarządzanie sytuacją, aby zbudować podwaliny pod sukces. Co na koniec rozmowy można powiedzieć optymistyczne kibicom, którzy nas oglądają?
– Co optymistycznego? Chociażby to, że piątek i w sobotę zespół rocznika 2008 wygrał dziewięcioma i 13 bramkami z Rumunią. To pokazuje, że ta praca z młodzieżą zaczyna już istnieć.
– Pierwsza reprezentacja też wygrała z Rumunią bardzo ważny mecz eliminacji.
– Tak, bardzo ważny mecz. Te punkty pozwalają nam mówić, że mamy szansę na realny awans na mistrzostwa. Jestem przekonany, że angażując osoby, które mają pasję do tego, aby piłka ręczna była na wysokim poziomie i mają narzędzia, żeby też prowadzić różne projekty czy eventy, to jak najbardziej za może nie cztery, ale za osiem lat będziemy na zdecydowanie wyższym poziomie niż teraz.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.