Wystarczy, że ta zima będzie lepsza niż poprzednia – mówi ostrożnie Alexander Stoeckl. – Wyciągnęliśmy wnioski, to nowe otwarcie – zapewnia trener Thomas Thurnbichler. W piątek ruszył Puchar Świata w skokach narciarskich i każdy wokół PZN ma jedną nadzieję: że nie zdarzy się to, co było przed rokiem. Tak fatalnej powtórki nasze środowisko może nie przetrzymać. Pamiątkę po po ostatnim sezonie pokazało badanie Nielsena dla FIS: polski rynek zaliczył odpływ o ponad 20 procent. A to są też potencjalne pieniądze dla PZN.
W Lillehammer wpadka za wpadką. "Maciek się nie zmieścił"
Korespondencja z Lillehammer
Skocznie w Lillehammer, mimo że szykowane w jesiennej i bezśnieżnej aurze, są gotowe do użytku. Potwierdzeniem piątek i pierwsze oficjalne treningi, a później ciekawy mikst, w którym zajęliśmy niezłe 7. miejsce. Do poniedziałku roiło się tu od obsługi, która chciała zdążyć na czas. A od poniedziałku – od ekip, które zaliczyły pierwsze kilka dni na białym zeskoku. Otwarte sesje były okazją, żeby przypomnieć sobie jazdę po zimowej nawierzchni, ale również, żeby się po prostu rozejrzeć. A to zwłaszcza w kontekście nowości z limitami kombinezonów było rozglądanie istotne, bo ruszyło wielkie sprawdzanie: czy rywale nie mają czegoś, co i my moglibyśmy mieć. W końcu do kontrolera sprzętu Christiana Kathola aż do Turnieju Czterech Skoczni można teraz zgłosić wyłącznie cztery sztuki strojów. Takie przyszły czasy.
Dla polskich skoków podglądanie tego, co na skoczni robi konkurencja, ma jednak podwójne znaczenie. Zaczęło się sprawdzanie, czy tym razem nasza kadra będzie bardziej konkurencyjna niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku.
Wtedy właśnie tutaj, na obozie na Lysgardsbakken, dokonał się ostatecznie nasz dramat.
Polacy zaczynają sezon PŚ 2024/25. Po poprzednim nastąpił twardy reset
Bezpośredniego porównania z rywalami przed przylotem do Norwegii nie było, bo zwłaszcza dla starszyzny stało się istotne, żeby możliwie najlepiej odświeżyć głowę zanim ruszy karawana PŚ. Czyli w ostatnim miesiącu zostać koło domu: na obozach w Wiśle, Zakopanem i znowu Wiśle.
– Myśmy na poprzedni sezon ruszyli od razu wymęczeni – przyznawał Dawid Kubacki w podkaście dziennikarza Piotra Karpińskiego z Eurosportu. – Za dużo było wyjazdów, za dużo pomysłów i to nas rozregulowało. W dodatku zabrakło sił, mimo że największe obciążenia miały dopiero nadejść.
– Wiosną, a w zasadzie jeszcze w trakcie zimy, zrobiliśmy poważną, głęboką analizę. Wyciągnęliśmy wnioski – zapewnia teraz Thomas Thurnbichler.
Jedną z konkluzji była restrukturyzacja programu treningów i wyjazdów. Drugi wniosek dotyczył większej indywidualizacji zajęć, zwłaszcza dla weteranów (ostatecznie dwójki, bo Kamil Stoch odłączył się od zespołu i założył własny). Żyła i Kubacki – jak opowiadał ten drugi – chcieli być bardziej słuchani. Chcieli, żeby feedback z zajęć, jaki mają, był brany pod uwagę przy ustalaniu obciążeń na kolejne dni. Trzecią kwestią było odświeżenie składu sztabu, zwłaszcza że np. fizjoterapeutę Łukasza Gębalę zatrudnił na własność mistrz olimpijski. Ale to nie wszystko. Wojciech Topór, który jeszcze przed ostatnim TCS zmienił Marka Noelke – personę (niemal) non grata w kontekście planowania zajęć – poszedł szefować kadrze B, a w jego miejsce po roku nieobecności do struktur powrócił Maciej Maciusiak.
