| Piłka nożna / Euro 2025 kobiet
Reprezentacja Polski piłkarek do lat 17 osiągnęła w tym roku sukces. Najpierw wywalczyła brązowy medal mistrzostw Europy, a następnie dotarła do ćwierćfinału mundialu. Teraz przed zawodniczkami najważniejszy krok, by przejść płynnie do piłki seniorskiej. – Szlak został przetarty, na piłkę kobiecą patrzy się z większym respektem niż kilkanaście lat temu. Kluby gwarantują coraz lepsze warunki – mówi Kinga Wyrwas, jedna z członkiń tej drużyny. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedziała o drodze, jaką w ostatnich miesiącach przeszła z naszą kadrą.
👉 Polskie piłkarki walczą o historyczny awans. Transmisja w TVP
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Kiedy narodziła się wiara w tę drużynę?
Kinga Wyrwas, piłkarka reprezentacji Polski U17: – Na Euro, kiedy wyszłyśmy z grupy. To był moment, w którym każda z nas wierzyła już w to, że rzeczywiście możemy zrobić coś po raz pierwszy w historii. No i się udało.
– Kiedy rozmawiałem z selekcjonerem, jako taki kluczowy moment przywołał spotkanie z Dunkami w eliminacjach.
– My w ogóle w eliminacjach grałyśmy świetnie. Straciłyśmy tylko jedną bramkę i to po wyraźnym błędzie. I w tych spotkaniach ze średnimi drużynami, takimi jak Dania czy Portugalia, uświadamiałyśmy sobie, że jesteśmy w stanie ugrać coś w Europie. A później okazało się, że także na świecie.
– Mówisz o Danii jako o średniej drużynie. Wiem, że w grupie eliminacyjnej były dopiero trzecie, ale jednak to zespół z kraju, w którym piłka kobieca jest na bardzo wysokim poziomie.
– My na te eliminacje przyjechałyśmy ze świadomością, że jesteśmy najmocniejsze w tej stawce. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale plan był taki, że wygrywamy wszystkie mecze, zajmujemy pierwsze miejsce i awansujemy.
– Gdy zobaczyłyście, że na Euro w grupie są Hiszpanki, Belgijki i Portugalki już takiego założenia chyba nie było?
– Nadal plan był taki, żeby wygrać wszystko (śmiech). Nie no, wiedziałyśmy, że będzie trudno. A przynajmniej trudniej niż w eliminacjach.
– Porażka 0:1 z Hiszpankami była waszą pierwszą na całej tej drodze, od początku eliminacji. W takich chwilach przychodzą wątpliwości?
– Wtedy jeszcze tego nie wiedziałyśmy, ale przegrałyśmy z drugą najlepszą drużyną na świecie. A czy były wątpliwości? Nie wiem. Chyba nie. Pamiętam, że po zakończeniu tamtego spotkania chciałyśmy po prostu przeć dalej naprzód i kolejne spotkania już wygrywać.
– Ale postawiło was to w trudnej sytuacji. Grałyście w ostatniej kolejce z Portugalią i musiałyście co najmniej zremisować.
– I nie był to łatwy mecz. Portugalia miała w nim wiele stałych fragmentów, szczególnie w końcówce. Ale podeszłyśmy do tego spotkania na spokojnie, bez większego stresu. I zrobiłyśmy swoje.
– Jest pewna analogia do meczu z Brazylijkami na mundialu? Wtedy też wymagający rywal, ostatnia kolejka i minimum remis do wywalczenia.
– Mecz z Brazylijkami był dla nas o tyle łatwiejszy, że były to już mistrzostwa świata. Miałyśmy świadomość, że już sporo osiągnęłyśmy. A przy tym wiedziałyśmy, że potrafimy być naprawdę mocne. Gdybyśmy przegrały z Portugalkami, odpadłybyśmy w fazie grupowej mistrzostw Europy i nie byłoby żadnej historii.
– A tak miałyście już medal mistrzostw Europy.
– Dokładnie.
