| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Robert Kolendowicz w połowie sierpnia zastąpił Jensa Gustafssona na stanowisku trenera Pogoni Szczecin. Jak na razie Portowcy mają problem z regularnym wygrywaniem. Szkoleniowiec finalisty Pucharu Polski z poprzedniego sezonu w obszernej rozmowie dla TVPSPORT.PL odniósł się do koszmaru z poprzedniego sezonu, wskazał przyczyny wyjazdowego kryzysu i nawiązał do zimowego okna transferowego. – Statystyka nie jest dobra i nie będę zakłamywał rzeczywistości. Nie mam usprawiedliwienia na to – przyznał.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Trenerze, która wersja Pogoni jest prawdziwa: domowa czy wyjazdowa?
Robert Kolendowicz, trener Pogoni Szczecin: – Chyba żadna, bo przerwaliśmy naszą dobrą domową passę. Każdemu zespołowi było trudno z nami grać w Szczecinie. Radomiakowi również, ale finalnie ten mecz z nami wygrał, choć wszystkie statystyki wskazywały na nas. Możemy mieć pretensje do siebie i własnej nieskuteczności. Twarz domowa jest bliższa tej, jaką chcielibyśmy oglądać. Jeżeli chodzi o wyjazdy, każdy z nich był inny. Wspólne były słabe wejścia w spotkania. Zaczynaliśmy nie w swoim stylu i potem ciężko było nam wracać. Dochodziły też różne zdarzenia losowe. W Częstochowie graliśmy całkiem nieźle przy stanie 0:0. Najpierw straciliśmy jednego zawodnika, potem drugiego i grając w "dziewiątkę" dostaliśmy decydującego gola. W Poznaniu też całą drugą połowę byliśmy bez jednego piłkarza. Naszym zadaniem jest to, żeby Pogoń była bardziej zbalansowana i podobna do siebie. Chciałbym, żeby była podobna do tych domowych spotkań, gdzie jesteśmy w stanie zdominować przeciwnika.
– Jest pan w stanie w jakikolwiek sposób usprawiedliwić jeden punkt w siedmiu meczach na stadionach rywali?
– Statystyka nie jest dobra i nie będę zakłamywał rzeczywistości. Nie mam usprawiedliwienia na to. To są fakty. Gdybyśmy szli w detale, w każdym meczu można byłoby znaleźć wspólne rzeczy, które szwankowały. Wspólne są złe wejścia w mecz.
– Dlaczego drużyna kompletnie nie radzi sobie poza Szczecinem? W jaki sposób pracujecie, aby to zmienić?
– To jest trochę powiązane z tym, jak chcemy grać i widzimy futbol. Nasza piłka zawsze była oparta na posiadaniu piłki, dominacji i budowaniu akcji. Chcemy kreować sytuacje, często wchodzić w pole karne przeciwnika. To się dzieje, bo jeżeli spojrzymy na całokształt ligi, to jesteśmy w czołówce w wielu statystykach. Między innymi właśnie w podaniach w pole karne, stwarzaniu okazji. Droga, jaką obraliśmy, jest dla nas istotna. Mówię tutaj o kontaktach z piłką. Wszystko się zgadza, ale nie jesteśmy aż tak skuteczni w polu karnym przeciwnika. Z drugiej strony nasze pole karne w obronie pozostawia wiele do życzenia. Rywal stwarza sobie więcej sytuacji i stąd liczba straconych goli. Mocno pracujemy, aby ten stan rzeczy zmienić, ale do tej pory robimy to z mizernym skutkiem.
– Jeżeli chodzi o wyjazdową serię, to głowa odgrywa największą rolę w takiej kwestii?
– To na pewno ważny aspekt. Staramy się podchodzić do każdego meczu z mocnym nastawieniem. Nie zawsze ma to przełożenie na boisko. Czasami tego nie widać, ale mental jest istotną rzeczą, nad którą również pracujemy.
– Zespół na obcym terenie jest mniej pewny swoich umiejętności?
– Nie nazwałbym tego w ten sposób. Powiedziałem o wejściu w mecz i to jest kluczowe. Z drugiej strony na Rakowie zaczęliśmy dobrze, trafiliśmy słupek, a i tak skończyliśmy bez bramki. U siebie rozpoczynamy z nogą na gazie, dużym powerem. W Szczecinie każdy ma z nami trudno, a na wyjeździe jest nam trudniej wracać do meczów. Też jak tracimy gola jako pierwsi, to nie odwracamy wyniku i mamy z tym duży kłopot. Musimy zrobić wszystko, aby początek meczu był dla nas dobry.
– Sprawy logistyczne mogą mieć duże jakiekolwiek znaczenie? W jaki sposób dbacie o komfort zawodników, podróże, aby zminimalizować ryzyko zmęczenia? Ze Szczecina praktycznie wszędzie macie daleko.