Thurnbichler sięgnął po człowieka, z którym wyczyścił niedopowiedzenia z pierwszego sezonu (wtedy Maciusiak rządził na zapleczu) i który miał pomóc mu tam, gdzie on np. czuł swoje braki. Choćby w kwestii kontaktów ze środowiskiem, które siłą rzeczy spec z Chochołowa zna lepiej od Austriaka. Asystent, który ma np. wielki wpływ na Aleksandra Zniszczoła, okazał się też nieodzowny, gdy jesienią Thomas wyczekiwał narodzin dziecka. Teraz los zespołu spoczywa na nich w zasadzie po równo, oczywiście z zachowaniem panującej hierarchii. Ale to nie tajemnica, że panowie dużo rozmawiają, konsultują, a decyzje podejmują głównie razem. Panuje dialog.
– Jest naprawdę w porządku. Na dowód powiem, że bywa, iż gadamy z Thomasem po kilka razy dziennie – śmiał się pytany o atmosferę Maciusiak.
Można mieć poczucie, że w kadrze nastąpił twardy reset. Ale czy przyszła ulga, to już okaże się w ten weekend, bo Letnie Grand Prix nie dało żadnych konkretnych odpowiedzi. A jeśli już jakiekolwiek, to raczej taką, że przed Polakami wciąż sporo roboty.
Stoeckl mówi ostrożnie: byle lepiej niż przed rokiem. Ale to za mało
Thurnbichler na razie ma w Polsce wynik 1:1. Debiutancka zima, która przyniosła świeże podejście do metod, różnorodność i koncentrację na dawno nie widzianych podstawach (np. mobilność stawów i mięśni czy kreatywne ćwiczenia, włączne z wykonywaniem zadań matematycznych na rozbiegu) dała nam Kubackiego-giganta, złoto Piotra Żyły i brąz Dawida podczas MŚ, a ponadto podia drużyny. Polacy odkryli choćby sztokholmski tunel aerodynamiczny, czyli ostatni krzyk mody w dyscyplinie. Owszem, Stoch radził sobie średnio, a do tego nie udało się wybić żadnemu młodemu talentowi, czego tak się wyczekuje. Jednak ogólne wrażenie pozostawało świetne. Niestety, kilka miesięcy po euforii nastąpiła zapaść, którą w pewnym momencie zaczęto już nazywać historyczną, a statystyczne dowody sięgały ciemnych lat 90. – okresu, w którym całe polskie narciarstwo leżało na łopatkach. Jedyne światło dawała postawa Zniszczoła, który w wieku 30 lat wreszcie wdrapał się w elicie na premierowe podium i choć odrobinę przykrył kryzys, w jakim zatopiła się nasza drużyna.
Wliczając w to pożegnalną zimę Michala Dolezala 2021/22, był to jednocześnie drugi zły sezon Polski na zaledwie trzy.
– Co zadowoli mnie teraz jako dyrektora sportowego? Że z wynikami będzie lepiej niż ostatnio – mówi przed pierwszym konkursem w Lillehammer Alexander Stoeckl, legendarny trener, który w PZN zatrudnił się w całkowicie nowej dla siebie roli.
– Poprzeczka nie wisi za wysoko – zauważamy.
– Racja. Ale w skokach zawsze jest niepewność.
Nietrudno wysnuć wniosek, że on i Thurnbichler równie mocno chcą teraz sukcesu. Ich obu ostatni rok okrutnie przeczołgał, przy czym Stoeckl doświadczył tego w kraju, gdzie teraz zacznie się Puchar Świata. Nie byłoby źle pokazać dawnym kolegom, że jako fachowiec jest wciąż wiele wart. Nawet, jeśli flagę w dłoni zamienił teraz na aktówkę. I mimo że publicznie przekonuje, iż wszelką urazę do Norwegów schował już do kieszeni.
21 procent spadku zainteresowania. Rok do roku – oto liczby polskiego szału na skoki
Thomas jest w innej sytuacji od Alexa. On jest bezpośrednio odpowiedzialny za wynik, nie zaczyna też nowego projektu, tylko kontynuuje rozpoczęty. Przy czym od wiosny to było zbieranie potłuczonego szkła z podłogi.
Nikt nie powie tego na głos, bo i nie czas w ogóle rozważać takie scenariusze, ale to oczywiste, że jemu druga tak koszmarna zima po prostu nie może się przytrafić. Nie, jeżeli na rynku trenerskim chce utrzymać status dużego talentu i fachowca wartego dużych pieniędzy. Nie, jeżeli wiosną – na rok przed igrzyskami – w gabinetach PZN ma panować spokój i przekonanie, że w tym zestawieniu nasze narciarstwo będzie się bić o medale i splendor. Presja, której trener z pewnością ma świadomość, dotyczy też bardziej prozaicznych aspektów: utrzymania zainteresowania publicznego. Bo to, zwłaszcza na trudnym dziś rynku sponsoringu, przekłada się na realne pieniądze w budżecie związku. A pieniądze robi sukces.