– Więc wrócę jeszcze na chwilę do Euro. Bo poza meczem z Hiszpanią, przegrałyście tam jeszcze raz, w półfinale z Anglią. Musiałyście rozegrać baraż o awans na mundial. Jaki był wtedy nastrój w drużynie? Bardziej satysfakcja z medalu czy stres, że mundial może uciec?
– Czułyśmy duży niedosyt. Mimo, że przegrałyśmy wtedy 0:2, miałyśmy swoje szanse. Angielki były tego dnia do ogrania, a o wyniku zaważyły nasze błędy. Dlatego też na mundialu chciałyśmy trafić na tę Anglię. Żeby się jej odegrać.
– Trudno było pozbierać się mentalnie przed barażem z Francuzkami?
– Wydaje mi się, że Francuzki miały mentalnie trudniejszą sytuację. Przegrały wysoko z Hiszpankami, a to mogło na nie wpłynąć.
– A może lepiej dostać "gonga" niż mieć poczucie, że rywalki były do ogrania? Masz w głowie, że mogłaś grać w finale, a musisz walczyć w barażu.
– Trudno mi ocenić, bo nie dostałam jeszcze nigdy "gonga" w półfinale. Może kiedyś to nastąpi. Ale wolałabym, żeby jednak nie.
– A propos "gonga", ty z Francją nie wykorzystałaś rzutu karnego w serii "jedenastek".
– To był ogromny stres. Ale pamiętam, że chwilę później Julia Woźniak obroniła strzał i już czułam, że Madzia [Piekarska - przyp. red.] zaraz to skończy. Trafiła i wielki kamień spadł mi z serca. Nigdy nie przeżyłam bardziej stresującej sytuacji. Płakałam nie ze szczęścia, a bardziej dlatego, że te emocje "puściły". Później zresztą analizowałam jeszcze tego swojego nieszczęsnego karnego. Nie uderzyłam tak, jak chciałam. Złą częścią stopy.
– Czy awans na mistrzostwa świata i wylot na Dominikanę traktowałyście jako nagrodę za dobry występ na mistrzostwach Europy?
– Tak. Chyba żadna z nas nie była jeszcze nigdy w życiu tak daleko. Możliwość polecenia na drugi koniec świata, zobaczenia, jak tam jest, była w pewnym sensie nagrodą, którą sobie wywalczyłyśmy.
– I jak tam jest? Zaskoczyło cię coś?
– Takie miasta jak Punta Cana, czy inne turystyczne, są bardzo zadbane, ale już po przyjeździe do stolicy widać wyraźnie rozwarstwienie społeczne. Bardzo duże różnice między dzielnicami bogatymi a biednymi. Szkoda, że nie było czasu na zwiedzanie, bo opowiedziałabym ci pewnie więcej.
– A czas na plażowanie był?
– Raz byłyśmy na plaży w Punta Canie. Zawsze coś. Szczególnie, że podobno tamtejsze plaże są uznawane za jedne z najpiękniejszych na świecie.
– Aż szkoda, że trzeba było jeszcze trenować i grać w piłkę.
– Miałyśmy za to naprawdę dobre warunki treningowe, dobre boiska od FIFA i fajne hotele.
– Pod względem organizacyjnym był to najlepszy turniej na jakim byłaś?
– Nie wiem. Bo z jednej strony wszystko było naprawdę super, a z drugiej miałyśmy jedną problematyczną sytuację. Gdy przeprowadzałyśmy się z jednego hotelu do drugiego, po fazie grupowej, podstawiono nam za mały bus. W rezultacie musiał najpierw pojechać z samymi walizkami, a później po nas wrócić. Trenerzy pojechali wtedy razem z bagażami, żeby ich przypilnować. Ale to był jedyny taki dziwny moment.
– Większość dobrych momentów było też na boisku. Skąd u was utrzymująca się przez cały turniej tak dobra defensywa?
– Broni cały zespół, a wszystko zaczyna się od napastniczek. Ćwiczyłyśmy grę dwa na trzy w wysokiej strefie, w przewadze przeciwniczek. No i cóż, żeby skutecznie bronić, trzeba dużo biegać. I skutecznie blokować strzały.
