Inter Mediolan wygrał z RB Lipsk 1:0 (1:0) w meczu 5. kolejki Ligi Mistrzów. Jedyną bramkę dla ekipy Simone Inzaghiego zdobył obrońca gości – Castello Lukeba. Piotr Zieliński rozpoczął starcie w podstawowym składzie i spędził na murawie pełne dziewięćdziesiąt minut. Tuż po ostatnim gwizdku został uznany za najlepszego zawodnika spotkania.
Mistrzowie Włoch przystępowali do meczu z RB Lipsk w nie najgorszych nastrojach. Kilka dni wcześniej rozbili Hellas Werona aż 5:0 i we wtorek liczyli na powtórkę. Jako że w Lidze Mistrzów pozostawali niepokonani, a na własnym boisku mieli zmierzyć się z jedną z najsłabszych ekip tegorocznej edycji, to mogli marzyć o wysokiej wygranej...
Piłkarze Marco Rose do Mediolanu jechali po przełamanie. Jak dotąd przegrali bowiem wszystkie mecze. I choć porażki z Atletico Madryt (1:2), Juventusem (2:3) czy Liverpoolem (0:1) nie przyniosły im wstydu, to klęska 1:3 na Celtic Park nie do końca spodobała się kibicom. Starcie z Interem miało przynieść im pierwsze punkty.
1:0 (27') – zgodnie z zapowiedziami jako pierwsi do ataku ruszyli jednak gospodarze. Ci przeważali od początku meczu, a swoją wyższość udokumentowali w 27. minucie. Federico Dimarco dośrodkował z rzutu wolnego, a po zamieszaniu w polu karnym piłkę do własnej bramki skierował Castello Lukeba.
90+1 – pod koniec spotkania piłkarzom Interu raz jeszcze udało się trafić do siatki. Marcus Thuram odebrał piłkę Lukebie, po czym wystawił ją do pustej bramki Henrichowi Mchitarjanowi. Choć ten strzelił gola, to portugalski arbiter go nie uznał. We wcześniejszej fazie akcji napastnik Interu faulował bowiem swojego rodaka.
Zieliński wystąpił w czterech dotychczasowych meczach Ligi Mistrzów i nie inaczej było tym razem. Spotkanie z RB Lipsk rozpoczął od pierwszej minuty. Co ważne, zagrał na swojej ulubionej pozycji – półlewego środkowego pomocnika.
Wystawienie go właśnie w tym sektorze szybko opłaciło się Inzaghiemu. Zieliński od początku spotkania był aktywny w budowaniu ataków – na lewej flance wspierał zarówno Alessandro Bastoniego, jak i Federico Dimarco. Z tym drugim wymieniał się również pozycjami. Już w 17. minucie, po szarży skrzydłem, celnie dośrodkował na nogę Lautaro Martineza.
Przed przerwą oddał jeszcze strzał spoza pola karnego, a w drugiej części gry – podobnie jak w pierwszej – uczestniczył w konstruowaniu akcji. W 55. minucie świetnym przyjęciem piłki napędził atak Interu zakończony strzałem Mehdiego Taremiego, a pięć minut później sam kopnął z powietrza. Na swoje nieszczęście trafił właśnie w Irańczyka.
W ostatnim kwadransie, po zejściu z boiska Hakana Calhanoglu, grał na pozycji nr 6. Był tym samym kluczową postacią w strategii Inzaghiego. Regulował tempo gry, zapewniając przy tym defensywną stabilizację. Nic więc dziwnego, że to on został wybrany przez UEFA graczem wtorkowego meczu.
Dzięki wygranej 1:0 Inter – przynajmniej do jutra – stał się liderem Ligi Mistrzów. Pozostał też jedyną drużyną w tegorocznej edycji, która nie straciła jeszcze gola. Na drugim biegunie znaleźli się za to gracze Lipska, którzy – z pięcioma porażkami w pięciu meczach – nie mają już większych szans na awans do kolejnej rundy rozgrywek.
1 - 1
FC Kopenhaga
19:00
FC Basel 1893