Polskie skoki na tle wielu innych sportów wciąż mają gigantyczny komfort. Ale nic nie jest dane raz na zawsze, o czym doskonale przekonują się już właściciele dużych redakcji – gazet, portali i przede wszystkim telewizji.
Polski kibic jest wyczulony na wynik i dowodzi tego ostatnie badanie Nielsena dla FIS. Wynika z niego, że nasz kraj obok Norwegii zaliczył minionej zimy największe spadki oglądalności telewizyjnej – i to pomimo ogólnego trendu wzrostowego, na który tak czekał Sandro Pertile. Ogółem dyscyplina rok do roku utrzymała zsumowaną widownię (1,602 mld), było o 16 proc. więcej godzin transmisji z męskiego PŚ i o 2% więcej tzw. impresji medialnych. Urosła widoczność sponsorów i samego sportu (aż o 41% liczone obecnością w mediach) itd. Ale o to zadbały inne rynki (nawet fiński, rumuński i czeski), bo ten polski – od lat czołowy dla FIS do spółki z niemieckim – się skurczył. Oddziaływanie medialne skoków nad Wisłą spadło aż o 21 proc. rok do roku! A średnia oglądalność zawodów zmalała z 1,69 miliona ludzi do tylko 1,13 (w TVN) i z 1,92 do 1,3 mln w Telewizji Polskiej. Te liczby sporo mówią: nie ma sukcesu, nie ma zainteresowania, a finalnie produkt jako taki staje się mniej atrakcyjny dla firm, które mogą się przy nim ogrzać. Tyle dobrego, że zawody w Zakopanem wciąż są najchętniej oglądanymi ze wszystkich. Mniej dobrego, że i one przyciągnęły o 13 proc. niższą widownię, choć to akurat sporo mówi już ogółem o kondycji skoków w kontekście międzynarodowym.
W pierwszym, udanym roku Thurnbichlera 2022/23 skoki w Polsce obejrzało w sumie przez całą zimę 582,3 mln ludzi. Ostatni rok dał diametralnie inną liczbę zsumowanej widowni: 450,5 mln.
Po prostu być konkurencyjnym, I byle do setki
Co jest możliwe dla Polaków w tym roku? Na pewno konkurencyjność. Dobrze byłoby nie tylko udanie zacząć zimę, ale przede wszystkim utrzymywać poczucie, że nasi skoczkowie są w stanie nawiązać walkę. Stoch marzy oczywiście o 40. wygranej w PŚ, a Kubacki i Żyła – o podium generalki. Ten ostatni w Trondheim spróbuje znów zagiąć rzeczywistość, broniąc złota MŚ z normalnej skoczni. To będzie bardzo trudne, bo rywale nie śpią. Ale trzeba zostawić poczucie, że kadra jest blisko. Że inni czują oddech biało-czerwonych. Naszej ekipie jak tlen są potrzebne podia, z tym najważniejszym włącznie – drużynowym na MŚ. Ale i sygnał, że za starszyzną faktycznie rodzi się coś więcej. Choć piszemy to od paru lat, ci zawodnicy nie będą wieczni i już czas, żeby młodsi (choćby ci tylko nieco młodsi) potrafili wyjść z ich cienia. Udało się to już Zniszczołowi, latem pokazał się Paweł Wąsek, ale lista kandydatów jest dłuższa. Warunkiem do tego, zwłaszcza przy obciętych kwotach startowych, jest jednak wysoka forma (taka naprawdę wysoka) w Pucharze Kontynentalnym.
Tylko jedno zwycięstwo w PŚ 2024/25 polskiego zawodnika jest potrzebne, abyśmy mogli świętować. Thurnbichler – że udało mu się posklejać potłuczone przed rokiem szkło. Kibice – że nasz kraj dobił do jubileuszu stu takich osiągnięć w historii naszych występów w tym cyklu. Setka brzmiałaby dumnie. Setka, a najlepiej jej przebicie, Thomasowi dałaby pewność, że wiosenne rozmowy w PZN będą miłe, krótkie i dotyczące wspólnej przyszłości.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.