– Było to dla was jakkolwiek zaskakujące, że wyszłyście z grupy nie tracąc żadnej bramki?
– Nie. Wiedziałam, że mamy świetną bramkarkę i bardzo dobry blok obronny. Że podołamy.
– Z przodu było nieźle. Strzeliłaś gola Zambii. Pierwszego w historii polskich występów na mistrzostwach świata.
– To radość nie do opisania. Przeogromna. Przed tym rzutem wolnym pamiętam, że Zuzanna Witek krzyczała do mnie, że będzie wrzucać na "krótki". Na szczęście usłyszałam i wbiegłam tam, gdzie chciała.
– Miałaś wtedy taką myśl, że życie zwróciło za ten cały stres i łzy po karnym z Francją?
– Wydaje mi się, że wtedy za dużo nie myślałam (śmiech).
– To był początek meczu. Potrzebne było zachowanie koncentracji.
– Szczególnie, że ten mecz z Zambią wcale nie był prosty. One momentami spychały nas do bardzo niskiej obrony i bardzo dobrze operowały piłką na naszej połowie. Na szczęście udało nam się wyeliminować ich największy atut: szybkie przejście z fazy obrony do ataku. Nie pozwoliłyśmy rozkręcić się ich najszybszym zawodniczkom. I w rezultacie wygrałyśmy.
– Gdybyś miała ocenić w skali 1-10 siłę waszych rywalek grupowych, jakie noty byś przyznała?
– Japonii dałabym mocną 8, Zambii 7 i Brazylii 8. Żaden z meczów nie był prosty. A w wygranej z Zambią pomogła nam bardzo też druga bramka, której na pewno się nie spodziewały. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu drugiej połowy.
– Miałyście w szatni jakoś rozpisaną tę akcję na początek drugiej połowy?
– Tak. Wszystko w tej akcji było zaplanowane.
– Z Brazylią weszłaś na ostatnie 18 minut. Nie bałaś się, że w takich momentach stres będzie wiązał nogi?
– Nie myślałam o tym, więc mi nie wiązał. Ale była jedna bardzo stresująca sytuacja. W doliczonym czasie, gdy Brazylijki sprawdzały przez wideoweryfikację ewentualny rzut karny. Wtedy rzeczywiście przez moment nogi zrobiły się wiotkie.
– Myślałaś, że rzeczywiście sędzia zaraz podyktuje rzut karny?
– Tak. Są czasem takie sytuacje "fifty-fifty", że można dać, a można odpuścić. Podobnie było zresztą w naszym meczu z Koreą, gdy to nam nie przyznano rzutu karnego. Sytuacja kontrowersyjna. Bałam się, że mój ruch w kierunku rywalki sędzia uzna za próbę odepchnięcia. I to było naprawdę nerwowe wyczekiwanie.
– A propos, jak podobała ci się ta specyficzna forma wideoweryfikacji, w której w zasadzie nie ma sędziów VAR, a to trenerzy mają możliwość poproszenia arbitra o podejście do monitora?
– Było to ciekawe doświadczenie. Chociaż myślę, że przydałoby się więcej kamer. Wydaje mi się, że nie do końca wszystko było widać. Ale sama formuła mi odpowiadała.
– Byłyście umówione z trenerem na to, w jakich sytuacjach korzystacie z widoweryfikacji?
– Mieliśmy umówiony gest, którym zawodniczki z boiska przekazywały trenerowi, że chcą coś sprawdzić. Wtedy kapitan podchodziła do trenera, mówiła, o co dokładnie chodzi, trener dawał plakietkę i przy następnej przerwie w grze było to sprawdzane. Takie sytuacje zdarzyły się dwa razy. W meczu z Japonią chciałyśmy zweryfikować, czy piłka wyszła za obręb boiska, a w ćwierćfinale z Koreą Północną, czy nie należał nam się rzut karny.
– Ten mecz z Koreą Północną był wyjątkowy pod względem klasy rywalek. W czym były groźniejsze od pozostałych zespołów?