– Jest wiele detali związanych bezpośrednio z boiskiem, ale w naszym przypadku logistyka ma ogromne znaczenie. Mamy wszędzie daleko, wyjazdy są długie. Jeżeli jest taka możliwość i pozwalają na to finanse, to staramy się latać samolotem, a wracamy wtedy autokarem. Nie zawsze jest jednak taka możliwość. Dodatkowo nasza kadra jest doświadczona. Mamy jedną z najstarszych wyjściowych jedenastek na poziomie Ekstraklasy. Proces regeneracji jest istotny i ważny. Przez podróże i nasze zaawansowanie wiekowe, czasami jest nieco trudniej o odpoczynek. To tylko jeden z czynników. Ważniejsze jest jednak to, jak rozpoczynamy wyjazdowe spotkania.
– Pierwsza wyjazdowa wygrana może zmienić wszystko o 180 stopni?
– Oczywiście, że tak. Każda seria się kiedyś kończy. My skończyliśmy naszą świetną passę domową w ostatnim meczu i wiem, że zaczniemy też punktować na obcym terenie. Mam nadzieję, że jak najszybciej, już w Gdańsku.
– Minęły trzy miesiące pana samodzielnej pracy w Pogoni. Jak rzeczywistość różni się od wyobrażeń?
– Dużo wydarzyło się przez ten czas. Sytuacja klubowa jest inna od tej, jaka była wcześniej w Pogoni. Mamy wiele wyzwań organizacyjnych, bo żyjemy w innej rzeczywistości finansowej. Mieliśmy trochę problemów finansowych, ale musimy się dostosować do tego, co jest. Praca pierwszego trenera jest zupełnie inna. W wielu sytuacjach samodzielnie podejmuje się decyzje, a potem bierze za nie odpowiedzialność. Asystent tego nie ma. Pojawiło się sporo kontuzji, zawieszeń, ogólnie działo się bardzo dużo. Mam nadzieję, że wyjdziemy na prostą ze wszystkich zakrętów, w jakie wpadliśmy.
– Lubi pan mieć wszystko pod kontrolą, czy woli dość mocno rozdzielać pracę na pozostałych członków sztabu?
– W tych czasach nie da się pracować inaczej. Pierwszy trener jest "głową" całego projektu i to on odpowiada za wynik. Mamy rozbudowany sztab i jednym z moich obowiązków jest też rozdzielanie zadań i weryfikacja pracy. Jest jej na tyle i nie ma szans, aby pierwszy trener robił wszystko sam. Jestem otoczony grupą fachowców, która mi pomaga pod każdym względem.
– Uważa się pan za pracoholika i jest zwolennikiem zaczynania pracy o 6:00 rano i kończenia późnym wieczorem?
– Jestem zwolennikiem jakościowej pracy. Można ją tak zaplanować, żeby starczyło czasu na obowiązki zawodowe i rodzinę. Dla mnie życie rodzinne jest bardzo istotne. To samo mówię trenerom i zawodnikom. Mamy rozbudowany sztab, jesteśmy w stanie tak zadbać o wszystkie obowiązki, żeby po powrocie do domu skupić się na najbliższych. To, co dzieje się w domu poza naszą pracą, jest bardzo istotne i wpływa na to, jak wyglądamy w klubie.
– Pana prywatne życie mocno zmieniło się w trakcie tych trzech miesięcy?
– Myślę, że nie. Pracuję w tym biznesie już dość długo. Najpierw jako piłkarz, potem asystent trenera, teraz trener. Moja rodzina jest przyzwyczajona do tego, że często nie ma mnie w domu. Praca wiąże się z wyjazdami, one są dość długie, ale najbliższe osoby zawsze są dla mnie wsparciem. Życie rodzinne jest bardzo istotne i staram się, aby rodzina nie odczuwała różnicy.
– Zna trener Pogoń od podszewki. Człowiekowi stąd łatwiej jest zrozumieć oczekiwania kibiców?
– Na pewno tak. One są duże, aczkolwiek w sporcie oczekiwania zawsze będą. Ważne, aby ocenić realny potencjał, to, w jakim miejscu się jest i z kim się rywalizuje. Bez tego można mieć oczekiwania, ale trzeba też znać realia naszych rywali. To niezwykle istotne. Można mówić, że pół ligi chce sięgnąć po mistrzostwo Polski, my oczywiście także. Trzeba też patrzeć na to, z jakiego miejsca startujesz. Czasami tego w polskiej piłce brakuje. Mamy olbrzymi problem, aby realnie ocenić potencjał danego zespołu.
