| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Alan Czerwiński w latach 2020–2024 reprezentował barwy Lecha Poznań. Z Kolejorzem sięgnął po mistrzostwo Polski, rozegrał wiele spotkań w europejskich pucharach. Teraz ponownie trafił do GKS-u Katowice i w sobotę zjawi się przy Bułgarskiej już w szatni gości. – Ta drużyna ma tyle jakości, że nie ma znaczenia, czy odeszłoby dwóch zawodników, a w ich miejsce przyszliby nowi – tak mówił o zespole Nielsa Frederiksena w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: Alan, 25 maja rozegrałeś ostatni mecz na stadionie w Poznaniu. Powrót na Bułgarską będzie dla ciebie wyjątkowy?
Alan Czerwiński, piłkarz GKS-u Katowice, były zawodnik Lecha Poznań: – Nie będzie specjalnie wyjątkowy. Zawsze trochę inaczej wraca się na stadion swojego byłego klubu, ale przeżywałem już takie momenty. Poznański rozdział zamknąłem, jadę tam z moim nowym-starym zespołem wygrać mecz.
– Cztery lata, mistrzostwo Polski, występy w pucharach. Jesteś w pełni zadowolony z pobytu w Lechu?
– Jestem zadowolony z wyników, jakie osiągaliśmy. Tych sukcesów było sporo. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski, graliśmy w Lidze Europy, dotarliśmy do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Rozegrałem bardzo dużo, aż 113 meczów dla Lecha. To nie jest mała liczba, jak na czteroletni pobyt. Zawsze pozostaje niedosyt, ale już tak na to nie patrzę. Wyciągnąłem z Lecha bardzo dużo, wiele się nauczyłem. Teraz to doświadczenie procentuje.
– Który z momentów najmocniej zapadł ci w pamięci?
– Początek w Lechu, kiedy graliśmy w Lidze Europy. Pierwszy raz mierzyłem się z tak wielkimi rywalami w pucharach. Rywalizowaliśmy z Benfiką, potem z Villarrealem, Fiorentiną. To bardzo silne ekipy w Europie.
– Przez długi czas byłeś głównie rezerwowym. To miało największy wpływ na twoją dyspozycję?
– W ostatnich dwóch latach byłem głównie zmiennikiem Joela. Też wiele razy wychodziłem w podstawowym składzie, ale często było tak, że na przykład nie grałem w trzech spotkaniach, potem wchodziłem i to nie było łatwe. Ciężko wtedy utrzymać rytm meczowy. Nie narzekam, czekałem na swoje szanse, dostawałem je i nie było ich wcale tak mało. Pobyt w Poznaniu oceniam pozytywnie. Wiem, że mogłem zagrać więcej spotkań w pierwszym składzie, ale nie skupiam się już na tym. Chcę mieć w głowie dobre wspomnienia.
– W jakich aspektach stałeś się lepszym piłkarzem?
– Poprawiły się moje umiejętności, ponieważ rywalizowałem z zawodnikami o ogromnej jakości piłkarskiej. Pod tym kątem starałem się "ciągnąć" do góry. Uczyłem się od nich i starałem się być coraz lepszy. Zebrałem dużo doświadczenia i teraz widzę, że to procentuje.
– Twoim zdaniem specyfika gry w Lechu różni się od tego, z czym można spotkać się w innych klubach?
– Jasne, ponieważ Lech Poznań to wielki klub. Na każdym kroku czuć jego wielkość. Cały region jest za Kolejorzem, rzesza kibiców jest ogromna. Na hitowe mecze przychodzi 40 tysięcy fanów. Świetnie było grać przed taką publicznością.
– Jak mentalnie radziłeś sobie z porażkami i krytyką swojej gry?
– Taki mamy zawód, że przy braku wyników krytyka zawsze się pojawi. Nie dotyczy to tylko mnie, lecz także innych zawodników. Przegrywasz, to cię krytykują, wygrywasz, klepią po plecach. Im szybciej się tego nauczysz, tym lepiej. Kompletnie nie interesuje mnie zdanie innych. Nie korzystam z social mediów, nie czytam Twittera, nie wchodzę na żadne fora. Jedyne co, to czytam portale sportowe, żeby wiedzieć, co się dzieje w świecie piłki.
– Kiedy stwierdziłeś, że trzeba odciąć się od świata internetu?
– Jeszcze jak byłem w Katowicach, to na początku czytałem komentarze. Byłem ciekawy, co ludzie piszą o mojej grze, jak odbierają mnie kibice. Dzisiaj tego nie robię. Rozumiem piłkę i wiem, co robię dobrze i jakie błędy popełniam. Po meczu potrafię ocenić, jak zagrałem. Opinia anonimowych kibiców nie jest mi do niczego potrzebna. Wiem, że zawsze, na każdym treningu daję z siebie sto procent. Od tego, żeby mnie oceniać, jest trener. Kibice mają prawo do własnych spostrzeżeń w sieci, ale mnie to kompletnie nie interesuje.