– Miały bardzo groźne wrzutki w pole karne. To nie były standardowe "loby", a takie cięte piłki. Trudne do wybronienia dla bramkarek, a łatwe do skontrowania dla napastniczek. Wystarczyło tylko dołożyć nogę. Wiedziałyśmy, że tak grają, a mimo to właśnie po takiej akcji straciłyśmy bramkę.
– Gdy podchodziłyście do meczu z Koreankami, one były już uznawane za faworytki do złota. Kilka dni wcześniej pokonały Anglię 4:0.
– Angielki słabo podeszły do tego meczu. Chciały grać otwartą piłkę, a Koreanki mają bardzo szybkie zawodniczki. I skutecznie kontrowały.
– Wy podchodząc do meczu z Koreą Północną byłyście świadome, że to zespół, który stać na mistrzostwo świata?
– Tak. Po tym, jak wygrały 4:0 z Anglią, a później z nami, mogłam stawiać w ciemno, że finał będzie Hiszpania - Korea.
– A gdybyście z nimi wygrały?
– To byłby finał Hiszpania - Polska (śmiech).
– Ile wam realnie brakowało? Mówisz, że ten półfinał na Euro z Angielkami był do wyciągnięcia. A ten mecz z Koreą?
– Jestem przekonana, że gdybyśmy nie straciłybyśmy bramki w tamtej sytuacji, udałoby się nam dociągnąć bezbramkowy remis. Mamy niesamowitą obronę i niesamowitą bramkarkę, co było widać nie raz podczas tego turnieju. Polskie Linie Lotnicze Julia Woźniak. Dlatego wierzę, że mogłyśmy nie przegrać tego meczu, a później wygrać karne.
– Chwalisz obronę, jest za co. Ale przy tym trzeba zapytać, czy nie zabrakło w tym turnieju goli? Zaledwie dwa w czterech meczach.
– Zabrakło. Ale jako napastniczka będę się teraz bronić, mówiąc, że ogólnie miałyśmy mało sytuacji. Dwie, trzy na mecz. A gdy gra się na poziomie mistrzowskim, trudno o bardzo wysoką skuteczność.
– Przyda się za to wysoka skuteczność w płynnym przechodzeniu do piłki seniorskiej. Swoją drogą, ile ty miałaś lat, gdy w 2013 roku polskie piłkarki zdobywały mistrzostwo Europy do lat 17?
– Sześć. Nie wiedziałam wtedy chyba nawet, że kobiety mają swoją ligę. Kopałam z chłopakami.
– Spora część z tamtej drużyny jest dziś w seniorskiej kadrze, gra w zagranicznych klubach. Jesteś świadoma, że dziś macie łatwiej i że od was też zaraz będzie wymagało się tego przeskoku na poziom międzynarodowy?
– Jestem świadoma. Szlak został przetarty, na piłkę kobiecą patrzy się z większym respektem niż kilkanaście lat temu. Kluby gwarantują coraz lepsze warunki. Mamy do dyspozycji znacznie większe sztaby niż kiedyś, trenerów, fizjoterapeutów. Znane marki z męskiej piłki zaczynają się angażować. A wierzę, że będzie jeszcze lepiej.
– Czy jesteś w stanie powiedzieć, że mamy już w Polsce, pod względem organizacji, poziom światowy?
– Zbliżamy się do niego. Natomiast, gdy miałam okazję być na testach w Bayernie Monachium, to... tam jest niesamowicie zorganizowane. Chciałabym, żebyśmy mieli w Polsce takie bazy, jakie mają tam.
– Ty w wieku 17 lat masz okazję w miarę regularnie łapać minuty w jednej z czołowych drużyn Ekstraligi. I to w jednym z tych klubów znanych z męskiej piłki, bo mowa o Śląsku Wrocław. W takim przypadku sama nazwa to też handicap? Marka przyciąga?