– Trochę nawiązał pan do rywali i tego, że czołówka robi się po prostu coraz mocniejsza? Pogoni trudniej jest z rywalizować z najlepszymi?
– To oczywiście nie jest do końca wymierne, ale wiele zespołów z czołówki ma liczniejsze kadry i większą rywalizację na niektórych pozycjach. U nas trochę tego brakuje. Poniekąd jest to związane z budżetem, ale też mocno z tym, jak wprowadzamy młodych zawodników do pierwszej drużyny i potem ich promujemy. Zależy nam na wychowankach akademii. Chcemy dawać im szanse, a nasza historia transferowa pokazuje, że Pogoni wychodzi to całkiem nieźle.
– W internecie dużo się pisze, ale czy "na mieście" kibice często zaczepiają, pytają o decyzje, może też krytykują?
– Kibice są mocno zainteresowani Pogonią i żyją tym klubem. Chciałbym, żebyśmy budowali tu takie środowisko, które jest razem na dobre i złe. Łatwiej jest w tych dobrych czasach i wtedy częściej otrzymuje się wsparcie, ale w sytuacji, w jakiej jesteśmy teraz, życie mówi "sprawdzam" i weryfikuje naszą wiarę i to, czy naprawdę jesteśmy na dobre i złe.
– Pana osobiście mocno boli "pusta gablota", o której tak często się mówi?
– Można do tego wracać, ale też patrzeć na to jak na szansę. My w końcu coś wygramy. Nie wiem kiedy, ale wygramy. Oczywiście ubolewamy nad tym, co było, to już historia. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Mam nadzieję, że Pogoń czekają dobre czasy.
– Pucharowy mecz z Zagłębiem Lubin powoli urasta do spotkania tej rundy?
– To ważny mecz ze względu na naszą historię z tamtego sezonu. Doszliśmy do finału, ale nie wygraliśmy trofeum. Sama przygoda pucharowa jest bardzo istotna. Czujemy, że to niedokończony temat. Podejdziemy do tego meczu jak do każdego innego i będziemy chcieli wygrać.
– Czujecie w sobie jeszcze więcej pozytywnej złości przed pucharowymi spotkaniami? Majowa wizyta w Warszawie jest jednym z najważniejszych celów w tym sezonie?
– Sama wizyta w Warszawie nie jest celem, bo jak ktoś startuje w Pucharze Polski, to chciałby wygrać te rozgrywki. Sama podróż do stolicy jest fajna, ale my już w tej Warszawie byliśmy. Chcemy awansować, lecz najpierw podchodzimy do wszystkiego na zasadzie małych kroków. Pierwszym z nich jest mecz z Zagłębiem.
– Kamil Grosicki niedawno wspominał, że do dziś nie może pogodzić się z wynikiem tego meczu. Kiedy pan ostatecznie zapomniał o tym feralnym spotkaniu z Wisłą Kraków?
– Czas leczy rany, ale tamta rana zostanie z nami na bardzo długo. Byliśmy tak blisko, ale nie podnieśliśmy pucharu. Do dziś mamy to w głowach i mocno ubolewamy z tego powodu. Temat finału zamknęliśmy dopiero przed pierwszym meczem w tegorocznej edycji. Wcześniej nie chcieliśmy do niego wracać, bo mieliśmy jeszcze kilka spotkań w Ekstraklasie i walczyliśmy o jak najlepszy wynik. Mam nadzieję, że jesteśmy już po tym, ale te przeżycia z Warszawy będą w nas na zawsze. Dla mnie istotne jest to, żeby wyciągnąć z tego lekcje. Nawet tu na stadionie mamy słowa Floriana Krygiera: "W sporcie się nie przegrywa. Albo się wygrywa albo się uczy". Uważam, że to dla nas lekcja, na bazie której możemy budować jakość w nowym sezonie.
– Pogoń była dość bierna w letnim okienku transferowym. Zimą to może się zmienić?
– To jest ściśle powiązane z sytuacją finansową klubu i budżetem. Z jakichś względów nie byliśmy aktywni latem i jeżeli finanse na to pozwolą, to mam nadzieję, że zmieni się to zimą.
– Kibice wprost domagają się nie tyle zmian, lecz rewolucji kadrowej w Pogoni. Ilu wartościowych piłkarzy pan potrzebowałby zimą?
– Chciałbym mieć rywalizację na każdej pozycji. To podnosi poziom w całym zespole. Każdy trener tego pragnie, ja nie jestem inny.
– Na jakich pozycjach panu przede wszystkim zależy?
– Ciężko jest rozmawiać o transferach, jeżeli nasza sytuacja finansowa jest niepewna. Jak otrzymamy zielone światło, to będziemy mogli mówić o detalach.
– Czyli na dziś nie ma zielonego światła na żaden transfer?
– To pytanie otwarte i odpowiedziałem na nie już wcześniej. Wszystko jest zależne od budżetu. Transfery kosztują i jeżeli będziemy w stanie sobie na nie pozwolić, to sprowadzimy zawodników. Jak nie, to może być podobnie, jak w okienku letnim, albo i gorzej.
– Wcześniej wspomniany Kamil Grosicki mówił w rozmowie z TVPSPORT.PL, że drużyna potrzebuje go w wyższej formie. Jak pan patrzy na dyspozycję i rolę kapitana?
– Kamil to fantastyczny piłkarz. Jest człowiekiem Pogoni, legendą tego klubu, wybitnym reprezentantem Polski. W Szczecinie jest przykładem dla młodych zawodników. Moim zdaniem to najlepszy zawodnik Ekstraklasy. Dzięki swojemu charakterowi wciąż znajduje się w tak wysokiej dyspozycji. Na pewno Kamil czuje niedosyt z naszych wyników, bo chciałby zwyciężać. To typ zawodnika, który uwielbia wygrywać. Bierze duży ciężar na swoje barki, jako chłopak stąd, jako kapitan. Ubolewa nad tym, że nasze wyniki nie są tak dobre.
– Gdzie widzi trener rezerwy u Grosickiego, nad czym pracowaliście w trakcie tej reprezentacyjnej przerwy?
– Każdy z nas ma rezerwy. Kamil doskonale wie, jak ważną postacią jest dla Pogoni. Zna swoje mocne strony, wie, w czym nie czuje się najlepiej. To dalej najlepszy piłkarz naszej ligi i fantastyczny zawodnik. Przeciwnicy czują przed nim respekt. Umiejętności Kamila mocno wykraczają poza Ekstraklasę. W każdym momencie indywidualną akcją może przesądzić o wyniku meczu. Tak się działo wiele razy, odkąd wrócił do Pogoni.
– Rozważał pan posadzenie na ławce Grosickiego? Może wariant z dwoma kwadransami dla niego w roli jokera byłby w tym momencie idealny?
– Kamil ma bardzo ważną rolę w naszym zespole, klubie i mieście. Obojętnie w jakiej roli będzie, to i tak zawsze mieć będzie wielki wpływ na nasze działania. Czas też nie jest z gumy, Kamil ma coraz więcej wiosen na karku, ale zna swoje ciało, świetnie dba o siebie i wiem, że jeszcze przez długi czas będzie cieszyć nas swoją grą.
– 12 punktów straty do Lecha niemalże w połowie sezonu to dużo?
– Tak, to dużo. W tym sezonie wiele zespołów walczy o czołowe pozycje i wiem, że rywale na pewno potracą punkty. Jednak jeśli spojrzymy na czystą matematykę i statystyki, różnica 12 punktów jest duża.
– Jak reaguje pan na stwierdzenia kibiców i ekspertów, że Pogoń stała się ligowym średniakiem?
– Opinie ekspertów i kibiców są ważne, ale wiem doskonale, w jakim jesteśmy momencie i jaka jest sytuacja Pogoni.
– Pan czuje się bezpieczny na stanowisku trenera Pogoni? Jak wyglądają pana relacje z prezesem i dyrektorem sportowym?
– Czuję wielkie wsparcie władz klubu w tym całym procesie.
– Mimo tej sytuacji oczekiwania wszystkich są bardzo duże i dla kibiców kolejny sezon bez trofeum byłby katastrofą…
– Teoretycznie w każdym klubie sezon bez trofeum można byłoby nazwać katastrofą, bo gra się o zwycięstwa. Po zmianie trenera i transformacji żyjemy w innych realiach. Na razie funkcjonujemy w ten sposób do zimy i zobaczymy, co się potem wydarzy. Zostały nam trzy mecze w lidze oraz puchar. Dopiero potem porozmawiamy, co dalej. Obecny stan rzeczy taki jest. Nie chcę teraz górnolotnie opowiadać o celach i planach.
– Już teraz możemy mówić o Pogoni Szczecin Roberta Kolendowicza, czy na weryfikację potrzeba jeszcze trochę czasu?
– Na pewno nie jest to obraz gry, jaki bym sobie życzył. Czekamy do zimy, zobaczymy, co będzie działo się z naszym składem i w jakiej rzeczywistości będziemy funkcjonować.
– Jaką Pogoń zobaczymy w ostatnich meczach 2024 roku?
– Chciałbym, żeby wszystko zgadzało się wynikowo i żebyśmy w jak najlepszym stylu zakończyli ten nie do końca udany rok. Zależy nam na odrobieniu części strat do czołówki oraz awansie do kolejnej rundy Pucharu Polski.