– Po karnym na Dominiku Marczuku w meczu z Jagiellonią w doliczonym czasie gry było wokół ciebie najbardziej gorąco?
– Ten karny się za mną ciągnie do tej pory. Wszyscy tyle o tym mówią, jakby to przeze mnie zespół nie zdobył mistrzostwa. Tak się czułem potem. Wiedziałem, że zawiniłem i zrobiłem karnego. Takie rzeczy się zdarzają. Nie miałem z tym wielkiego problemu, nie płakałem w poduszkę. To normalna sprawa. Wszedłem na nieswoją pozycję, okoliczności były takie, że wygrywaliśmy 3:0. Nie było mnie na boisku. Straciliśmy dwie bramki, mnie dalej nie było na boisku. Jagiellonia była nakręcona na odwrócenie wyniku. Wszedłem, gdy już się paliło, na największą minę. Popełniłem błąd, ale mam z tym teraz luz. Odbiór całej sytuacji jest taki, że to Czerwiński zawalił trzy bramki i Lech nie wygrał. Zawsze się obwinia tego, kto zrobił karnego. Jak ktoś choć trochę zna się na piłce, to rozumie takie rzeczy. Cała druga połowa była zła w naszym wykonaniu. Wszedłem na lewą obronę, w miejsce, gdzie na co dzień nie występuję. To zupełnie inna specyfika.
– Potem z każdym kolejnym tygodniem czułeś, że dobrze byłoby w końcu odejść z Lecha?
– Miałem kilka takich momentów. Wiedziałem, że skończy się sezon i zrobię wszystko, żeby z Lecha odejść. Byłem mocno zdeterminowany.
– Jakiego powitania przy Bułgarskiej się spodziewasz?
– W ogóle o tym nie myślę. Fajnie, że spotkam się z kolegami, mam tam kilku przyjaciół. Do dziś mamy bardzo dobry kontakt, znają się nasze rodziny. Z tego powodu się cieszę.
– Powrót akurat do Katowic był najlepszą rzeczą, jaka mogła się latem przydarzyć?
– Miałem kilka opcji, innych też, ale bardzo ciągnęło mnie do Katowic. Mam stąd świetne wspomnienia. Chciałem wrócić w rodzinne strony. Zawsze z żoną mówiliśmy sobie, że będziemy tu kiedyś mieszkać. Wszystko fajnie złożyło się w całość, ale kluczowa była wizja, jaką przedstawił mi trener i dyrektor sportowy. Rozmawiałem też z zawodnikami i usłyszałem same dobre opinie. Stwierdziłem, że mogę się tu rozwinąć jako piłkarz.
– Jakim trenerem jest Rafał Górak?
– To trener z mega dużym charakterem i charyzmą. Potrafi sobie dobierać ludzi pod swój system grania. Wie, jak do nich dotrzeć. Wszystko robi bardzo mądrze. Charakterologicznie wszystko świetnie u nas wygląda. Mamy świetną szatnię. Trener też się mocno zmienił. To zupełnie inny człowiek, niż wtedy, jak debiutowałem w GieKSie.
– Pod jakimi względami trener się zmienił?
– Mam wrażenie, że inaczej patrzy na piłkę. Przychodząc tutaj, nie spodziewałem się, że aż tak to wygląda. Wiem dosłownie wszystko, co mam robić na boisku. Każdy popełnia błędy techniczne, ale taktycznie jestem idealnie przygotowany. To bardzo dużo. Pod każdego rywala przygotowujemy się indywidualnie. Wychodzę na mecz, wiem, gdzie będzie mój kolega, co zrobi i jak się zachowa. Pracowałem z wieloma trenerami, ale sztab GKS-u wykonuje kapitalną pracę. Nie chcę się podlizywać, ale gdyby tak nie było, to w ogóle bym ci o tym nie mówił. Tracimy bramki, bo piłka to gra błędów i każdy je popełnia, ale uważam, że taktycznie jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani.
– Też nie bez powodu mówi się, że GKS i Motor są najlepszymi beniaminkami w Ekstraklasie od lat.
– Jeżeli tak myślisz, to się z tego powodu cieszę. My powiedzieliśmy sobie, że poczekamy z oceną do zakończenia sezonu, jak tabela będzie zamknięta. Chcemy być tam jak najwyżej. Wtedy powiemy, jaki był ten sezon. Na teraz celem jest to, aby w każdym meczu robić punkty. Nie patrzymy w przyszłość. Teraz myślimy tylko o Lechu.
– Dużo powiedziałeś o trenerze Góraku, to zapytam w tym miejscu, czy można mówić o jakichkolwiek podobieństwach, jeżeli chodzi o niego i Mariusza Rumaka? Mówię o prowadzeniu zespołu, taktyce, relacjach z zawodnikami.