– Większość z nas w zasadzie od 14. czy 15. roku życia ma szansę jeśli nie grać, to przynajmniej trenować w którymś z dużych klubów. I przyglądać się, jak wygląda seniorska szatnia, seniorska gra w piłkę. Wydaje mi się, że to bardziej rozwijające niż ciągła gra z rówieśniczkami. A czy marka przyciąga? Z pewnością. Śląsk Wrocław brzmi inaczej niż... nie wiem, nie wiem jaki przykład podać, bo nie chcę nikogo urazić. Ale sama nazwa działa na wyobraźnię. Poza tym to, że męskie kluby tworzą kobiece sekcje, napędza nasz rozwój. Nie ma co ukrywać, dzięki temu pojawia się więcej pieniędzy. A my mamy dodatkowe możliwości, chociażby w postaci dostępu do obiektów klubowych.
– Pytam cię nie bez powodu, bo z Wrocławia nie jesteś. Przeprowadziłaś się tu specjalnie, żeby grać w Śląsku.
– Tak. Pochodzę z Łodzi, tam zaczynałam, a po drodze grałam jeszcze w Bydgoszczy. Ale to było na takiej zasadzie, że jechałam tam na czwartek, piątek i weekendowy mecz. A od poniedziałku do środy trenowałam w Łodzi z chłopakami.
– Zazwyczaj gdy czytałem o karierach piłkarek z przeszłości, wątek gry z chłopakami pojawiał się na zasadzie stwierdzenia, że "nie było żadnej kobiecej drużyny, więc musiałam grać z chłopakami". Ty trenowałaś z nimi z własnej woli. Dlaczego?
– Wyszliśmy z rodzicami z założenia, że gra z chłopakami uczy szybkiego myślenia. Tam gdybym prowadziła piłkę dłużej, natychmiast by mnie doszli, pokopali i zabrali piłkę. Wszystko trzeba było robić szybciej.
– I do kiedy trenowałaś z chłopakami?
– Aż do przejścia do Śląska Wrocław, czyli do lipca.
– A przyszłaś do Śląska właśnie dlatego, że jako marka zadziałał na twoją wyobraźnię? Co cię skłoniło do obrania tego kierunku?
– Plan na rozwój. W tym roku kadra trenerska się zmieniła, między innymi dołączył trener Piekielny. No i wiadomo, chciałam być w klubie, który będzie walczył o wysokie miejsca.
– Śląsk jest w stanie powalczyć w tym sezonie o czołową "trójkę"?
– Jest. Wiemy, nad czym musimy jeszcze popracować i w rundzie wiosennej będziemy z pewnością lepsze.
– Wiem, że ledwo co przyszłaś do Śląska, ale... pojawiło się jakieś zapytanie z zagranicy po powrocie z Dominikany? Bo to jest spore okno wystawowe na świat.
– Jeszcze nic nie wiem. Mam nadzieję, że wzbudziłam czyjeś zainteresowanie swoją grą. A jeśli nie, to mamy w przyszłym roku mistrzostwa Europy U19, których jesteśmy gospodarzem i w których z pewnością zagramy.
– Chcieliśmy organizować seniorskie Euro. Taki turniej do lat 19 może być dobrym przetarciem. Przydałoby się więc zapełnić trybuny.
– Turniej ma być na Podkarpaciu. Mam tam brata, więc może ściągnie kogoś na trybuny (śmiech). Postaramy się też swoją grą przyciągnąć jak najwięcej osób.
– Masz teraz to nastawienie, że skoro poprzednie mistrzostwa Europy zakończyły się medalem, to kolejne też powinny?
– Po poprzednich mistrzostwach czujemy niedosyt. Wierzyłyśmy, że możemy zrobić jeszcze więcej. I myślę, że to się nie zmieni. Mamy jeszcze coś do udowodnienia. Chcę wygrać ten turniej.
0 - 2
Hiszpania
3 - 1
Włochy
1 - 1
Niemcy
2 - 0
Szwajcaria
2 - 2
Anglia
1 - 2
Włochy
6 - 1
Walia
2 - 5
Francja
3 - 2
Dania
4 - 1
Niemcy
16:00
Hiszpania
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1024 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.