– Wiedziałem, że zadasz takie pytanie, ale nie chcę tu zbyt wiele mówić. Nie było wyników i nie wyglądało to dobrze. Trener starał się na tyle, na ile potrafił. Szatnia Lecha jest specyficzna. W drużynie jest bardzo duże ego, ale nie mówię tego w złym kontekście. Trzeba wiedzieć, jak trafić do tej grupy ludzi. Bardzo dobrze możemy to zobaczyć choćby w tym sezonie. Zespół jest na fali, wygrywa większość spotkań i spisuje się bardzo dobrze. Jestem typem człowieka, który rozlicza mecz pod kątem wyniku. Czasami wolę wygrać w brzydkim stylu, niż ładnie przegrać.
– Jesteś zaskoczony tym, jak szybko trener Niels Frederiksen wszystko poukładał?
– Nie jestem w ogóle zaskoczony. Miałem przyjemność pracować z trenerem w okresie przygotowawczym. Odbyłem z nim kilka rozmów i od samego początku było widać, że na boisku pojawi się dyscyplina. To się przekłada na wyniki. Ta drużyna ma tyle jakości, że nie ma znaczenia, czy odeszłoby dwóch zawodników, a w ich miejsce przyszliby nowi. Jakiego piłkarza bym nie wymienił, to każdy ma ogromną jakość. W "jedenastce" nie ma miejsca na wykorzystanie wszystkich piłkarzy i niektórzy muszą akceptować rolę zmienników, co jest trudne.
– Przed reprezentacyjną przerwą grałeś regularnie, w statystykach brakuje tylko bramek i asyst. Masz przyzwolenie od trenera na jeszcze większe włączanie się do ofensywy?
– Spokojnie, teraz grałem na środku obrony. Jak wrócę na prawą stronę, to na sto procent przyjdą liczby. Dochodzę do sytuacji w polu karnym, otrzymuję podania. Wiem, że niebawem coś wpadnie.
– Na Legii potrafiliście wyjść na prowadzenie, jednak po szybkiej stracie pierwszego gola wasza gra się posypała. Jak musicie zagrać w Poznaniu, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła?
– Nie ma co się oszukiwać, że mecze z Legią i Lechem w skali naszej ligi są meczami wielkimi. My teraz mamy większe doświadczenie i wiemy, że jedno takie spotkanie jest już za nami. Wiem, że wyciągnęliśmy wnioski, bo wcale ten mecz nie musiał tak wyglądać. Od momentu straty bramki wszystko się posypało, a gol do szatni nas dobił. Dziś jesteśmy mądrzejsi i wierzę, że w Poznaniu będzie inaczej.
– Piłkarze często mówią, że wyciągają wnioski. Muszę poprosić cię o precyzyjniejszą odpowiedź: jakie były to wnioski?
– Bramka do szatni na tyle podcięła nam skrzydła, że w drugiej połowie całkowicie oddaliśmy pole Legii. Ten mecz był do wyciągnięcia, a na pewno przynajmniej do zremisowania. Widzieliśmy luki w obronie Legii, mieliśmy swoje okazje, ale ten gol na 2:1 zamknął mecz. Nie byliśmy w stanie do niego wrócić. Dla beniaminka takie doświadczenie jest naprawdę cenne. Jesteśmy świadomym zespołem, który potrafi wyciągnąć wnioski. Wierzę, że zobaczysz w sobotę, że drugi raz nie dojdzie do takiej sytuacji.
– Na koniec muszę zapytać jeszcze o jedno. W barwach Lecha nie cieszyłeś się z gola przeciwko Zagłębiu Lubin. Teraz świętowałbyś zdobycie bramki w sobotnim spotkaniu?
– Nie, nie będzie żadnej cieszynki. Mocno wierzę w to, że będzie bramka, ale radości nie będzie. Mam szacunek do klubu, do ludzi, którzy tam są. Byłem w Lechu cztery lata. Ciężko osiągnąć taki staż Polakowi, który nie jest z akademii i przychodzi z zewnątrz. Na palcach dwóch rąk można policzyć polskich zawodników, którzy byli w Poznaniu dłużej i jeszcze przedłużali swój kontrakt. Byłem tam cztery lata, jestem mocno zżyty z ludźmi. Bardzo lubię prezesa i dyrektora sportowego. Mam za duży szacunek, żeby robić takie rzeczy.
Kiedy mecz: 10 listopada (niedziela), godz. 17:30
Gdzie oglądać: od 17:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej
Kto komentuje: Maciej Iwański, Robert Podoliński
Prowadzący studio: Jacek Kurowski
Reporter: Maciej Barszczak
Goście: Jakub Wawrzyniak, Łukasz Trałka
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica